Aż mi się przypomniała moja była... Zawsze się zastanawiała, na chuj mi taka wielka i ciężka sprzączka w pasku, że ją wkurwia i uciska, jak chce na mnie siąść i się pokleić... Zawsze jej odpowiadałem, że nie ważne i lepiej żeby się nie dowiedziała... Miałem kiedyś załatwienia w Andrychowie i wyszło tak, że zostaliśmy na noc w hotelu, o ile to hotelem można nazwać, ale nic innego się nie dało ogarnąć. Gdzieś wieczorem stwierdziłem, że idziemy się przejść do jakiejś knajpy coś zjeść. Kolacja spoko, jakieś winko do tego, powrót na hotel i ruchanko... Taki był plan, lecz wracając, trzech cyganów postanowiło mi go zniweczyć, pytając czy mam jakiś problem. Jako człowiek kulturalny, grzecznie im odpowiedziałem, że za chwilę to oni mogą mieć problem i żeby sobie poszli w swoją stronę, zero cwaniakowania, grzeczna prośba... Niestety ich IQ nie ogarnęło i dalej upierali się przy tym, że mam jakiś problem który postanowili rozwiązać nożem... Wtedy właśnie Aśka się dowiedziała, po co mi pasek z dużą, ciężką sprzączką...