18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (5) Soft (1) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 13:03
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: 2024-11-16, 22:22
POLAK POTRAFI – NOWE POGLĄDY NA WARSZAWSKIE POWSTANIE
c................0 • 2013-08-06, 22:17
Wspaniały art..

1 sierpnia 2013 Autor: Wiesław Poczmański

O czym tu dumać na warszawskim bruku w kolejną rocznicę Powstania Warszawskiego, które przypomina już tylko stary muzyczny instrument porzucony na ulicy. Każdy go może podnieść, zagrać na nim coś znośnie dla ucha bądź nieludzko fałszując i znów go porzucić. Do następnej rocznicy. Bo instrument od tych muzycznych popisów przypadkowych ludzi nie psuje się. Przeciwnie – wygrywają na nim wciąż nowe melodie.

Obowiązuje dość ogłupiająca metoda rzekomo naukowego traktowania Powstania Warszawskiego przez historyków młodszej zwłaszcza generacji. Najpierw formułowana jest doktryna, koniecznie z użyciem Sowietów jako sprawców wszystkich nieszczęść Polaków i dopiero na tym tle ukazywane są te nieszczęścia, co u szczerego Polaka ma wzbudzać jedną tylko refleksję na temat przyczyn jego narodowych klęsk: my chcieliśmy dobrze albo nawet lepiej, lecz te skurwysyny wszystko psuły.

Należący do tej młodszej generacji historyk parający się publicystyką na łamach prawicowej prasy – Piotr Gursztyn (ur.1970 r.), deliberując w tygodniku „Do Rzeczy” na temat Powstania Warszawskiego, postuluje: Spróbujmy choć raz ocenić jakieś wydarzenie historyczne zdobywając się na wysiłek niekorzystania z naszej wiedzy, co stało się potem. Jest to właśnie jeden ze sposobów ukazywania, że my Polacy, chcieliśmy dobrze i tylko dobrze. Zachwyćmy się więc tymi chęciami, kontemplujmy je, a skutki… A co tam skutki, nie zmuszajmy Polaka do myślenia. Niechaj poprzestanie na zachwycaniu się narodowymi imponderabiliami.

Bez Powstania nie byłoby legendy nieujarzmionej Warszawy pisze dalej Gursztyn, a skutki tego rzekomego nieujarzmienia… ? W wyniku powstania Warszawa zrujnowana w 80 procentach, ok.200 tys. ofiar wśród jej ludności, ale to się stało potem, po wywołaniu powstania a umówiliśmy by nie korzystać z naszej wiedzy, co się stało potem – zdaje się sugerować wynalazca rewolucyjnej metody.

No i jeszcze jedno: Panteon narodowych bohaterów. Tak bredzi na ten temat wspomniany historyk: Każdy naród ma swój Panteon. Niektóre, zwane „niehistorycznymi”, muszą je tworzyć niemal sztucznie, bowiem życie żadnej wspólnoty nie znosi tej próżni. Wyobraźmy sobie zatem polski Panteon bez Powstania Warszawskiego i aktywnej postawy Armii Krajowej. II wojna światowa jest wydarzeniem o oddziaływaniu tak gigantycznym, że nie dałoby się „przeskoczyć” jej w konstruowaniu spójnej narodowej narracji. A że w ten sposób Panteon coraz bardziej wypełniają durnie gotowi na własnym narodzie dokonać zbrodni, byle w imię narodowych legend ? To dla takich historyków, jak i dla tych durni, nie ma znaczenia.

Przy okazji takich rocznic, jak 69 lecie Powstania Warszawskiego odkrywam, że obrodziło nam historykami spod znaku „Bóg, honor, ojczyzna”, jak nigdy dotąd. Kolejnym, z którego przemyśleniami miałem okazję zapoznać się, jest Piotr Zychowicz, według biogramu polski publicysta historyczny, dziennikarz, redaktor naczelny miesięcznika „Historia Do Rzeczy”, młodszy od Gursztyna o 10 lat.

Zychowicz zasłynął niedawno pomysłem, zgodnie z którym Polacy powinni dogadać się z Hitlerem i razem z nim zaatakować naszego wschodniego sąsiada zwanego dzisiaj potocznie Związkiem Sowieckim. Tym razem, w swej książce „Obłęd 44”twierdzi, że Powstanie Warszawskie było hekatombą, „drugim Katyniem”, bezsensowną rzezią i zbiorowym samobójstwem tysięcy Polaków, a co więcej – zrobiliśmy z jego pomocą wspaniały prezent Stalinowi, otwierający mu drogę do łatwego ujarzmienia Polski w kolejnych latach. Według Zychowicza najpierw podjęliśmy masową kolaborację z sowieckim okupantem czyli Akcję „Burza”1), będącą jednym z najbardziej zawstydzających epizodów naszych dziejów. Jej ukoronowaniem była hekatomba Powstania Warszawskiego, czyli zbiorowe samobójstwo popełnione w akompaniamencie chórów anielskich, patriotycznych pieśni i obleśnego rechotu Stalina. Po wyrżnięciu Armii Krajowej łapskami Hitlera nie miał już kto przeciwstawić się nowemu okupantowi. A stało się to wszystko dlatego, że [...] Polityka prowadzona przez Polskę podczas drugiej wojny światowej szła wbrew polskiemu interesowi narodowemu. [...] Na najważniejszych stanowiskach wojskowych i politycznych – zarówno na wychodźstwie, jak i w Polskim Państwie Podziemnym – zamiast mężów stanów znaleźli się ludzie, którzy nie dorośli do rządzenia. Bez charyzmy, inteligencji, wyobraźni. Nie sugeruje wprawdzie Zychowicz, że to Sowieci sprawili takie zapaskudzenie polskich elit (chociaż kto wie, badania trwają), lecz co się stało, to się nie odstanie.

Niestety, te i podobne brednie są zakaźne. Rozmawiam z młodym człowiekiem, ubranym w coś w rodzaju munduru: koszulka wprawdzie biała, zadrukowana, lecz spodnie jak u komandosa i buty ze skórzanymi spinaczami, też jak w tej formacji dzielnych chłopców. Przekonuje mnie, że Polska popełniła błąd nie kolaborując z Hitlerem w wojnie przeciw Sowietom.

– Niech pan pomyśli – zaleca lekceważącym starucha tonem młody człowiek – Rumuni poszli na nich w sojuszu z III Rzeszą i co się im stało ?

Tracę ochotę na dyskusję Przypomina mi się artykuł z NEWSWEEKA o starannie wykształconych, młodych, pięknych Polkach, które nie widzą nic złego w tym, że utrzymywane są przez kilku sponsorów, w zamian za co ich osobisty urok, intelekt i ciało są do ich dyspozycji. Nazywane sa ………one natomiast twierdzą o sobie, że uprawiają sponsoring, który pozwala im żyć w luksusie.

Na wkus i cwiet, tawariszcza niet – powiadają znielubieni przez polskich patriotów Rosjanie i tu przyznajemy ima rację. Toteż i do gęby sponsorowana Polka z doktoratem weźmie, jeśli tylko dobrze sponsor zapłaci. No bo gęba może być jak cholewa, przekonują historycy młodszej generacji.

______________

1) Akcja „Burza” polegać miała na zdobywaniu na Niemcach polskich terenów tuż przed wkroczeniem na nie Armii Czerwonej, by witać ją na nich w roli gospodarzy. Realizacji tej mrzonki służyć miało zwycięskie w zamyśle jego sprawców Powstanie Warszawskie. Na czym polegać miała tu kolaboracja ? Zychowicza trzeba zapytać.

Powiązane notki:

POWSTANIE Warszawskie -Dziś nie mówi się o głupocie, lecz o moralnym wielkim zwycięstwie. Za parę dni odbędzie się kolejna Rocznica Powstania Warszawskiego zakłamania...

Polska nie potrafi wyciagac wniosków z historii cz.1. Polska żałosną tragifarsę-w wykonaniu Prawicy. Cz.1 Anarchia – stan chaosu i...

Szykuje sie nowe godło Polski IV RP Godło z okresu PRL Godło III RP Tagi: Podhale, Polska,...

Nowe metody zamazywania historii PRL Nowy Sącz Z Wikipedii, wolnej encyklopedii Nowa historia miastaNowy Sącz...

Nowe metody zamazywania historii PRL Nowy Sącz Z Wikipedii, wolnej encyklopedii Nowa historia miastaNowy Sącz...
Zgłoś

Zrzutka na serwery i rozwój serwisu

Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów.
Niestety sytaucja związana z brakiem reklam nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.

Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany Link do Zrzutki
Avatar
miszcz310 2013-08-06, 23:34 2
Echhh. Znowu wygłaszasz te swoje słodkie pierdy o wyższości związku sowieckiego nad całym światem. Jak ci się tak tu nie podoba to wyemigruj do rosji, tam jeszcze żyją ludzie co mają takie same poglądy jak ty. Chętnie cię tam przyjmą i będzie sobie nawzajem dupy lizać.
Zgłoś
Avatar
c................0 2013-08-06, 23:56
miszcz310 napisał/a:

Chętnie cię tam przyjmą i będzie sobie nawzajem dupy lizać.


Niech żyje analfabetyzm!!!
Zgłoś
Avatar
miszcz310 2013-08-07, 1:09
czarek00 napisał/a:

miszcz310 napisał/a:

Chętnie cię tam przyjmą i będzie sobie nawzajem dupy lizać.

Niech żyje analfabetyzm!!!



Lepszy analfabetyzm, objawiający się brakującą końcówką w jednym słowie (co raczej bardziej podchodzi pod dysleksję), niż analfebetyzm wtórny, którego jesteś przykładem. Tak, znowu chodzi tutaj o gloryfikację jakiś dziecinnych, utopijnych idei, dla najprostrzych umysłów.
Zgłoś
Avatar
c................0 2013-08-07, 7:30
miszcz310 napisał/a:

Echhh. Znowu wygłaszasz te swoje słodkie pierdy o wyższości związku sowieckiego nad całym światem. Jak ci się tak tu nie podoba to wyemigruj do rosji, tam jeszcze żyją ludzie co mają takie same poglądy jak ty. Chętnie cię tam przyjmą i będzie sobie nawzajem dupy lizać.


No cóż lepiej lizać sobie dupy nawzajem niż brać przykład z Ciebie i lizać cudze susiaki.
Poza tym jest "wolnośc" wypowiedzi więc mogę pisać to co mi się podoba. Nie podoba Ci się? Cóż pogódź się z tym i idź płakać w poduszkę. Albo może wreszcie babę sobie jaka znajdź to Cie ręka będzie boleć tylko od wypisywania prawicowej propagandy
Zgłoś
Avatar
j................x 2013-08-07, 8:40 1
powiedz mi czym było powstanie warszawskie jak nie dokończeniem Katynia, myślisz ze czemu ten knur stał sobie na drugim brzegu Wisły, nie pozwalał nawet korzystać z lotnisk w celu wysyłania wsparcia i sprzętu powstańcom?
Zgłoś
Avatar
c................0 2013-08-07, 9:02 1
W lipcu 1944 r. strategiczne interesy Związku Radzieckiego były na Bałkanach, a nie nad Wisłą

Stalin a powstanie warszawskie

Eugeniusz Duraczyński

Podstawowy zrąb faktów składających się na politykę ZSRR wobec Polski w latach 1939-1945 jest już dziś w zasadzie znany. Mimo to o wielu jeszcze sprawach wiemy za mało. Dotyczy to zwłaszcza powstania warszawskiego, a szczególnie procesu i dat dziennych decyzji podejmowanych wówczas na Kremlu.
Sukces boju o Warszawę, później nazwanego powstaniem, ci, którzy wydali rozkaz w podziemnej Warszawie, i rząd polski w Londynie, który na to zezwolił, uzależniali od czterech głównie czynników: sprawności bojowej oddziałów Armii Krajowej, zrzutów uzbrojenia z Zachodu i wsparcia politycznego ze strony Anglosasów, niezdolności Wehrmachtu do skutecznego i długotrwałego przeciwstawiania się naporowi wojsk radzieckich oraz od sukcesów tych ostatnich. Temu właśnie czynnikowi - i słusznie - przypisywano decydujące znaczenie. W ostatniej dekadzie lipca 1944 r. zakładano bowiem, że front radziecko-niemiecki przetoczy się przez Wisłę i Armia Krajowa zdoła opanować stolicę przed wkroczeniem do niej Armii Czerwonej.
Swoisty paradoks polegał jednak na tym, że sukces powstania, politycznie wymierzonego przeciwko stalinowskim zamiarom wasalizacji czy wręcz sowietyzacji Polski, trafnie odczytywanym przez przywódców podziemnego państwa i dowództwo jego wojska, ci sami ludzie wiązali z działaniami Armii Czerwonej, której głównodowodzącym był właśnie Stalin. To właśnie jego wojskowe i polityczne zarazem decyzje miały zapewnić powodzenie wojskowe i polityczne tym, którzy w imię walki o Polskę całą, wolną i niezawisłą przeciwstawiali się zamysłom Kremla. Swoista contradictio in adiecto.
Kluczowym czynnikiem ostatecznie określającym stosunek ZSRR do powstania warszawskiego był wynik moskiewskiej wizyty szefa rządu RP, Stanisława Mikołajczyka. Premier nie skapitulował, a Stalin mógł już postawić wyłącznie na twór powstały z jego własnej woli - Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego - jako trzon przyszłego,

zależnego od Kremla rządu.

Po wyjeździe Mikołajczyka z Moskwy, tj. po 10 sierpnia, powstanie było nieodwołalnie skazane na klęskę.
Po powstaniu PKWN brytyjski premier, Winston Churchill, i amerykański prezydent, Franklin Roosevelt, zgodnie poprosili Stalina, by przyjął w Moskwie Mikołajczyka i doprowadził do \"jakiejś fuzji\" rządu RP i komitetu. Stalin mógł triumfować. Sojusznicy powierzali mu misję rozjemcy, wyrażając nadzieję, iż zdoła on doprowadzić do utworzenia jednego, zjednoczonego ośrodka polskiej władzy państwowej. Czy jednak wierzył w możliwość ugody z Mikołajczykiem? Godząc się na jego wizytę, chciał najpewniej sprawdzić gotowość rozmówcy do ustępstw, które musiałyby się równać kapitulacji premiera polskiego, konstytucyjnego, prozachodniego rządu.
Mikołajczyk przybył do Moskwy 30 lipca. Spotkał się z ambasadorem brytyjskim, Archibaldem Clarkiem-Kerrem, wysłuchał jego rad, w szczególności by dążył do zawarcia z PKWN swego rodzaju układu roboczego.
W tym czasie Armia Czerwona była już na przedpolach Warszawy, a dowództwo AK spodziewało się jej rychłego wkroczenia do miasta. 31 lipca około godz. 18 zapadła decyzja, by nazajutrz, 1 sierpnia, o godz. 17 oddziały AK rozpoczęły bój o opanowanie stolicy. Co było dalej, wiemy dobrze z licznych polskich opracowań historycznych powstałych na emigracji i w kraju.
Natomiast nasza wiedza o planach i działaniach Armii Czerwonej, a nade wszystko o dyrektywach otrzymywanych z Moskwy przez dowódców frontów nadal zawiera wiele luk.
Wiadomo, że 12 kwietnia 1944 r. radziecka Kwatera Główna (dalej: Stawka) zdecydowała, że główną operacją lata będzie rozbicie wojsk niemieckich na centralnym, tj. zachodnim, odcinku frontu i wyzwolenie Białorusi. Operacja o kryptonimie \"Bagration\" rozpoczęła się 23 czerwca i rozwijała się w niebywałym tempie. W połowie lipca Armia Czerwona wyzwoliła Białoruś i południową część Litwy.
W następstwie rozmaitych przemyśleń w dniach 27-29 lipca na naradzie u Stalina po dokonaniu oceny wykonanych zadań ustalono kolejne dyrektywy dla frontów operujących na ziemiach polskich. W szczególności 27 lipca wojskom 1. Frontu Ukraińskiego marsz. Iwana Koniewa nakazywano wykonanie działań, które umożliwiłyby mu natarcie w kierunku Częstochowy i Krakowa. Tego samego dnia dowódca 1. Frontu Białoruskiego, marsz. Konstanty Rokossowski, otrzymał dyrektywę, by \"po opanowaniu rejonu Brześcia i Siedlec prawym skrzydłem frontu rozwijać natarcie w ogólnym kierunku na Warszawę i nie później niż 5-8 sierpnia opanować Pragę i uchwycić przyczółki na Narwi w rejonie Pułtuska i Serocka. Lewym skrzydłem uchwycić przyczółek na Wiśle w rejonie Dęblina, Zwolenia i Solca. Zdobyte przyczółki wykorzystać dla uderzenia w kierunku północno-zachodnim, aby zwinąć obronę nieprzyjaciela wzdłuż Narwi i Wisły, zabezpieczając tym samym forsowanie Narwi przez lewe skrzydło 2. Frontu Białoruskiego i Wisły przez centralne armie swego frontu. Następnie mieć na uwadze rozwinięcie natarcia w kierunku zachodnim na Toruń i Łódź\".
Dla najbliższej przyszłości stolicy losy tych dyrektyw Stalina miały bardzo duże znaczenie. W polskiej i rosyjskiej literaturze przedmiotu są one różnie interpretowane. W każdym razie dyrektywa nie została wykonana. Spór o przyczyny trwa, ale według mnie, odpowiedzi na pytanie o stosunek ZSRR do powstania warszawskiego - nie lekceważąc niezwykle istotnych względów natury wojskowej - szukać należy w strategii politycznej Stalina. Nie wolno przy tym zapominać, że 31 lipca pod Radzyminem siły niemieckie rozbiły nacierającą w kierunku Warszawy pancerną czołówkę lewego skrzydła 1. Frontu Białoruskiego Rokossowskiego, a 1 sierpnia o godzinie 4.10 czasu moskiewskiego 2. Armia Pancerna otrzymała

rozkaz przejścia do obrony.

Na tym odcinku frontu Niemcom udało się odrzucić wojska radzieckie o kilkadziesiąt kilometrów.
Kilkanaście godzin później w Warszawie rozpoczęło się powstanie. 2 sierpnia Londyn informował dowódcę AK, gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, że \"Anglicy uzależniają poważniejszą pomoc dla Was od wyników rozmów moskiewskich\". Od siebie dodajmy, że dotyczyło to nie tylko Anglików, lecz także Rosjan, a właściwie ich przede wszystkim. W każdym razie zanim jeszcze doszło do pierwszej rozmowy Mikołajczyka ze Stalinem w Londynie (za Brytyjczykami wkrótce poszli Amerykanie), sformułowany został ścisły związek dwóch spraw - pomocy dla Warszawy i porozumienia polsko-radzieckiego. To, co było oczywiste dla Anglosasów, nie mogło być czymś innym dla Kremla. Wielka Trójka sprawę polską - łącznie z powstaniem warszawskim - traktowała przede wszystkim w kategoriach politycznych.
Pierwsza depesza z Warszawy o wybuchu walk dotarła do Londynu prawdopodobnie w nocy z 1 na 2 sierpnia. Nie wiadomo jednak, kiedy została odczytana. Następną Londyn otrzymał 2 sierpnia o godz.11.50, ale odczytano ją dopiero o 16.30 i zaraz przekazano Anglikom. Ci z kolei obie depesze wysłali do swojej misji wojskowej w Moskwie, skąd do Sztabu Generalnego Armii Czerwonej trafiły w nocy z 2 na 3 sierpnia, o godzinie 01.10 czasu moskiewskiego. W godzinach rannych zapoznał się z nimi szef resortu spraw zagranicznych, Wiaczesław Mołotow, i zapewne najwcześniej, jak tylko mógł, przekazał je Stalinowi. Depesza oznaczona przez misję numerem 2 była krótka, ale bardzo treściwa: \"Wobec rozpoczęcia walk o opanowanie Warszawy prosimy o spowodowanie pomocy sowieckiej przez natychmiastowe uderzenie z zewnątrz\".
Mikołajczyk o rozpoczęciu walk dowiedział się też od Anglików i prawdopodobnie w tym samym czasie co Stalin. Nie wiemy jednak, kiedy i jakie informacje otrzymywała Moskwa od zwiadu 1. Frontu Białoruskiego, wywiadu z Londynu (pozyskiwała stamtąd niezwykle ważne wieści i miała podobno dostęp do korespondencji władz polskich z przywódcami państwa podziemnego oraz KG AK) i ewentualnie z samej Warszawy.
W świetle powyższego dopuszczalne jest chyba domniemanie, że Kreml mógł otrzymać informacje o planach powstania powszechnego, niezwykle ważnych meldunkach gen. Komorowskiego z 14 i 21 lipca i o innych kluczowych dokumentach wiążących się z zamierzoną walką o opanowanie stolicy przed wkroczeniem do niej Armii Czerwonej (choć nie o konkretnym terminie wybuchu). Nie mogę też wykluczyć, że wiadomość o rozpoczęciu walk w Warszawie przekazana przez brytyjską misję wojskową nie była jedyną, która 2 lub 3 sierpnia dotarła na Kreml. Gdyby udało się uzyskać dostęp do odpowiednich źródeł, być może łatwiej byłoby o odpowiedź na pytania dotyczące operacji Armii Czerwonej na przedpolach polskiej stolicy.
W każdym razie kiedy 3 sierpnia o godzinie 21.30 czasu moskiewskiego Mikołajczyk wraz z przewodniczącym Rady Narodowej RP, Stanisławem Grabskim, ministrem spraw zagranicznych, Tadeuszem Romerem, i tłumaczem, radcą Aleksandrem Mniszkiem wkraczali do kremlowskiego gabinetu Stalina, w którym oprócz gospodarza znajdowali się Mołotow i tłumacz, obaj rozmówcy wiedzieli już, że w Warszawie od 1 sierpnia trwają wszczęte przez Armię Krajową walki. Dysponujemy dziś polskimi i rosyjskimi zapisami tych rozmów. Nadal nie znamy jednak

radzieckich notatek

ze spotkań Stalina z przedstawicielami Związku Patriotów Polskich i PKWN z Wandą Wasilewską i Bolesławem Bierutem na czele (odbyły się 5 i 7 sierpnia).
Stalin, powołując się na prośby Churchilla, na pierwszy plan wysunął kwestię porozumienia między rządem polskim a komitetem. Nie wchodząc w szczegóły, chciałbym jedynie zwrócić uwagę na kluczową, moim zdaniem, deklarację Stalina: \"Jeśli rząd polski w Londynie ma zamiar i uważa za celowe porozumieć się z Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego i stworzyć jeden rząd polski, to rząd radziecki gotów jest w tym pomóc. Jeśli jednak rząd polski nie chciałby tego, wówczas rząd radziecki będzie zmuszony współpracować z PKWN. Takie jest stanowisko rządu radzieckiego, które on, Stalin, prosi wziąć pod uwagę\". Mogło to oznaczać i zapewne oznaczało, że pozytywne ustosunkowanie się Kremla do wszystkich innych wysuniętych ewentualnie przez stronę polską postulatów czy próśb zależeć będzie od stanowiska Mikołajczyka w tej najważniejszej dla Stalina, a także dla jego anglosaskich partnerów sprawie. Szef rządu radzieckiego musiał oczywiście zakładać, że polski premier zwróci się do niego o pomoc dla walczącej Warszawy, co nastąpiło. Ale podczas wszystkich tych spotkań pomoc dla powstania nie stanowiła jakiegoś istotniejszego wątku. Rozmawiano przede wszystkim o możliwości i warunkach powołania ewentualnego jednego rządu oraz jego składzie, o konstytucji i o granicach. Mikołajczyk przedstawił swoją formułę 4+1 (tzn. cztery partie wchodzące w skład jego rządu oraz Polska Partia Robotnicza) oraz proporcje składu politycznego (6:1) i bronił ich. Bierut oferował mu urząd premiera i trzy teki ministerialne, przy 14 dla PKWN. W pierwszym przypadku byłaby to \"fuzja\", o której myślał i pisał Churchill, w drugim rząd całkowicie zdominowany przez komunistów, legitymizowany obecnością Mikołajczyka i zależny od Moskwy, tj. taki, jaki chciał mieć Stalin.

Sądzę, że tylko taka kapitulacja polityczna Polaków, której od Mikołajczyka domagali się Stalin z Bierutem i która prawdopodobnie - po jakichś modyfikacjach - byłaby do przyjęcia przez Anglosasów, mogłaby zmienić stosunek Kremla do powstania warszawskiego. Ale to tylko domysł, spekulacja.
Latem 1944 r. rozstrzygał się ostatecznie dylemat, czy Polska pozostanie częścią zdominowanego przez Anglosasów Zachodu, czy też stanie się częścią radzieckiego Wschodu. Przegrana Niemiec była już przesądzona i dlatego dla ogromnej większości polityków polskich była to wówczas najważniejsza sprawa. Churchill i Roosevelt szukali wciąż kompromisu, choć nie mieli już złudzeń, co zaś się tyczy Stalina, podzielam pogląd niemieckiego historyka Klausa Zernacka, że kwestia polska była \"najwyraźniej kluczowym punktem polityki zachodniej\" Kremla. Chciał ją rozwiązać i rozwiązywał wedle własnego scenariusza.
Patrząc z tej perspektywy na powstanie warszawskie, uważam, że losy sprawy polskiej nie zależały od takiego czy innego

finału zrywu zbrojnego

warszawian, lecz od roli, jaką odegrają w pokonaniu Niemiec siły zbrojne aliantów zachodnich i Związku Radzieckiego, oraz od tego, jaki obszar Europy będzie przez nie zdobyty czy wyzwolony. Z tego punktu widzenia powstanie warszawskie nie mogło odegrać żadnej roli. Pozostawało jedynie dramatyczną, z tragicznym finałem, manifestacją woli walki o Polskę wolną, całą i niezawisłą, a zarazem obroną idei karty atlantyckiej Roosevelta i Churchilla z sierpnia 1941 r., czyli wartości przyjętych następnie przez wszystkie Narody Zjednoczone. Oba te wymiary czynu i losów polskiej stolicy winny wyznaczać miejsce powstania na kartach historii powszechnej okresu II wojny światowej.
Powszechnie wiadomo, że stosunek Stalina do powstania był politycznie zdecydowanie wrogi. Nie mogę jednak w tych rozważaniach nie poruszyć kwestii stale powracającej w publikacjach poświęconych powstaniu: czy Armia Czerwona latem 1944 r. mogła i chciała dokonać operacji zdobycia Warszawy, czy też nie? W dawniejszej, tj. radzieckiej, ale i w najnowszej rosyjskiej literaturze przedmiotu panował i nadal panuje pogląd, że chciała i podejmowała w tym kierunku poważne wysiłki, jednak nie była w stanie zakończyć ich powodzeniem. I choć bliska prawdy może być hipoteza, że Armia Czerwona - biorąc pod uwagę jej potencjał - była w stanie pokusić się wówczas o zdobycie polskiej stolicy, ale Stalin jej nie pozwolił (niestety, nie wiemy, kiedy dokładnie i w jakiej formie zakaz taki został wydany), pozostaje ona jednak hipotezą. Również ja od dawna tak uważam.
Wróćmy do rozmowy 3 sierpnia. Z ust polskiego premiera padły wówczas ważne słowa, że w Warszawie polska podziemna armia rozpoczęła otwartą walkę z Niemcami i on, Mikołajczyk, chciałby jak najwcześniej tam się znaleźć i stworzyć rząd wedle owej formuły 4+1.
Sadzę, że jednego możemy być niemal pewni - perspektywa powołania takiego rządu w warunkach politycznych stworzonych przez zwycięskie powstanie pozostawała w całkowitej sprzeczności ze strategią polityczną Kremla. W związku z tym rodzi się zasadne pytanie: czy, jak twierdzi jeden z autorów rosyjskich, cytowane wyżej oświadczenie Mikołajczyka \"nie przesądziło o losach powstania\"? Być może, choć pamiętajmy i o tym, że 5 sierpnia Stalin zlecił Gieorgijowi Żukowowi i Rokossowskiemu zadanie przedstawienia poglądu na temat możliwości zajęcia Warszawy. 8 sierpnia marszałkowie przedłożyli raport, który można określić jako szkic do ewentualnej operacji warszawskiej. Był już przedmiotem analiz polskich historyków, więc tu tylko przypomnijmy, że chodziło o użycie wielkiej liczby wojska i sprzętu, a same działania miałyby się rozpocząć nie wcześniej niż 25 sierpnia. Jak wiadomo, do tak szkicowanego natarcia nie doszło, o czym oczywiście zdecydował Stalin, choć dotąd nie wiemy, kiedy dokładnie i w jakiej formie to nastąpiło. Niewątpliwie jednak nastąpiło, być może tuż po pierwszym spotkaniu z Mikołajczykiem lub zaraz po drugim, tj. 9-10, ewentualnie na przełomie pierwszej i drugiej dekady sierpnia.
Powzięta decyzja - poza omówionymi już przyczynami natury politycznej - mogła też mieć związek z walkami Armii Czerwonej na terytorium Rumunii. Jeszcze 27 marca Armia Czerwona przekroczyła Prut, ale po kilku tygodniach natarcie utknęło i Stawka wydała na początku maja rozkaz przejścia do obrony, co wiązało się w oczywisty sposób z rozpoczęciem przygotowań do operacji \"Bagration\". Nowe dyrektywy dowodzący wojskami 2. i 3. Frontu Ukraińskiego otrzymali dopiero 2 sierpnia. Nakazywały przeprowadzenie operacji jasso-kiszyniowskiej. Użyto w niej 1,25 mln żołnierzy i trwała od 20 do 29 sierpnia. W połączeniu z przewrotem (zwanym przez niektórych puczem) pałacowym w Bukareszcie przyniosła błyskotliwy sukces Armii Czerwonej, zerwanie sojuszu Rumunii z Trzecią Rzeszą i skierowanie przeciwko niej 400-tysięcznej armii rumuńskiej. Sukces wojskowy i polityczny operacji otwierał też drogę do opanowania Bałkanów. Niczego takiego nie obiecywała ewentualna operacja warszawska. Przeciwnie, zapowiadała

wielkie kłopoty polityczne.

Z punktu widzenia strategii Stalina priorytet kierunku rumuńskiego, przy prawdopodobnym fiasku rozmów z Mikołajczykiem, stawał się oczywisty.
Jeśli rzeczywiście Stalin już 3 lub 4 sierpnia powziął zamiar \"odgrodzenia się od warszawskiej awantury\", jak to ujął 16 sierpnia w depeszy do Churchilla, to w jakim celu zażądał od obu marszałków opinii czy wręcz szkicu planu operacji warszawskiej? Czy tylko po to, żeby wyrobić sobie własny pogląd na temat jej kosztów ludzkich i materiałowych i zestawić je z hipotetycznymi zyskami politycznymi całego przedsięwzięcia? Nie mam na to źródłowych odpowiedzi, ale nie mogę też całkowicie wykluczyć prawdopodobieństwa innego domniemania. Skoro Stalin wszystko uzależniał od zgody Mikołajczyka na kremlowski wariant \"fuzji\" rządu i PKWN, musiał zdawać sobie doskonale sprawę, że z chwilą uzgodnienia takiego porozumienia natychmiast pojawiłby się problem podjęcia przez Armię Czerwoną zdecydowanych działań ofensywnych, które doprowadziłyby do wyzwolenia Warszawy. Z drugiej jednakże strony sadzę, że nie wierzył w możliwość zawarcia porozumienia z Mikołajczykiem na zasadach wyłożonych przez Bieruta.
Wszystko to otwiera pole dla rozmaitych interpretacji, ale żadnej nie da się wyprowadzić z wiarygodnych źródeł, bo tych na razie brak.
Zgłoś
Avatar
miszcz310 2013-08-07, 9:26 2
czarek00 napisał/a:

miszcz310 napisał/a:

Echhh. Znowu wygłaszasz te swoje słodkie pierdy o wyższości związku sowieckiego nad całym światem. Jak ci się tak tu nie podoba to wyemigruj do rosji, tam jeszcze żyją ludzie co mają takie same poglądy jak ty. Chętnie cię tam przyjmą i będzie sobie nawzajem dupy lizać.

No cóż lepiej lizać sobie dupy nawzajem niż brać przykład z Ciebie i lizać cudze susiaki.
Poza tym jest "wolnośc" wypowiedzi więc mogę pisać to co mi się podoba. Nie podoba Ci się? Cóż pogódź się z tym i idź płakać w poduszkę. Albo może wreszcie babę sobie jaka znajdź to Cie ręka będzie boleć tylko od wypisywania prawicowej propagandy



Ha ha ha. Ciekawe lizanie czyich siusiaków to jest wolność gospodarcza. No właśnie tylko w tym twoim najukochańszym systemie nie było czegoś takiego jak wolność słowa, więc czemu się na nią tak ochoczo powołujesz?
Ehhh, znowu te osobiste wycieczki i wyzywanie od prawicowców. Chłopczyku przeczytaj w końcu kto to jest prawicowiec i kto to jest wolnościowiec. To nie to samo. To właśnie ty ciągle płaczesz jak to za komuny było lepiej i jak to papcio stalin się o nas troszczył i gospodarczo i kulturowo.

czarek00 napisał/a:

W lipcu 1944 r. strategiczne interesy Związku Radzieckiego były na Bałkanach, a nie nad Wisłą

Stalin a powstanie warszawskie

Eugeniusz Duraczyński

Podstawowy zrąb faktów składających się na politykę ZSRR wobec Polski w latach 1939-1945 jest już dziś w zasadzie znany. Mimo to o wielu jeszcze sprawach wiemy za mało. Dotyczy to zwłaszcza powstania warszawskiego, a szczególnie procesu i dat dziennych decyzji podejmowanych wówczas na Kremlu.
Sukces boju o Warszawę, później nazwanego powstaniem, ci, którzy wydali rozkaz w podziemnej Warszawie, i rząd polski w Londynie, który na to zezwolił, uzależniali od czterech głównie czynników: sprawności bojowej oddziałów Armii Krajowej, zrzutów uzbrojenia z Zachodu i wsparcia politycznego ze strony Anglosasów, niezdolności Wehrmachtu do skutecznego i długotrwałego przeciwstawiania się naporowi wojsk radzieckich oraz od sukcesów tych ostatnich. Temu właśnie czynnikowi - i słusznie - przypisywano decydujące znaczenie. W ostatniej dekadzie lipca 1944 r. zakładano bowiem, że front radziecko-niemiecki przetoczy się przez Wisłę i Armia Krajowa zdoła opanować stolicę przed wkroczeniem do niej Armii Czerwonej.
Swoisty paradoks polegał jednak na tym, że sukces powstania, politycznie wymierzonego przeciwko stalinowskim zamiarom wasalizacji czy wręcz sowietyzacji Polski, trafnie odczytywanym przez przywódców podziemnego państwa i dowództwo jego wojska, ci sami ludzie wiązali z działaniami Armii Czerwonej, której głównodowodzącym był właśnie Stalin. To właśnie jego wojskowe i polityczne zarazem decyzje miały zapewnić powodzenie wojskowe i polityczne tym, którzy w imię walki o Polskę całą, wolną i niezawisłą przeciwstawiali się zamysłom Kremla. Swoista contradictio in adiecto.
Kluczowym czynnikiem ostatecznie określającym stosunek ZSRR do powstania warszawskiego był wynik moskiewskiej wizyty szefa rządu RP, Stanisława Mikołajczyka. Premier nie skapitulował, a Stalin mógł już postawić wyłącznie na twór powstały z jego własnej woli - Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego - jako trzon przyszłego,

zależnego od Kremla rządu.

Po wyjeździe Mikołajczyka z Moskwy, tj. po 10 sierpnia, powstanie było nieodwołalnie skazane na klęskę.
Po powstaniu PKWN brytyjski premier, Winston Churchill, i amerykański prezydent, Franklin Roosevelt, zgodnie poprosili Stalina, by przyjął w Moskwie Mikołajczyka i doprowadził do \"jakiejś fuzji\" rządu RP i komitetu. Stalin mógł triumfować. Sojusznicy powierzali mu misję rozjemcy, wyrażając nadzieję, iż zdoła on doprowadzić do utworzenia jednego, zjednoczonego ośrodka polskiej władzy państwowej. Czy jednak wierzył w możliwość ugody z Mikołajczykiem? Godząc się na jego wizytę, chciał najpewniej sprawdzić gotowość rozmówcy do ustępstw, które musiałyby się równać kapitulacji premiera polskiego, konstytucyjnego, prozachodniego rządu.
Mikołajczyk przybył do Moskwy 30 lipca. Spotkał się z ambasadorem brytyjskim, Archibaldem Clarkiem-Kerrem, wysłuchał jego rad, w szczególności by dążył do zawarcia z PKWN swego rodzaju układu roboczego.
W tym czasie Armia Czerwona była już na przedpolach Warszawy, a dowództwo AK spodziewało się jej rychłego wkroczenia do miasta. 31 lipca około godz. 18 zapadła decyzja, by nazajutrz, 1 sierpnia, o godz. 17 oddziały AK rozpoczęły bój o opanowanie stolicy. Co było dalej, wiemy dobrze z licznych polskich opracowań historycznych powstałych na emigracji i w kraju.
Natomiast nasza wiedza o planach i działaniach Armii Czerwonej, a nade wszystko o dyrektywach otrzymywanych z Moskwy przez dowódców frontów nadal zawiera wiele luk.
Wiadomo, że 12 kwietnia 1944 r. radziecka Kwatera Główna (dalej: Stawka) zdecydowała, że główną operacją lata będzie rozbicie wojsk niemieckich na centralnym, tj. zachodnim, odcinku frontu i wyzwolenie Białorusi. Operacja o kryptonimie \"Bagration\" rozpoczęła się 23 czerwca i rozwijała się w niebywałym tempie. W połowie lipca Armia Czerwona wyzwoliła Białoruś i południową część Litwy.
W następstwie rozmaitych przemyśleń w dniach 27-29 lipca na naradzie u Stalina po dokonaniu oceny wykonanych zadań ustalono kolejne dyrektywy dla frontów operujących na ziemiach polskich. W szczególności 27 lipca wojskom 1. Frontu Ukraińskiego marsz. Iwana Koniewa nakazywano wykonanie działań, które umożliwiłyby mu natarcie w kierunku Częstochowy i Krakowa. Tego samego dnia dowódca 1. Frontu Białoruskiego, marsz. Konstanty Rokossowski, otrzymał dyrektywę, by \"po opanowaniu rejonu Brześcia i Siedlec prawym skrzydłem frontu rozwijać natarcie w ogólnym kierunku na Warszawę i nie później niż 5-8 sierpnia opanować Pragę i uchwycić przyczółki na Narwi w rejonie Pułtuska i Serocka. Lewym skrzydłem uchwycić przyczółek na Wiśle w rejonie Dęblina, Zwolenia i Solca. Zdobyte przyczółki wykorzystać dla uderzenia w kierunku północno-zachodnim, aby zwinąć obronę nieprzyjaciela wzdłuż Narwi i Wisły, zabezpieczając tym samym forsowanie Narwi przez lewe skrzydło 2. Frontu Białoruskiego i Wisły przez centralne armie swego frontu. Następnie mieć na uwadze rozwinięcie natarcia w kierunku zachodnim na Toruń i Łódź\".
Dla najbliższej przyszłości stolicy losy tych dyrektyw Stalina miały bardzo duże znaczenie. W polskiej i rosyjskiej literaturze przedmiotu są one różnie interpretowane. W każdym razie dyrektywa nie została wykonana. Spór o przyczyny trwa, ale według mnie, odpowiedzi na pytanie o stosunek ZSRR do powstania warszawskiego - nie lekceważąc niezwykle istotnych względów natury wojskowej - szukać należy w strategii politycznej Stalina. Nie wolno przy tym zapominać, że 31 lipca pod Radzyminem siły niemieckie rozbiły nacierającą w kierunku Warszawy pancerną czołówkę lewego skrzydła 1. Frontu Białoruskiego Rokossowskiego, a 1 sierpnia o godzinie 4.10 czasu moskiewskiego 2. Armia Pancerna otrzymała

rozkaz przejścia do obrony.

Na tym odcinku frontu Niemcom udało się odrzucić wojska radzieckie o kilkadziesiąt kilometrów.
Kilkanaście godzin później w Warszawie rozpoczęło się powstanie. 2 sierpnia Londyn informował dowódcę AK, gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, że \"Anglicy uzależniają poważniejszą pomoc dla Was od wyników rozmów moskiewskich\". Od siebie dodajmy, że dotyczyło to nie tylko Anglików, lecz także Rosjan, a właściwie ich przede wszystkim. W każdym razie zanim jeszcze doszło do pierwszej rozmowy Mikołajczyka ze Stalinem w Londynie (za Brytyjczykami wkrótce poszli Amerykanie), sformułowany został ścisły związek dwóch spraw - pomocy dla Warszawy i porozumienia polsko-radzieckiego. To, co było oczywiste dla Anglosasów, nie mogło być czymś innym dla Kremla. Wielka Trójka sprawę polską - łącznie z powstaniem warszawskim - traktowała przede wszystkim w kategoriach politycznych.
Pierwsza depesza z Warszawy o wybuchu walk dotarła do Londynu prawdopodobnie w nocy z 1 na 2 sierpnia. Nie wiadomo jednak, kiedy została odczytana. Następną Londyn otrzymał 2 sierpnia o godz.11.50, ale odczytano ją dopiero o 16.30 i zaraz przekazano Anglikom. Ci z kolei obie depesze wysłali do swojej misji wojskowej w Moskwie, skąd do Sztabu Generalnego Armii Czerwonej trafiły w nocy z 2 na 3 sierpnia, o godzinie 01.10 czasu moskiewskiego. W godzinach rannych zapoznał się z nimi szef resortu spraw zagranicznych, Wiaczesław Mołotow, i zapewne najwcześniej, jak tylko mógł, przekazał je Stalinowi. Depesza oznaczona przez misję numerem 2 była krótka, ale bardzo treściwa: \"Wobec rozpoczęcia walk o opanowanie Warszawy prosimy o spowodowanie pomocy sowieckiej przez natychmiastowe uderzenie z zewnątrz\".
Mikołajczyk o rozpoczęciu walk dowiedział się też od Anglików i prawdopodobnie w tym samym czasie co Stalin. Nie wiemy jednak, kiedy i jakie informacje otrzymywała Moskwa od zwiadu 1. Frontu Białoruskiego, wywiadu z Londynu (pozyskiwała stamtąd niezwykle ważne wieści i miała podobno dostęp do korespondencji władz polskich z przywódcami państwa podziemnego oraz KG AK) i ewentualnie z samej Warszawy.
W świetle powyższego dopuszczalne jest chyba domniemanie, że Kreml mógł otrzymać informacje o planach powstania powszechnego, niezwykle ważnych meldunkach gen. Komorowskiego z 14 i 21 lipca i o innych kluczowych dokumentach wiążących się z zamierzoną walką o opanowanie stolicy przed wkroczeniem do niej Armii Czerwonej (choć nie o konkretnym terminie wybuchu). Nie mogę też wykluczyć, że wiadomość o rozpoczęciu walk w Warszawie przekazana przez brytyjską misję wojskową nie była jedyną, która 2 lub 3 sierpnia dotarła na Kreml. Gdyby udało się uzyskać dostęp do odpowiednich źródeł, być może łatwiej byłoby o odpowiedź na pytania dotyczące operacji Armii Czerwonej na przedpolach polskiej stolicy.
W każdym razie kiedy 3 sierpnia o godzinie 21.30 czasu moskiewskiego Mikołajczyk wraz z przewodniczącym Rady Narodowej RP, Stanisławem Grabskim, ministrem spraw zagranicznych, Tadeuszem Romerem, i tłumaczem, radcą Aleksandrem Mniszkiem wkraczali do kremlowskiego gabinetu Stalina, w którym oprócz gospodarza znajdowali się Mołotow i tłumacz, obaj rozmówcy wiedzieli już, że w Warszawie od 1 sierpnia trwają wszczęte przez Armię Krajową walki. Dysponujemy dziś polskimi i rosyjskimi zapisami tych rozmów. Nadal nie znamy jednak

radzieckich notatek

ze spotkań Stalina z przedstawicielami Związku Patriotów Polskich i PKWN z Wandą Wasilewską i Bolesławem Bierutem na czele (odbyły się 5 i 7 sierpnia).
Stalin, powołując się na prośby Churchilla, na pierwszy plan wysunął kwestię porozumienia między rządem polskim a komitetem. Nie wchodząc w szczegóły, chciałbym jedynie zwrócić uwagę na kluczową, moim zdaniem, deklarację Stalina: \"Jeśli rząd polski w Londynie ma zamiar i uważa za celowe porozumieć się z Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego i stworzyć jeden rząd polski, to rząd radziecki gotów jest w tym pomóc. Jeśli jednak rząd polski nie chciałby tego, wówczas rząd radziecki będzie zmuszony współpracować z PKWN. Takie jest stanowisko rządu radzieckiego, które on, Stalin, prosi wziąć pod uwagę\". Mogło to oznaczać i zapewne oznaczało, że pozytywne ustosunkowanie się Kremla do wszystkich innych wysuniętych ewentualnie przez stronę polską postulatów czy próśb zależeć będzie od stanowiska Mikołajczyka w tej najważniejszej dla Stalina, a także dla jego anglosaskich partnerów sprawie. Szef rządu radzieckiego musiał oczywiście zakładać, że polski premier zwróci się do niego o pomoc dla walczącej Warszawy, co nastąpiło. Ale podczas wszystkich tych spotkań pomoc dla powstania nie stanowiła jakiegoś istotniejszego wątku. Rozmawiano przede wszystkim o możliwości i warunkach powołania ewentualnego jednego rządu oraz jego składzie, o konstytucji i o granicach. Mikołajczyk przedstawił swoją formułę 4+1 (tzn. cztery partie wchodzące w skład jego rządu oraz Polska Partia Robotnicza) oraz proporcje składu politycznego (6:1) i bronił ich. Bierut oferował mu urząd premiera i trzy teki ministerialne, przy 14 dla PKWN. W pierwszym przypadku byłaby to \"fuzja\", o której myślał i pisał Churchill, w drugim rząd całkowicie zdominowany przez komunistów, legitymizowany obecnością Mikołajczyka i zależny od Moskwy, tj. taki, jaki chciał mieć Stalin.

Sądzę, że tylko taka kapitulacja polityczna Polaków, której od Mikołajczyka domagali się Stalin z Bierutem i która prawdopodobnie - po jakichś modyfikacjach - byłaby do przyjęcia przez Anglosasów, mogłaby zmienić stosunek Kremla do powstania warszawskiego. Ale to tylko domysł, spekulacja.
Latem 1944 r. rozstrzygał się ostatecznie dylemat, czy Polska pozostanie częścią zdominowanego przez Anglosasów Zachodu, czy też stanie się częścią radzieckiego Wschodu. Przegrana Niemiec była już przesądzona i dlatego dla ogromnej większości polityków polskich była to wówczas najważniejsza sprawa. Churchill i Roosevelt szukali wciąż kompromisu, choć nie mieli już złudzeń, co zaś się tyczy Stalina, podzielam pogląd niemieckiego historyka Klausa Zernacka, że kwestia polska była \"najwyraźniej kluczowym punktem polityki zachodniej\" Kremla. Chciał ją rozwiązać i rozwiązywał wedle własnego scenariusza.
Patrząc z tej perspektywy na powstanie warszawskie, uważam, że losy sprawy polskiej nie zależały od takiego czy innego

finału zrywu zbrojnego

warszawian, lecz od roli, jaką odegrają w pokonaniu Niemiec siły zbrojne aliantów zachodnich i Związku Radzieckiego, oraz od tego, jaki obszar Europy będzie przez nie zdobyty czy wyzwolony. Z tego punktu widzenia powstanie warszawskie nie mogło odegrać żadnej roli. Pozostawało jedynie dramatyczną, z tragicznym finałem, manifestacją woli walki o Polskę wolną, całą i niezawisłą, a zarazem obroną idei karty atlantyckiej Roosevelta i Churchilla z sierpnia 1941 r., czyli wartości przyjętych następnie przez wszystkie Narody Zjednoczone. Oba te wymiary czynu i losów polskiej stolicy winny wyznaczać miejsce powstania na kartach historii powszechnej okresu II wojny światowej.
Powszechnie wiadomo, że stosunek Stalina do powstania był politycznie zdecydowanie wrogi. Nie mogę jednak w tych rozważaniach nie poruszyć kwestii stale powracającej w publikacjach poświęconych powstaniu: czy Armia Czerwona latem 1944 r. mogła i chciała dokonać operacji zdobycia Warszawy, czy też nie? W dawniejszej, tj. radzieckiej, ale i w najnowszej rosyjskiej literaturze przedmiotu panował i nadal panuje pogląd, że chciała i podejmowała w tym kierunku poważne wysiłki, jednak nie była w stanie zakończyć ich powodzeniem. I choć bliska prawdy może być hipoteza, że Armia Czerwona - biorąc pod uwagę jej potencjał - była w stanie pokusić się wówczas o zdobycie polskiej stolicy, ale Stalin jej nie pozwolił (niestety, nie wiemy, kiedy dokładnie i w jakiej formie zakaz taki został wydany), pozostaje ona jednak hipotezą. Również ja od dawna tak uważam.
Wróćmy do rozmowy 3 sierpnia. Z ust polskiego premiera padły wówczas ważne słowa, że w Warszawie polska podziemna armia rozpoczęła otwartą walkę z Niemcami i on, Mikołajczyk, chciałby jak najwcześniej tam się znaleźć i stworzyć rząd wedle owej formuły 4+1.
Sadzę, że jednego możemy być niemal pewni - perspektywa powołania takiego rządu w warunkach politycznych stworzonych przez zwycięskie powstanie pozostawała w całkowitej sprzeczności ze strategią polityczną Kremla. W związku z tym rodzi się zasadne pytanie: czy, jak twierdzi jeden z autorów rosyjskich, cytowane wyżej oświadczenie Mikołajczyka \"nie przesądziło o losach powstania\"? Być może, choć pamiętajmy i o tym, że 5 sierpnia Stalin zlecił Gieorgijowi Żukowowi i Rokossowskiemu zadanie przedstawienia poglądu na temat możliwości zajęcia Warszawy. 8 sierpnia marszałkowie przedłożyli raport, który można określić jako szkic do ewentualnej operacji warszawskiej. Był już przedmiotem analiz polskich historyków, więc tu tylko przypomnijmy, że chodziło o użycie wielkiej liczby wojska i sprzętu, a same działania miałyby się rozpocząć nie wcześniej niż 25 sierpnia. Jak wiadomo, do tak szkicowanego natarcia nie doszło, o czym oczywiście zdecydował Stalin, choć dotąd nie wiemy, kiedy dokładnie i w jakiej formie to nastąpiło. Niewątpliwie jednak nastąpiło, być może tuż po pierwszym spotkaniu z Mikołajczykiem lub zaraz po drugim, tj. 9-10, ewentualnie na przełomie pierwszej i drugiej dekady sierpnia.
Powzięta decyzja - poza omówionymi już przyczynami natury politycznej - mogła też mieć związek z walkami Armii Czerwonej na terytorium Rumunii. Jeszcze 27 marca Armia Czerwona przekroczyła Prut, ale po kilku tygodniach natarcie utknęło i Stawka wydała na początku maja rozkaz przejścia do obrony, co wiązało się w oczywisty sposób z rozpoczęciem przygotowań do operacji \"Bagration\". Nowe dyrektywy dowodzący wojskami 2. i 3. Frontu Ukraińskiego otrzymali dopiero 2 sierpnia. Nakazywały przeprowadzenie operacji jasso-kiszyniowskiej. Użyto w niej 1,25 mln żołnierzy i trwała od 20 do 29 sierpnia. W połączeniu z przewrotem (zwanym przez niektórych puczem) pałacowym w Bukareszcie przyniosła błyskotliwy sukces Armii Czerwonej, zerwanie sojuszu Rumunii z Trzecią Rzeszą i skierowanie przeciwko niej 400-tysięcznej armii rumuńskiej. Sukces wojskowy i polityczny operacji otwierał też drogę do opanowania Bałkanów. Niczego takiego nie obiecywała ewentualna operacja warszawska. Przeciwnie, zapowiadała



Ziew, tutaj udowadniasz tylko, że zwykli szarzy powstańcy, nie mieli wpływu na polityke w tamtym czasie, a z rządem w Londynie nikt się tak na prawdę nie liczył.

czarek00 napisał/a:


Jeśli rzeczywiście Stalin już 3 lub 4 sierpnia powziął zamiar \"odgrodzenia się od warszawskiej awantury\", jak to ujął 16 sierpnia w depeszy do Churchilla, to w jakim celu zażądał od obu marszałków opinii czy wręcz szkicu planu operacji warszawskiej? Czy tylko po to, żeby wyrobić sobie własny pogląd na temat jej kosztów ludzkich i materiałowych i zestawić je z hipotetycznymi zyskami politycznymi całego przedsięwzięcia? Nie mam na to źródłowych odpowiedzi, ale nie mogę też całkowicie wykluczyć prawdopodobieństwa innego domniemania. Skoro Stalin wszystko uzależniał od zgody Mikołajczyka na kremlowski wariant \"fuzji\" rządu i PKWN, musiał zdawać sobie doskonale sprawę, że z chwilą uzgodnienia takiego porozumienia natychmiast pojawiłby się problem podjęcia przez Armię Czerwoną zdecydowanych działań ofensywnych, które doprowadziłyby do wyzwolenia Warszawy. Z drugiej jednakże strony sadzę, że nie wierzył w możliwość zawarcia porozumienia z Mikołajczykiem na zasadach wyłożonych przez Bieruta.
Wszystko to otwiera pole dla rozmaitych interpretacji, ale żadnej nie da się wyprowadzić z wiarygodnych źródeł, bo tych na razie brak.



Czyli rozumiem, że stalin nie chciał nawet kiwnąć palcem, bo odrzuciliśmy stanie się republiką radziecką jeszcze przed zakończeniem działań wojennych. Super argument. Poza tym Rumunia strasznie sobie poprawiła, faktycznie. Przecież te rządu tego czałczesku czy jak się to pisze w oryginale to przykład jak wygląda realizowanie idei komunizmu w praktyce. Zatrzymanie redystrybucji dóbr. Wydzielanie się kasty rządzącej, która przejada pracę innych. Stagnacja gospodarcza, a potem całkowite jej załamanie. Wcale się nie dziwię, że nie chcieli się zgodzić na to co proponował stalin. Poza tym zobacz teraz. Co z tego, że im niby stalin pomógł, jak oni teraz są jednym z najbiedniejszych państw w ue. Tam jest gorzej niż u nas! To właśnie świadczy o jakości tej całej pomocy. Uprzedzę, oni też mieli choć jednego zagranicznego inwestora (u nas ikea produkuje meble od lat 60tych), Renault u nich postawił fabrykę Dacia. Tylko, że to im tak nic w zasadzie nie dało, bo przejadła to kasta rządząca, czyli te twoje ukochane rady robotnicze czy jak to się tam nazywa.
Zgłoś
Avatar
j................x 2013-08-07, 9:38 2
romunia?? serio kraj w którym ludzie byli tak wkurwieni że zajebali na miejscu odpowiednik naszego Jaruzelskiego wraz z żoną nie pierdoląc się w jakiekolwiek okrągłe stoły
Zgłoś
Avatar
c................0 2013-08-07, 10:22
miszcz310 napisał/a:



To właśnie ty ciągle płaczesz jak to za komuny było lepiej i jak to papcio stalin się o nas troszczył i gospodarczo i kulturowo.


Tylko jak byś miał podstawową wiedzę o systemach gospodarczych to byś wiedział iż w Polsce nigdy nie było komunizmu tylko socjalizm ale co to za różnica dla Pana wolnościowca
A Stalin zmarł w 1953 więc rzeczywiście się troszczył o nas szczególnie po 1953 ale kogo obchodzi taki mały szczegół.

A tu trochę o Twojej uwielbianej i opiewanej wolności w III RP
Chociaż o dzisiejszej wolności kraju można powiedzieć, że bardziej stwarzane są pozory wolności niż naprawdę kraj, w którym żyjemy jest wolny. Oczywiście nie mam na myśli okupantów, którzy zajmują nasz kraj, mordują ludzi, wysyłają ich do obozów lub robią wiele innych strasznych rzeczy jakie zapisały się na kartach historii Polski. Mam na myśli wolność człowieka, która jest coraz bardziej ograniczana przez miłościwie nam panujących tego pięknego kraju.
Mogą się podnieść teraz krzyki oburzonych wolnościowców jak to?! Przecież mamy demokrację! Oczywiście demokracja to rządy ludu, gdzie decyduje wola większości reprezentowana przez rząd. Jednak ta sama demokracja może i przede wszystkim jest stopniowana, czyli faktyczny udział we władzy ogółu obywateli może zostać zwiększony bądź zmniejszony. Teraz konsekwentnie rządy zmierzają do jak najmniejszej ingerencji obywatela we władzę w państwie wprowadzając co rusz nowe ograniczenia w postaci ustaw, które zakazują najróżniejszych rzeczy, które jeszcze do niedawna nie były zabronione i nikt by nie pomyślał, że można ich zabronić. Jest to jawne gryzienie ręki swego pana (obywateli) przez psa jakim jest rząd. Jednak na to gryzienie pan daje przyzwolenie w postaci obojętności i tolerancji( tak modnej w dzisiejszych czasach aż do wyrzyg...znudzenia).

Wolność człowieka-obywatela zostaje odbierana po kawałeczku tak, żeby była jak najmniej bolesna i najmniej widoczna. Pod płaszczykiem troski i dobro o społeczeństwo i jego bezpieczeństwo ogranicza się wolność i decyzyjność poszczególnych jednostek aż do ogółu. Ponieważ to rząd decyduję o tym co jest dobre a co złe dla mieszkańca naszego kraju nie pytając się czy jest to człowiekowi potrzebne do szczęścia.

Chociażby w 1983 roku w Polsce wprowadzono obowiązek zapinania pasów na przednie siedzenia i poza obszarem zabudowanym, a w 1991 roku obowiązek ten został rozszerzony o tylne siedzenia oraz wszystkie drogi aż do dzisiejszych czasów. Ludzi, którzy nie przestrzegają tego obowiązku każe się mandatami i punktami karnymi w zależności od aktualnego taryfikatora. Wszystko to jest w trosce o bezpieczeństwo i troskę o stan Skarbu Państwa, a nie obywatela! Ponieważ władza nie chce dopuścić do tego, żeby ludzie ze swojej własnej głupoty ginęli nie zapinając pasów zmniejszając przez to wpływy do budżetu. Pomimo zapinania pasów na drogach w 2010 roku zginęło ogółem 2, 690 tys. osób i przez to zmniejsza się wpływ do budżetu państwa. Dlatego zapinanie pasów jest dobre, bezpieczne i rozpowszechniane przez władze.

Nieudolnie budowane są autostrady i nowe drogi (zaraz po ich powstaniu trzeba remontować) jak może się wydawać z myślą o szybkiej i bezpiecznej jeździe jednak stawiane są ograniczenia, znaki, które wzajemnie się wykluczają, fotoradary. Fotoradary mające poprawić bezpieczeństwo jak to nieraz słyszy się w mediach na drogach to po prostu bzdura. Prawdą jest to, są zwykłą maszynką do zarabiania pieniędzy i spowalniają jazdę kierowców nie czyniąc jej wcale bardziej bezpieczną i komfortową. Po co w taki razie konstruowane są coraz szybsze samochody skoro jest coraz więcej ograniczeń i zakazów?? Czy nie powinno być tak, że to drogi powinny być odpowiednio dostosowywane do samochodów wyjeżdżających z fabryk? Tymczasem kierowca MUSI dostosować się do dziurawych dróg i szeregów zakazów.
Kolejny przykład ograniczenia wolności obywatela to ustawa o zgromadzeniach, która została przyjęta przez sejm, co prawda z poprawkami, ale jednak przegłosowana i już niebawem wejdzie wżycie. Ustawa ta może zakazać organizacji się dwóch lub więcej zgromadzeń w tym samym miejscu i czasie, które mogą zakłócić porządek (każda manifestacja może zakłócić porządek chociażby jej cele były takie same).Ten zabieg ma nie dopuścić do zdarzeń jakie miały miejsce 11 listopada, czyli ludzi dla których podstawowymi wartościami są BÓG, HONOR i OJCZYZNA, a którzy nie wstydzą się tego podkreślać zostali nazwani faszystami i spałowani przez policję jako zakłócający porządek. Widać bycie patriotą w dzisiejszych czasach równa się bycie faszystą, a przodkowie walczący za ten kraj przewracają się w grobach.
Wrogiem wolnego kraju są także obiektywne media, których misją jest głoszenie prawdy, która to prawda jest nieznośna dla polityków ponieważ wykazuję jak nieudolnie rządzą krajem. Wtedy media wolnościowe zostają automatycznie traktowane jako wróg publiczny nr 1, czego następstwem jest utrudnienie im funkcjonowania w sieci poprzez blokowanie serwerów. Ograniczając w ten sposób tak cenną wolność słowa (o której tyle się mówi w telewizji komercyjnej i często sami politycy wypowiadają się na ten temat) i dostęp do informacji bez odpowiedniego ocenzurowania.
Żyjemy w reżymie demokratycznym, w którym jednostka ma być głupia i nie myśląca samodzielnie. Ludem, który nie potrafi myśleć samodzielnie, nie domaga się niczego i nie buntuję się steruję się o wiele łatwiej. Wmawia się takiemu człowiekowi, że jest wolny w swoim kraju, że głosując raz na 4 lata może zadecydować o losie kraju. Jaka to decyzja i wpływ na losy kraju, której nie można po roku złych rządów zmienić, a złą wadzę wyrzucić na zbity pysk? Może w końcu nauczyliby się właściwie zarządzać krajem zamiast kraść i działać na szkodę kraju... a przepraszam podejmować błędne decyzje prowadzące do ogromnych szkód w kraju, które obijają się latami na losie kraju.

Niech żyje wolna (i w sensie rozwoju też) Polska!!! OTAKE POLSKE WALCZYLIM Z ZABORCAMI SOWIECKIMI
Zgłoś
Avatar
miszcz310 2013-08-07, 10:56 1
czarek00 napisał/a:


Tylko jak byś miał podstawową wiedzę o systemach gospodarczych to byś wiedział iż w Polsce nigdy nie było komunizmu tylko socjalizm ale co to za różnica dla Pana wolnościowca
A Stalin zmarł w 1953 więc rzeczywiście się troszczył o nas szczególnie po 1953 ale kogo obchodzi taki mały szczegół.



O mój Boże. Całe szczęście, że nibyło komunizmu. W twojej ukochanej ochranianej i wspieranej przez zsrr Rumini był i mają jeszcze gorzej od nas. Raz sam piszesz, że nam pomagał, teraz piszesz, że umarł w 53. Zdecyduj się.
Poza tym ten nasz socjalizm był budowany na doświadczeniach radzieckich i bardzo daleko od komunizmu nie odbiegał. Chodzi mi tutaj o mechanizmy kontroli i zarządzania państwem.

czarek00 napisał/a:


A tu trochę o Twojej uwielbianej i opiewanej wolności w III RP
Chociaż o dzisiejszej wolności kraju można powiedzieć, że bardziej stwarzane są pozory wolności niż naprawdę kraj, w którym żyjemy jest wolny. Oczywiście nie mam na myśli okupantów, którzy zajmują nasz kraj, mordują ludzi, wysyłają ich do obozów lub robią wiele innych strasznych rzeczy jakie zapisały się na kartach historii Polski. Mam na myśli wolność człowieka, która jest coraz bardziej ograniczana przez miłościwie nam panujących tego pięknego kraju.
Mogą się podnieść teraz krzyki oburzonych wolnościowców jak to?! Przecież mamy demokrację! Oczywiście demokracja to rządy ludu, gdzie decyduje wola większości reprezentowana przez rząd. Jednak ta sama demokracja może i przede wszystkim jest stopniowana, czyli faktyczny udział we władzy ogółu obywateli może zostać zwiększony bądź zmniejszony. Teraz konsekwentnie rządy zmierzają do jak najmniejszej ingerencji obywatela we władzę w państwie wprowadzając co rusz nowe ograniczenia w postaci ustaw, które zakazują najróżniejszych rzeczy, które jeszcze do niedawna nie były zabronione i nikt by nie pomyślał, że można ich zabronić. Jest to jawne gryzienie ręki swego pana (obywateli) przez psa jakim jest rząd. Jednak na to gryzienie pan daje przyzwolenie w postaci obojętności i tolerancji( tak modnej w dzisiejszych czasach aż do wyrzyg...znudzenia).



Widzę, że mylisz podstawowe pojęcia. Chyba mnie mylisz z liberałem. Ja jestem wolnościowcem, a nie Wolnościowcem. Podstawowa różnica. Także strzał w kolano, bo moim zdaniem nie ma wolności w III RP, a to co napisałeś jest prawdą. Tylko, że to co jest dzisiaj i tak jest bliższe moim poglądom, niż to co było za PRL.

czarek00 napisał/a:


Wolność człowieka-obywatela zostaje odbierana po kawałeczku tak, żeby była jak najmniej bolesna i najmniej widoczna. Pod płaszczykiem troski i dobro o społeczeństwo i jego bezpieczeństwo ogranicza się wolność i decyzyjność poszczególnych jednostek aż do ogółu. Ponieważ to rząd decyduję o tym co jest dobre a co złe dla mieszkańca naszego kraju nie pytając się czy jest to człowiekowi potrzebne do szczęścia.



Całkowita racja, wreszcie napisałeś coś z sensem. Tylko zobacz, że socjalizm nie jest sposobem na zmianę tego. Moim zdaniem system w Polsce bierze najgorsze cechy socjalizmy i niby-kapitalizmu i łączy je, tworząc coś na wzór dzisiejszej rosji.

czarek00 napisał/a:


Nieudolnie budowane są autostrady i nowe drogi (zaraz po ich powstaniu trzeba remontować) jak może się wydawać z myślą o szybkiej i bezpiecznej jeździe jednak stawiane są ograniczenia, znaki, które wzajemnie się wykluczają, fotoradary. Fotoradary mające poprawić bezpieczeństwo jak to nieraz słyszy się w mediach na drogach to po prostu bzdura. Prawdą jest to, są zwykłą maszynką do zarabiania pieniędzy i spowalniają jazdę kierowców nie czyniąc jej wcale bardziej bezpieczną i komfortową. Po co w taki razie konstruowane są coraz szybsze samochody skoro jest coraz więcej ograniczeń i zakazów?? Czy nie powinno być tak, że to drogi powinny być odpowiednio dostosowywane do samochodów wyjeżdżających z fabryk? Tymczasem kierowca MUSI dostosować się do dziurawych dróg i szeregów zakazów.



No znowu całkowita prawda . Dlatego, że państwo nie kieruje sie mechanizmami wolnego rynku. Zobacz, że nie ma żadnej odpowiedzialności za wybranie nieżetelnego kontrahenta. Nad tym wszyskim nikt nie panuje, bo nikomu nie zależy, żeby nad tym panować. Dlatego należało by wprowadzić jakiś mechanizm "wymuszenia" tego na urzędnikach. Takim rozwiązaniem jest odpowiedzialność za swoje decyzje. Przecież jak coś skiepścisz w robocie to tylko Ciebie mogą zwolnić. Urzędnik jak coś skiepści to i tak dostanie gwarantowaną premię (patrz zus). Te drogi to wspaniały przykład nieudolności mechanizmów dzisiaj rządzących.

czarek00 napisał/a:


Chociażby w 1983 roku w Polsce wprowadzono obowiązek zapinania pasów na przednie siedzenia i poza obszarem zabudowanym, a w 1991 roku obowiązek ten został rozszerzony o tylne siedzenia oraz wszystkie drogi aż do dzisiejszych czasów. Ludzi, którzy nie przestrzegają tego obowiązku każe się mandatami i punktami karnymi w zależności od aktualnego taryfikatora. Wszystko to jest w trosce o bezpieczeństwo i troskę o stan Skarbu Państwa, a nie obywatela! Ponieważ władza nie chce dopuścić do tego, żeby ludzie ze swojej własnej głupoty ginęli nie zapinając pasów zmniejszając przez to wpływy do budżetu. Pomimo zapinania pasów na drogach w 2010 roku zginęło ogółem 2, 690 tys. osób i przez to zmniejsza się wpływ do budżetu państwa. Dlatego zapinanie pasów jest dobre, bezpieczne i rozpowszechniane przez władze.



No prawda, bo to są takie ukryte podatki. Ja bym właśnie chciał, żeby sam decydował co chce robić ze swoim autem i kiedy. W Polsce problem jest taki, że tych znaków jest za dużo. Jak się pojedzie np. na Chorwację. Tam są pojedyncze znaki, ale jak już jest np. ograniczenie do 50 km/h to na prawdę lepiej się do niego zastosować. W Polsce znaki są dla ozdoby i nabijania mandatów, taka prawda.

czarek00 napisał/a:


Kolejny przykład ograniczenia wolności obywatela to ustawa o zgromadzeniach, która została przyjęta przez sejm, co prawda z poprawkami, ale jednak przegłosowana i już niebawem wejdzie wżycie. Ustawa ta może zakazać organizacji się dwóch lub więcej zgromadzeń w tym samym miejscu i czasie, które mogą zakłócić porządek (każda manifestacja może zakłócić porządek chociażby jej cele były takie same).Ten zabieg ma nie dopuścić do zdarzeń jakie miały miejsce 11 listopada, czyli ludzi dla których podstawowymi wartościami są BÓG, HONOR i OJCZYZNA, a którzy nie wstydzą się tego podkreślać zostali nazwani faszystami i spałowani przez policję jako zakłócający porządek. Widać bycie patriotą w dzisiejszych czasach równa się bycie faszystą, a przodkowie walczący za ten kraj przewracają się w grobach.



No tutaj chodzi bardziej o to, że rządzący się zaczynają po prostu bać ludzi. Tak jak to było w socjaliźmie. Dlatego już mogą się prosić o pomoc np. niemieckich oddziałów do tłumienia zgromadzeń. To jest prawda to co piszesz i się z tym zupełnie zgadzam.

czarek00 napisał/a:


Wrogiem wolnego kraju są także obiektywne media, których misją jest głoszenie prawdy, która to prawda jest nieznośna dla polityków ponieważ wykazuję jak nieudolnie rządzą krajem. Wtedy media wolnościowe zostają automatycznie traktowane jako wróg publiczny nr 1, czego następstwem jest utrudnienie im funkcjonowania w sieci poprzez blokowanie serwerów. Ograniczając w ten sposób tak cenną wolność słowa (o której tyle się mówi w telewizji komercyjnej i często sami politycy wypowiadają się na ten temat) i dostęp do informacji bez odpowiedniego ocenzurowania.



Zamiast pierwszego wolnego powinno być demokratycznego, albo bez niczego wtedy jest to uniwersalne. Znów racja.

czarek00 napisał/a:


Żyjemy w reżymie demokratycznym, w którym jednostka ma być głupia i nie myśląca samodzielnie. Ludem, który nie potrafi myśleć samodzielnie, nie domaga się niczego i nie buntuję się steruję się o wiele łatwiej. Wmawia się takiemu człowiekowi, że jest wolny w swoim kraju, że głosując raz na 4 lata może zadecydować o losie kraju. Jaka to decyzja i wpływ na losy kraju, której nie można po roku złych rządów zmienić, a złą wadzę wyrzucić na zbity pysk? Może w końcu nauczyliby się właściwie zarządzać krajem zamiast kraść i działać na szkodę kraju... a przepraszam podejmować błędne decyzje prowadzące do ogromnych szkód w kraju, które obijają się latami na losie kraju.



No, ale zobacz, że to jest też retoryka z czasów PRL. "Ograniczamy waszą wolność, żeby źli się nie panoszyli!" "Przecz ze spekulantami!" itd. Każda władza, która będzie chciała zwiększenia swoich wpływów, będzie tak robić. Moim zdaniem to ma za zadanie ograniczenie konkurencji tej władzy do mieszania się w sprawy, w które nikt się mieszać nie powinien.
Dlatego należy się do tego przyzwyczaić i olewać takie dyrdymały (takie hasła włądzy) i stawiać opór takim działaniom. Zobacz co się dzieje teraz w usa, chcą wprowadzić zakaz broni. Dlaczego? Bo chyba społeczeństwo zdolne do obrony staje się tam powoli zagrożeniem.

No właśnie to co proponujesz to jest wprowadzenie odpowiedzialności za swoje decyzje. Pomysł dobry, tylko czy przez jeden rok rządzenia można coś aż tak strasznie zniszczyć lub poprawić? Ciężko powiedzieć.

czarek00 napisał/a:


Niech żyje wolna (i w sensie rozwoju też) Polska!!! OTAKE POLSKE WALCZYLIM Z ZABORCAMI SOWIECKIMI



No jak zaczynasz już coś pisać z sensem to znowu musisz wtrącić, że jedynm dobrym systemem był ten w zsrr. Smutne to jest, że widzisz tylko dwa rozwiązania, a co najważniejsze nie patrzysz co jest ważne. Nie jest ważny system sam w sobie tylk mechanizmy tego systemu. Może być dobrze w monarchii, może być dobrze w demokracji, może być dobrze w socjaliźmie (patrz Chiny). Kwestia rozwiązania podstawowych kwestii. Akurat rozwiązania sowieckie były jednymi z najgorszych, co z resztą ciągnie się za rosją, bo mimo, że ustrój się zminił to one pozostały takie same.
Zgłoś
Avatar
j................x 2013-08-07, 12:10
słuchaj debilu cofnij się w czasie do tego zajebistego PRL i pójdź kupić, nie wiem buty albo jeszcze lepiej kiełbasę, a potem zrób to samo w III RP, a jeszcze jedno policz ty sobie ile było samochodów za komuny a ile jest teraz, co? bawić się liczbami każdy potrafi, nie mówię wiele zawdzięczamy PRL, np. wyciągnięcie wielu milionów Polaków z okopów ciemnoty i analfabetyzmu reformę rolną, tą przed próbami kolektywizacji, czy awans społeczny dużej części chłopów i robotników, w tym mojej rodziny, dziadek z wioskowego kowala skończył jako mistrz monterów na K1 w stoczni gdańskiej, ale reszta to byłą naprawdę kupa
Zgłoś
Avatar
c................0 2013-08-07, 14:05
jabolmax napisał/a:

słuchaj debilu cofnij się w czasie do tego zajebistego PRL i pójdź kupić, nie wiem buty albo jeszcze lepiej kiełbasę, a potem zrób to samo w III RP, a jeszcze jedno policz ty sobie ile było samochodów za komuny a ile jest teraz, co? bawić się liczbami każdy potrafi, nie mówię wiele zawdzięczamy PRL, np. wyciągnięcie wielu milionów Polaków z okopów ciemnoty i analfabetyzmu reformę rolną, tą przed próbami kolektywizacji, czy awans społeczny dużej części chłopów i robotników, w tym mojej rodziny, dziadek z wioskowego kowala skończył jako mistrz monterów na K1 w stoczni gdańskiej, ale reszta to byłą naprawdę kupa


Dobrze idioto idź do sklepu i kup sobie dobre buty zarabiając najniższą krajową i dożyj do końca miesiąca (przy opłacaniu rachunków i kredytu za mieszkanie). Powodzenia.
Zgłoś
Avatar
j................x 2013-08-07, 16:49
?? kto mi da kredyt jak zarabiam najniższą krają, przecież z taka pensją nie mam zdolności, rata kredytu przewyższa bardzo często, wysokość najniższej, z taką pensją wynajmie się na spółę z grupą znajomych mieszkanie lub coś w tym stylu, co ci wychodzi koło 500 zł na miesiąc za pokój, drugie tyle idzie ci na żarcie, reszta idzie ci na buty itp. więc mogę sobie je spokojnie kupić, w PRL nie ma jak kupić bo butów po prostu na 90% nie ma, ale spoko żyj dalej swoją bajką
Zgłoś
Avatar
c................0 2013-08-07, 17:30
Ale żal mi Ciebie. No cóż pranie mózgu na 120%. Szkoda, na prawdę szkoda, że tak wielu ludzi tego nie dostrzega i zauważa tylko wierzchołek góry lodowej...

Prawica pod hasłem wolności chce stworzyć kraj tylko dla wybranych, gdzie będą panowały tylko poprawne dla prawicy media i gazety, z tylko akceptowalną przez prawice historią Polski i świata. Z prawem opartym o religię (katolicki szariat). Chcą stworzyć świat kultu jednostki i kultu jednej religii-ideologii. Jak widać skutecznie im to wychodzi.
I wole żyć swoją bajka niż pro prawicowa propagandą.
Zgłoś
Przejdź to ostatniego posta w temacie  
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem