- Po służbie się z wami rozliczymy - usłyszeli od agresywnych plażowiczów ratownicy z kąpieliska Bolko. Wezwali na pomoc policję. - Pewnie chcieli się z wami rozliczyć finansowo - uspokajały ratowników interweniujące policjantki.
Zaczęło się od tego, że ratownicy, którzy w niedzielę pilnowali bezpieczeństwa plażowiczów na kąpielisku Bolko w Opolu, zwrócili uwagę małemu chłopcu, który skakał do wody na główkę.
- Chodziło o to, żeby dziecko nie zrobiło sobie krzywdy - wspomina Grzegorz Nosal, jeden z ratowników. - Wtedy pojawił się rosły mężczyzna, raczej nie związany z chłopcem, i zaczął nas wyzywać. Ewidentnie szukał zaczepki. Po chwili dołączył do niego drugi mężczyzna i grozili nam, że rozliczą się z nami, kiedy skończymy pracę. Nie wiedzieliśmy, co im może strzelić do głowy - wspomina.
Mężczyźni nie odpuszczali, dlatego ratownicy, w obawie, że agresywni plażowicze zrealizują swoje groźby, wezwali policję. - Przyjechały dwie młode funkcjonariuszki i powiedziały koledze ratownikowi, żeby przyprowadził im tych mężczyzn, którzy nam grozili. Zaskoczyło nas to, ale kolega poszedł. Oczywiście nic nie wskórał, bo tamci mężczyźni odpyskowali mu tylko, że oni nigdzie nie zamierzają się ruszać, bo mają wakacje - relacjonuje. - Policjantki mówiły, że nie ma sensu, żeby one po nich szły, bo zanim dotrą na miejsce, mężczyźni zdążą wskoczyć do wody i odpłynąć - dodaje.
Ostatecznie funkcjonariuszki pofatygowały się do plażowiczów, którzy grozili ratownikom, i pouczyły ich. - Na koniec stwierdziły, że to, co mówili do nas ci mężczyźni, to wcale nie były groźby karalne, bo żeby tak je potraktować, musieliby nam zagrozić, że zabiją nam matki albo połamią kości. Osłupiałem, kiedy dorzuciły jeszcze, że może ci mężczyźni wcale nam nie grozili, tylko mówili po prostu, że się z nami rozliczą pieniężnie - wspomina.
Zachowanie policjantek wprawiło też w osłupienie jednego z opolskich naukowców, który był świadkiem incydentu. - Kiedy usłyszałem, jak każą poszkodowanemu przyprowadzić z drugiego końca plaży osiłków, którzy mu grozili, to pomyślałem, że to nie dzieje się naprawdę - mówi naukowiec. - W Ameryce ci mężczyźni w jednej chwili skończyliby na glebie skuci w kajdanki, a tutaj policja zupełnie zbagatelizowała sprawę - uważa.
Zapytaliśmy w komendzie wojewódzkiej, czy takie są standardy pracy opolskiej policji. „Aby rzetelnie odpowiedzieć na zadane przez Panią pytania, treść maila została przekazana Komendantowi Miejskiemu Policji w Opolu, który zlecił zbadanie okoliczności tej interwencji” - napisał Piotr Pogoda z KWP w Opolu.
Czyli wychodzi że w naszym państwie jeżeli ktoś chce Ci spuścić wpie*dol to musisz sam go złapać, ewentualnie całe zajście jest Twoją prowokacją bo tak na prawdę on chciał Ci tylko wręczyć pieniądze.
Zaczęło się od tego, że ratownicy, którzy w niedzielę pilnowali bezpieczeństwa plażowiczów na kąpielisku Bolko w Opolu, zwrócili uwagę małemu chłopcu, który skakał do wody na główkę.
- Chodziło o to, żeby dziecko nie zrobiło sobie krzywdy - wspomina Grzegorz Nosal, jeden z ratowników. - Wtedy pojawił się rosły mężczyzna, raczej nie związany z chłopcem, i zaczął nas wyzywać. Ewidentnie szukał zaczepki. Po chwili dołączył do niego drugi mężczyzna i grozili nam, że rozliczą się z nami, kiedy skończymy pracę. Nie wiedzieliśmy, co im może strzelić do głowy - wspomina.
Mężczyźni nie odpuszczali, dlatego ratownicy, w obawie, że agresywni plażowicze zrealizują swoje groźby, wezwali policję. - Przyjechały dwie młode funkcjonariuszki i powiedziały koledze ratownikowi, żeby przyprowadził im tych mężczyzn, którzy nam grozili. Zaskoczyło nas to, ale kolega poszedł. Oczywiście nic nie wskórał, bo tamci mężczyźni odpyskowali mu tylko, że oni nigdzie nie zamierzają się ruszać, bo mają wakacje - relacjonuje. - Policjantki mówiły, że nie ma sensu, żeby one po nich szły, bo zanim dotrą na miejsce, mężczyźni zdążą wskoczyć do wody i odpłynąć - dodaje.
Ostatecznie funkcjonariuszki pofatygowały się do plażowiczów, którzy grozili ratownikom, i pouczyły ich. - Na koniec stwierdziły, że to, co mówili do nas ci mężczyźni, to wcale nie były groźby karalne, bo żeby tak je potraktować, musieliby nam zagrozić, że zabiją nam matki albo połamią kości. Osłupiałem, kiedy dorzuciły jeszcze, że może ci mężczyźni wcale nam nie grozili, tylko mówili po prostu, że się z nami rozliczą pieniężnie - wspomina.
Zachowanie policjantek wprawiło też w osłupienie jednego z opolskich naukowców, który był świadkiem incydentu. - Kiedy usłyszałem, jak każą poszkodowanemu przyprowadzić z drugiego końca plaży osiłków, którzy mu grozili, to pomyślałem, że to nie dzieje się naprawdę - mówi naukowiec. - W Ameryce ci mężczyźni w jednej chwili skończyliby na glebie skuci w kajdanki, a tutaj policja zupełnie zbagatelizowała sprawę - uważa.
Zapytaliśmy w komendzie wojewódzkiej, czy takie są standardy pracy opolskiej policji. „Aby rzetelnie odpowiedzieć na zadane przez Panią pytania, treść maila została przekazana Komendantowi Miejskiemu Policji w Opolu, który zlecił zbadanie okoliczności tej interwencji” - napisał Piotr Pogoda z KWP w Opolu.
Czyli wychodzi że w naszym państwie jeżeli ktoś chce Ci spuścić wpie*dol to musisz sam go złapać, ewentualnie całe zajście jest Twoją prowokacją bo tak na prawdę on chciał Ci tylko wręczyć pieniądze.