Przed sylwestrem kto się nie pytał jak spędzamy sylwka to my dumnie mówiliśmy że będziemy palić tą marihuanine, wszyscy patrzeli na nas z wielkimi oczami bo nikt jeszcze wtedy tego nie znał, także szpan na maxa
Nadszedł dzień sylwestra, wszystko ustawione, palonko było, browarki się chłodziły i papieroski czekały wraz z lufką..
Z kolega postanowiliśmy wypić dwa piwka i zabrać się do roboty, idziemy na dwór do tajnej miejscówki, wyjmuje temat i nabijam pierwsza lufe, rozpalamy,wypalamy ją do końca.. patrzymy się na siebie dość tępym wzrokiem i pytamy się siebie nawzajem czy coś czujemy, odpowiedź była prosta że narazie nic.. kolega stwierdził że to klepie po chwili. Los kurwa (lewe ręce) chciał że przy nabijaniu drugiej dzidki spierdoliła nam się dzidka na podłoge i się potrzaskała, świat w tym miejscu mi się załamał, panika i konsternacja konkreta.
I w tym momencie padł najgłupszy pomsył jaki można było sobie wymyślić, zrobić jonita (powiecie że tak się pali ja wam też odopwiem że okej) ale jointa z kartki papieru do drukarki, sami nie wiedzieliśmy jak to się skończy, kolega poszedł do domu po kartke A4 (mówił że widział to na jutubie) skręciliśmy to w rulonik i nasypaliśmy tam całą sztuke. Przy rozpaleniu chciało nam się wymiotować, ten smak i zapach palonej kartki w płucach.. nie zapomne tego do końca życia, paliliśmy to przed 30minut, jeszcze nic nigdy mnie tak kurwa nie drapało w gardło..wypaliliśmy całą sztuke w papierze na jeden raz. Po skończeniu palenia cali zażenowani postanowiliśmy pójść do domu, na schodach dopadła nas tylko chwilowa smiechawka ale to bardziej udawane było niż normalne Jako że nie czulismy konkretnej bomby, kolega wpadł znowu na kolejny zajebisty pomysł, wypić szybko po piwku i zapalić szluga na raz, także znowu szybkie wyjście na dwór i do dzieła.
Efekt był taki że złapaliśmy dość konkretną bombe i gastro od razu, także zjedliśmy po sałatce z majonezem którą po koleji zaczeliśmy zwracać po kilka razy w toalecie, rzyganie trwało gdzieś tak 30 minut, potem jeden wielki zamuł przy TV, zero słowa.. sylwester z dwójką leciał aż do samego białego rana, ja oparty o wersalke a kolega z głową w swoich kolanach, nie widzielismy nawet tych pierdolonych petard .. Po wszystkim jak bomba ustała postanowiliśmny się rozjeść i pójść spać i tak oto skończyliśmy sylwestra z pierwszym paleniem.
Teraz po kilku latach zawsze to wspominamy i się śmiejemy ale smak pierdolonego palonego papieru pozostał mi do dzisiaj i nie polecam tego nikomu
I kurwa nie palcie w sylwestra to czas gdy trzeba się napić wódeczki i pobawic się ze znajomymi.. Szczęśliwego nowego roku i żebyscie się zarzygali