Miejsce akcji - wschodnia część Anatolii. Turcja. Spragnieni europejscy turyści wchodzą do jakiejś małej lokalnej restauracyjki. Zamawiają po porcji shish kebab i butelce lokalnego piwa Efes (właściwie jedyny gatunek piwa jaki na co dzień można nabyć w Turcji). Kelner przyjmuje zamówienie, ale w czasie prośby, o te kilka butelek Efes-u robi się czerwony i mówi:
- No! No Efes! No Efes! RAMADAN!!!
Jedna z mniej zorientowanych turystek uspokaja go ruchem ręki i mówi:
- OK! OK. No Efes! All right! It could be a Ramadan! But must be cold!!
Tłumaczenie dla kompletnych ignorantów językowych:
- No dobrze. Dobrze. Nie ma Efes-u. Może być ten Ramadan. Tylko ma być zimny!
- No! No Efes! No Efes! RAMADAN!!!
Jedna z mniej zorientowanych turystek uspokaja go ruchem ręki i mówi:
- OK! OK. No Efes! All right! It could be a Ramadan! But must be cold!!
Tłumaczenie dla kompletnych ignorantów językowych:
- No dobrze. Dobrze. Nie ma Efes-u. Może być ten Ramadan. Tylko ma być zimny!