Pomysł, że Polska jest źle urządzona, bo obcy nam w ojczyźnie mieszają, jest wygodny, ale kłamliwy. W Polsce to Polacy Polakom urządzili piekło na na ziemi, bo zamiast współpracować dla wspólnego dobra, rzucili się do morderczego wyścigu szczurów.
Owszem międzynarodowe korporacje na tym korzystają, ale to polskie samorządy oddaję supermarketom ziemię, na której powstają blaszane, nieestetyczne hale, w których bułka kosztuje mniej niż mąka,z której została wytworzona. nie ma takiej polskiej partii, która by obroniła rodzimy handel przed nieuczciwa konkurencją, zwolniona przez polski rząd i polski parlament z płacenia podatków. To nie Hindusi ani Rosjanie oddali w ręce zagranicznego kapitału wszystkie te dziedziny, gdzie odbywa się przyspieszona akumulacja kapitału : banki, fundusze emerytalne, handel wielkopowierzchniowy. To polskie, demokratycznie wybrane rządy otworzyły nasz rynek na bezpłciowy import drogich leków wyprodukowanych przez międzynarodowe koncerny farmaceutyczne, utrzymujące wysokie cło na komponenty dla rodzimych zakładów Polfa, które padały jeden po drugim. To wreszcie nasi w Sejmie i w rządzie pozwalają zagranicznym koncernom, które zarabiają na naszym rynku kokosy, transferować zyski za granicę, a nawet płacić za granica podatki, co sprawia, że brakuje kapitału na rozwój rodzimej nauki, technologii, edukacji.
Dlaczego tak się zachowujemy? Bo ludzie, którzy podejmują te decyzje, robią to we własnym, wąsko pojętym, egoistycznym interesie. Mało tego, panująca neoliberalna doktryna to właśnie zaleca. Wyniosła wręcz egoizm na sztandary i ołtarze. Nie ma już czegoś takiego jak dobro publiczne, bo wspólne to przecież według liberałów niczyje. Ci nieliczni dorobieni biznesmeni, którzy maja jakiś kapitał, zdobyli go na wpuszczaniu do kraju tzw. inwestorów, którzy biorą rynek, nie dając nic w zamian. Dają jednak tym, którzy uchylają bramę. Tak jak się daje napiwek odźwiernemu.
Dla przykładu podam jeden fakt. Państwowy France Telecom przejął państwową Telekomunikacje Polską, która miała się okazać jedyną dochodową częścią tego koncernu. Pośredniczył Jan Kulczyk, najbogatszy Polak i w wyniku pośredniczenia w tej międzynarodowej operacji stał się znaczącym udziałowcem. Po czym zatrudnił w charakterze doradcy byłego prezydenta RP A. Kwaśniewskiego. jeżeli to wszystko jest zgodne z prawem, natychmiast trzeba będzie to prawo zmienić. Inaczej zostaniemy goli i bosi!
W Europie, tej zjednoczonej, nowoczesnej i kosmopolitycznej, karierę robi aktualnie nowe zjawisko - "patriotyzm ekonomiczny". To on kazał Włochom przenieść produkcje jednego z modeli Fiata z najwydajniejszej i najbardziej dochodowej fabryki w Tychach z powrotem do Italii. A francuskiemu rządowi interweniować przeciwko wrogiemu przejęciu kluczowych dla gospodarki firm w rodzaju Gaz de France.
Tymczasem Lech Wałęsa, ten legendarny przywódca sierpniowych strajków, zachęcał zagranicznych inwestorów do wejscia do Polski, obiecując możliwość zapłacenia polskim pracownikom jak najmniej. obecny prezydent nie może się nachwalić "dzielności" Polaków gotowych ciężko i wydajnie pracować za głodowe pensje. W kraju, gdzie czeka chłonny, w żaden sposób niechroniony rynek zbytu i zdyscyplinowana tania siła robocza, musi prędzej czy późnej pojawić się kapitał, a potem nędza. Bo nie wystarczy produkcja, wzrost dochodu, jeżeli ludzie nie maja za co kupować, zaspokajać swych podstawowych potrzeb życiowych, mieszkaniowych, edukacyjnych, zdrowotnych czy kulturalnych.
Patriotycznym obowiązkiem ministra pracy i prezydenta jest troska o to, by w naszym kraju ludzi było stać na urlopy wypoczynkowe, z których jednak 3/4 społeczeństwa nie korzysta bo nie może pracując na umowach śmieciowych. Dbający o dobro publiczne minister finansów musi starać się, by kapitał wypracowany w kraju był w tym kraju inwestowany w rozwój, tworzenie nowych miejsc pracy, a nie transferowany za granicę.
Wydając coraz mniej na naukę, kulturę, edukację, nie gonimy państw rozwiniętych, tylko się od nich oddalamy. Istnieje nowa wersja antypolskiego dowcipu o wkręcaniu żarówki, która ilustruje poziom neoliberalnego skretynienia naszych elit : "Ilu Polaków trzeba do wkręcenia żarówki? Żadnego. Rynek to zrobi." No i nie zrobił. Nie da się pozostawić tworzenia miejsc pracy firmom prywatnym, bo one w 96% zatrudniają do 9 pracowników, marnie płacą, nie kooperują ze sobą, nie inwestują, nie eksportują ani nie są innowacyjne. Bez aktywnej roli państwa w gospodarce żaden rozwój się na świecie nie dokonał. Zaciskanie pasa nic tu nie da, bo pieniądze zaoszczędzone na płacach oraz podatkach i tak trafiają na prywatne konta, gdzie są gromadzone, inwestowane w bezpieczne obligacje a nie rozwój ekonomiczny kraju. Problemu nie rozwiązuje także giełda, która podnosi poziom ryzyka, nie dając spodziewanych funduszy na rozwój. Nie mówiąc już o tym, że nasz tzw. rynek kapitałowy jest tak płytki, że jest co najwyżej źródłem spekulacyjnych dochodów kilku większych graczy, a nie motorem postępu i rozwoju. Najlepszy dowód, że nikt w Polsce nie podejmuje decyzji inwestycyjnych, kierując się indeksami giełdowymi.
Są kraje, które skutecznie wydobywają się z zacofania, podejmując odważne, suwerenne decyzje gospodarcze. To wybijanie się na suwerenność bywa kosztowne i karane przez międzynarodowe instytucje finansowe, które stoją na straży interesów najsilniejszych graczy na globalnym rynku. Jednym się udaje, innym nie. Ale nikt nie dokonał skoku gospodarczego, słuchając grzecznie recept Miedzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Swiatowego czy WTO. Żeby takiego skoku dokonać, trzeba rządu, który będzie emanacją interesów większości polskiego społeczeństwa, która na dotychczasowym modelu rozwoju zaleznego i peryferyjnego traci. I tylko taki rząd będzie dość silny. Silny poparciem swych obywateli. Jak na Islandii.
Owszem międzynarodowe korporacje na tym korzystają, ale to polskie samorządy oddaję supermarketom ziemię, na której powstają blaszane, nieestetyczne hale, w których bułka kosztuje mniej niż mąka,z której została wytworzona. nie ma takiej polskiej partii, która by obroniła rodzimy handel przed nieuczciwa konkurencją, zwolniona przez polski rząd i polski parlament z płacenia podatków. To nie Hindusi ani Rosjanie oddali w ręce zagranicznego kapitału wszystkie te dziedziny, gdzie odbywa się przyspieszona akumulacja kapitału : banki, fundusze emerytalne, handel wielkopowierzchniowy. To polskie, demokratycznie wybrane rządy otworzyły nasz rynek na bezpłciowy import drogich leków wyprodukowanych przez międzynarodowe koncerny farmaceutyczne, utrzymujące wysokie cło na komponenty dla rodzimych zakładów Polfa, które padały jeden po drugim. To wreszcie nasi w Sejmie i w rządzie pozwalają zagranicznym koncernom, które zarabiają na naszym rynku kokosy, transferować zyski za granicę, a nawet płacić za granica podatki, co sprawia, że brakuje kapitału na rozwój rodzimej nauki, technologii, edukacji.
Dlaczego tak się zachowujemy? Bo ludzie, którzy podejmują te decyzje, robią to we własnym, wąsko pojętym, egoistycznym interesie. Mało tego, panująca neoliberalna doktryna to właśnie zaleca. Wyniosła wręcz egoizm na sztandary i ołtarze. Nie ma już czegoś takiego jak dobro publiczne, bo wspólne to przecież według liberałów niczyje. Ci nieliczni dorobieni biznesmeni, którzy maja jakiś kapitał, zdobyli go na wpuszczaniu do kraju tzw. inwestorów, którzy biorą rynek, nie dając nic w zamian. Dają jednak tym, którzy uchylają bramę. Tak jak się daje napiwek odźwiernemu.
Dla przykładu podam jeden fakt. Państwowy France Telecom przejął państwową Telekomunikacje Polską, która miała się okazać jedyną dochodową częścią tego koncernu. Pośredniczył Jan Kulczyk, najbogatszy Polak i w wyniku pośredniczenia w tej międzynarodowej operacji stał się znaczącym udziałowcem. Po czym zatrudnił w charakterze doradcy byłego prezydenta RP A. Kwaśniewskiego. jeżeli to wszystko jest zgodne z prawem, natychmiast trzeba będzie to prawo zmienić. Inaczej zostaniemy goli i bosi!
W Europie, tej zjednoczonej, nowoczesnej i kosmopolitycznej, karierę robi aktualnie nowe zjawisko - "patriotyzm ekonomiczny". To on kazał Włochom przenieść produkcje jednego z modeli Fiata z najwydajniejszej i najbardziej dochodowej fabryki w Tychach z powrotem do Italii. A francuskiemu rządowi interweniować przeciwko wrogiemu przejęciu kluczowych dla gospodarki firm w rodzaju Gaz de France.
Tymczasem Lech Wałęsa, ten legendarny przywódca sierpniowych strajków, zachęcał zagranicznych inwestorów do wejscia do Polski, obiecując możliwość zapłacenia polskim pracownikom jak najmniej. obecny prezydent nie może się nachwalić "dzielności" Polaków gotowych ciężko i wydajnie pracować za głodowe pensje. W kraju, gdzie czeka chłonny, w żaden sposób niechroniony rynek zbytu i zdyscyplinowana tania siła robocza, musi prędzej czy późnej pojawić się kapitał, a potem nędza. Bo nie wystarczy produkcja, wzrost dochodu, jeżeli ludzie nie maja za co kupować, zaspokajać swych podstawowych potrzeb życiowych, mieszkaniowych, edukacyjnych, zdrowotnych czy kulturalnych.
Patriotycznym obowiązkiem ministra pracy i prezydenta jest troska o to, by w naszym kraju ludzi było stać na urlopy wypoczynkowe, z których jednak 3/4 społeczeństwa nie korzysta bo nie może pracując na umowach śmieciowych. Dbający o dobro publiczne minister finansów musi starać się, by kapitał wypracowany w kraju był w tym kraju inwestowany w rozwój, tworzenie nowych miejsc pracy, a nie transferowany za granicę.
Wydając coraz mniej na naukę, kulturę, edukację, nie gonimy państw rozwiniętych, tylko się od nich oddalamy. Istnieje nowa wersja antypolskiego dowcipu o wkręcaniu żarówki, która ilustruje poziom neoliberalnego skretynienia naszych elit : "Ilu Polaków trzeba do wkręcenia żarówki? Żadnego. Rynek to zrobi." No i nie zrobił. Nie da się pozostawić tworzenia miejsc pracy firmom prywatnym, bo one w 96% zatrudniają do 9 pracowników, marnie płacą, nie kooperują ze sobą, nie inwestują, nie eksportują ani nie są innowacyjne. Bez aktywnej roli państwa w gospodarce żaden rozwój się na świecie nie dokonał. Zaciskanie pasa nic tu nie da, bo pieniądze zaoszczędzone na płacach oraz podatkach i tak trafiają na prywatne konta, gdzie są gromadzone, inwestowane w bezpieczne obligacje a nie rozwój ekonomiczny kraju. Problemu nie rozwiązuje także giełda, która podnosi poziom ryzyka, nie dając spodziewanych funduszy na rozwój. Nie mówiąc już o tym, że nasz tzw. rynek kapitałowy jest tak płytki, że jest co najwyżej źródłem spekulacyjnych dochodów kilku większych graczy, a nie motorem postępu i rozwoju. Najlepszy dowód, że nikt w Polsce nie podejmuje decyzji inwestycyjnych, kierując się indeksami giełdowymi.
Są kraje, które skutecznie wydobywają się z zacofania, podejmując odważne, suwerenne decyzje gospodarcze. To wybijanie się na suwerenność bywa kosztowne i karane przez międzynarodowe instytucje finansowe, które stoją na straży interesów najsilniejszych graczy na globalnym rynku. Jednym się udaje, innym nie. Ale nikt nie dokonał skoku gospodarczego, słuchając grzecznie recept Miedzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Swiatowego czy WTO. Żeby takiego skoku dokonać, trzeba rządu, który będzie emanacją interesów większości polskiego społeczeństwa, która na dotychczasowym modelu rozwoju zaleznego i peryferyjnego traci. I tylko taki rząd będzie dość silny. Silny poparciem swych obywateli. Jak na Islandii.