Tytuł trochę chybiony, bo Sono jest od Quentina... lepszy.
Bardziej szalony, oryginalny. Umiejętnie gra kiczem, groteską i łączy ze sobą pozornie sprzeczne gatunki filmowe. Podobnie jak Tarantino, lubi wplatać do swoich filmów nawiązania do klasyki kina, ale robi to bardziej subtelnie. Nie ma kopiowania scen co 5 minut w skali 1:1.
No i jego filmy są zdecydowanie bardziej intensywne, ostre, perwersyjne.
Kino rewelacyjne, będące swoistym destylatem azjatyckiej kinematografii. Trzeba jednak uczciwie przyznać - kino nie dla każdego.
Bardziej szalony, oryginalny. Umiejętnie gra kiczem, groteską i łączy ze sobą pozornie sprzeczne gatunki filmowe. Podobnie jak Tarantino, lubi wplatać do swoich filmów nawiązania do klasyki kina, ale robi to bardziej subtelnie. Nie ma kopiowania scen co 5 minut w skali 1:1.
No i jego filmy są zdecydowanie bardziej intensywne, ostre, perwersyjne.
Kino rewelacyjne, będące swoistym destylatem azjatyckiej kinematografii. Trzeba jednak uczciwie przyznać - kino nie dla każdego.