"Znaleziono noworodka w toalecie w magazynie Sports Direct. 28-latka zatrzymana" - tak o tej sprawie informowano zaraz po wydarzeniu, w styczniu 2014 roku. Zarówno "pochodzącą ze wschodniej Europy" kobietę, jak i jej dziecko zabrano do szpitala. Matka została też zatrzymana przez policję. Podejrzewano, że doszło do celowego zaniedbania i narażenia zdrowia dziecka.
Dopiero po kilku tygodniach okazało się, że sama matka była w tej sprawie ofiarą i nie postawiono jej żadnych zarzutów. Z relacji wynikało, że urodziła dziecko w toalecie, gdyż zabroniono jej wyjść z pracy - mimo, iż mówiła, że źle się czuje.
Wtedy też pojawiły się kolejne informacje o "kulturze strachu" w sklepach i magazynach Sports Direct.
Pogotowie wzywano do magazynu ponad 100 razy.
W dwa i pół roku po tej sprawie o sieci Sports Direct znów jest na wyspach głośno. Właściciel firmy, miliarder Mike Ashley, odpowiadał na początku tygodnia na pytania parlamentarnej komisji biznesu i innowacji.
Związkowcy i media przypominali sprawę Polki, która urodziła dziecko w toalecie jednego z magazynów. Podawali też inne przykłady: karanie za usprawiedliwione spóźnienia, system punktów, za które można zostać zwolnionym, wynagrodzenie poniżej płacy minimalnej czy przypadki molestowania seksualnego. Do magazynu w Derbyshire, gdzie kobieta urodziła dziecko w toalecie, pogotowie ratunkowa było w ciągu ostatnich trzech lat wzywane ponad 100 razy.
Ashley przyznał, że te dane są niepokojące i obiecał wewnętrzne śledztwo. Jednocześnie bronił się argumentując, że "nie jest w stanie kontrolować wszystkiego", co dzieje się w sklepach. Sieć Sports Direct liczy ok. 700 sklepów, z czego ponad 400 działa w Wielkiej Brytanii.
Źródło: wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,20211018,polka-bala-sie-wyjsc...
Krótko i zwięźle: kapitaliści to kurwy.