To nie jest tak, że polskie górnictwo jest nieopłacalne. Kopalnia = górnicy + zarząd. Kopalnia bankrutuje, bo zarząd zarabia ogromne pieniądze za drapanie się po dupie. To nie górnicy mają za duże pensje, tylko prezesi, pracownicy biurowi, rady nadzorcze i inne wielce "potrzebne" stanowiska. Dla przykładu - średnia górnicza pensja w JSW (osobiście nie chciałbym nawet za takie pieniądze zapierdalać w tak ciężkich warunkach) to jakieś 6tys zł. Ile zarabia prezes JSW?
85 000 zł miesięcznie!. Prawda jest taka, że górnicy nie dostali wypłat. Ale dla pana prezesa oczywiście wystarczyło. W kopalniach sprywatyzowanych przez Czechów nie ma 14, 13 pensji, ale też prezes nie zarabia miliona rocznie - dlatego im się to opłaca. Bawią mnie zarzuty podnoszone w stronę górników, że ci zarabiają więcej niż pracownicy banków w Warszawie. Otóż pracownicy banków w Warszawie nie ryzykują za biurkiem pogrzebania żywcem, ani wypadku z udziałem jakiejś maszyny.
Sprawa dotyczy Kompani Węglowej S.A., więc sprawdziłem -
Cytat:
Odwołany pod koniec listopada, prezes Mirosław Taras zarabiał ok. 80 tys. zł miesięcznie.
Co słyszymy w mediach? Kopalnie są nierentowne, wydobycie węgla jest nieopłacalne. To po jaki chuj Domarecki (koleżka Schetyny) chce kupić aż 4? Ano po tym całym demagogicznym pierdoleniu o tym, jakie to kopalnie są nieopłacalne ich nominalna wartość spada. Dlatego spółka Domerackiego Universal Energy mająca raptem 500 tys zł kapitału zarządzana przez Mroza, podejrzanego przez IPN o kłamstwo lustracyjne, kupi kopalnie za grosze. Oczywiście kopalnie zostaną sprywatyzowane po zwolnieniu górników, za których odprawy zapłaci skarb państwa, czyli my. Wtedy też spadną zarobki pracowników administracji kopalni, żeby więcej szło do kieszeni Domareckiego, w którego rękach kopalnie nagle zaczną zarabiać.
Jakby ktoś chciał więcej się dowiedzieć o przyszłym "zbawcy" polskiego górnictwa, to wklejam fragment tekstu dziennikarza śledczego Tomasza Szymborskiego:
Cytat:
O Mrozie, gdy był wiceprezesem KHW SA napisałem, że z dokumentów zachowanych w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej wynika, iż Waldemar Mróz został zarejestrowany jako tajny współpracownik SB ps. Krzysztof (IPN Kr 309/525, IPN Kr 009/9514). Dzięki temu, że zachowała się teczka pracy TW „Krzysztof” bez trudu można poznać szczegóły kontaktów ze Służbą Bezpieczeństwa. Skala współpracy robi wrażenie, bo teczka pracy TW „Krzysztof” miała 315 stron (!), jednak trzysta stron zostało zniszczonych i zachowało się jedynie 15.
Zachowały się oryginalne donosy pisane przez agenta. „Krzysztof” donosił o działaczach NZS na AGH, przekazywał ulotki oraz charakteryzował kolegów z uczelni. Jak wynika z numerów stron w teczce pracy TW Krzysztof pomiędzy jesienią 1980 roku a marcem 1983 roku przybyło 240 stron – to obraz skali współpracy. Ostatnie zachowane doniesienie jest z 1 marca 1983 roku.
Mróz nie przyznał się w swoim oświadczeniu lustracyjnym do współpracy z SB w Krakowie w latach 1980-1984. Moje źródła w ABW poinformowały mnie ponad rok temu, że już po wyborze Mroza na stanowisko wiceprezesa KHW w 2001 roku, służby specjalne (wówczas Urząd Ochrony Państwa) sprawdzały przeszłość nowego członka zarządu strategicznej spółki węglowej. I natrafiono od razu na ślad przeszłości Mroza. Problem w tym, że tę wiedzę UOP, a potem ABW zachowały dla siebie, i nie poinformowały Rzecznika Interesu Publicznego, a potem IPN o tym, co pozostało w esbeckich materiałach o Waldemarze Mrozie. Dlaczego?Czy Mróz mógł być np. szantażowany swoją przeszłością przez byłych funkcjonariuszy, którzy prowadzą interesy z KHW SA? A może wręcz przeciwnie – był na usługach służb III RP? Tak więc „chocholi taniec” wokół polskich kopalni jest coraz bardziej ciekawy.