Niejaka Katharina Unger wpadła na pomysł żeby sobie hodować robale w domu. Po co? Choć na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się być z góry przegrana, ta pani ma mocne argumenty.
Szacuje się ze do roku 2050 wzrost populacji przyczyni się do wzrostu spożycia mięsa, które będzie coraz trudniej uzyskiwać tradycyjnymi metodami. Farma 432 (bo tak nazywa się ta biała maszyna) będzie mogła wyhodować kilo mięcha w tydzień co powinno wystarczeń na 2 posiłki.
(jeszcze ta muzyka...) Maszyna działa tak: do górnego kubeczka wkładamy 2 poczwarki muchy żołnierza (Hermetia illucens), po czym wykluwają się i latają w przeźroczystej części. Kiedy się rozmnażają, jajeczka są złożone do zakrytej części (tej z dziurkami), gdzie robaczki sobie dojrzewają a kiedy są już gotowe by wyjść na powierzchnię, trafiają do zbieralczego kubeczka a potem na patelnie! No oczywiście trzeba ocalić parkę na powtórzenie cyklu.
I voilà! Risotto gotowe! Śmiechem żartem takie robaczki mają o połowę więcej protein jak mięso kurczaka i ponoć mają ciekawy, orzechowy posmak... Rodzaj Hermetia illucens został specjalnie wybrany z powodu małych wymogów i zawarcia sporej ilości wapnia oraz aminokwasów. Tak, to te same co do karmienia gekonów...
żródło
Pewnie w parówkach by przeszło
Tak na chłopski rozum wolę takie rozwiązanie jak Japońskie pomysły
recyclingu kupy albo farbowania soi. Grunt żeby nie patrzyło żywe z talerza...