44-letni mężczyzna wtargnął do mieszkania w Nowym Jorku, które należało do rodziny Rodriguezów. Niestety, nie wpadł na kawę, ale po to by postrzelać sobie do ludzi. Wyciągnął broń i rozpoczął krwawą jatkę. Na miejscu zginął 24-letni Carlos junior, jego ojciec - 52-letni Carlos senior i 87-letni Fernando.
Zapowiadało się na to, że to nie koniec masakry. Do domu zmierzały właśnie 49-letnia Gisela i 28-letnia Leyanis (matka z córką). Kiedy tylko pojawiły się na korytarzu, morderca otworzył ogień. Rozpoczął pościg, ale w pewnym momencie potknął się przez dość luźne spodnie, które ograniczały jego ruchy. Kobiety weszły do mieszkania i zamknęły drzwi. Matka ukryła się w jednym z pomieszczeń, a córka po odkryciu zwłok swoich bliskich, zaczęła przez okno prosić o pomoc. Ruszyła przez wyjście przeciwpożarowe.
Zrobiła to w odpowiednim momencie, bo napastnik zdążył właśnie wyłamać drzwi i wtargnąć do środka. Biegła na dół, ale on zaczął podążać za nią. W tym samym czasie matka wydostała się z budynku frontowymi drzwiami. W pewnym momencie 44-letni morderca potknął się o niesforne spodnie, które już wcześniej ograniczały jego ruchy. Runął na ziemię i zginął na miejscu. I tak oto sprawiedliwość przyszła w najbardziej odpowiedniej chwili.
Źródło