kolejnynews z gadu-gadu.pl
Leszek T. był nietrzeźwy i jechał rowerem. Kiedy zatrzymali go policjanci z Mińska Mazowieckiego, mężczyzna usiłował ich przekonać, by go wypuścili, oferując w zamian czekoladę i dwie krówki. O sprawie informuje TVN24.
"Złapała mnie policja, wsadzili mnie do samochodu razem z rowerem a ja powiedziałem: Panowie, poczęstujcie się krówkami w miarę grzeczności. I powiedziałem, żeby mnie puścili, bo nie jestem taki pijany, tu obok mieszkam. To se dojdę" - powiedział w rozmowie z reporterem TVN24 Leszek T.
Policjanci potraktowali pana Leszka bardzo poważnie. Nie dość, że go nie wypuścili, to jeszcze próbę wręczenia im korzyści majątkowej (dwóch cukierków i czekolady) zgłosili prokuraturze.
Rzecznik prasowy komendanta stołecznego policji, podinsp. Maciej Karczyński, tłumaczy, że "trzeba sobie zdawać sprawę, że jest to instytucja, a policjant pełni służbę" i niezależnie od tego, czym Leszek T. usiłował przekupić funkcjonariuszy, pod uwagę bierze się to, że w ogóle próbował.
Co ciekawe, rodzina Leszka T. uważa, że policja chce tylko dać mu nauczkę.
"Jest ciągle przywożony przez policję, bo gdzieś tam zaśnie na poboczu i stwarza zagrożenie z pewnością dla kierowców. No, jest kłopotliwy, bo jak wypije, to potrafi im posłać trochę tam. Oni też mają z nim krzyż pański" - cytuje tvn24.pl słowa bratanicy pana Leszka.
Chociaż sytuacja wydaje się bardzo zabawna, Leszkowi T. grożą całkiem poważne konsekwencje. Jak wyjaśnił Jarosław Borkowski, prokurator rejonowy w Mińsku Mazowieckim, za jazdę rowerem pod wpływem alkoholu grozi kara do roku więzienia, a za próbę wręczenia korzyści majątkowej - od roku do 10 lat więzienia.
Leszek T. był nietrzeźwy i jechał rowerem. Kiedy zatrzymali go policjanci z Mińska Mazowieckiego, mężczyzna usiłował ich przekonać, by go wypuścili, oferując w zamian czekoladę i dwie krówki. O sprawie informuje TVN24.
"Złapała mnie policja, wsadzili mnie do samochodu razem z rowerem a ja powiedziałem: Panowie, poczęstujcie się krówkami w miarę grzeczności. I powiedziałem, żeby mnie puścili, bo nie jestem taki pijany, tu obok mieszkam. To se dojdę" - powiedział w rozmowie z reporterem TVN24 Leszek T.
Policjanci potraktowali pana Leszka bardzo poważnie. Nie dość, że go nie wypuścili, to jeszcze próbę wręczenia im korzyści majątkowej (dwóch cukierków i czekolady) zgłosili prokuraturze.
Rzecznik prasowy komendanta stołecznego policji, podinsp. Maciej Karczyński, tłumaczy, że "trzeba sobie zdawać sprawę, że jest to instytucja, a policjant pełni służbę" i niezależnie od tego, czym Leszek T. usiłował przekupić funkcjonariuszy, pod uwagę bierze się to, że w ogóle próbował.
Co ciekawe, rodzina Leszka T. uważa, że policja chce tylko dać mu nauczkę.
"Jest ciągle przywożony przez policję, bo gdzieś tam zaśnie na poboczu i stwarza zagrożenie z pewnością dla kierowców. No, jest kłopotliwy, bo jak wypije, to potrafi im posłać trochę tam. Oni też mają z nim krzyż pański" - cytuje tvn24.pl słowa bratanicy pana Leszka.
Chociaż sytuacja wydaje się bardzo zabawna, Leszkowi T. grożą całkiem poważne konsekwencje. Jak wyjaśnił Jarosław Borkowski, prokurator rejonowy w Mińsku Mazowieckim, za jazdę rowerem pod wpływem alkoholu grozi kara do roku więzienia, a za próbę wręczenia korzyści majątkowej - od roku do 10 lat więzienia.