wilkoala napisał/a:
Ty to Lobo jeśli dobrze pamiętam to w szpitalu psychiatrycznym pracowałeś, do tego jeszcze masz kumpla któremu nie wyszedł samobój i lubi sobie wtykać cudze paluchy do oczodołów, do tego masz konto na sadolu...
Ty chyba zostaniesz naszym ekspertem od pojebów.
Bingo.
Nie mniej jednak ekspertem byłbym kiepskim. Od pierwszych dni pracy w psychiatryku powtarzałem, że połowę pacjentów to bym wypuścił a zamknął połowę tych z "normalnego świata". W psychiatryku są czuby ale przerażająco dużo jest osób które przeżyły piekło. W szpitalu paradoksalnie szukają normalności. DDA, z rodzin patologicznych. Po naprawdę chorych akcjach. Do czubkowa trafiasz przeważnie po "Esce" czyli próbie samobójczej. Przywożą codziennie biedaków. Nie raz takie się historie trafiają, że człowiek ze łzami w oczach wychodzi z pracy. Raz przywieźli Sylwię. 21 lat, blondyneczka. Na całym ciele blizny po ranach, przypaleniach. Dużo śladów po biciu. Jak w horrorze. Dziewczyna wyrywała sobie wenflon, trzaskała drzwiami, rzucała przedmiotami. Powód był jeden - chciała żeby ktoś przy niej był. Bałą się zostać sama. Główką co chwilę kręciła na boki i przerażeniem reagowała na głośniejsze dźwięki. Jak przestraszone zwierze.
A tu. W "normalnym świecie" sąsiadka co od dziecka miała wszystko pod nos podstawiane. Kasa, samochód, studia, ciuch, dom.
Dziwi się, że ja z tymi czubami wytrzymuję. Sylwia jak doszła do siebie - cudowna osoba. Sąsiadka potrafi się rozpłakać jak farbowanie włosów przyniesie nieoczekiwany efekt. Ze szlochem jakby ktoś jej umarł i leci do koleżanki.
I kto tu jest nienormalny? Ona nawet 1 dnia by nie wytrzymałą co Sylwia znosiła przez lata i jest. Gorzej z jej matką, bo matka Sylwii na jej oczach rzuciła się pod pociąg.