A propos Waligórskiego jeszcze:
List świąteczny pana Michała Wołodyjowskiego do Basi
Kociaku mój najmilejszy,
Zima już u nas sroga, wilcy okrutnie wyją na Dzikich Polach kołchozowych, a mróz takowy, iże wczoraj panu Muszalskiemu jajca zamarzli, gdy je niósł z kurnika na kolacyję. Sławny jest to łucznik i w bitwie straszny, gdyż przednio z łuku szyje, z tym iż wzrok ma nieco krótki, przeto nasampierw strzela, potem okulary na nos nadziawszy patrzy dopiero, w kogo utrafił. Zasię gdy pohańca, tedy zaraz z radości jako cyga podeskakuje, gdy zasię niechcący rodaka utrafi, prędko księdza Kamińskiego przyzywa, aby po katolicku na śmierć go dysponował.
Co do onego księdza, to popadł on był ostatnio w przykre dziwactwo, gdyż uroił sobie, żem powinien we Kamieńcu prochami w powietrze się wysadzić, a uroiwszy - nawet kazanie na mój pogrzeb ułozył i teraz co chwilę repetycją sobie urządza, waląc w bęben i wołając: "Panie pułkowniku Wołodyjowski!". "A co?" - pytam w dobrej wierze. "A wróg w granicach." - krzyczy ksiądz. - "Ty zasię na koń nie siadasz, po szablę nie sięgasz, w pole nie ciągniesz..." Co gorsza wszakoż ma on też pretensyje, że zamawiając owo kazanie w koszta był poleciał, a nawet rozpowiada, żem świnia i że mu na złość się nie wysadzam.
Święta tuż tuż i dufam, duszo moja, że zjedziesz tu lada tydzień, a nawet stanicę osobiście wychędożyłem...
Co to ja chciałem jeszcze napisać... Aha!
Bawiła tu ostatnio pani Boska z córeczką Zosią, które na Krym jadą, aby tatusia z niewoli wykupić, aleć on podobno do Górnego Karabachu przedan, i to niedrogo, gdyż jeńcy bardzo potanieli do tego stopnia, iż nasz Selim za jednego wielbłąda kupił był ostatnio sześć chrześcijańskich dziewic, które niczym jeszcze nie zgrzeszyły, a już najmniej urodą, w związku z czym Selim prawi, iże z wielbłądem miał większą przyjemność, lecz niewczesna to już tęsknica, gdyż wielbłąd obrażony nie pisze, nie dzwoni. Wspomniałem wielbłąda i Ty zaraz, Basieńko, jako żywa przede oczyma mi stanęłaś, przeto zdzierżyć dłużej nie mogąc, pogoniłem do pana Zagłoby i spuściłem się przed nim raptownie ze swego afektu, a on najsampierw ze strachu na szafę wyskoczył, ale natychmiast z niej zleciał, pijanym będąc, jako to zwyczajnie na kresach.
Pośpieszaj przeto, Hajduczku, ja tu choinkę rychtuję i jakiego
tęgiego grasanta na szpic zasadzę, najlepiej Azję Tuchajbejowicza, bo on świeci długo.
Twój Miszka Wołodyj,
Pierwsza szabla Rzeczypospolitej,
Ale druga pochwa...