Reporterzy ścigali samochód, dopóki policja go nie zatrzymała i nie aresztowała porywaczy.
Porwany wychodzący z bagażnika z jednym z porywaczy w tle.
______________
______________
Ehh, kiedyś to były fury. Bagaznik na bagaze, zapasowke i porwanego.
... i na tym amerykańskie auta z tamtych lat się kończą. Zostawiały daleko w tyle motoryzację z demoludów, ale od malucha czy spierdoloneza, nawet Matiz, czy Seicento jest lepsze pod każdy względem. To akurat nie jest wysoko postawiona poprzeczka.
Echhh... nie ma to jak popierdolić sobie przy poniedziałku, co...?
Postaw tego starego Dodga z V8 z przodu, naprzeciw swojego Matiza i rozpedź oba do (bez szaleństw) 60km/h na czołówkę i wróć z wnioskami z obserwacji.
Te samochody były tak pojemne jak współczesne kompakty a może nawet i mniejsze. Miały być wielkie i tylko tyle, współczesne auta projektowane są za pomocą projektowania antropometrycznego. Wtedy to było "Walter, tu pierdolnięty wielką maskę, a tu wielkie drzwi". Chlały od cholery paliwska nie skręcały, nie miały poduszek, ABS, kontroli trakcji, a przy zderzeniu składały się jak puszka po piwie, bo nie miały kontrolowanych stref zgniotu. Fakt, wyglądały imponująco, V8 pięknie gulgotało, i na tym amerykańskie auta z tamtych lat się kończą. Zostawiały daleko w tyle motoryzację z demoludów, ale od malucha czy spierdoloneza, nawet Matiz, czy Seicento jest lepsze pod każdy względem. To akurat nie jest wysoko postawiona poprzeczka.
Echhh... nie ma to jak popierdolić sobie przy poniedziałku, co...?
Postaw tego starego Dodga z V8 z przodu, naprzeciw swojego Matiza i rozpedź oba do (bez szaleństw) 60km/h na czołówkę i wróć z wnioskami z obserwacji.
Od Malucha i Spierdoloneza to się kurde odwal.
Odpierdol się.
, a przy zderzeniu składały się jak puszka po piwie, bo nie miały kontrolowanych stref zgniotu.
Ciekawostka - w Stanach Zjednoczonych przewożenie porwanych osób w bagażnikach jest tak "popularne", że od 2002 roku do obowiązkowego wyposażenia nowych aut należy świecąca w ciemności awaryjna dźwignia otwierania bagażnika znajdująca się w jego wnętrzu.
Te samochody były tak pojemne jak współczesne kompakty a może nawet i mniejsze. Miały być wielkie i tylko tyle, współczesne auta projektowane są za pomocą projektowania antropometrycznego. Wtedy to było "Walter, tu pierdolnięty wielką maskę, a tu wielkie drzwi". Chlały od cholery paliwska nie skręcały, nie miały poduszek, ABS, kontroli trakcji, a przy zderzeniu składały się jak puszka po piwie, bo nie miały kontrolowanych stref zgniotu. Fakt, wyglądały imponująco, V8 pięknie gulgotało, i na tym amerykańskie auta z tamtych lat się kończą. Zostawiały daleko w tyle motoryzację z demoludów, ale od malucha czy spierdoloneza, nawet Matiz, czy Seicento jest lepsze pod każdy względem. To akurat nie jest wysoko postawiona poprzeczka.