Jak większość - smutny film. Ja się zastanawiałem wiele razy co bym zrobił "gdyby coś....". I dwie najmądrzejsze konstatacje to takie, żeby doceniać każdy dzień i robić rzeczy, które sprawiają człowiekowi przyjemność - czy to praca, gotowanie, podróże, ćpanie, seks z panną w klubowym kiblu. Cokolwiek, co można by wspominać, gdybym nie był już w stanie tego robić.
Druga natomiast to taka, że gdyby było już baardzo źle i miałbym wyrok liczony w dniach/tygodniach to pewnie polazłbym w góry i rzucił się w przepaść, albo rozwaliłbym się autem o autostradowy wiadukt lecąc ponad dwie paki, chcąc samemu wybrać moment.
Ale równie dobrze, może miałbym nadzieję do samego końca i mimo stanu takiego jak da dziewczyna pod koniec filmu chciałbym żyć. Nie chciałbym mieć konieczności wybierania któregoś z rozwiązań....