Witam Sadoli powyżej 18 lat (gimbusów nie witam, bo ten temat nie jest dla nich).
Bez reklamy i promocji tydzień temu na sklepowe półki wróciła znana w latach 90. marka piwa Dziesięć i Pół. - Na razie testujemy rynek. Chcemy zafundować sentymentalny powrót do przeszłości dla dzisiejszych 30-40-latków - mówi Paweł Kwiatkowski, rzecznik prasowy Kompanii Piwowarskiej.
Decyzję o reaktywacji 10,5 podjęła Kompania Piwowarska - największy gracz na rynku piwa, do którego należą takie marki jak Lech czy Tyskie. Dziesięć i Pół pojawiło się na polskim rynku w 1995 roku i z miejsca zyskało dużą popularność. Głównym motorem napędowym była ogromna kampania reklamowa - billboardy, całostronicowe reklamy w gazetach, spoty radiowe (ze słynnym motywem przewodnim: "Pozostawiam swe problemy/Jak samochód ślady kół/Dziesięć i pół") i telewizyjne. Marka promowana była głównie wśród ludzi młodych - charakterystycznym logotypem piwa oznakowano największe kluby w dużych polskich miastach, a hasłem przewodnim promującym browar było "Welcome to the club".
Poznański browar promował się zresztą w niespotykany jak na tamte czasy sposób - został m.in. sponsorem drużyny koszykarskiej z Poznania, która zmieniła nazwę na 10,5 Basket Club. Jednak po kilku latach marka zniknęła z rynku. - Piwo było dobre, ale popełniliśmy pewne błędy w komunikacji, a nasz marketing nie nadążał za trendami - mówi Paweł Kwiatkowski, rzecznik prasowy Kompanii Piwowarskiej. I dodaje, że marka padła ofiarą własnego sukcesu, bo jej poetyka była za bardzo młodzieżowa. - Szybko okazało się, że młodzi odbiorcy naszych produktów wcale nie chcieli być młodzieżowi. Polacy chcieli w tym czasie stabilizacji, podejmowali pracę, kupowali mieszkania i w efekcie... uciekli nam do Tyskiego - mówi Kwiatkowski.
Wielki powrót? Na razie tylko test
Niespodziewanie marka wróciła w zeszłym tygodniu na sklepowe półki, po cichu i bez żadnej reklamy. - 10,5 często pojawiało się w rozmowach i postanowiliśmy odtworzyć ten klimat z połowy lat 90. Chcemy zafundować sentymentalny powrót do przyszłości pokoleniu dzisiejszych 30- i 40-latków - mówi Kwiatkowski, jednak zaraz dodaje, że KP nie ma ambicji podbicia rynku. - To edycja limitowana i taki test konsumencki. Jeżeli produkt się przyjmie, rozważymy jego produkcję na większą skalę - tłumaczy rzecznik Kompanii Piwowarskiej.
Na razie Kompania wypuściła bardzo małe ilości piwa - tak małe, że rzecznik nie chce nawet powiedzieć, ile hektolitrów wyprodukowano. Reaktywowanej marki nie można też dostać w żadnej sieci handlowej. - Wprowadziliśmy nasz produkt do wybranych małych sklepów w największych polskich miastach - mówi Kwiatkowski.
10,5 jest na razie sprzedawane tylko w półlitrowych puszkach w cenie 3,70 zł. Pierwsze informacje o sprzedaży są entuzjastyczne. - Hurtownicy sygnalizują nam, że piwo sprzedaje się świetnie. Niektórzy zamówili zapas, który chcieli sprzedać w dwa tygodnie, ale rozszedł się już pierwszego dnia - cieszy się Kwiatkowski.
Efekt Frugo?
- Kluczem do sukcesu jest to, żeby się nie napinać. Nie mamy postawionego jakiegoś konkretnego celu sprzedaży. Chcemy sprawdzić rynek - mówi Kwiatkowski.
To kolejna znana marka, która wraca po latach w niebycie. Jak dotąd największy sukces odniosło Frugo. W 2011 roku markę soków owocowych reaktywował Wiesław Włodarski, właściciel firmy spożywczej Food Care. Sukces przerósł najśmielsze oczekiwania: do tej pory sprzedano ponad 300 mln butelek Frugo, a marka z sukcesem wchodzi na nowe rynki: do Rosji, Wielkiej Brytanii czy na Ukrainę.
- Sukces Frugo nie był dla nas decydujący, ale widzimy, że jest duży sentyment dla marek, które dzisiejsi 30- i 40-latkowi pamiętają z młodości. To nie tylko Frugo, ale też Romet czy buty Relaks.
Pierwsze recenzje - takie sobie
Piwo zdążyli już przetestować blogerzy. Pierwsze recenzje nie są entuzjastyczne. "Nie wiązałem z tym piwem żadnych nadziei, ale i tak przeżyłem małe rozczarowanie. Wydawało mi się, że kiedyś była w nim jakaś goryczka (...). Piwo jest słodkim lagerem bez cienia goryczki, któremu znacznie bliżej do napoju słodowego niźli desitki z prawdziwego zdarzenia. Ważną kwestią pozostaje jeszcze cena. 3,70 zł za coś takiego - to chyba jakiś żart" - czytamy na blogu Małe Piwko.
"Starego" 10,5 nigdy nie piłem, ale podejrzewam, że sukcesy tego piwa były raczej zasługą sprawnej kampanii reklamowej niż walorów smakowych. Jedynym plusem tego piwa jest stosunkowo (jak na Polskę) niewielka ilość alkoholu - 4,7 proc. alkoholu. Poza tym to typowe koncernowe piwo - nie wiadomo gdzie warzone, a nawet... co zawierające (w składzie podano jedynie: "zawiera słód jęczmienny")" - pisze z kolei Paweł Rybicki.
źródło:
Bez reklamy i promocji tydzień temu na sklepowe półki wróciła znana w latach 90. marka piwa Dziesięć i Pół. - Na razie testujemy rynek. Chcemy zafundować sentymentalny powrót do przeszłości dla dzisiejszych 30-40-latków - mówi Paweł Kwiatkowski, rzecznik prasowy Kompanii Piwowarskiej.
Decyzję o reaktywacji 10,5 podjęła Kompania Piwowarska - największy gracz na rynku piwa, do którego należą takie marki jak Lech czy Tyskie. Dziesięć i Pół pojawiło się na polskim rynku w 1995 roku i z miejsca zyskało dużą popularność. Głównym motorem napędowym była ogromna kampania reklamowa - billboardy, całostronicowe reklamy w gazetach, spoty radiowe (ze słynnym motywem przewodnim: "Pozostawiam swe problemy/Jak samochód ślady kół/Dziesięć i pół") i telewizyjne. Marka promowana była głównie wśród ludzi młodych - charakterystycznym logotypem piwa oznakowano największe kluby w dużych polskich miastach, a hasłem przewodnim promującym browar było "Welcome to the club".
Poznański browar promował się zresztą w niespotykany jak na tamte czasy sposób - został m.in. sponsorem drużyny koszykarskiej z Poznania, która zmieniła nazwę na 10,5 Basket Club. Jednak po kilku latach marka zniknęła z rynku. - Piwo było dobre, ale popełniliśmy pewne błędy w komunikacji, a nasz marketing nie nadążał za trendami - mówi Paweł Kwiatkowski, rzecznik prasowy Kompanii Piwowarskiej. I dodaje, że marka padła ofiarą własnego sukcesu, bo jej poetyka była za bardzo młodzieżowa. - Szybko okazało się, że młodzi odbiorcy naszych produktów wcale nie chcieli być młodzieżowi. Polacy chcieli w tym czasie stabilizacji, podejmowali pracę, kupowali mieszkania i w efekcie... uciekli nam do Tyskiego - mówi Kwiatkowski.
Wielki powrót? Na razie tylko test
Niespodziewanie marka wróciła w zeszłym tygodniu na sklepowe półki, po cichu i bez żadnej reklamy. - 10,5 często pojawiało się w rozmowach i postanowiliśmy odtworzyć ten klimat z połowy lat 90. Chcemy zafundować sentymentalny powrót do przyszłości pokoleniu dzisiejszych 30- i 40-latków - mówi Kwiatkowski, jednak zaraz dodaje, że KP nie ma ambicji podbicia rynku. - To edycja limitowana i taki test konsumencki. Jeżeli produkt się przyjmie, rozważymy jego produkcję na większą skalę - tłumaczy rzecznik Kompanii Piwowarskiej.
Na razie Kompania wypuściła bardzo małe ilości piwa - tak małe, że rzecznik nie chce nawet powiedzieć, ile hektolitrów wyprodukowano. Reaktywowanej marki nie można też dostać w żadnej sieci handlowej. - Wprowadziliśmy nasz produkt do wybranych małych sklepów w największych polskich miastach - mówi Kwiatkowski.
10,5 jest na razie sprzedawane tylko w półlitrowych puszkach w cenie 3,70 zł. Pierwsze informacje o sprzedaży są entuzjastyczne. - Hurtownicy sygnalizują nam, że piwo sprzedaje się świetnie. Niektórzy zamówili zapas, który chcieli sprzedać w dwa tygodnie, ale rozszedł się już pierwszego dnia - cieszy się Kwiatkowski.
Efekt Frugo?
- Kluczem do sukcesu jest to, żeby się nie napinać. Nie mamy postawionego jakiegoś konkretnego celu sprzedaży. Chcemy sprawdzić rynek - mówi Kwiatkowski.
To kolejna znana marka, która wraca po latach w niebycie. Jak dotąd największy sukces odniosło Frugo. W 2011 roku markę soków owocowych reaktywował Wiesław Włodarski, właściciel firmy spożywczej Food Care. Sukces przerósł najśmielsze oczekiwania: do tej pory sprzedano ponad 300 mln butelek Frugo, a marka z sukcesem wchodzi na nowe rynki: do Rosji, Wielkiej Brytanii czy na Ukrainę.
- Sukces Frugo nie był dla nas decydujący, ale widzimy, że jest duży sentyment dla marek, które dzisiejsi 30- i 40-latkowi pamiętają z młodości. To nie tylko Frugo, ale też Romet czy buty Relaks.
Pierwsze recenzje - takie sobie
Piwo zdążyli już przetestować blogerzy. Pierwsze recenzje nie są entuzjastyczne. "Nie wiązałem z tym piwem żadnych nadziei, ale i tak przeżyłem małe rozczarowanie. Wydawało mi się, że kiedyś była w nim jakaś goryczka (...). Piwo jest słodkim lagerem bez cienia goryczki, któremu znacznie bliżej do napoju słodowego niźli desitki z prawdziwego zdarzenia. Ważną kwestią pozostaje jeszcze cena. 3,70 zł za coś takiego - to chyba jakiś żart" - czytamy na blogu Małe Piwko.
"Starego" 10,5 nigdy nie piłem, ale podejrzewam, że sukcesy tego piwa były raczej zasługą sprawnej kampanii reklamowej niż walorów smakowych. Jedynym plusem tego piwa jest stosunkowo (jak na Polskę) niewielka ilość alkoholu - 4,7 proc. alkoholu. Poza tym to typowe koncernowe piwo - nie wiadomo gdzie warzone, a nawet... co zawierające (w składzie podano jedynie: "zawiera słód jęczmienny")" - pisze z kolei Paweł Rybicki.
źródło: