Wielokrotnie w historii boksu mieliśmy do czynienia z pięściarzami, którzy zmagając się z niebywałymi przeciwnościami losu, dawali przykład siły ludzkiego ducha, niezłomnego nawet w obliczu najcięższej próby. Jednym z takich bohaterów jest Dewey Bozella.
Bozella był amatorskim pięściarzem, który w 1983 roku został skazany na karę więzienia za morderstwo 92-letniej Emmy Crapser, którą znaleziono martwą w jej mieszkaniu. Zakład karny Sing Sing w miejscowości Ossining w stanie Nowy Jork, stał się jego drugim domem na połowę dotychczasowego życia, gdyż opuścił go po 26 latach odsiadki, w 2009 roku. Jak się okazało, Bozella ponad ćwierć wieku spędził za kratami niesłusznie!
Podczas odbywania wyroku w więzieniu Sing-Sing w Nowym Jorku otrzymał wiele propozycji złagodzenia kary i wcześniejszego wyjścia na wolność, pod warunkiem że przyzna się do popełnienia zbrodni. Honor nie pozwolił jednak Bozelli przyznać się do czegoś czego nie zrobił, a jednocześnie splamić własną godność.
Ostatecznie sprawiedliwość zatriumfowała, a sąd uznał go za niewinnego ponad wszelką wątpliwość, wskazując na oczyszczające dowody, których nie wzięto pod uwagę w trakcie procesu w 1983 roku. Bozella w więzieniu nie tracił czasu i oprócz walki o odzyskanie dobrego imienia, skończył studia, ożenił się oraz został więziennym mistrzem wagi półciężkiej. O jego umiejętnościach miał okazję przekonać się sam Lou Del Valle, były czempion WBA tej kategorii, który zmierzył się z Bozellą i wygrał dzięki kontuzji łuku brwiowego swojego więziennego przeciwnika.
- Miałem szczęście, bo gdyby nie to rozcięcie, on wygrałby te walkę. To była prawdziwa wojna – stwierdził Del Valle.
Po opuszczeniu zakładu karnego w 2009 roku Bozella zaczął pracę z młodzieżą jako trener w bokserskim gymie w Newburgh. Jego marzeniem było jednak stoczenie zawodowej walki. Tym razem los, który nie oszczędzał pięściarza przez połowę jego życia okazał się łaskawy, a pomocną dłoń wyciągnął sam Oscar De La Hoya.
- Nie potrafię znaleźć słów, aby opisać wyraz jego twarzy, gdy odbierał dokumenty z kalifornijskiej komisji sportowej. Był niesamowicie szczęśliwy. Zasłużył na to naprawdę. To zaskakujące, że wyszedł z więzienia po tak długim czasie bez gniewu, bez rzucania oskarżeń na kogokolwiek – powiedział Oscar De La Hoya, który był świadkiem przekazania Bozelli decyzji zezwalającej na podjęcie walki.
- Jestem bardzo wdzięczny, że dano mi szansę stoczenia tej walki. To jest to, o co prosiłem. Nie zawiodę, wyjdę na ring i dowiodę, że zasłużyłem na ten dar. Nigdy nie trenowałem tak ciężko, to zupełnie nowy typ treningu dla mnie. W ciągu pierwszych czterech dni zbiłem 15 funtów, to chyba świadczy o tym, że nie obijam się w gymie. Teraz moja waga oscyluje między 190 a 196 funtami, wystąpię więc w kategorii cruiser. I wygram tę walkę! – zapowiadał Bozella, który do swojego zawodowego debiutu przygotowywał się w Filadelfii, wspólnie z młodszym od niego, a zarazem mającym status ringowego weterana, Bernardem Hopkinsem, któremu także nieobca jest więzienna rzeczywistość. W lipcu 2011 roku Dewey Bozella został uhonorowany prestiżową nagrodą Arthur Ashe Courage Award, a jego dramatyczne życie zostało przy tej okazji przedstawione podczas uroczystości w Nokia Theatre w Los Angeles.
15 października 2011 roku w Los Angeles odbyła się jego pierwsza zawodowa walka.Podczas walki 52-letni Bozella jednogłośnie pokonał na punkty swojego przeciwnika Larrego Hopkinsa i odniósł pierwsze, jak że długo oczekiwane zwycięstwo na ringu zawodowym.
Walka na ringu zawodowym nie jest jednym marzeniem jakie dziś spełnia Dewey, lata spędzone w więzieniu oraz młodość, którą spędzał na ulicy dziś wyzwalają w nim potrzebę niesienia pomocy innym. Powołana przez niego fundacja ma na celu pomoc biednym dzieciom z ulicy w realizacji ich marzeń związanych ze sportem. Dzięki uzbieranym funduszom Dewey chce realizować swoje więzienne sny, tworzyć miejsca nauki boksu oraz siłownie. Spełnia się jako trener oraz pomaga tym, którzy opuścili więzienne mury, a „nowy świat” z jakim przyszło im się zmagać nie jest dla nich łatwym światem.
Bozella był amatorskim pięściarzem, który w 1983 roku został skazany na karę więzienia za morderstwo 92-letniej Emmy Crapser, którą znaleziono martwą w jej mieszkaniu. Zakład karny Sing Sing w miejscowości Ossining w stanie Nowy Jork, stał się jego drugim domem na połowę dotychczasowego życia, gdyż opuścił go po 26 latach odsiadki, w 2009 roku. Jak się okazało, Bozella ponad ćwierć wieku spędził za kratami niesłusznie!
Podczas odbywania wyroku w więzieniu Sing-Sing w Nowym Jorku otrzymał wiele propozycji złagodzenia kary i wcześniejszego wyjścia na wolność, pod warunkiem że przyzna się do popełnienia zbrodni. Honor nie pozwolił jednak Bozelli przyznać się do czegoś czego nie zrobił, a jednocześnie splamić własną godność.
Ostatecznie sprawiedliwość zatriumfowała, a sąd uznał go za niewinnego ponad wszelką wątpliwość, wskazując na oczyszczające dowody, których nie wzięto pod uwagę w trakcie procesu w 1983 roku. Bozella w więzieniu nie tracił czasu i oprócz walki o odzyskanie dobrego imienia, skończył studia, ożenił się oraz został więziennym mistrzem wagi półciężkiej. O jego umiejętnościach miał okazję przekonać się sam Lou Del Valle, były czempion WBA tej kategorii, który zmierzył się z Bozellą i wygrał dzięki kontuzji łuku brwiowego swojego więziennego przeciwnika.
- Miałem szczęście, bo gdyby nie to rozcięcie, on wygrałby te walkę. To była prawdziwa wojna – stwierdził Del Valle.
Po opuszczeniu zakładu karnego w 2009 roku Bozella zaczął pracę z młodzieżą jako trener w bokserskim gymie w Newburgh. Jego marzeniem było jednak stoczenie zawodowej walki. Tym razem los, który nie oszczędzał pięściarza przez połowę jego życia okazał się łaskawy, a pomocną dłoń wyciągnął sam Oscar De La Hoya.
- Nie potrafię znaleźć słów, aby opisać wyraz jego twarzy, gdy odbierał dokumenty z kalifornijskiej komisji sportowej. Był niesamowicie szczęśliwy. Zasłużył na to naprawdę. To zaskakujące, że wyszedł z więzienia po tak długim czasie bez gniewu, bez rzucania oskarżeń na kogokolwiek – powiedział Oscar De La Hoya, który był świadkiem przekazania Bozelli decyzji zezwalającej na podjęcie walki.
- Jestem bardzo wdzięczny, że dano mi szansę stoczenia tej walki. To jest to, o co prosiłem. Nie zawiodę, wyjdę na ring i dowiodę, że zasłużyłem na ten dar. Nigdy nie trenowałem tak ciężko, to zupełnie nowy typ treningu dla mnie. W ciągu pierwszych czterech dni zbiłem 15 funtów, to chyba świadczy o tym, że nie obijam się w gymie. Teraz moja waga oscyluje między 190 a 196 funtami, wystąpię więc w kategorii cruiser. I wygram tę walkę! – zapowiadał Bozella, który do swojego zawodowego debiutu przygotowywał się w Filadelfii, wspólnie z młodszym od niego, a zarazem mającym status ringowego weterana, Bernardem Hopkinsem, któremu także nieobca jest więzienna rzeczywistość. W lipcu 2011 roku Dewey Bozella został uhonorowany prestiżową nagrodą Arthur Ashe Courage Award, a jego dramatyczne życie zostało przy tej okazji przedstawione podczas uroczystości w Nokia Theatre w Los Angeles.
15 października 2011 roku w Los Angeles odbyła się jego pierwsza zawodowa walka.Podczas walki 52-letni Bozella jednogłośnie pokonał na punkty swojego przeciwnika Larrego Hopkinsa i odniósł pierwsze, jak że długo oczekiwane zwycięstwo na ringu zawodowym.
Walka na ringu zawodowym nie jest jednym marzeniem jakie dziś spełnia Dewey, lata spędzone w więzieniu oraz młodość, którą spędzał na ulicy dziś wyzwalają w nim potrzebę niesienia pomocy innym. Powołana przez niego fundacja ma na celu pomoc biednym dzieciom z ulicy w realizacji ich marzeń związanych ze sportem. Dzięki uzbieranym funduszom Dewey chce realizować swoje więzienne sny, tworzyć miejsca nauki boksu oraz siłownie. Spełnia się jako trener oraz pomaga tym, którzy opuścili więzienne mury, a „nowy świat” z jakim przyszło im się zmagać nie jest dla nich łatwym światem.