Wszystko pięknie, dobrze, że dyskusja trwa.
Jednak w temacie obrony własnej przy użyciu broni za mało powiedziało się o jednym: w tej chwili nawet pięścią nie wolno się bronić. Każda agresywna obrona (czyli taka, że jak chcą mnie zbić to oddaję) jest najpierw traktowana jako napaść/bójka a dopiero potem może być umorzona na podstawie obrony własnej. Póki się to nie zmieni, nie ma sensu rozluźniać dostępu do broni w celu używania jej do obrony.
Argumentem przemawiającym za dostępem do broni jest łamanie monopolu państwa na siłę. Jeśli państwo ma monopol na siłę (policja, wojsko), a obywatele nie, wtedy cała demokracja prędzej czy później stanie się fikcją, ponieważ obywatele nie mają żadnej możliwości egzekwowania swoich praw zwierzchności nad władzą.
Mówiąc prościej, rząd będzie jebał obywatela w dupala a obywatel co najwyżej może skołować sobie wazelinę, jeśli rząd pozwoli. I obywatel sam znajdzie na nią środki. Tutaj też tkwi dostęp do broni w USA, która przede wszystkim ma służyć do obrony przed rządem a nie sąsiadem.
Tak czy inaczej, dużo jest do zrobienia w temacie prawa, świadomości obywatelskiej i mentalności, aby szerszy dostęp do broni w Polsce był wykonalny i miał sens.