Ratownicy reanimowali mężczyznę. Nie żyje przechodzień, który się przyglądał.
Na placu Andrzeja w Katowicach udzielano pomocy mężczyźnie, który stracił przytomność. Przyglądający się zajściu przechodzień także zasłabł. Obaj mężczyźni nie żyją.
Na plac Andrzeja w Katowicach w czwartek, około godz. 11 przytomność stracił jeden z przechodzących mężczyzn. Pracownicy dworca użyli defibrylatora AED i podjęli akcję reanimacyjną, którą kontynuował przybyły na miejsce Zespół Ratownictwa Medycznego. Niestety pacjenta nie udało się uratować. Zdarzeniu przyglądali się przechodnie i jeden z nich także źle się poczuł. Wezwano kolejną karetkę, niestety, mężczyzna zmarł w drodze do szpitala. - Przyczyną śmierci prawdopodobnie był zawał - mówi Jacek Pytel, rzecznik prasowy KMP Katowice.
Artur Borowicz, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, podkreśla, że to wydarzenie powinno być przestrogą, bo z akcji ratowniczych nie należy robić niepotrzebnych sensacji. - Tłum gapiów to duży kłopot dla naszych ratowników. Niezdrowe zainteresowanie utrudnia udzielenie pomocy pacjentowi, ludzie często blokują przejścia, utrudniają dopływ świeżego powietrza. Ich wścibskość pozbawia osobę ratowaną intymności. Jak pokazały dzisiejsze tragiczne wydarzenia, emocje związane z akcją mogą być też niebezpieczne dla jej obserwatorów, zwłaszcza tych mających kłopoty z sercem czy ciśnieniem - mówi Artur Borowicz.
Nie, nie jestem ze Śląska