18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (1) Soft Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: 17 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: 2024-09-13, 13:31
📌 Powodzie w Polsce - ostatnia aktualizacja: 22 minuty temu

#1944

Rozpoznany powstaniec
Vof • 2013-12-26, 23:45
Powstaniec "Wicher" rozpoznany

Stanisław Firchał ps. Wicher to bohater kampanii reklamowej filmu "Powstanie warszawskie" rozpoznany przez bliskich. Identyfikacji dokonano dzięki akcji "Rozpoznaj" Muzeum Powstania Warszawskiego. W ramach tego projektu na stronie filmu są prezentowane kadry z nierozpoznanymi bohaterami Powstania.



"Powstanie warszawskie" to pierwszy dramat wojenny non-fiction stworzony wyłącznie na podstawie materiałów dokumentalnych. Celem akcji jest zidentyfikowanie bohaterów filmu, czyli prawdziwych uczestników powstania, którzy znaleźli się w obiektywie powstańczej kamery. Interesują nas też okoliczności i miejsca, w jakich zostali sfilmowani. Dlatego na stronie internetowej filmu i na profilu facebookowym zamieszczamy kadry i prosimy internautów o pomoc w identyfikacji bohaterów. Od 6 listopada udało się rozpoznać 23 osoby. Uważamy, że to niezły wynik - powiedział szef Działu Historycznego Muzeum Powstania Warszawskiego Piotr Śliwowski.

Jak zaznaczył, w sumie rozpoznano już 123 osoby, jednak wcześniejszą identyfikację przeprowadzali też muzealni historycy i specjaliści od ikonografii. Ale w pewnym momencie nasze możliwości się skończyły i musieliśmy poprosić internautów o pomoc, licząc że ktoś na zdjęciu rozpozna kogoś z bliskich lub znajomych - relacjonuje szef Działu Historycznego.

W większości przypadków to rodziny rozpoznawały na zdjęciach ojców czy dziadków i zgłaszały się do muzeum. - Były też takie wzruszające sytuacje np. kiedyś pojawił się u nas elegancko ubrany starszy pan, który poprosił, by mu włączyć film. W pewnym momencie wskazał znajdującego się na ekranie młodego chłopaka w krótkich spodenkach, taszczącego płytę chodnikową pomagając przy budowie barykady i powiedział "a to ja" - relacjonuje Śliwowski.

Za jeden z większych sukcesów uznał zidentyfikowanie bohatera kampanii reklamowej filmu. "Chodzi o tego charakterystycznego powstańca, roześmianego, z długimi włosami, pistoletem maszynowym, ubranego w płaszcz, z chustą fantazyjnie zawiązaną pod szyją.

Przyszła do nas córka i wnuk tego pana, którzy natrafili na jego zdjęcie i opowiedzieli nam jego historię. Stanisław Firchał ps. Wicher, uczestnik konspiracji, powstaniec, walczył na Woli, na Cmentarzu Powązkowskim i na Stawkach, potem trafił na Starówkę, a po jej upadku kanałami przeszedł do Śródmieścia. I właśnie na ul. Wareckiej, po wyjściu z kanałów został sfilmowany przez ekipę operatorów Biura Informacji i Propagandy - opowiedział szef Działu Historycznego.

Po upadku zrywu Firchał podzielił los tysięcy jego uczestników, czyli tułaczkę obozową. Przeszedł m.in. przez Ożarów i Landsberg. Potem był obóz w Turyngii wyzwolony przez aliantów, skąd trafił do II Korpusu. I w 1947 r. wrócił do kraju i w 1950 r. dostał pracę w Domach Towarowych Centrum, gdzie pracował do emerytury, czasem nawet jako model. I to jest przykład niezwykłej historii, jaką poznaliśmy dzięki tej akcji. Jej efekt przerósł nasze oczekiwania. Jest oczywiście kontynuowana i mam nadzieję, że jeszcze wiele osób uda się rozpoznać - dodał Śliwowski.

Film "Powstanie warszawskie" powstaje ze zdjęć wybranych z łącznie sześciogodzinnego materiału, pochodzącego z kronik filmowych z sierpnia 1944 r. Ma trafić do kin w 2014 r. przed 70. rocznicą wybuchu powstania. Kroniki nakręcili operatorzy Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej AK m.in. Antoni Bohdziewicz "Wiktor", Stefan Bagiński "Stefan" i Jerzy Zarzycki "Pik".

Ze zdjęć wybranych z kronik skonstruowano półtoragodzinną fabularną historię dwóch głównych bohaterów, braci-operatorów, dokumentujących przebieg powstania. Czarno-biały materiał po montażu poddano koloryzacji, co sprawiło, że wygląda, jakby nakręcono go współcześnie. W pracach nad filmem uczestniczą specjaliści od czytania z ruchu warg. Mają ustalić, co mówili bohaterowie kronik, ponieważ materiał pozbawiony jest dźwięku.

źródło: niezalezna.pl/49948-powstaniec-wicher-rozpoznany
Witam na wstępie chciał bym prosić o nie przenoszenie tematu do innego działu, chodzi o to by trafiła do jak największej liczby osób.
A więc Muzeum Powstania Warszawskiego prowadzi akcję rozpoznawania osób oraz miejsc z filmu „Powstanie Warszawskie". Akcja „Rozpoznaj" przyczyni się nie tylko do wzbogacenia filmu „Powstanie Warszawskie", ale przede wszystkim uzupełni opowieść o uczestnikach Powstania Warszawskiego. Projekt prowadzi Pracownia Historyczna Muzeum Powstania Warszawskiego.



Na bieżąco na stronie poświęconej filmowi www.powstaniewarszawskiefilm.pl umieszczane są kolejne zdjęcia rozpoznanych i nierozpoznanych bohaterów filmu. Wszystkim, którym uda się rozpoznać osoby, sytuację oraz miejsce
ze zdjęć prosimy o przesłanie informacji na adres: rozpoznaj@1944.pl





Wystarczy popatrzeć w albumy rodzinne może akurat na filmie znajduje się "twój człowiek"..

SIERPNIOWE NIEBO. 63 DNI CHWAŁY - film fabularny o Powstaniu Warszawskim w kinach od 13 września. Zrealizowana w nowatorski sposób, wielowątkowa i poruszająca opowieść sięgająca czasów lata 1944 roku. „Sierpniowe niebo. 63 dni chwały" w reżyserii Irka Dobrowolskiego -- zdobywcy 8 nagród na polskich i międzynarodowych festiwalach za głośnego „Portrecistę" -- jest hołdem złożonym młodym Polakom walczącym w Powstaniu Warszawskim. W filmie, obok aktorów zawodowych, zagrali „Wilku" (Robert Darkowski) oraz „Bilon" (Maciej Bilka), raperzy znani z popularnej grupy hip-hopowej Hemp Gru.

Pracownicy budowy znajdują w ruinach przedwojennej kamienicy ludzkie szczątki i pamiętnik z czasów Powstania Warszawskiego. Ukrywający się w piwnicy profesor opisał w nim pierwsze dni dramatycznej walki o Warszawę. 5 sierpnia 1944 roku młodziutka sanitariuszka Basia przeżywała pierwszą miłość do żołnierza AK -- Staszka. Tego dnia młodzi warszawiacy z entuzjazmem budowali barykady, aby w chwilę później stanąć do nierównej walki ze świetnie uzbrojonymi mordercami z Waffen SS Dirlewanger.

W „Sierpniowym niebie" wykorzystano nieznane do tej pory materiały filmowe nakręcone w trakcie Powstania Warszawskiego, które z niespotykaną siłą oddają realizm walk na ulicach Warszawy.

Reżyser Irek Dobrowolski jest synem powstańca - Leszka Dobrowolskiego, pseudonim „Wrzos", żołnierza Batalionu Gozdawa. Jedną z ról zagrał kolega „Wrzosa" z oddziału - Jerzy Romanowski, pseudonim „Drań", zaś w rolach starych powstańców wystąpili prawdziwi uczestnicy Powstania Warszawskiego.

„Sierpniowe niebo. 63 dni chwały" promować będą dwa utwory -- tytułowy: „Sierpniowe niebo" w wykonaniu Bilona oraz „63 dni chwały" hip-hopowej grupy Hemp Gru z gościnnym udziałem Jurasa i Ras Luty. Klip do drugiego utworu obejrzano już ponad 2,5 miliona razy:


Film pod opieką merytoryczną Muzeum Powstania Warszawskiego.
Patronami „Sierpniowego nieba. 63 dni chwały" są Prezydent Miasta Stołecznego Warszawy i Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej.

„Najlepszy film, jaki widziałem"
gen. Janusz Brochwicz-Lewiński „Gryf", żołnierz AK z Batalionu Parasol, legendarny obrońca Pałacyku Michla


„Pod tym sierpniowym niebem, walcząc w drużynie Orląt na warszawskiej Starówce, mój ojciec wszedł w dojrzałość. Poszły w bój warszawskie dzieci -- jak pisał w znanej piosence mój stryj. Kto dziś o nich pamięta? Gdzie jest dzisiaj tamto sierpniowe niebo? Kto dziś jest nosicielem tamtych, wzniosłych ideałów? Nowe elity, warszawska inteligencja, czy może dzieci ulicy słuchające hip-hopu, składające wieńce w miejscach pamięci, malujące na ścianach graffiti z symbolem Polski Walczącej?"
Irek Dobrowolski, reżyser

Zwiastun, tytułowe "Sierpniowe niebo"


Od siebie chce tylko dodać, że wreszcie zaczyna się coś dziać w naszej kinematografii. Oby więcej filmów o podobnej tematyce.
I oto minęła kolejna Rocznica. Co prawda nie okrągła, ale wzbudzającą niemniejsze emocje. Już w przeddzień wiadomo było, że obchody przyjmą zwyczajową formę wzajemnego obrzucania się błotem (o ile nie czymś gorszym), a społeczeństwo podzieli się na zwolenników i przeciwników jednej lub drugiej interpretacji oraz milczącą (i rosnącą) większość wyrazicieli opinii „nie mam zdania / nie interesuje mnie to".

Nie byłoby to może tak ważne w kontekście jednej rocznicy i stałej już w zasadzie obsady „aktorów i komentatorów", jednak od kilku lat można odnieść wrażenie, że mamy coraz więcej dat godnych upamiętnienia. W rzeczywistości doszła tylko jedna, co prawda multiplikowana poprzez comiesięczne zgromadzenia, ale za to w nielicznym gronie entuzjastów. Skąd więc owo złudne wrażenie wielości rocznic? Zapewne stąd, że z roku na rok obchody zajmują coraz więcej miejsca w przestrzeni publicznej, i to bynajmniej nie powodu ich upowszechnienia w społeczeństwie, lecz raczej coraz bardziej konfrontacyjnego charakteru.

Samo składanie wieńców, wręczanie odznaczeń, a nawet defilady wojskowe nie są widać wystarczająco atrakcyjne dla (po)nowoczesnego odbiorcy, dlatego też media starają się odpowiednio podgrzać atmosferę różnymi cytatami, aby jeszcze przez kilka dni po obchodach było o czym mówić i pisać. Najlepiej, gdy dochodzi do spektakularnych interwencji policyjnych, bo wówczas do tematu można wracać jeszcze wiele tygodni później, komentując wyroki sądowe.

Ponieważ sama zaczęłam obchodzić owe rocznice szerokim łukiem, nie zamierzam się włączać w kolejny dyskurs „kto miał rację, a kto moralne prawo", „kto był zdrajcą, a kto patriotą", jednak jest coś, co należałoby w kontekście wszystkich tych wydarzeń przypomnieć — taki mały kubeczek zimnej wody w upalny, sierpniowy dzień.

Czym jest historia? Zbiorem faktów minionych, których w żaden sposób zmienić się nie da. Czym historia nie jest? Niestety, nie jest nauczycielką życia, przynajmniej nie Polsce. Do tego bowiem potrzebna by była jej absolutnie beznamiętna, a nie ideologiczna interpretacja. Co my dziś wiemy o naszej historii? Większość prawdopodobnie zna rok bitwy pod Grunwaldem — ze statystyk wynika, że ta kombinacja cyfr jest jednym z najczęściej używanych PIN-ów. To nasze ostatnie (jedyne?) rzeczywiste zwycięstwo, bo kolejna wielka „wiktoria" w późniejszym kontekście historycznym nabrała nieco dwuznacznego wymiaru. Czyli kiedyś tam wygraliśmy, a potem już odnosiliśmy głównie zwycięstwa moralne, co oczywiście też może (musi) być powodem do dumy, więc należy je promować, jako jeden z głównych produktów eksportowych. I obrażać się, gdy świat o nich nie wie, a nawet wiedzieć nie chce. Cóż, każdy kraj ma własne sukcesy i klęski, a niektórzy w dodatku mają durną jakąś manierę, żeby żyć w teraźniejszości i budować przyszłość. My — awangarda globalnej gospodarki wciąż budujemy pomniki i bawimy się na cmentarzach. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby to były tylko symbole pamięci, hołdu konkretnym ludziom, a nie ciągłe, w dodatku bezrefleksyjne pogrążanie się w przeszłości. Brak wizji chętnie zamieniamy na życie w oparach historii, w dodatku historii zideologizowanej, przekłamanej i … w dużym stopniu nie naszej.

Paradoksem jest, że mnie — wnuczkę chłopa, w PRL-owskich szkołach uczono szlacheckiej perspektywy historycznej. Przeżywałam rocznice powstań „narodowych", szlochałam nad losami przegranych buntowników, tęskniłam za czasami świetności (sic!) I i II RP i wiedziałam, że jeśli „ojczyzna mnie wezwie", pójdę bez wahania na śmierć. Ba, czasem żałowałam, że nie dane mi jest zostać bohaterką — oczywiście martwą, bo inna by się nie liczyła. Tak, jak nie liczyli się ci, którzy głosu nigdy nie mieli i, co dziwniejsze, nawet za komuny go nie dostali.

Co współczesnemu Polakowi mówią daty 1423, 1454, 1493 i 1496, 1518 czy 1520 r. [ 1 ]. W najlepszym razie niewiele. A przecież te daty i wydarzenia, w odróżnieniu od większości powstań „narodowych" dotyczyły całej populacji zamieszkującej ówczesną Rzeczpospolitą i diametralnie pogarszały sytuację życiową ponad 70% tejże. Mając na uwadze zmiany struktury demograficznej, jakie nastąpiły w czasie ostatniej wojny i w pierwszych latach powojennych, można przyjąć, że obecnie ok. 90% z nas to potomkowie tamtej milczącej większości. Może trochę więcej mówi nam rok 1846, bo w ostatnich latach zaczęto przypominać postać Jakuba Szeli i ujawniać rzeczywisty charakter i przebieg ówczesnego buntu. Bo w gruncie rzeczy Rabacja Galicyjska była jedynym powstaniem, które odniosło sukces — zniosła niewolnictwo wielu tysięcy ludzi i zaowocowała oficjalnym uwłaszczeniem w 1848r. Czyli … jedynym wygranym Polakiem w ciągu ostatnich kilkuset lat okazał się chłop galicyjski — prostak, analfabeta, żyjący przez pokolenia w warunkach uwłaczających ludzkiej godności. Niestety, ten przykład nie pasuje do przyjętej narracji historycznej. Czy dlatego, że trzeba by było powiedzieć otwarcie o dwóch narodach, żyjących (nadal) obok siebie, ale nie razem? Czy dlatego, że rozpadł by się w pył mit bohaterskich powstańców, którzy bez skrupułów gasili bunty we własnych posiadłościach przy pomocy wojsk zaborców? Czy dlatego, że trzeba by było wyjaśnić, jakie to niegodziwości popełniała polska ówczesna „elita" wobec swoich poddanych, że bunt przybrał aż tak krwawy charakter?

Warto wyeksponować w naszej historii powyższe daty, bardziej niż 1830, 1863, czy 1944. Dlatego chociażby, aby unaocznić, że degradacja społeczna to jest proces często niezauważalny z perspektywy jednego, czy nawet dwóch pokoleń. Dokonuje się on stopniowo, ale konsekwentnie, a jego odwrócenie wymaga drastycznych środków. Nie jest on bynajmniej czymś „naturalnym", ani też skutkiem działania sił nadprzyrodzonych, lecz wynikiem procesów społecznych — legislacyjnych i gospodarczych. I nieważne, czy takie zjawiska będziemy postrzegać, jako marginalizację pewnych grup społecznych, czy raczej jako uprzywilejowanie innych grup. Ostatecznie to tylko dwie strony tego samego zjawiska, a efekt końcowy przecież znamy — my, obywatele państwa wciąż peryferyjnego i społeczeństwa raczej zacofanego, niż obywatelskiego.
Tak, historia może wiele nauczyć, gdy zostanie poddana analizie przyczynowo-skutkowej i potrafimy wyciągnąć z niej odpowiednie wnioski. To, co z perspektywy historycznej można uznać za błąd, powtarzane po wielokroć jest dowodem skrajnej głupoty. A zakłamana, jednostronna, za to nachalnie forsowana narracja historyczna służy jako narzędzie ideologiczne, którym z zapałem okładają się aktualni oponenci polityczni, licząc na poklask widzów.

Dlatego należy mówić otwarcie o wszystkim, nie pozostawiając marginesu niepewności, który zazwyczaj wykorzystuje garstka demagogów. Bo, tak mówiąc szczerze, czy powinniśmy wstydzić się własnej historii? — bynajmniej. A czy powinniśmy być z niej dumni? — nie widzę powodu. Skoro to są czasy minione, skoro nie mieliśmy wpływu na to, co działo się kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt pokoleń przed nami, to czemu mamy mieć do tego podejście tak emocjonalne? W Polsce, niestety, Pamięć Narodowa jest tak ważna, ze aż została zinstytucjonalizowana, gdy tymczasem takie zjawisko nie istnieje. Istnieje pamięć jednostkowa, często zawodna, nawet w przypadku faktów stosunkowo świeżej daty. Istnieje narracja pokoleniowa, dotycząca określonych środowisk — dzięki niej możemy po latach na podstawie przekazu słownego włączyć pewne fakty w nurt współczesnej kultury, jak zrobił to (rewelacyjnie) zespół RUTA. Jednak tzw. pamięć zbiorowa, zwłaszcza jednolita, to fikcja.
Po co nam więc takie pseudointelektualne wymysły, a tym bardziej rzekoma potrzeba odczuwania wstydu / dumy z tytułu wydarzeń, pozostających poza naszym wpływem? Chyba tylko po to żebyśmy się wciąż zajmowali mitami, ignorując realia. Przecież mamy do czynienia z kompletnym odwróceniem pojęć. Wstydzić się można za coś, na co miało się wpływ, ale nie wykorzystało się tego w odpowiedni sposób. Dumnym można być z własnych osiągnięć. Te pojęcia stosowane być mogą również wobec dzieci, czy wnuków, o ile uczestniczymy w ich wychowaniu. Mogą być rozciągnięte nawet na całe następne pokolenie, ale tylko w państwie demokratycznym, gdzie obywatele mają wpływ na kształt i jakość oświaty. Nie możemy się bez przerwy oskarżać za winy poprzednich pokoleń, ani szczycić ich osiągnięciami. Mamy za to możliwość, aby nie powtarzać tych samych błędów. I oszczędzić przyszłym pokoleniom konieczności „wstydzenia" się, za coś, co nie było ich udziałem lub stawiania kolejnych pomników „ku czci".
Do tego potrzebna jest jedynie znajomość własnej historii (gołych faktów), umiejętność wyciągania wniosków oraz duża doza sceptycyzmu wobec nachalnie forsowanej papki martyrologicznej. Wiem, że w kontekście Rocznicy tekst powyższy nie brzmi zbyt „patriotycznie", jednak wolałabym, żeby polskie dzieci nie ginęły już nigdy chwalebnie na barykadach, ani też żeby nikt nie musiał walczyć o odzyskanie szansy na życie w godnych warunkach. Ale przede wszystkim uważam, że warto się również pochylić nad tymi milionami przegranych na przestrzeni wieków istnień ludzkich, zabitymi gdzieś na obrzeżach walk zbrojnych, ofiarami anonimowymi, bo skutecznie wypartymi poza główny nurt oficjalnej historii. Brak takiej refleksji z naszej strony to faktyczny powód do wstydu.

Przypisy:
[ 1 ] Nadawane na przestrzeni ok. 100 lat przywileje szlacheckie stopniowo ograniczały wolność chłopów, od likwidacji samorządów wiejskich, aż po prywatyzację jurysdykcji w majątkach szlacheckich i kościelnych oraz likwidowały swobody gospodarcze, poprzez monopolizację znacznej części produkcji i handlu. Końcowym efektem tych zmian było zahamowanie rozwoju miast oraz usankcjonowanie niewolniczego statusu chłopów pańszczyźnianych.

Autor tekstu: Anna Salman

Całość żywcem zerżnięta z tej strony

Represje aparatu policyjnego Republiki Okrągłego Stołu wobec środowisk negujących jej funkcjonowanie w obecnym kształcie nabierają tempa. Wczoraj jednak, nikt nie wznosił haseł przeciwko władzom III RP. Grupa młodych ludzi z częstochowskiego koła Młodzieży Wszechpolskiej, postanowiła po prostu spełnić swój patriotyczny obowiązek oddając cześć bohaterskim żołnierzom z Powstania Warszawskiego. Efekt? Dwa wnioski o nałożenie grzywny w wysokości 500 zł, a także sprawa w Sądzie Rodzinnym. Jednak po kolei.
Pozwolicie zatem, iż na wstępie oddam głos jednemu z częstochowskich Wszechpolaków, którego relacja przybliży zaistniały skandal.
,,Wczorajsze obchody zaczęły się o godzinie 17:00, kiedy to odbyła się Msza Św. w intencji Bohaterów Powstania Warszawskiego w kościele pw. Najświętszej Maryi Panny. Następnie zaplanowano uroczysty przemarsz z kościoła, pod Pomnik Nieznanego Żołnierza. W momencie, gdy zaczęła się formować kolumna marszowa, nasi działacze dołączyli do niej, po czym rozpoczęli rozkładanie samodzielnie zrobionego transparentu z napisem "Wszechpolacy Pamiętają - Bohaterów Wysławiają". W czasie tej czynności, trzech działaczy, wraz z transparentem zostało zaciągniętych pod kordon policji, w ,,celu wylegitymowania''. Wylegitymowanie to jednak nie doszło do skutku, gdyż działacze zostali umieszczeni w radiowozie i przewiezieni na Komendę Miejską Policji w Częstochowie. Na miejscu, dowiedzieliśmy się, że nie posiadamy zgody organizatora marszu na rozpostarcie naszego transparentu. Na mocy art. 63a Kodeksu Wykroczeń, wobec dwóch z nas skierowano wniosek do sądu o nałożenie grzywny w wysokości 500 złotych, trzeci działacz - z racji swojej niepełnoletności - odpowie przed Sądem Rodzinnym z tego samego artykułu.''
Wobec narodowców, kibiców czy wielu niezależnie działających patriotów, w całej Polsce regularnie dochodzi do stosowania różnego rodzaju represji, z różnym nasileniem. Chociaż każdy działający czynnie na polu krytycznym wobec obecnego kształtu III RP doskonale wie, że w Polsce mamy problem z wolnością słowa i dostajemy wiele niepokojących sygnałów o działalności służb m.in. policyjnych, nie zawsze o nich piszemy. Jako ludzie czynu, szczególnie nie lubimy się użalać, wiedząc, jakie skutki za działalność na rzecz Wielkiej Polski mogły dotknąć naszych wielkich poprzedników, na których często się powołujemy i którzy mimo wielu zagrożeń, po prostu działali.
Wczoraj jednak, została przekroczona pewna granica. Jeżeli dojdziemy do kuriozalnej sytuacji, w której policja będzie bezkarnie wyciągać ze zgromadzeń młodych patriotów, na oczach setek ludzi właśnie w ten sposób ich poniżać i karać za to, że chcieli oddać cześć naszym Bohaterom, zamiast w tym czasie np. spędzać czas na bezmyślnym oglądaniu telewizji, będziemy musieli wyciągnąć z tych faktów konkretne wnioski i coraz odważniej walczyć o nasze prawa.
Nie pozwolimy, aby nasi Koledzy zostali ukarani za transparent widoczny za zdjęciu. Nigdy nie będzie naszej zgody, na gaszenie patriotyzmu i samodzielnego myślenia w młodym pokoleniu, za pomocą aparatu policyjnego. Na to, naszego biernego przyzwolenia nie ma i nie będzie.
W najbliższych dniach będziemy na bieżąco informować o rozwoju opisanej powyżej sytuacji, jednak zapewniamy, iż nie złożymy broni i zrobimy wszystko, by nasi młodsi Koledzy zostali oczyszczeni z absurdalnych i szkalujących ich dobre imię, zarzutów.

Źródło: narodowcy.net/polska/2887-grzywna-i-sad-za-uczczenie-bohaterow-powstan...
Jak co roku Warszawiacy uczcili rocznice wybuchu Powstania Warszawskiego.
Najlepszy komentarz (107 piw)
SoNyCS • 2013-08-01, 21:17
Nie lubie warszawiaków ale co roku jak oglądam 1 sierpnia to co wyczynia się na ulicach, aż sie łezka kręci w oczku
Zdjęcia opublikował w 1971 Tygodnik "Stolica" (numer 40/1971). Zostały one znalezione w zniszczonym niemieckim czołgu.



Zdjęcia są ciekawe i unikatowe, gdyż przedstawiają m.in. pałac saski kilka miesięcy przed wyburzeniem i figurę Chrystusa sprzed kościoła św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu, zrzuconego z cokołu na ulicę.
Kolejna rocznica niedługo więc warto przeczytać.

"Naszą grupę skierowano w kierunku przejścia między budynkami – wspomina dalej Wanda Felicja Lurie. – Leżały tam już trupy. Gdy pierwsza czwórka dochodziła do miejsca, gdzie leżały trupy, strzelali Niemcy i Ukraińcy w kark od tyłu. Zabici padali, podchodziła następna czwórka, by tak samo zginąć. Bezwładną staruszkę zabito na plecach zięcia, on także zginął. Przy ustawianiu ludzie krzyczeli, błagali lub modlili się.

Ja byłam w ostatniej czwórce. Błagałam otaczających nas Ukraińców, by ratowali dzieci i mnie, któryś z nich zapytał, czy mogę się wykupić. Dałam mu złote trzy pierścienie. Zabrawszy to, chciał mnie wyprowadzić, jednak kierujący ekipą Niemiec – oficer żandarm, który to zauważył, nie pozwolił i kazał dołączyć mnie do grupy przeznaczonej na rozstrzelanie, zaczęłam go błagać o życie dzieci i moje, mówiłam coś o honorze oficera.

Odepchnął mnie jednak, tak że się przewróciłam. Uderzył też i pchnął mego starszego synka, wołając »prędzej, prędzej, ty polski bandyto«. W międzyczasie wprowadzono nową partię Polaków.

Podeszłam więc w ostatniej czwórce razem z trojgiem dzieci do miejsca egzekucji, trzymając prawą ręką dwie rączki młodszych dzieci, lewą – rączkę starszego synka. Dzieci szły, płacząc i modląc się. Starszy, widząc zabitych wołał, że i nas zabiją. W pewnym momencie Ukrainiec stojący za nami strzelił najstarszemu synkowi w tył głowy, następne strzały ugodziły młodsze dzieci i mnie. Przewróciłam się na prawy bok. Strzał oddany do mnie nie był śmiertelny.

Kula trafiła w kark z lewej strony i przeszła przez dolną część czaszki wychodząc przez lewy policzek. Dostałam krwotok ciążowy. Wraz z kulą wyplułam kilka zębów. Byłam jednak przytomna i leżąc wśród trupów widziałam prawie wszystko, co się działo dokoła."

Wanda Felicja Lurie:
JAK ROZTRZELANO MNIE Z MOIMI DZIEĆMI 5 SIERPNIA NA WOLI
Rzeczpospolita, 24 lipiec 2008
Najlepszy komentarz (37 piw)
H................g • 2013-07-30, 1:43
Dobra chuj, przyznaję, udawałem tylko sadystę, to jest kurwa wstrząsające.
Lądowanie w Normandi
kizlaczek • 2013-06-27, 11:46
6 czerwca 1944 r. wojska alianckie rozpoczęły największą w czasie II wojny światowej operację desantową - lądowanie w Normandii. Była ona częścią operacji "Overlord", otwierającej drugi front w Europie. Lądowanie wojsk sprzymierzonych rozpoczęło się po zrzuceniu dwóch dywizji powietrzno-desantowych, bombardowaniu lotniczym i ostrzale z okrętów wojennych. Utworzono pięć przyczółków na plażach: Utah, Omaha, Gold, Juno i Sword, na których wylądowało w pierwszym rzucie ponad 130 tysięcy żołnierzy. Wojska sprzymierzone w liczbie 1 miliona 600 tysięcy żołnierzy walczyły na wybrzeżu Atlantyku od Normandii do Holandii pod dowództwem generała Dwighta Eisenhowera. Wybrzeża oceanu broniło ponad 500 tysięcy żołnierzy niemieckich pod naczelnym dowództwem feldmarszałka Gerda von Rundstedta. Operacja normandzka trwała do końca sierpnia 1944 roku i zakończyła się zdobyciem Paryża (25.08.1944). Zginęło w niej ponad 120 tys. żołnierzy alianckich, prawie 115 tys. żołnierzy niemieckich oraz 14 tys. francuskich cywilów.
Najlepszy komentarz (127 piw)
herbalix • 2013-06-27, 17:27
dobrze pamiętam tę operację. strzelali do nas, jak do kaczek.
Hardkor 44
Pan_Marszałek • 2013-04-09, 17:12
O Powstaniu Warszawskim nie trzeba opowiadać z pełną powagą, zanudzając bez emocji. Za nowy film o nim zabrała się ekipa Tomka Bagińskiego, twórcy oscarowej Katedry i tym razem nie będzie to dokument, ale dynamiczny film w stylistyce komiksu - mocny, ostry, emocjonujący, sugestywny.Niestety projekt został wstrzymany do odwołania .



























Kod:
Źródło: http://www.joemonster.org/art/11987/Hardkor_44_czyli_Powstanie_Warszawskie_w_stylu_300_Spartan i Google.


Kod:
Dla zainteresowanych: http://www.filmweb.pl/film/Hardkor+44-2013-526733<br>

Jak było to proszę o usunięcie tematu.
Najlepszy komentarz (107 piw)
Pan_Generał • 2013-04-09, 20:09
Prescot napisał/a:

i czemu sie jaracie zabijaniem niemców, polaczki zbrodniarze wojenne


Inaczej nie mogę, sory