Leci ogromne stado ptaków. Wszystkie gatunki z całego świata, po kilkadziesiąt sztuk każdego. Lecą, całe niebo zasłoniły. Lecą majestatycznie i w ciszy, którą przerywają jedynie żałosne ćwierknięcia:
- Kurwa, moja dupa...
- No kurwa, boli.
- Ja pierdolę, moja dupa, ledwo lecę...
I tak przez cały czas. W końcu jeden z lecących z przodu orłów nie wytrzymał i pyta drugiego:
- Kto tak ciągle narzeka?!
- Słowiki.
- Słowiki?! A skąd one?
- Z Poznania.
- Kurwa, moja dupa...
- No kurwa, boli.
- Ja pierdolę, moja dupa, ledwo lecę...
I tak przez cały czas. W końcu jeden z lecących z przodu orłów nie wytrzymał i pyta drugiego:
- Kto tak ciągle narzeka?!
- Słowiki.
- Słowiki?! A skąd one?
- Z Poznania.