Po raz kolejny chciałbym poruszyć temat różnic pomiędzy naszą cudowną polską a krajami zachodnimi.
Otóż byłem parę dni temu na sprawdzeniu się w nowej pracy - magazyn tesco na nocne zmiany. Podjechałem, wchodzę na hale, uscisk dłoni lidera, krótka rozmowa o tym, jaka chujowa dziś pogoda i pierwsze zadanie dla mnie. No to wchodzę na wózek, przewiozłem 2 palety, umiesz, dzięki, przychodź od jutra, kontrakt spiszemy również jutro, z góry powiedziana stawka godzinowa i warunki pracy.
No i wracam sobie do domu i przypomniałem sobie, jak to gdy miałem te 17-18 lat szukałem pracy w restauracjach/hotelach/pubach. Mieszkałem w dosyć małym mieście, pamiętam że dostałem telefon od pewnej kafeterii - no to nie spózniony o minute przychodzę do lokalu, witam się z jakże wkurwionymi pracownicami, byłem ów czas po kursie kelnerskim i baristycznym, także nie miałem najmniejszych problemów z takimi prostymi czynnościami jak zaparzenie kawy czy zrobienie deseru z karty menu. Po jakichś 2 godzinach pytam się 'przełożonej' do kiedy będziecie mnie sprawdzać - zapytałem się dosyć pewnie, bo wiedziałem że sobie radzę. Usłyszałem, że kiedy szefowa przyjdzie. Potem okazało się, że wyjechała z miasta, wiec ja Cię będę sprawdzać - dziś do zamknięcia (czyli 12h psu w dupe). Myśle - ok, spoko, choć do tych wywyższających się idiotek nie miałem już sił (jedna pracowała tu z 2 tyg i zakazała mi wychodzić zapalić, lol). Pod koniec dnia, gdy już zamykaliśmy, usłyszałem, że mam przyjść jutro (niedziela, środek lata, znów na 12h) bo muszą sprawdzić czy sobie jednak poradzę. A że człowiek był zdesperowany brakiem własnej kasy i pracy, to poszedł. Poszedłem, usłyszałem że trzeba przenieść wszystko z chłodni górnej na tą piętro niżej, bo się przenoszą z tym. Byłem jedynym facetem, więc to zrobiłem bez marudzenia, aż pod koniec tego wszystkiego usłyszałem że jednak nikogo nie potrzebują przyjmować. Podziękowali mi, nie zapłacili. Szefowej nawet na oczy nie widziałem.