Pozwolicie, że zostawie to bez komentarza :/
34-letni Artur N., obywatel Rosji narodowości czeczeńskiej, odpowie przed polskim sądem. Prokuratura Apelacyjna w Lublinie oskarżyła go o udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym i terrorystycznym. Czeczen wpadł w ręce pograniczników w marcu ubiegłego roku. Próbował przewieźć przez granicę m.in. prawie tysiąc zapalników, które mogłyby posłużyć do wytworzenia tysiąca bomb.
34-letni Czeczen ostatnio mieszkał w Austrii, ma tam status uchodźcy. Utrzymywał się z prac dorywczych, ale pieniędzy rodzinie nie brakowało, bo dostawał wysokie zasiłki na dzieci, a ma ich pięcioro. Jak ustalili śledczy, mężczyzna był zaangażowany w działalność organizacji znanej jako "Emirat Kaukaz". Prokurator Andrzej Jeżyński podkreśla, że to organizacja nie tylko nawołująca do niepodległości Czeczenii, ale zaangażowana również terrorystycznie. - Z naszych roboczych, ale międzynarodowych ustaleń wynika, że to jest grupa odpowiedzialna za dokonanie zamachu bombowego na podmoskiewskie lotnisko, w którym zginęło ponad 30 osób. Także nie jest to organizacja zajmująca się wyłącznie propagowaniem niepodległościowych haseł - mówi prokurator Andrzej Jeżyński z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.
Gdyby wybuchło, mogło być bardzo niebezpiecznie
Artur N. wpadł w marcu ubiegłego roku na granicy w Dorohusku. Śledczy nie ujawniają, jakie były okoliczności zatrzymania, czy mieli wcześniej sygnał o jego przejeździe przez granicę. - To są pytania, które muszą pozostać bez odpowiedzi - mówi Jeżyński. Wiadomo jedynie, że samochód Audi został wytypowany do kontroli. W środku było m.in. prawie tysiąc zapalników, z których można byłoby przygotować około tysiąca bomb, do tego ponad 300 sztuk amunicji i dwa karabiny snajperskie. - Zapalniki zawierały w sobie około kilogram bardzo czułego materiału wybuchowego, a więc nawet delikatne uderzenie, np. kolizja samochodu, którym były przewożone, mogłoby spowodować eksplozję. Ucierpiałoby wiele osób - wyjaśnia Jeżyński.
Wiadomo, że Czeczen ma związki z organizacją terrorystyczną, której powiązania badają austriackie organy ścigania. To z Austrii przewoził towar, który miał dotrzeć na Kaukaz, do Republiki Czeczenii. - Wiózł te materiały z terenu Austrii, przez Czechy, Polskę, Ukrainę, z przeznaczeniem końcowym do Czeczenii - mówi Jeżyński. Jak dodaje, amunicja była ukryta w tylnych nadkolach samochodu, a zapalniki - w przednim nadkolu. Czeczenowi, oskarżonemu m.in. o udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze terrorystycznym, a także nielegalne posiadanie broni, grozi do 10 lat więzienia. Od ponad roku jest w areszcie, nie przyznaje się do winy.
Co z tratwą z materiałami wybuchowymi?
Prokuratura Apelacyjna w Lublinie prowadzi też śledztwo w sprawie tratwy z materiałami wybuchowymi znalezionej na Bugu, tuż przed Mistrzostwami Europy w Piłce Nożnej EURO 2012. Na tratwie znaleziono wtedy ładunki i telefon ze zdjęciem Stadionu Narodowego. Przemycane były na niej także papierosy. Jak ustaliliśmy, śledczy z Lublina wystąpili do strony ukraińskiej o przesłanie - w drodze pomocy prawnej - pewnych danych i ustalenie określonych faktów. Szczegółów nie ujawniają. Wiadomo jednak, że procedury z tym związane mogą zająć trochę czasu, dlatego śledztwo w tym tygodniu ma zostać tymczasowo zawieszone.
Źródło:
m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,14072032,Terrorysta_z_Czecz...