Spotkałem znajomą, która kilka tygodni temu miała wyjść za mąż.
Od dłuższego czasu mieszkała ze swoim narzeczonym i jego matką.
Byli fajną parą, narzeczony nie pił, nie palił, był straszna ciotą, więc jakieś laski na boku czy wypady z kumplami odpadały. Spełniał każdą jej zachciankę. Miał też wady, a dokładnie jedną. Jako że był jedynakiem i wychowywała go tylko matka był strasznym "maminsynkiem". Na pewno znacie ten typ mężczyzn, na karku, ponad 30 ale mama przed wyjęciem do pracy robi kanapki i przypomina o szaliku, bo na polu mróz. Matka byłą strasznie nadopiekuńcza, co w sumie za bardzo nie powinno nikogo dziwić, miała tylko syna, więc dbałą o niego jak tylko mogła.
- hej, jak tam wesele?- zapytałem.
- a to nie wiesz? Wesela nie było, rozstaliśmy się. - odpowiedziała znajoma.
- a co się stało? - spytałem zdziwiony bo to była wręcz idealna para.
- ech, szkoda gadać. Wiesz, że przed ślubem mieszkaliśmy razem? No i ta jego matka. Strasznie się o niego troszczyła. Nawet mi to bardzo nie przeszkadzało, bo wiem, że ma tylko jego ale czasami wkurzało mnie to, że herbata za słodka albo zupę zrobiłam nie tak jak synek lubi. Tylko, że to nic. Pewnego dnia przyłapała nas w łóżku. Dostałam zawału prawie. Robiliśmy to na pieska a ona weszła do pokoju. Zaczęła krzyczeć na mnie, co ja robię. Przez chwilę myślałam, że chodzi jej o to, że seks przed ślubem itp ale po chwili jak wyszłam trochę z szoku i zaczęłam rozumieć co ona do mnie krzyczy zrozumiałam, że napieprza mnie, że źle to robię. Tak mnie ta sytuacja zaskoczyła, że nawet się nie ruszyłam, stałam naga na czworaka z nim w środku. Na koniec krzyknęła, że powinnam bardziej wypiąć tyłek, bo tak synkowi jest niewygodnie i wyszła z pokoju. Synek oczywiście nawet słowa nie powiedział. Z seksu już nic nie wyszło, całą noc nie mogłam zasnąć zastanawiając się jak rano spojrzę jej w oczy. Rano próbowałam pogadać z narzeczonym, ale zbył mnie "przecież wiesz, jaka jest mamusia, nie przejmuj się nią."
Po pewnym czasie jakoś sobie z tym dałam radę, było minęło. Zresztą nie miałam za bardzo czasu o tym myśleć, bo mieliśmy mnóstwo pracy przy przygotowaniach do ślubu.
Któregoś dnia wróciliśmy do domu, byliśmy zmęczeni, usiedliśmy na kanapie przed tv, przytulał mnie tak mocno, że postanowiłam zafundować mu trochę przyjemności i zrobić loda.
W trakcie poczułam, że ktoś na mnie patrzy. W tym samym momencie usłyszałam:
-co ty robisz?
Odwróciłam głowę i zobaczyłam w drzwiach jego matkę.
-co ty robisz? – powtórzyła - myślisz, że to mu sprawia przyjemność? - spytała
Klęczałam przed nim i nie wiedziałam, co zrobić, zamurowało mnie.
Matka podeszła do mnie, odsunęła mnie i powiedziała:
-oj, dziewczyno! Popatrz jak to się robi…
Jeszcze tego samego wieczoru spakowałam swoje rzeczy i wyprowadziłam się.
Od dłuższego czasu mieszkała ze swoim narzeczonym i jego matką.
Byli fajną parą, narzeczony nie pił, nie palił, był straszna ciotą, więc jakieś laski na boku czy wypady z kumplami odpadały. Spełniał każdą jej zachciankę. Miał też wady, a dokładnie jedną. Jako że był jedynakiem i wychowywała go tylko matka był strasznym "maminsynkiem". Na pewno znacie ten typ mężczyzn, na karku, ponad 30 ale mama przed wyjęciem do pracy robi kanapki i przypomina o szaliku, bo na polu mróz. Matka byłą strasznie nadopiekuńcza, co w sumie za bardzo nie powinno nikogo dziwić, miała tylko syna, więc dbałą o niego jak tylko mogła.
- hej, jak tam wesele?- zapytałem.
- a to nie wiesz? Wesela nie było, rozstaliśmy się. - odpowiedziała znajoma.
- a co się stało? - spytałem zdziwiony bo to była wręcz idealna para.
- ech, szkoda gadać. Wiesz, że przed ślubem mieszkaliśmy razem? No i ta jego matka. Strasznie się o niego troszczyła. Nawet mi to bardzo nie przeszkadzało, bo wiem, że ma tylko jego ale czasami wkurzało mnie to, że herbata za słodka albo zupę zrobiłam nie tak jak synek lubi. Tylko, że to nic. Pewnego dnia przyłapała nas w łóżku. Dostałam zawału prawie. Robiliśmy to na pieska a ona weszła do pokoju. Zaczęła krzyczeć na mnie, co ja robię. Przez chwilę myślałam, że chodzi jej o to, że seks przed ślubem itp ale po chwili jak wyszłam trochę z szoku i zaczęłam rozumieć co ona do mnie krzyczy zrozumiałam, że napieprza mnie, że źle to robię. Tak mnie ta sytuacja zaskoczyła, że nawet się nie ruszyłam, stałam naga na czworaka z nim w środku. Na koniec krzyknęła, że powinnam bardziej wypiąć tyłek, bo tak synkowi jest niewygodnie i wyszła z pokoju. Synek oczywiście nawet słowa nie powiedział. Z seksu już nic nie wyszło, całą noc nie mogłam zasnąć zastanawiając się jak rano spojrzę jej w oczy. Rano próbowałam pogadać z narzeczonym, ale zbył mnie "przecież wiesz, jaka jest mamusia, nie przejmuj się nią."
Po pewnym czasie jakoś sobie z tym dałam radę, było minęło. Zresztą nie miałam za bardzo czasu o tym myśleć, bo mieliśmy mnóstwo pracy przy przygotowaniach do ślubu.
Któregoś dnia wróciliśmy do domu, byliśmy zmęczeni, usiedliśmy na kanapie przed tv, przytulał mnie tak mocno, że postanowiłam zafundować mu trochę przyjemności i zrobić loda.
W trakcie poczułam, że ktoś na mnie patrzy. W tym samym momencie usłyszałam:
-co ty robisz?
Odwróciłam głowę i zobaczyłam w drzwiach jego matkę.
-co ty robisz? – powtórzyła - myślisz, że to mu sprawia przyjemność? - spytała
Klęczałam przed nim i nie wiedziałam, co zrobić, zamurowało mnie.
Matka podeszła do mnie, odsunęła mnie i powiedziała:
-oj, dziewczyno! Popatrz jak to się robi…
Jeszcze tego samego wieczoru spakowałam swoje rzeczy i wyprowadziłam się.