A teraz tylko w fejsbuki i srajfony.
#1995
A teraz tylko w fejsbuki i srajfony.
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Film przedstawia ideę reformy walutowej z '95 roku, oraz przybliży nam same banknoty których używamy na codzień.
Gorzej zdali test szóstoklasisty i egzamin gimnazjalny. Teraz najmniej spośród nich zdało maturę. 1995 to po prostu zły rocznik? Maturzyści bronią się i winę za niepowodzenia zrzucają na polityków.
Niemal jedna trzecia tegorocznych maturzystów nie zdała egzaminu dojrzałości. Co dziesiąty nie poradził sobie z więcej niż jednym przedmiotem. Dla porównania: w 2013 roku egzamin w majowej sesji zdało 81 proc. podchodzących do niego, a w 2012 – 80 proc
Zamiast szukać winy po stronie przygotowujących i sprawdzającej testy, czyli Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, czy też nauczycieli, na konferencji, podczas której ogłoszono wyniki egzaminu, minister Joanna Kluzik-Rostkowska zwróciła ostrze ataku w w stronę… uczniów.
- Te dzieci zdały gorzej test szóstoklasisty i egzamin gimnazjalny. Zastanawiamy się, co się stało, że cały rocznik przez cały proces nauczania wypadał gorzej – powiedziała dziennikarzom. Samym uczniom poradziła, by spędzili wakacje, ucząc się do sierpniowej poprawki. Może do niej przystąpić 19 proc. spośród wszystkich uczniów - to ci, którzy nie zdali jednego przedmiotu.
Przekaz minister wzmocnił zaproszony na konferencję prof. Zbigniew Marciniak z Konfederacji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. - Ten, kto nie potrafił uzyskać minimalnego progu, na studia się nie nadaje – powiedział i dziękował MEN za to, że zdjęło z uczelni obowiązek rekrutacji.
Podejście urzędników oburzyło licealistów zdających tegoroczną maturę. Frustrację widać na forach internetowych i słychać w rozmowach z maturzystami. Jakub z Łodzi: - U mnie w liceum nie zdały cztery osoby, wszystkie przez matematykę. Faktycznie, łatwa nie była – poprzednie arkusze rozwiązywałem średnio na 90 proc., teraz dostałem 76 proc. O tym, że matura była trudniejsza, są przekonani też ci z moich kolegów, którzy podchodzili do niej po raz drugi, by poprawić swój zeszłoroczny wynik. Inny Jakub, który maturę zdawał w Warszawie, ocenia matematykę podobnie. – Każdy arkusz, który robiłem w domu, dawał mi wynik ponad 90, z centralnej mam 70 - mówi.
- Zadania otwarte oceniam jako dość trudne, jedno z nich nawet bardzo. Zrobiłam je, ale straciłam na to mnóstwo czasu, kreśliłam wszystko pięć razy – mówi Jagoda, która ukończyła liceum nastawione głównie na matematykę. Maturzystka dodaje, że nawet w jej szkole nie wszystkim udało się zmierzyć z tym zadaniem.
O tym, że arkusze były trudniejsze, plotkowano w internecie już kilka tygodni przed ogłoszeniem wyników – szacunek, że jedna trzecia uczniów nie zda, jako pierwszy podał na swoim blogu nauczyciel Dariusz Chętkowski. Urzędnicy zaprzeczali. Szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, Marcin Smolik, mówił w wywiadzie dla DGP: Wszystkie osoby, które opanowały wiadomości i umiejętności określone w standardach wymagań egzaminacyjnych, egzamin zdadzą. Te osoby, które nie opanowały - nie zdadzą.
Jak jednak tłumaczyć to, że nagle, w jednym roczniku, umiejętności koniecznych, by zdać egzamin dojrzałości nie opanowało o 10 proc. więcej uczniów niż w poprzednich latach? Odpowiedzi ze strony urzędników, poza wspomnianymi już ogólnikami, nie ma.
Tymczasem socjolodzy próbują wyjaśniać to na własną rękę. Wojciech Krzysztofiak, filozof i bloger "Newsweeka" nazwał wyniki tegorocznej matury polityczną rzezią. Tuż po ich ogłoszeniu komentował na swojej stronie: Zdając egzamin poprawkowy pod koniec sierpnia, maturzysta jest w stanie "rekrutować się" wyłącznie – z powodu uniwersyteckich praktyk rekrutacyjnych – na studia w tzw. wyższych szkołach zawodowych (wymyślonych przez Kudrycką) lub w prywatnych uczelniach na ogół w odpłatnym trybie zaocznym. Bez wątpienia "oblanie" na maturze o 10 proc. więcej uczniów niż w roku ubiegłym służy temu, aby uniwersytety nie "wyczyściły" rynku uczniów; aby pozostawić "kawałek rynkowego tortu edukacyjnego" szkołom prywatnym.
Inne teorie mieli też sami maturzyści. Jedna z komentatorek bloga nauczyciela Dariusza Chętkowskiego napisała: Przygotowuje się nas pod schematy, bardzo powtarzalne arkusze, a w tym roku po raz pierwszy postawiono na to, abyśmy się rozwinęli. Tylko dlaczego wcześniej nikt nam nie powiedział, że tak ogóle można?
Na to, że matura bardzo zmieniła się od ubiegłego roku, zwrócili uwagę też inni internauci. Maturzystka XXI LO Łódź: Zarówno na egzaminie gimnazjalnym, jak i na maturze obecni 19-latkowie zostali zalani falą niesztampowych zadań. Iga Maturzystka: Rocznik 95 jest rocznikiem zaraz przed reformą i już na nim zaczynają wprowadzać zmiany. Najpierw na egzaminie gimnazjalnym, gdzie pierwszy raz na teście humanistycznym było tak dużo zadań z historii, a teraz na maturze, gdzie CKE odeszło od typowych zadań maturalnych. Chciałabym podkreślić, że np. matura z matematyki rozszerzonej przez 3 poprzednie lata opierała się na tego samego rodzaju zadaniach, a w tym roku nastąpiła zmiana. Zadania były innego typu, znacznie trudniejsze.
Maturzyści przekonują, że trudniejszy był cały egzamin. Jagoda ocenia, że bardzo podniesiono poziom trudności arkuszy rozszerzonych z matematyki i fizyki. Podobnego zdania jest Jakub z Łodzi. - Zdawałem rozszerzoną chemię, większość zadań wymagała wiedzy fizycznej i matematycznej, a chemii organicznej i nieorganicznej było może 40 proc. – ocenia i dodaje, że problemem była dla niego też liczba zadań. W rozszerzonym arkuszu z chemii – 39. Dla porównania, w roku 2013 było ich 31, a w 2012 – 37. O tym, jak wpłynie to na wyniki uczniów, będzie można zobaczyć 25 sierpnia, kiedy CKE opublikuje pełne wyniki matur.
Maturzyści już mają swoje teorie. Znów komentarz z bloga Chętkowskiego: W tym roku poszło fatalnie, ostatni rocznik tego programu, głupszy jakiś, a za rok objawią się geniusze, pokażą wszystkim, jak fantastyczna jest reforma. Szkoda tylko nas. I z serwisu dziennik.pl: To jest polityka MEN-u. W przyszłym roku jest nowa podstawa i nowa matura. Zapewne ministerstwo ogłosi sukces, bo zdadzą dużo lepiej, ale żeby tak było, trzeba w tym roku podkręcić poziom. Za długo pracuję w szkole, żeby tego nie widzieć.
Żródło
I to jest kompletne podsumowanie płaczów maturzystów.
Cz. 1
Cz. 2
Cz. 3
Osobiście obejrzałem to 3 razy. Teraz mi się przypomniało, więc wstawiam
Bardzo poruszający jest ten dokument
W wyniku katastrofy zginęły 22 osoby, a 12 zostało rannych. Przyczyną był prawdopodobnie sabotaż jednego ze współmieszkańców, który także stał się ofiarą.
Inna wersja mówi o kradzieży zaworu instalacji gazowej, której miał dokonać bliżej niezidentyfikowany złomiarz (skradzionego zaworu nie odnaleziono w żadnym punkcie skupu złomu). Spowodowało to ulatnianie się gazu. Zaś do samego wybuchu miała przyczynić się wedle tej teorii mieszkanka bloku, która zeszła do piwnicy nakarmić mieszkające tam bezpańskie koty. Zapalenie światła wywołało – według tej teorii – jednocześnie iskrę, która zainicjowała wybuch.
Według relacji niektórych poszkodowanych, którzy przeżyli tę katastrofę, zapach gazu był wyczuwalny na różnych piętrach od dłuższego czasu. Część sąsiadów chodziła od drzwi do drzwi i nawoływała do jak najszybszego opuszczenia budynku.
W 1997 na miejscu dawnego budynku wzniesiono nowy, w którym zamieszkała część rodzin ofiar katastrofy. 18 kwietnia 2005 odsłonięto tablicę poświęconą ofiarom katastrofy.
Polska lat 90' - A Wam drodzy sadole, która się podoba najbardziej ?
Ostatnia prosta, Gollob na prowadzeniu tuż przed taśmą załapuje defekt motocykla i...
(podniesiona ręka Golloba sygnalizowała defekt motocykla)
Gleby to chyba jedyna rzecz warta obejrzenia w tym jakże emocjonującym sporcie...
Właśnie udowodniłeś że jesteś ograniczony tak samo jak twoje kawały.
W środku nocy sytuacja stała się naprawdę gorąca.
Rosyjski radar wykrył coś, co wyglądało jak pocisk atomowy zmierzający w stronę Moskwy wystrzelony z amerykańskiej łodzi podwodnej. Wojskowi natytchmiast przekazali niesamowite wieści o ataku prezydentowi Borysowi Jelcynowi (nie wiadomo, czy w tamtym momencie Jelcyn był trzeźwy). Zszokowany zaistniałą sytuacją prezydent po raz pierwszy w historii kraju musiał aktywować otoczoną wątpliwą sławą czarną walizkę, zawierającą kody niezbędne do uruchomienia pocisków nuklearnych. Prezydent miał zaledwie kilka minut na podjęcie decyzji na to, czy skorzystać z arsenału atomowego Rosji, który liczył blisko 2000 pocisków nuklearnych, czy pozwolić USA, by ten atak uszedł im płazem.
Na szczęście, kiedy Jelcyn naradzał się z najważniejszymi wojskowymi w kraju jeden z radarów pokazał, że rakieta wcale nie zmierza do Moskwy, lecz jej celem jest po prostu środek morza. Podwyższony stan gotowości został odwołany, a do III Wojny Światowej nigdy nie doszło.
Co powinno nas martwić? Na pewno fakt, że obecnie rosyjski system wczesnego ostrzegania znajduje się w o wiele gorszym stanie, niż w roku 1995. Instytut Elektryki i Inżynierii Elektronicznej (międzynarodowa instytucja non-profit, która powstała, by wdrażać nowe rozwiązania w branży inżynierii elektronicznej) wyjaśnia, że aby mieć całkowitą możliwość wcześniejszego wykrycia rakiet zagrażających Mateczce Rosji Rosjanie potrzebują 21 satelit na orbicie okołoziemskiej, a do roku 1999 mieli do dyspozycji wyłącznie 3 (brak wzmianki o aktualnej liczbie). Więc niech bóg ma nas w swojej opiece, jeśli rosyjscy biurokraci ponownie zapomną przekazać informację tego typu swoim przełożonym. Wtedy może nie skończyć się na otworzeniu „czarnej walizki”.
Ówcześni prezydenci Rosji i USA:
Po tagach nie było
Dla nieuków ją streszczę.
Był sobie Stasio Petrov, gość, który wedle artykułu miał jakieś przeszkolenie naukowe, nie sprecyzowano tego, ale debili raczej nie biorą na takie stanowiska (zazwyczaj kolesi po politechnikach i innych watach (lotnictwo, elektronika). Służył w bazie wojskowej odpowiedzialnej za monitorowanie rakietowej aktywności Amerykanów. Zatem nasz podpułkownik był odpowiedzialny za bezpieczeństwo Mateczki Rosji.
W okresie, w którym miała miejsce nasza historia, stostunki czerwoni-jankesi była wyjątkowo napięta. Pierwszego września Ruskie zestrzelili koreański samolot, który wzięli za wosjkowego myśliwca wkraczającego w ich przestrzeń powietrzną. Zabili 263 pasażerów w tym jednego amerykańskiego kongresmena. Nie dziwota, że spodziewali się odwetu ze strony zachodzu i chodzili przez miesiąc jak na szpilkach.
23 września nasz Stasio pełnił podwójną służbę za chorego kumpla i wtedy nagle na monitorze ostrzegawczym pojawił się w chuj wielki czerwony napis "Amerykhany NAPIERDALAJĄ!!!". (tutaj mogłem coś przeinaczyć) System ostrzegania pokazywał, że w stronę ZSRR zapierdziela 5 rakiet balistycznych. Standardowa procedura nakazuje natychmiastowe jebnięcie w czerwony przycisk i powiadomienie wyższych władz (w artykule jest inaczej napisane, ale to jakiś debil pisał i nie doprecyzował), które mają podjąć decyzję o kontrataku. Należy zauważyć, że w tamtym momencie władzę sprawował ten sam rząd, który wprowadził Ruskich do Afganistanu, a więc bitne skurywsyny.
Co zrobił nasz Stastio? Ano, nic. Walną sobie szklaneczkę wódki, bimbru, czy co tam było w modzie w tamych czasach, odpalił papierosa, podrapał się po głowie i się zaczął zastanawiać. Chujowy z niego żołnierz, co? Tak sobie pomyślał, że to dziwne zachowanie ze strony Amerykanów, że jako atak wyprzedzający, który ma na celu rozjebanie jak najbardziej sił wroga, użyli 5 rakiet, a przecież mają tego w pizu i jeszcze trochę. Trochę jakby trzymając karabin szturmowy, napierdalać w kogoś kamieniami...
Zaświtało w głowie naszego Stasia, że coś tu ni chuja nie gra. Zerknął na radary... Nic nie leci. Nie wiem, jak się czuje człowiek, na którego barkach spoczywają losy świata, ale pewnie to odrobinkę większy stresik, niż maturka. Co zrobił podpułkownik? Ano, właśnie, tak jak już napisałem - dalej nic.
Tak oto, kochane dzieci, została spisana historia najbardziej leniwego bohatera wszechczasów. Oczywiście, Stasio dopuścił się niesubordynacji, to go wyjebali z wojska na wcześniejszą emeryturę. w 1998 jeden z jego towarzyszy broni wypuścił publikację na temat tamtych zdarzeń. Krótko: świat o nim usłyszał -> dostał odznaczenie "Obywatela Świata" -> chcieli mu dać też nagrodę Nobla, ale dostał ją jakiś czarnuch, który też nic nie zrobił. -> a teraz ja napisałem o nim na Sadisticu. KROPKA.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów