Pewnego razu krainę napadł wielki, ogromny smok. Jak to zwykle bywa, król nie mógł sobie poradzić ze stworem, więc zorganizował turniej, w którym wybrani zostaną czterej najlepsi rycerze i pokonają poczwarę. Po turnieju, spotkali się wszyscy i omawiali taktykę, nagrodą za pokonanie stwora miało być oczywiście całe królestwo i królewna. Jako że królestwo było dosyć lichę, każdy mógł wybrać jeden oręż. Pierwszy wybrał miecz, drugi wybrał włócznię, trzeci wybrał maczugę, a czwarty wybrał łuk. W końcu nadszedł dzień, pierwszy z wojów wybrał się o poranku zgładzić jaszczura. Szedł długo, przez łąki, lasy, góry i rzeki, aż na swojej drodze spotkał sarenkę. Stwierdził, że fajnie było by przetestować swój miecz, więc podbiegł do niej i jednym sprawnym ruchem, powalił zwierzę. "Ale mam fajny miecz pomyślał, na pewno mi się uda i dostanę królestwo!" i poszedł dalej. Po dłuższej chwili dotarł do jaskini smoka. "Hej smoku, wychodź! Nadszedł kres twoich dni rzekł rycerz!". No i wyszedł smok, chuchnął, dmuchną i rycerza zjadł. Więc król wysłał w południe drugiego rycerza. Szedł długo, przez łąki, lasy, góry i rzeki, aż na swojej drodze spotkał dzika. Stwierdził, że fajnie było by przetestować swoją włócznię, więc podbiegł do dzika i majestatycznym pchnięciem, przebił go na wylot. "Ale mam fajną włócznię pomyślał, na pewno mi się uda i dostanę królestwo!" i poszedł dalej. Po dłuższej chwili dotarł do jaskini smoka. "Hej smoku, wychodź! Nadszedł kres twoich dni rzekł rycerz!". No i wyszedł smok, chuchnął, dmuchną i rycerza zjadł. Zmartwiony król, widząc swoją coraz gorszą sytuację, postanowił kontynuować farsę, więc trzeci rycerz po południu wybrał się ubić smoka. Szedł długo, przez łąki, lasy, góry i rzeki, aż na swojej drodze spotkał sokoła. Stwierdził, że fajnie było by przetestować swoją maczugę, więc zaczaił się i w locie jednym sprawnym ruchem, uderzył sokoła tak, że ten przeleciał ze sto jardów. "Ale mam fajną maczugę pomyślał, na pewno mi się uda i dostanę królestwo!" i poszedł dalej. Po dłuższej chwili dotarł do jaskini smoka. "Hej smoku, wychodź! Nadszedł kres twoich dni rzekł rycerz!". No i wyszedł smok, chuchnął, dmuchną i rycerza zjadł. Król w rozpaczy, ale bez innego wyboru wysłał ostatniego rycerza wieczorem. Ten rycerz jednak był inny, szedł powoli podziwiając przyrodę. Idąc tak przez góry, lasy, doliny na swojej drodze spotkał ranną sarenkę. "Jaka biedna sarenka", pomyślał rycerz i opatrzył ją. Nagle, sarenka odezwała się ludzkim głosem "jesteś dobrym człowiekiem rycerzu, w zamian za twą pomoc, obiecuję ci pomóc w twej walce ze smokiem, jestem szybka i zwinna, będę uciekać, a smok będzie gonił mnie, nie ciebie". Rycerz w konsternacji i niedowierzaniu, przyjął pomoc sarenki. Gdy szli już razem chwile w stronę jaskini smoka, znaleźli rannego dzika. Rycerz opatrzył go i pomógł mu, gdy ten ku jego zaskoczeniu rzekł "ty dzielny i dobry woju, zyskałeś kolejnego towarzysza w walce z poczwarą! Jestem silny i ciężki, gdy smok będzie gonił sarenkę, ja będę tratował mu stopy, aby się przewracał!" i cała drużyna wybrała się dalej. Przeszli przez dwie rzeki i spotkali zmasakrowanego sokoła. "Nie mogę tak zostawić tego biednego zwierzęcia", powiedział rycerz i opatrzył sokoła. Dostojny ptak wstał, otrzepał się i rzekł "ja jestem sokołem, najlepszym spośród łowców, gdy smok będzie sarnę gonił, a dzik mu będzie tratował łapy, ja będę mu dziobał w oczy by cię nie dostrzegł". I cała gromada wybrała się dalej. Późną nocą, drużyna dotarła do jaskini smoka. "Wychodź poczwaro, to kres twoich dni! Pomagają mi zwierzęta lasu, sokół, dzik i sarna! Nie podołasz nam!" - krzyczał rycerz. No i wyszedł smok, chuchnął, dmuchną i ich zjadł.