Po odniesieniu dysku do serwisu zajmującego się naprawą dysków twardych powiedział, że gdy zapisze na nim jakiś film, to potem można odtworzyć około 5 minut. To chyba dobra podstawa do tego by uznać, że z urządzeniem jest coś nie tak. Pracownik serwisu na oczach klienta otworzył obudowę.
W jej wnętrzu znajduje się rozebrany pendrive, o pojemności zaledwie 128 MB. Dysk twardy miał mieć pojemność 500 GB. W serwisie to nie pierwszy tego typu wynalazek, ale w tym przypadku jest coś, czego do tej pory nie widziano.
Pendrive działa w trybie zapętlonym. Oznacza to, że gdy dostępne 128 MB zostanie zapełnione, to urządzenie automatycznie kasuje dane, zapisuje dalej, kasuje, i tak w kółko. W ten sposób użytkownik myśli, że dysk faktycznie zapisuje te dane. Najciekawsze jest jednak to, że urządzenie poprawnie prezentuje wszystkie zapisane pliki, a także ich rozmiary! Nadpisanie jednych, nie powoduje, że ich dane (np. nazwy, rozmiary) znikają. Użytkownik zatem może mieć święte przekonanie, że na dysku jest wszystko to, co zapisał. Wszystko jest jednak puste, z wyjątkiem plików zapisanych jako ostatnie, a więc tych, które zmieściły się w dostępnych 128 MB.
Obudowa oczywiście wygląda przekonująco. Nieszczęśliwy nabywca został dodatkowo zwiedziony przez chińskiego sprzedawcę, który przy nim nawet coś zapisał na dysku, aby udowodnić, że jest sprawny.
Gdzie tkwił haczyk na klienta? Oczywiście w niesamowicie niskiej cenie.
źródło