Stirlitz – bohater
Stirlitz wchodzi do stołówki SS w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy. Stoi tam już duża kolejka przed okienkiem wydającym posiłki. Nasz bohater bezceremonialne wpycha się na jej czoło i zamawia obiad. Oczywiście słychać liczne protesty SS–manów. Na to Stirlitz pewnie odpowiada:
– Przecież bohaterowie Związku Radzieckiego obsługiwani są poza kolejnością!
Podczas tankowania samochodu na stacji benzynowej Stirlitzowi zachciało się zapalić. Włożył do ust papierosa i już miał przypalić, kiedy nagle usłyszał głos policjanta:
– Zwariowałeś człowieku? Chcesz nas wszystkich puścić z dymem, idioto?
To wtedy Stirlitz znienawidził reżim i stał się antyfaszystą.
- Brigadeführer, poproszę o tydzień urlopu. Chciałbym odwiedzić rodzinę pod Riazaniem. - powiedział Stirlitz do Schellenberga.
- Zwariowaliście? Jest wojna. Nikt nie dostaje urlopu. Sam od kilku lat nie byłem na urlopie. - odpowiedział Schellenberg. "To zawieszenie broni na froncie zachodnim możesz sobie narysować, frajerze!" pomyślał Stirlitz.
Stirlitz energicznie wtargnął do gabinetu Hitlera. "Czego chcesz?" - zapytał Hitler. "Ciebie! Tylko ciebie!" - krzyknął Stirlitz. "To ty też?" - spytał Hitler. Po czym przeczesał grzywkę, przygładził wąsik i rozpiął spodnie.
Przemęczony pracą wywiadowczą Stirlitz miał koszmary senne. Śniło mu się, że w nocy Müller go gwałci. Ale tylko Müller wiedział, że to nie był sen.
Podczas uroczystej akademii w dniu urodzin Hitlera dostarczono Stirlitzowi na salę depeszę.
– Stirlitz, jesteście zwykła dupa! – mogły odczytać zbyt ciekawe oczy.
Ale tylko Stirlitz wiedział, że właśnie tego dnia otrzymał tytuł Bohatera Związku Radzieckiego.
Każdy agent wpada. Stirlitz znalazł swój koniec w katowni Gestapo. "Widocznie torturowali tutaj także Kathe", pomyślał Stirlitz.
"Jak natychmiast nie powiesz, co wiesz, to założymy ci na łeb onucę radzieckiego oficera!" zagroził Müller. Stirlitz tylko się uśmiechnął, ta tortura była mu niestraszna. A poczucie bliskości Ojczyzny jeszcze bardziej dodawało mu sił.
Stirlitz zmiął papier, wrzucił do muszli i spuścił wodę. Meldunek dotarł do Centrali supertajnym kanałem.
- Mam dla was, Stirlitz, dwie wiadomości. Jedną dobrą a drugą złą. Od której zacząć? - powiedział Müller.
- Od dobrej - powiedział Stirlitz. - Radiotelegrafistka Kathe wszystko wyśpiewała! - A ta zła? - Nie nam ale twojej żonie.
Nowy Rok 1945. Prezydent Roosevelt wysyła telegram do Stalina "Obyśmy w tym roku wypieprzyli Niemców!". Stalin odpisał "Nasz berliński agent już zaliczył Evę Braun."
"Panie Stirlitz! Kiełbasę je się nożem i widelcem a nie ręką." powiedział pastor Schlag do Stirlitza w czasie rozmowy w restauracji. Ale Stirlitz wiedział, że radziecki wywiadowca musi być sobą i nie może ulegać sugestiom.
Po wojnie Stirlitz napisał podanie o przyjęcie do partii: "Proszę o przyjęcie mnie do KP (Kommunisticzieskoj Partii)". Urzędnik go opieprza:
– Moglibyście chociaż napisać pełny skrót nazwy partii: KPSS (Kommunisticzieskaja Partia Sowietskawa Sajuza)!
– Nie ma potrzeby. SS mam odsłużone!
Stirlitz bliski wpadki
Tajna narada w Kancelarii Rzeszy. Nad mapą pochylają się Hitler, Himmler i reszta zgrai. Nagle do pomieszczenia wchodzi Stirlitz. Wyjmuje miniaturowy rosyjski aparat szpiegowski wielkości cegły, ważący 12 kg, i z wysiłkiem zaczyna fotografować wszystkie tajne plany. Potem kładzie na stole 2 pomarańcze i wychodzi.
– Kto to jest?! – syczy Hitler.
– Eee... to Stilritz. Ten piekielny rosyjski szpieg – mruczy Himmler.
– Czemu go nie aresztujesz?
– Nie ma sensu – wzdycha Himmler. – I tak się wykręci. Powie, że przyniósł pomarańcze.
– No i co, Stirlitz? Poznajecie te rękawiczki? – triumfalnie spytał Müller. Stirlitz poznał rękawiczki. Poznałby je natychmiast spośród tysięcy innych. Były zrobione ze skóry zdartej z pastora Schlaga.
Podczas przesłuchania przez Müllera Stirlitz był zmuszony twardo postawić na swoim. Tak, Gestapo codziennie wymyślało nowe sposoby wymuszania zeznań.
Himmler pyta Kaltenbrunnera: - Skąd się wzięła ta wielka szafa koło wejścia do mojego gabinetu? I dlaczego w nocy wybudowano podstację transformatorową tuż koło gmachu RSHA?
- Obawiam się, że to Stirlitz zainstalował radziecką aparaturę podsłuchową.
– Czy możecie wyjaśnić, Stirlitz, dlaczego wasz służbowy adres
stirlitz@rsha.gov.de ma aliasa
justas@gru.su?
- Wy się, Stirlitz, jeszcze doigracie przez te odciski palców! - gniewnie rzekł Müller.
- Jakie odciski, Gruppenführer? Te na szklance, na telefonie czy na walizce z radiostacją? - Nie w tym rzecz. Pożyczyłem wam kilka DVD z pornolami a wy oddaliście tak pobrudzone paluchami, że mój odtwarzacz ich nie czyta!
Kaltenbrunner beszta Stirlitza:
- Przecież wiecie, Stirlitz, że na parking przed RSHA nie wolno wjeżdżać samochodem z przyczepą. Przeszukaliśmy waszą przyczepę, tam było pełno akumulatorów. Po co to wam?
- To do mojej najnowszej radzieckiej radiostacji.
- Nie wolno gadać przez komórkę podczas jazdy! Zamontujcie sobie zestaw głośnomówiący.
"Ot, głupek!" pomyślał Stirlitz. "Gdzie ja zamontuję taki zestaw? Na dachu?"
Idąc korytarzem gmachu RSHA Stirlitz zauważył Kathe, jak niosła walizkę, eskortowana przez strażników z SS. "Chyba mam sklerozę" pomyślał Stirlitz, "przecież nie dałem jej urlopu".
Stirlitz szedł ulicami Berlina w radzieckim mundurze. Obok przemknęli SS-mani na motocyklach. "Rockersi" pomyślał Stirlitz. "Jakiś punk" pomyśleli motocykliści.
Stirlitz szedł ulicą, kiedy z tyłu rozległy się strzały i tupot podkutych butów.
– To koniec – pomyślał Stirlitz, wkładając rękę do prawej kieszeni spodni.
Tak, to był koniec. Pistolet nosił w lewej.
Gdy Stirlitz szedł korytarzem, oczom jego ukazało się ogłoszenie o czynie społecznym.
– Wpadłem – pomyślał.
Skierował się do gabinetu Müllera.
– Gratuluję poczucia humoru – powiedział.
– Tak, jestem agentem sowieckim!
– Dobra, dobra, Stirlitz... Odmaszerować!
Po chwili Müller wykręcił numer Kaltenbrunerra:
– Czego to nie wymyśli nasz poczciwy Stirlitz – rzekł ze śmiechem – żeby się wykręcić od roboty...
– Stirlitz, jakiego koloru mam majtki? – spytał Müller.
– Czerwone w białe grochy.
– Wpadliście Stirlitz, o tym wiedziała tylko rosyjska pianistka!
– Proszę zapiąć rozporek, szefie, inaczej będą o tym wiedzieć wszyscy.
Do gabinetu Bormanna wchodzi nieznajomy. Staje przed biurkiem i patrząc prosto w oczy Bormanna, wykonuje dziwne gesty. W końcu mówi:
– Słonie idą na północ, a wołki zbożowe podążają ich śladem.
Bormann patrzy na przybysza z wyraźnym niesmakiem.
– Gabinet Stirlitza jest piętro wyżej – odpowiada.
Stirlitz wolnym krokiem zbliżył się do lokalu kontaktowego. Zapukał umówione 127 razy. Nikt nie otworzył. Po namyśle wyszedł na ulicę i spojrzał w okno. Tak, nie mylił się. Na parapecie stały 63 żelazka – znak wpadki.
– Wpadliście Stirlitz – rzekł Müller. – Pański paszport śmierdzi rosyjską wódką.
– Nie wiem dlaczego... Może gdy Kaltenbrunner stawiał pieczątkę, zbyt głęboko oddychał?
– W kancelarii Rzeszy pojawił się sowiecki szpieg – stwierdził Himmler, głęboko wpatrując się w oczy Müllera.
– Wiem, to Stirlitz – odpowiedział Müller z zimna krwią.
– Dlaczego go wiec nie aresztujesz?!
– Nie ma sensu. I tak się wykręci.
Müller sprężystym krokiem wkroczył do gabinetu Stirlitza. Od razu
rzucił mu się w oczy ogromny stos pustych butelek po mocnych alkoholach. Na łożu, w towarzystwie trzech śpiących kobiet, leżał pijany Stirlitz. Müller podszedł do stołu. Tam w kałużach rozlanej wódki, zmieszanej z popiołem od papierosów, leżała depesza w języku rosyjskim:
– Zadanie wykonane! Spocznij!
– Spóźniłem się – pomyślał Müller.
W dniu Święta Majowego Stirlitz założył czapkę czerwonoarmisty, chwycił czerwony sztandar i przemaszerował się po korytarzach Biura Bezpieczeństwa Rzeszy, śpiewając Międzynarodówkę i inne rewolucyjne pieśni. Jeszcze nigdy nie był tak blisko wpadki.
Stirlitz szedł przez Reichstag pijany w trzy dupy i w rozchełstanym mundurze. Dziś, 23 lutego, w dniu Armii Radzieckiej, chciał wyglądać jak prawdziwy radziecki oficer.
Stirlitz chodził przez cały dzień z rozpiętym rozporkiem, z którego wystawały czerwone gacie. W ten oto sposób Stirlitz obchodził święto 1 maja.
Telegram: Stirlitz, jeśli nie zapłacicie za energię elektryczną, wyłączymy wam radiostację.
Stirlitza przesłuchuje gestapo. Zadali mu pytanie, na które nie znał odpowiedzi. Pobili go i wrzucili do celi. Stirlitz siedzi i się modli:
– Panie Boże, spraw, żebym wiedział, o co pytają. Bo inaczej mnie zabiją!
– Gdzie pan się tak dobrze nauczył prowadzić samochód, Stirlitz? – spytał Müller.
– Na kursach NKWD – odpowiedział Stirlitz.
– Chyba nie powiedziałem nic tajnego – pomyślał.
Esesmani poszli się kąpać. Stirlitz zdejmuje mundur, a pod mundurem ma czerwony podkoszulek z sierpem i młotem. Müller pyta:
– Skąd macie taką koszulkę, Stirlitz?
– A, to żona podarowała mi w Dzień Armii Czerwonej – odpowiedział Stirlitz i pomyślał:
– Czy aby nie powiedziałem za dużo?
Stirlitz szedł ulicami Berlina, coś jednak zdradzało w nim szpiega: może czapka-uszatka, może przypięty do piersi rosyjski order, a może ciągnący się za nim spadochron?
Gdy Stirlitz był u Müllera w gabinecie, ten nagle krzyknął:
– Stirlitz, ty masz czerwone majtki!
– Jak wie, że mam czerwone majtki, to wie, że jestem komunistą – pomyślał Stirlitz.
– Tak, jestem komunistą!
– Co ty mi tu pieprzysz, Stirlitz? Zapnij lepiej rozporek! – powiedział Müller.
Misie powróciły do domu.
– Ktoś zjadł kaszę z mojej miseczki – powiedział Tata Miś.
– Ktoś siedział na moim krzesełku – rzekła Mama Miś.
– Ktoś śpi w moim łóżeczku! – Krzyknął Mały Miś.
– Co za idiota znowu pomylił miejsce zrzutu? – gorączkowo myślał w tym samym czasie Stirlitz, zasłaniając się kołdrą.
Müller postawił przed Stirlitzem 10 litrów wódki.
– Wpadłem - pomyślał Stirlitz.
Stirlitz i towarzysze broni
– Stirlitz to sowiecki agent – rzekł Müller do Schellenberga.
– Musimy go zdemaskować. Jak wejdzie, proszę go uderzyć polanem w głowę. Jeśli jest Rosjaninem, zaraz się wygada.
Po chwili wszystko przebiegło według zaplanowanego scenariusza:
– Ach, j... twoju mat! – zaklął Stirlitz.
– Ubit! – rozkazał Müller.
– Ciszej, towarzysze – syknął Schellenberg – Niemcy dokoła!
– Gdzie jest ten cholerny cyjanek?! – zaklął profesor Pleischner zjadłszy już trzecią paczkę papierosów.
Spacerując ulicami Berna Stirlitz natknął się na szczątki profesora Pleischnera. - Złapali go i się rozpruł - pomyślał Stirlitz.
Spacerując ulicami Berna Stirlitz zauważył, jak bezdomny pies podniósł nogę. Była to noga profesora Pleischnera.
Profesor Pleischner wyskoczył z okna tuż pod koła nadjeżdżającego rowerzysty. Rozgniewany rowerzysta tak mu przyłożył pompką, że aż ampułka z cyjankiem się rozbiła.
Krzyk rodzącej Kathe było słychać na cały Berlin. – Nena śpiewa "99 balonów" – pomyślał Stirlitz.
Reżyser do Jewgienija Jewstigniejewa (aktora grającego profesora Pleischnera) podczas kręcenia filmu: - Energiczniej rozgryź tę ampułkę! Powtarzamy ujęcie! Rekwizytor! Podać nową ampułkę z cyjankiem! I skok z większym zamachem!
Stirlitz dzwoni do Schellenberga i melduje:
– Parteigenosse Schellenberg, w tajnym sejfie Bormanna odkryłem dwie butelki Stolicznej.
– A co wy, Isajew, myślicie, że tylko wy tęsknicie za ojczyzną?
Stirlitz codziennie po powrocie do domu miał zwyczaj, upewniwszy się, że jest sam, otwierać drzwiczki ukrytego za obrazem sejfu, z którego wyciągał harmonię i butelkę wódki. Nalewał szklankę, wypijał i pięć minut grał na harmonii. Potem odkładał wszystko na miejsce i zamykał sejf. Tego wieczora jednak sejf był pusty. Po chwili wahania Stirlitz wykręcił numer Müllera.
– Wy, Stirlitz? – raczej dla formalności spytał Müller. – Pewnie telefonujecie w sprawie harmonii i wódki?
– Tak.
– Nic z tego! Nie tylko wy tęsknicie za ojczyzną...
Stirlitz spacerował po lesie. Podszedł do rozłożystego dębu i, zerwawszy z niego największą kwitnącą gałązkę, złupał z niej korę. Było niestety za późno. Wysłany przez Centralę nowy radiotelegrafista Siergiej już nie oddychał...
W kawiarni Elefant Stirlitz miał się spotkać z łącznikiem. Nie ustalono niestety żadnego znaku rozpoznawczego. Na szczęście łącznikowi zwisały spod marynarki szelki spadochronu.
Przybywszy do kawiarni Elefant Stirlitz zamówił wódkę. Zabrakło. No to koniak. Też zabrakło. To samo było z piwem i innymi napojami wyskokowymi. Ta informacja ostatecznie przekonała Stirlitza, że radziecki łącznik z Centrali czeka od dawna.
– Heil Hitler! – pozdrowił Stirlitz Bormanna.
– Nie przesadzajcie, Isajew! – warknął Bormann.
Bormann wsiadł do mercedesa prowadzonego przez Stirlitza. Stirlitz dał gazu. Borman ścisnął nos i wyskoczył z mercedesa.
Stirlitz usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył je. Za drzwiami stał kotek.
– Chcesz mleczka, głuptasku? – spytał czule Stirlitz.
– Sam jesteś głupi! Jestem z Centrali – odrzekł kotek.
Po rondzie, prowadząc samochód z kierownicą po prawej stronie, przejechał pod prąd Stirlitz.
Przechodzący obok Kaltenbrunner rzekł do Muellera:
– Ech, ten nasz Stirlitz... Znowu lansuje się na brytyjskiego szpiega.
Stirlitz spacerował po po mieście w czapce uszatce, rosyjskim mundurze, z 10 litrami wódki śpiewając międzynarodówkę.
Spotyka go Bornman i pyta się Stirlitza:
– Czy ty przypadkiem nie jesteś szpiegiem?
– Nie - odpowiedział Stirlitz
– Aha
Stirlitz i znani
Himmler capnął Stirlitza podczas robienia zdjęć planom wojennym.
– Stirlitz, wiem że jesteście Rosjaninem...
– Wcale nie! To Bormann wymyślił, oszust jeden, bliadź, sabaka w paszczu jebana, job w żopu jewo mać!
I w ten sposób, przez Bormanna, o mało nie doszło do dekonspiracji Isajewa.
Kwiecień 1945 roku. Klęska Niemiec widoczna jak na dłoni... Hitler włóczy się po Kancelarii Rzeszy i wszędzie widzi ten sam obrazek: oficerowe chleją na umór i nikt nie zwraca uwagi nawet na swojego führera. Ale zachodząc w jeden z korytarzy napotyka Stirlitza, który siedzi za stołem i pracuje. Spostrzegłszy głowę III Rzeszy, Stirlitz pręży się, zamaszyście wyciąga rękę i wykrzykuje:
– Heil Hitler!
W odpowiedzi Hitler zmęczonym głosem odpowiada:
– Maksymie Maksymowiczu, chociaż ty jeden nie robiłbyś sobie ze mnie jaj...
– Zobaczycie, Stirlitz, że niedługo będziemy w Moskwie świętować zwycięstwo! – powiedział Himmler.
– Czyżby był pan kibicem Bayernu, Reichsführer? – zapytał Stirlitz.
Hitler dzwoni do Stalina:
– Czy wasi ludzie nie brali z mojego sejfu tajnych dokumentów?
– Zaraz to wyjaśnię – odparł generalissimus i zadzwonił do Stirlitza:
– Isajew, braliście z sejfu Hitlera tajne dokumenty?
– Tak jest, towarzyszu Stalin.
– Odłóżcie je tam natychmiast! Ludzie się denerwują!
Po wojnie porucznik Hans Kloss spotyka się ze swoim byłym szefem, sturmbannführerem Stirlitzem, wspominają dawnych towarzyszy broni:
– A co tam u Richarda Sorge, szefie? – zapytał Kloss.
– Niestety, zginął. Nie wrócił z Centrali w Moskwie – ze smutkiem odparł Stirlitz.
Stirlitz i Kloss uciekają przed Niemcami. Wpadają w ciemną uliczkę, z której nie ma wyjścia. Kloss zdążył się schować do śmietnika, a Stirlitza złapali Niemcy. Kiedy go prowadzili i przechodzili obok śmietnika, Stirlitz kopnął śmietnik i powiedział:
– Kloss, wyłaź. Już po wszystkim. Złapali nas!
Kto to jest? Rosjanin i szpieg. Dobrze mówi po niemiecku, służy w Niemczech dla ZSRR, dostaje radzieckie medale. Najbardziej ceni sobie niemieckie limuzyny. Wysportowany, twardziel. Podarował jednemu facetowi narty ale ten nie umiał na nich jeździć. Kto to taki? Stirlitz? Nie, Putin.
Stirlitz po wojnie
Stirlitz wiedział, że wojna już się skończyła, tylko nie wiedział jeszcze – gdzie.
Stirlitz wstąpił do berlińskiej pizzerii. Zobaczył reklamę "Danie dnia - polski bigos po 10 euro".
– Ta europejska integracja jednak działa – pomyślał Stirlitz.
Stirlitz jest już w Rosji, pije piwo pod kioskiem i krzywi się do sąsiada:
– Rozwodnione.
A sąsiad na to:
– Trzeba było gorzej szpiegować, pilibyśmy Heinekena.
Ronald Reagan i Leonid Breżniew postanowili zamienić się sekretarkami. Po pewnym czasie była sekretarka Reagana pisze do Stanów:
– Ludzie tutaj są bardzo mili, tacy uczynni i gościnni... Jednego tylko nie rozumiem – nie wiedzieć czemu mojemu szefowi nie spodobała się moja nowa minispódniczka. Musiałam ją w końcu przedłużyć. Rachel.
Była sekretarka Breżniewa pisze:
– Bardzo mi się tu podoba, wszyscy dookoła cały czas się uśmiechają i są tacy przyjacielscy. Jedno mnie tylko lekko niepokoi: szef tak bardzo kazał skrócić mi moją sukienkę, że czasem boję się, że mogą spod niej wyłazić jajca. Stirlitz.
Stirlitz i pieriestrojka
W ostatnich latach praca stała się piętnaście razy bardziej skomplikowana. Przecież Związek Radziecki rozpadł się na niezależne państwa...
– Stirlitz, w jakiej walucie wypłacają Panu honorarium? – spytał Müller.
– W kuponach – Stirlitz dobrze wiedział, że kurs na Ukrainie już się stabilizuje, podczas gdy w Moskwie dalej trwa kryzys władzy.
Borys Jelcyn ogłosił swój impachement – tego rodzaju męta Stirlitz nie znał.
Stirlitz chciał bardzo dużo powiedzieć, ale Chasbułatow nie dał mu dojść do głosu. (deputowany do Rady Najwyższej Rosyjskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, znany z tego, że nie dopuszczał innych do głosu)
Do zdemolowanego gabinetu wchodzą Stirlitz i Gorbaczow.
– Wandale – pomyślał Gorbaczow.
– Pierestrojka – pomyślał Stirlitz.
Rankiem przychodząc do biura RSHA Stirlitz zobaczył na drzwiach swego pokoju napis "Justas - agent radziecki".
– Chyba przesadzają z tą głasnością – pomyślał Stirlitz.
Przemyślenia Stirliza
Stirlitz ustalił spotkanie z łącznikiem z centrali w Cafe Elefant w Berlinie. W umówiony dzień niedbałym krokiem wszedł do lokalu, zasiadł przy stoliku i zamówił wódkę.
– Nie ma wódki – odpowiedział kelner.
– W takim razie poproszę wino – ponowił Stirlitz.
– Wina też nie ma.
– A piwo jest? – zapytał podejrzliwie Stirlitz.
– Piwa niestety też nie ma – odparł skonsternowany kelner.
– Widocznie łącznik z Moskwy przybył dzień wcześniej – domyślił się Stirlitz.
Idąc ulicą Stirlitz spostrzegł małego chłopca w chałacie, z długimi pejsami i w jarmułce na głowie.
– Jak urośnie, to pewnie będzie Żydem – prędko domyślił się Stilitz.
Stirlitz wyjrzał przez okno i ujrzał ludzi z nartami.
– Narciarze – pomyślał Strirlitz i sam się zdziwił swojej przenikliwości.
Idąc ulicą Berlina Stirlitz zauważył na niebie kolorowy balon.
"Corel" pomyślał.
Stirlitz zobaczył, jak banda wyrostków pompuje kota benzyną. W końcu kot się wyrwał, przebiegł kilka metrów i upadł.
– Widocznie benzyna się skończyła – pomyślał Stirlitz.
Pastor Schlag powoli ruszył na nartach w kierunku granicy.
– Nie będzie mu łatwo - pomyślał Stirlitz.
Fakt, był już koniec kwietnia.
Stirlitz jechał nocą swoim służbowym czarnym Mercedesem. W pewnym momencie zobaczył w światłach reflektorów Kaltenbrunnera dającego rozpaczliwe znaki na poboczu drogi. Stirlitz z kamienna twarzą pojechał dalej. Nie minęło pół godziny, a Stirlitz znowu zobaczył Kaltenbrunnera, stojącego obok drogi i rozpaczliwie wymachującego rękami. Stirlitz udał, że nie widzi, i pojechał dalej. Znowu minęło pół godziny i Stirlitz znowu ujrzał Kaltenbrunnera, stojącego na poboczu i wzywającego pomocy. Ta prosta obserwacja ostatecznie utwierdziła Stirlitza w przekonaniu, że poruszał się obwodnicą berlińską.
Stirlitz wszedł do gabinetu Müllera i zauważył, że nikogo nie ma. Podszedł do sejfu i pociągnął za uchwyt aby się przekonać, czy się nie otworzy. Po upewnieniu się, że jest sam, wyciągnął broń i wystrzelał cały magazynek, ale sejf ani drgnął. Następnie położył granat ręczny pod sejfem i wyrwał zawleczkę. Gdy dym opadł, Stirlitz jeszcze raz spróbował otworzyć sejf. I znów bez powodzenia.
– Hmmm... – doświadczony oficer wywiadu wreszcie wywnioskował. – Musi być zamknięty.
Stirlitz pojechał na wielką akcję w Alpy Francuskie. Bladym świtem wyszedł przed schronisko, wyjął lornetkę i popatrzył przed siebie. Zobaczył mężczyznę z deskami na nogach i z kijkami w rękach.
– Pewnie to narciarz – pomyślał Stirlitz.
Stirlitz zobaczył ludzi w sowieckich mundurach, umazanych błotem twarzach, z pepeszami w rękach.
– Zwiadowcy – pomyślał.
Na korytarzu Stirlitz zobaczył Kathe, a za nią dwóch żołnierzy z karabinami i plecakami.
– Na wczasy – pomyślał Stirlitz.
Stirlitz poszedł do lasu, ale ani borowików, ani podgrzybków, ani nawet opieniek nie było.
– Pewnie nie sezon – pomyślał Stirlitz, siadając na zaspie.
Stirlitz spojrzał przez okno. Poraził go niezwykły blask.
– Oho, osiemnaste mgnienie wiosny – pomyślał.
Stirlitz wszedł do gabinetu i ujrzał Müllera leżącego na podłodze i nie dającego oznak życia.
– Otruty – pomyślał Stirlitz, przyglądając się rączce siekiery wystającej z piersi.
Stirlitz, spacerując po berlińskich ulicach, ujrzał grupę smagłolicych mężczyzn z bujnymi ciemnymi brodami i w turbanach na głowach.
– Turyści – pomyślał Stirlitz.
Stirlitz gnał swoim 600-konnym Mercedesem do Berlina. Obok niego pędzili SS-mani na motocyklach.
– Paparazzi – pomyślał Stirlitz.
Stirlitz podszedł do szafy i nacisnął guzik – szafa odsunęła się od ściany ukazując ukryte przejście. Nacisnął ponownie – i szafa przysunęła się z powrotem.
– Ukryte przejście! – zrozumiał Stirlitz po chwili myślenia.
Idzie sobie Stirlitz poboczem drogi. Nagle minął go samochód Bormanna. Idzie Stirlitz dalej. Po pewnym czasie znowu minął go samochód Bormanna. Stirlitz idzie dalej przed siebie. Znów minął go samochód Bormana.
– Rondo... – pomyślał Stirlitz.
Stirlitz z troską patrzył w ślad za swoim łącznikiem, przedzierającym się na nartach przez granicę.
– Czeka go piekielnie trudne zadanie – pomyślał.
Lipiec 1944 roku dobiegał końca.
W poniedziałek Stirlitza wyprowadzono z celi, aby go rozstrzelać.
– Taaak, ciężko zaczyna się ten tydzień – pomyślał Stirlitz.
Stirlitz spacerował po Berlinie wieczorową porą. Koło jednej z kawiarni zauważył grupkę wyzywająco ubranych pań.
– Blad'i (ros. kurwy) – pomyślał Stirlitz.
– Pułkownik Isajew – pomyślały kurwy.
Stirlitz rano, podczas golenia, spogląda w swoje odbicie w lustrze.
– Stirlitz – pomyślał Stirlitz.
– Stirlitz – pomyślało lustro.
Stirlitz, spacerując latem nad rzeką, zauważył nad brzegu człowieka z wędką.
– Jak biorą? – zagadnął.
– Dobrze – odpowiedział człowiek.
– Wędkarz – pomyślał Stirlitz.
Stirlitz pomyślał. Spodobało mu się. Pomyślał więc jeszcze raz.
Stirlitz się zamyślił. Spodobało mu się to, więc zamyślił sie jeszcze raz.
Stirlitz idąc korytarzem w RSHA zobaczył podstawę logarytmu naturalnego.
- E, tam - pomyślał Stirlitz.
Stirlitz idzie przez miasto. Zobaczył trzech mężczyzn palących na zmianę jednego papierosa.
– Biedacy – pomyślał Stirlitz.
– Stirlitz - pomyśleli studenci.
Dialogi telepatyczne
Müller, wyglądając przez okno, ujrzał podążającego gdzieś Stirlitza.
– Dokąd on idzie? – pomyślał Müller.
– Nie twój zasrany interes! – pomyślał Stirlitz.
Idzie Stirlitz przez las i zobaczył w dziupli parę dużych, żółtych oczu.
– Dzięcioł – pomyślał Stirlitz.
– Sam jesteś dzięcioł – pomyślał Bormann.
Stirlitz pracuje za biurkiem w swoim gabinecie. Nagle, w oknie na przeciwko, spostrzega sowę siedzącą na drzewie.
– Jakaś głupia ta sowa, przecież to środek dnia – trzeźwo myśli Stirlitz.
– Sam jesteś głupi – myśli Bormann.
– Ależ on ma paskudny ryj i do tego uśmiecha się od ucha do ucha, jak dureń – pomyślał Bormann, spoglądając na Stirlitza. – Zaraz jak mu dam po tej wrednej mordzie...
– A ja się tym czasem tobie odwinę – pomyślał Stirlitz, dalej się uśmiechając.
– A ja na końcu cię tak walnę, że padniesz jak długi – ze złością pomyślał Bormann.
– A ja się zasłonię i skontruję w odpowiedzi – pomyślał Stirlitz.
– A... – mimowolnie pomyślał Bormmann.
– Be – automatycznie pomyślał Stirlitz.
– Ale ich tam szkolą, w tej Moskwie – z uznaniem pomyślał Bormann.
– A coś ty myślał! – pomyślał Stirlitz.
Stirlitz siedzi w swoim gabinecie. Ktoś puka.
– To Bormann – myśli Stirlitz.
– Tak, to ja – myśli Bormann.
I
dzie sobie Stirlitz lasem, i nagle słyszy za sobą: szur, szur, szur.
– To chyba żaba – pomyślał Stirlitz.
– Tak, to ja – pomyślała żaba.
Stirlitz gra na fortepianie na cztery ręce, razem ze starą kobietą.
– Ech, gdybym potrafił tak, jak Gefreiter Kania... – pomyślał Stirlitz.
Na korytarzu w siedzibie Gestapo wpadli na siebie Shrek i Stirlitz.
– Stirlitz – pomyślał Shrek.
– Trzeba było mniej pić – pomyślał Stirlitz.
Stirlitz przechadza sie wieczorem po mieście. Zobaczył ładne, skąpo ubrane dziewczę pod latarnią.
– Kurwa – pomyślał sobie Stirlitz.
– Sam jesteś kurwa – pomyślał sobie Bormmann.