mygyry napisał/a:
Sami robią z siebie trybiki w maszynie, urzędnik przy minimum woli tak ci dojebie wniosków, kontroli i wezwań, że niejeden pijaczek/cwaniaczek miałby w dupie ten zasiłek.
To jest jednak praca z ludziami (bo często ludźmi tego nazwać nie można), a nigdy nie wiadomo co takiemu odwali. Czasem piszą o atakach siekierami itd, ale to jest rzadkość. W mojej okolicy częstsze są ataki fekaliami lub standardowe plucie i wyzywanie od kurew. I nie z powodu odmówienia zasiłku, tylko ze względu na długie kolejki, czy trudne do sprzedania jedzenie w paczkach.
Natomiast co do lekarzy to sprawa jest bardziej złożona. Ostatnio kierowałem konserwatora (po złamaniu z przemieszczeniem ręki) do medycyny pracy. W zeszłym roku przedłużono mu orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym (miał wcześniej, ale mimo to chciał pracować), jednak po złamaniu ręki pomyślał o rencie. Natomiast w zusie uznano go za całkowicie zdrowego (według orzecznika z zus orzeczenie o niepełnosprawności nie jest wiarygodnym źródłem, a przeprowadzone badanie nie daje przesłanek do wysłania na rente
) Po tych przygodach musiał wreszcie się udać do medycyny pracy, i stała się rzecz niebywała... nie dopuszczono go do pracy. Aktualnie boss i konserwator napisali odwołanie od zaświadczenia, ale raczej nic z tego nie wyniknie.
I tu pytanie, jak w tym kraju ma być normalnie? Gość chce iść na rentę - nie może, bo zdrowy, chce wrócić do pracy - nie może bo chory. Kurwa mać.