Temat "Retro wypadki w wyścigach samochodowych" przypomniał mi o wypadku którego nie było widać w podanym filmiku. Mowa o jednym z największych wypadków w wyścigach samochodowych.
24 godzinny wyścig Le Mans 1955 odbył się 11 czerwca 1955 roku.
Przez pierwsze dwie godziny wyścigu trzej kierowcy: Eugenio Castellotti, Mike Hawthorn i Juan Manuel Fangio przewodzili na przemian stawce. Na 33 okrążeniu, naprzeciwko głównej trybuny, Hawthorn niespodziewanie podjął decyzję o zjechaniu do boksu i zaczął hamować. Zaskoczony jadący za nim Lance Macklin w celu uniknięcia kolizji wykonał gwałtowny skręt w lewo, nie widząc, że z pełną prędkością pędzą tuż za nim dwa Mercedesy, którymi kierowali Levegh i Fangio. Levegh w ostatniej chwili uniósł rękę by ostrzec Fangia, po czym uderzył w Macklina z prędkością ponad 200 km/h. Jego pojazd, wyrzucony w powietrze, uderzył w szczyt wału ziemnego przed zatłoczoną trybuną i roztrzaskał się. Zginął kierowca. Silnik i fragmenty karoserii zabiły wielu widzów, przy czym pokrywa silnika − wirując z ogromną prędkością − zadziałała jak nóż gilotyny.
Ostateczny bilans wypadku podano dopiero po zakończeniu wyścigu. Tragedia pochłonęła 83 ofiary śmiertelne i 120 rannych. Niektóre kraje (Francja, Niemcy, Hiszpania i Szwajcaria) natychmiast zakazały organizacji takich imprez.
Krótki filmik ukazujący ten wypadek
Myślę, że temat Was zaciekawi, do tego jest to mój pierwszy post po prawie 5 latach obecności tutaj