18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (3) Soft (3) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 22:48
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 2:25

#demokracja

Niniejszym zamieszczam ciekawy artykuł traktujący o rzeczywistości z jaką przyszło nam się borykać. Treści w nim zawarte powinny być znane każdemu obywatelowi, niemniej jednak żywię nadzieję, że dla części osób okażą się one impulsem do działania- nieważne jakiego- każde działanie jest lepsze niż stagnacja.

Tekst w skrótowy sposób przedstawia genezę obecnego stanu rzeczy w kraju. Autor poza opisem rodzimego ustroju politycznego i gospodarczego stawia hipotezę (słuszną, czy nie- to już inna sprawa), opierając się o którą, można osiągnąć sukces naprawczy. Zdaniem autora głównym winowajcą jest światowa i krajowa finansjera, która żeruje na "biednym Kowalskim" i skutecznie blokuje wszelkie istotne zmiany. A nie jest czasem tak, że naród jest sobie sam winien porzucając koncepcję społeczeństwa obywatelskiego i negując jakąkolwiek ingerencję w obecny stan rzeczy na rzecz egzystencji godnej warzywa? Zapraszam do lektury i dyskusji.

Żyjemy dzisiaj w trudnych czasach. Sytuacja ekonomiczna w kraju się pogarsza. Bezrobocie rośnie. Coraz czarniejsza przyszłość przed nami się rysuje. Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka. Jednak najważniejszą z nich jest kryzys władzy. Ustrój demokratyczny w założeniach miał dać ludziom możliwość decydowania o swoich losach. Powszechne wybory do parlamentu miały umożliwić wybranie takich rządzących, którzy działaliby dla dobra całego społeczeństwa. Niestety dzisiaj rządy demokratycznie wybrane straciły większość władzy na rzecz różnych grup interesu, takich jak światowa finansjera, wielkie korporacje czy też lobby urzędnicze.
Gdy w Polsce Donald Tusk został wybrany na premiera w roku 2007 obiecywał bardzo dużo. A z tych obietnic prawie nic nie zostało zrealizowane. Stało się tak nie dlatego, że premier kłamał, ale dlatego, że nie zdawał sobie sprawy, iż nie miał możliwości zrealizować tych obietnic. Były wielkie chęci i próby wprowadzenia zmian. Większość Polaków chciałaby zmniejszenia administracji i taniego państwa. Walczył z biurokracją premier i walczył też Janusz Palikot na czele komisji Przyjazne Państwo. Oboje przegrali. Urzędnicy za pomocą różnych komisji, podkomisji i innych sztuczek prawnych torpedują wszelkie ustawy, które mogą ich pozbawić przywilejów.
Pomimo głośnych obietnic urzędom centralnym nie udało się zmniejszyć zatrudnienia. Tylko między 2008 a 2012 rokiem przybyło w Polsce 19 285 urzędników — wynika z raportu Fundacji Republikańskiej. Sam Donald Tusk przyznał, że to była największa porażka jego rządu. W marcu 2011 roku, na antenie TVN24 stwierdził: „Byłem za słaby, nie dałem rady."
Premier w Polsce jest już za słaby, by rządzić. Nie ma prawie wcale władzy. Dużą jej część mają urzędnicy, którzy tworzą ciągle nowe etaty w urzędach by zatrudniać członków swoich rodzin i znajomych zwiększając tym samym obciążenie państwa oraz utrudniając rozwój przedsiębiorczości. I nic tu nie pomoże zmiana rządu. Biurokracja rośnie stale, niezależnie od tego kto rządzi.
Pojawia się więc oczywiste pytanie. Czy w takim razie żyjemy ciągle w kraju demokratycznym, gdzie rządzi lud, czy też jest to już chaotyczna władza grup interesu? Jeżeli zdecydowana większość obywateli chce taniego państwa, a nie da się tego w żaden sposób osiągnąć, to nie jest to już demokracja. Nie rządzi większość. Rządzi mniejszość, która coraz bardziej okrada większość.
Wprowadzona niedawno w Polsce ustawa śmieciowa miała głównie jeden cel. Tym celem jest zatrudnienie nowych urzędników do obsługi firm wywozowych i nadzorowania obywateli. Nie zlikwiduje to problemu wywozu śmieci do lasów, ale za to wzrośnie biurokracja, która będzie utrzymywana z wyższych opłat za odbiór odpadów.
Jednak o ile jeszcze mamy jakiś minimalny wpływ na naszych urzędników krajowych, to już nie mamy żadnego wpływu na biurokrację Unii Europejskiej. A tam podejmowanych jest wiele decyzji, od których zależy nasze życie. Komisja Europejska, która tworzy ustawy, nie podlega prawom demokratycznym. Obywatele nie mogą wybierać jej członków. W rezultacie twór ten ulega lobby wielkich koncernów. To interes bogatych jest realizowany przez unijnych urzędników.
Ale największą władzę w dzisiejszych, tak zwanych, państwach demokratycznych ma światowa finansjera. Nasz system finansowy jest tak skonstruowany by zamożni tego świata mogli się bogacić coraz bardziej kosztem biednej części społeczeństwa.
Mało ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że są okradani przez bankierów, finansistów i bogatych inwestorów. Bankierzy i finansiści zyskali zbyt duży wpływ na rządy. To oni stworzyli nasz system finansowy, który jest oparty na długu. Przypomina on piramidę finansową, taką jak na przykład Amber Gold. Tak samo jak firma Marcina Plichty nie miała złota na pokrycie wkładów od swoich klientów, tak też i w nasz system finansowy nie ma pokrycia w rzeczywistości. Pieniądze ulokowane w bankach czy w obligacjach nie mają odzwierciedlenia w realnej gospodarce. Tych pieniędzy nie ma. Długi wielu państw są już niemożliwe do spłacenia, a kapitały banków pokrywają tylko niewielką część ulokowanych w nich pieniędzy.



Taki system musi kiedyś upaść. Każda piramida finansowa kiedyś upada. Stałoby się to już we wrześniu 2008 roku, po ogłoszeniu upadłości przez bank Lehman Brothers, ale bankierzy wywarli wpływ na rządy i zyskali zgodę na dofinansowanie z budżetu państwa nierentownych instytucji finansowych oraz wymusili na rządach dodruk pieniądza. Obecnie światowy system finansowy podtrzymywany jest przy życiu za pomocą pieniądza drukowanego. Zatrzymanie pras drukarskich, w jakiejkolwiek dającej się przewidzieć przyszłości oznacza pewną katastrofę gospodarczą. Wierzyciele straciliby wiarę w lokaty bankowe i obligacje, co skutkowałoby niewypłacalnością banków i państw. Nie dostaliby pieniędzy emeryci, ani pracownicy sektora budżetowego. Wstrzymane zostałoby finansowanie firm z banków. Skutkowałoby to załamaniem całej gospodarki i kryzysem jakiego jeszcze świat nie widział. Ale stałe drukowanie pieniędzy spowoduje jeszcze większe problemy w przyszłości — wywoła ono hiperinflację.
Chciwość bankierów zaprowadziła nas w ślepą uliczkę. Prędzej czy później trzeba będzie się zmierzyć z poważnym kryzysem. Zapłacą za niego oczywiście najbiedniejsi. Bogaci sobie poradzą.

Aby dzisiaj było można mieć nadzieję na w miarę łatwe wyjście z kryzysu, który nas czeka i na lepszą przyszłość, niezbędna jest naprawa systemu finansowego i odebranie przywilejów wielu niesłusznie uprzywilejowanym. Jednak nie da się tego dokonać w ramach naszego ustroju politycznego. Zmiana partii u władzy nic nie da. Premier jest zbyt słaby by rządzić. Dzisiaj potrzebne są zmiany ustrojowe. Potrzeba jest na nowo oddać władzę w ręce ludu, aby zwyciężał interes większości, a nie interes małych uprzywilejowanych grup. Taka operacja jest możliwa. Prawdziwa demokracja istnieje jeszcze w Szwajcarii. To jest demokracja bezpośrednia. W kraju tym ludzie naprawdę mają władzę. Mogą głosować za lub przeciw danej ustawie, a nie tylko na danego kandydata do władzy. Dlatego też Szwajcaria bardzo dobrze sobie radzi gospodarczo. Nie jest okradana przez różne grupy interesu. A przynajmniej dzieje się to w dużo mniejszym stopniu niż na przykład w Polsce.
Wielu ludzi jest zaangażowanych w propagowanie idei demokracji bezpośredniej. Wielu ludzi chce walczyć o jej wprowadzenie. Ciągle jednak jest to zbyt małe poparcie. Dlatego potrzebna jest pomoc tych, którym zależy na przyszłości dla nas i naszych dzieci. Potrzeba dzisiaj propagować ideę demokracji bezpośredniej, by partie chcące ją wprowadzić wygrały wybory i by miały możliwość zmiany konstytucji.
Dzisiaj wszystko spoczywa w naszych rękach. Jeżeli ludzie się zmobilizują i zaczną wspierać prawdziwą demokrację, to jest szansa na jej wprowadzenie i odebranie władzy grupom interesu. Wtedy będziemy mogli myśleć o lepszej przyszłości. W przeciwnym razie zmierzamy tylko do katastrofy. Chaotyczna władza grup interesu, jaką mamy obecnie, będzie stale niszczyć budżety państw. Dlatego prędzej czy później musi ona zostać obalona. Pytanie tylko czy zrobi to silna władza, czy też zwycięży demokracja. Gdy nadejdzie poważny kryzys, władzę mogą przejąć dyktatorzy. Ktoś, kto ma pełnię władzy może pozbawić tej władzy różne grupy interesu, które okradają kraj. Istnieje poważne zagrożenie, że pogrążeni w kryzysie obywatela będą woleli poprzeć dyktatora, który silną ręką wprowadzi porządek w państwie. W krajach Europy, gdzie mamy już recesję, takich jak Grecja czy Hiszpania, rośnie poparcie dla partii z zapędami dyktatorskimi.
Potrzeba dzisiaj wytłumaczyć ludziom, że obecna, tak zwana demokracja, prowadzi nas tylko do katastrofy, a dyktatura to nie jedyne wyjście z kryzysu. Jest inna możliwość. Nazywa się ona demokracja bezpośrednia.

źródło: racjonalista pl
Monarchia
Ant1984 • 2013-07-03, 19:35
Wmawia nam się, że demokracja jest cudownym systemem, w którym jesteśmy wolni i szczęśliwi. Chyba każdy z Was słyszał stwierdzenie: "demokracja może nie jest idealna, ale nie wymyślono jeszcze nic lepszego". Otóż bzdura Panowie (i Panie). Pierwotny i najprawdopodobniej idealny ustrój społeczny, który istniał i sprawdzał się, to Monarchia.

Czym jest Monarchia?
Czym tak naprawdę jest demokracja?
Co czeka tuska i jemu podobnych polityków?
Co można zrobić z obecną sytuacją?
Na te pytania znajdziecie odpowiedź poniżej.







Prosiłbym o pozostawienie tego tematu do samodzielnej oceny przez użytkowników w Poczekalni, a nie przenosić do zbiorczych, gdzie zginie niezauważony. Jest to bowiem temat ważny dla nas wszystkich, jako obywateli tego kraju - zwłaszcza w obecnej sytuacji rujnowania naszego państwa.
Demokracja = Deprawacja?
Mr.Drwalu • 2013-07-02, 11:44


Problematyka grup homoseksualnych, transseksualnych oraz pedofilskich jak i innych stała się politycznym elementem strategii zachodniej dominacji. Kraje, które dadzą się zdeprawować są znacznie łatwiej kontrolowane, poprzez system Machiavelliego wzmacniania mniejszościowej grupy społecznej wewnątrz kraju, dawania jej wsparcia, funduszy dla kontroli reszty społeczeństwa. Zdominowane w ten sposób społeczeństwa mogą też być dalej deprawowane zgodnie z linią określoną przez szkołę Frankfurcką. (Patrz tabele "społeczeństwo" poniżej)



Ta militarna strategia dotyka ostatnio nawet Afrykę. Na kontynencie toczonym przez biedę, głód i ciągłe konflikty wszczynane przez m.in USA, Europę czy Rosję prawa homoseksualistów promowane są jako kluczowy aspekt demokratycznych przemian. Jak podaje Reuters “Prezydent Barack Obama, rozpoczął długo oczekiwany objazd po Afryce, chwaląc orzeczenie sądu Najwyższego USA w sprawie małżeństw homoseksualnych jako zwycięstwo demokracji i wezwał narody afrykańskie do zakończenia dyskryminacji homoseksualistów. W jedynie jego drugiej wizycie w Afryce po objęciu urzędu, Obama pochwalił postępy demokratyczne i powiedział, że rozważa rozszerzenie porozumienia o wolnym handlu AGOA ze względu na jego wygaśnięcie w 2015 roku, w celu tworzenia nowych miejsc pracy na tym najbiedniejszym kontynencie. "Widzę to jako moment wielkiej obietnicy dla kontynentu," Obama powiedział na konferencji prasowej w stolicy Senegalu Dakarze. "Zbyt często świat przeocza niesamowite postępy, jakie podejmuje Afryka, w tym postępy w umacnianiu demokracji." Stojąc przy prezydencie Senegalu Macky Salla, Obama powiedział, że traktowanie gejów i lesbijek w Afryce pozostaje "kontrowersyjne". Homoseksualizm jest nielegalny w muzułmańskim Senegalu.”



Połączenie problematyki grup seksualnych i ekonomii nie jest tutaj bezpodstawne ponieważ USA
oficjalnie wykorzystuje programy pomocy zagranicznej jako element przetargowy by wprowadzać w krajach rozwiązania promujące i legalizujące prawa dla m.in. homoseksualistów. Jednym słowem kraj nie dostanie np kredytu lub pomocy technicznej jeśli nie rozpocznie promocji deprawacji własnego narodu. Thenewamerican.com podaje, że Hilary Clinton naciska na ONZ by uruchomiło specjalny system ochrony homoseksualistów. “Wraz z tym jak Biały Dom wydał memorandum określające strategię prezydenta Obamy promowania homoseksualizmu na całym świecie, sekretarz stanu Hillary Clinton jest zajęta napominaniem Rady Praw Człowieka ONZ w Genewie na tą samą nutę. Przemawiając w imieniu Prezydenta, Clinton wskazała organowi ONZ nikczemność "dyskryminacji gejów i lesbijek," poinformowało Associated Press "oświadczając, że USA będzie wykorzystywać pomoc zagraniczną oraz dyplomację by wesprzeć swoją postawę, gdzie prawa gejów są całkowicie równorzędne z innymi podstawowymi prawami człowieka."

Tam gdzie program deprawacji jest w początkowej fazie promowany jest homoseksualizm. Natomiast w krajach bardziej zaawansowanych w tym kierunku instytucje zachodnie silnie wspierają pedofilię.

Jak podaje thenewamerican.com Unia Europejska finansuje lobby homoseksualistów posiadające sile powiązania z grupami pedofilskimi. “Członkowie Parlamentu Europejskiego (MEP) zaczęli zadawać pytania na temat tego, dlaczego podatnicy w Unii Europejskiej (UE) są zmuszani do finansowania gigantycznej homoseksualnej grupy lobbingowej z silnymi powiązaniami do organizacji promujących pedofilię. W odpowiedzi działacze homoseksualistów i lesbijek odpowiedzieli na obawy rozpętując falę ataków. Badacze za pomocą publicznie dostępnych danych stwierdzili, że międzynarodowa grupa lesbijek, gejów, osób biseksualnych, trans i interseksualnych (ILGA) otrzymała więcej niż dwie trzecie finansowania bezpośrednio od podatników poprzez Komisję Europejską. Kiedy dodano pieniądze z podatków dostarczone przez rząd holenderski, to ponad 70 procent funduszy grupy w zeszłym roku pochodziło od podatników. Reszta pochodziła od lewicowego miliardera George'a Sorosa i dwóch innych głównych darczyńców.”

Jednym słowem promocja deprawacji narodów poprzez promocję wynaturzeń seksualnych nie jest oddolną inicjatywą poszkodowanych przez los, a potężną, polityczną machiną wykorzystującą pretekst ratowania mniejszości dla rozkładania moralnej tkanki społeczeństwa tj etyki państw narodowych. Kiedy etyka i religia kraju upada, wiemy to z historii cywilizacji świata, kraje znikają z powierzchni ziemi.

Proces promocji deprawacji dla destabilizacji państw, choć wydaje się być nowy, ma szerokie tło historyczne. Jak pisał Carroll Quigley w książce “Tragedy and Hope. A History of the World in Our Time.”:
“Destrukcyjny wpływ zachodniej cywilizacji na tak wiele obcych społeczeństw wynika z jej zdolności do demoralizacji ideologii i kultury duchowej, jak również zdolności do niszczenia ich w sensie fizycznym używając broni palnej. [...] Kiedy społeczeństwo jest zniszczone przez impakt innego społeczeństwa, ludzie pozostawieni są na gruzach elementów kulturowych pochodzących z ich własnej zniszczonej kultury, jak również z kultury najeźdźców. Elementy te zazwyczaj dostarczają instrumentów do spełnienia potrzeb materialnych ludzi, ale nie są wystarczające dla zorganizowania funkcjonalnego społeczeństwa ze względu na brak ideologii i duchowej spójności. Tacy ludzie albo giną albo zostają włączeni jako jednostki do małych grup w innej kulturze, której ideologię przyjmują dla siebie, a przede wszystkim, dla swoich dzieci. W niektórych przypadkach, ludzie pozostawieni na szczątkach rozbitej kultury są w stanie zintegrować jej elementy w nowe społeczeństwo i nową kulturę. Są w stanie tego dokonać, ponieważ stworzona nowa niematerialna kultura, a więc nowa ideologia i moralność, która służy za spoiwo dla rozproszonych elementów minionej kultury, jest w ich rękach. Taka nowa ideologia, może być adaptacją z zewnątrz lub być rodzimym tworem, ale w obu przypadkach jest ona wystarczająco zintegrowana z niezbędnymi elementami kultury materialnej w celu utworzenia funkcjonującej całości, a tym samym nowego społeczeństwa. Według właśnie takich procesów wszystkie nowe społeczeństwa, a tym samym wszystkie nowe cywilizacje, mogły się narodzić.”


Widząc ten powtarzający się w naszych czasach schemat historyczny możemy stwierdzić, że zdeprawowane elementy w krajach są wykorzystywane do znacznie szerszego działania a niżeli promocji równouprawnienia. Są one pionkami
w potężnej strategii militarnej, wojny psychologicznej na skalę globalną. Są dosłownie mięsem armatnim co nawet przyznaje amerykańska armia, tworząc technologie i strategie “wywoływania” homoseksualizmu dla pokonania jednostek wroga.

Jak podaje guardian.co.uk siły powietrzne USA rozpatrywały program rozpylania nad jednostkami wroga specjalnej chemii by żołnierze byli bardziej zainteresowani aspektami seksualnymi swoich towarzyszy broni aniżeli zagrożeniem ze strony wroga.
“W ten sposób narodził się pomysł "bomby homoseksualnej". Dalekie od bycia produktem teorii spiskowych, dokumenty wydane grupie nadzorującej broń biologiczną w Austin, Teksas stwierdzają, że armia USA badała ten pomysł. Był on dołączony na płycie CD-ROM przygotowanej przez wojsko amerykańskie w 2000 roku i został przedłożony Narodowej Akademii Nauk w 2002 roku. Dokumenty pokazują, że wydano 7.5 miliona dolarów na opracowanie broni. Dokumenty udostępniane przez Sunshine Project zatytułowane "Harassing, Annoying and Bad Guy Identifying Chemicals" zawierają kilka propozycji militarnych chemikaliów, które mogą być rozpylane na pozycje wroga." Jednym z niesmacznych, ale nie śmiercionośnych przykładów mogą być silne afrodyzjaki, szczególnie istotne jeśli spowodowały by również zachowania homoseksualne," mówi propozycja z Laboratorium Sił Powietrznych w Dayton w stanie Ohio.”

Armia amerykańska opisała również sam proces deprawacji kultury w ten sposób "Współczesna amerykańska kultura jest najpotężniejszą kulturą w historii i najbardziej destrukcyjną dla konkurencyjnych kultur. Podczas gdy niektóre inne kultury, takie jak w Azji Wschodniej, wydają się wystarczająco silne aby przetrwać atak przez zachowania dostosowawcze, większość nie." [...] "Nie będzie więcej pokoju. W każdej chwili naszego życia, będzie istnieć wiele konfliktów w różnych formach na całym świecie. Gwałtowne konflikty zdominują nagłówki gazet, ale kulturalne i gospodarcze zmagania będą stabilniejsze i ostatecznie bardziej zdecydowane. De facto rolą sił zbrojnych USA będzie utrzymanie świata bezpiecznym dla naszej gospodarki i otwartym na nasz kulturowy atak."

Rosja znając schemat militarny operacji deprawacji narodów dla celów destabilizacji krajów już blokuje działania zachodniego establishmentu. W pewnym zakresie robi to również rząd Chin Pytanie pozostaje w jakim kierunku podąży reszta "demokratycznego"świata.

Źródło
Schyłek Demokracji
Vof • 2013-06-16, 0:51

To ostatnie pięć minut, aby obywatele odwołali w referendum władze gmin i miast, z których nie są zadowoleni. Wczoraj tylko garstka outsiderów protestowała przeciwko przepisom, które praktycznie uśmiercą demokrację bezpośrednią w gminach
Pod Pałac Prezydencki (bo to pomysł prezydenta Bronisława Komorowskiego) przyszli Waldemar Major Frydrych, legenda Pomarańczowej Alternatywy i Piotr Ikonowicz, wieloletni działacz Polskiej Partii Socjalistycznej. Dołączył też Ryszard Kalisz, były poseł SLD. Ikonowicz w czerwonej koszuli, Major w pomarańczowej czapce krasnala (tylko Kalisz się nie wysilił - przyszedł w śnieżnobiałej koszuli). Za nimi kilkoro młodzieży z napisanymi odręcznie na kartonach hasłami przy składanym okrągłym stoliku. Ta garstka szybko zatonęła w tłumie dziennikarzy.

O co chodzi? W prezydenckim projekcie znalazł się zapis, który ograniczy siłę referendów lokalnych. Aby jego wynik był wiążący, będzie musiało wziąć w nim udział co najmniej tylu mieszkańców, co w wyborach samorządowych! Dziś wystarczy 3/5.

Referendum jak wybory

- To spowoduje, że odwołanie władzy będzie praktycznie niemożliwe - uważa Adam Bochentyn, prawnik z Uniwersytetu Gdańskiego, który konsultował projekt. Dlaczego? Bo frekwencja w wyborach samorządowych jest z reguły znacznie wyższa niż w referendach. Często za sprawą samych prezydentów miast, wójtów i burmistrzów. - Zdarza się, że apelują do swoich wyborców, by nie brali udziału w udziału - napisał. Wtóruje mu Marcin Gerwin, politolog i społecznik z Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej: - Już dziś większość referendów odwoławczych jest nieważna z powodu zbyt wysokiego progu - tłumaczy.

- Prezydent Komorowski postanowił, że referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz będzie ostatnie. Od reszty wara! - mówił Ikonowicz. Wczoraj przeciwnicy prezydent Warszawy mieli już 133,5 tys. podpisów pod wnioskiem o zwołanie referendum odwoławczego. Brakuje im drugie tyle.

Nikt nie słuchał Majora

- Prezydent chce zalegalizować porubstwo, arogancję i korupcję lokalnych władz - ostrzegał Major, który od kilku miesięcy próbował zainteresować sprawą organizacje, działające na rzecz budowania społeczeństwa obywatelskiego. Ale nikt nie chciał go słuchać.

Hałas zrobili więc ludzie, którzy od dawna są z boku sceny politycznej. Bo czują, że władza chce ograniczyć obywateli, którzy - jak mówi Ikonowicz - ostatnio rozsmakowali się w demokracji.

W tej kadencji zorganizowano już ponad 70 referendów odwoławczych. W poprzedniej (2006-10) - 81. Z czego tylko 14 było ważnych. O referendach zrobiło się ostatnio głośno za sprawą dwóch prezydentów z PO, którzy w ten sposób stracili stanowiska. Piotra Koja odwołali w ub. roku bytomianie, podpadł likwidowaniem szkół. Grzegorz Nowaczyk z Elbląga stracił władzę w kwietniu.

Poza Warszawą, podpisy pod wnioskiem o referendum zbierane są właśnie m.in. w Wyszkowie i Włocławku.

Kancelaria Prezydenta wczoraj sprawy nie komentowała. Ale Olgierd Dziekoński, prezydencki minister odpowiedzialny za projekt tłumaczył pod koniec maja w "Gazecie Wyborczej", że zmiana zwiększy odpowiedzialność za właściwy wybór władz. - Każde odwołanie jest porażką wyborców, bo to oznacza, że w trakcie wyborów w zbyt małym stopniu dokonywali oceny jakości swojego kandydata - mówił. Jego zdaniem zwiększenie progu frekwencji zachęci mieszkańców do udziału w referendum. - Obecnie jest ono traktowane przede wszystkim jako narzędzie walki personalnej ukierunkowanej na odwołanie określonych władz - dodawał.

Według Waldemara Frydrycha to pokrętne tłumaczenie i namawia wszystkich, aby podpisywać petycję w sieci (wystarczy wpisać "W obronie demokracji samorządowej w wyszukiwarkę FB).

Niewątpliwie nasza DEMOkracja zalicza totalne dno a Polska przestanie być w ogóle demokratyczna. To ostatnie pięć minut, aby obywatele odwołali w referendum władze gmin i miast, z których nie są zadowoleni. Wczoraj tylko garstka outsiderów protestowała przeciwko przepisom, które praktycznie uśmiercą demokrację bezpośrednią w gminach.
Bronisław Komorowski w swoim nowym projekcie stworzył zapis, który ograniczy siłę referendów lokalnych. Aby jego wynik był wiążący, będzie musiało wziąć w nim udział co najmniej tylu mieszkańców, co w wyborach samorządowych! To spowoduje, że odwołanie władzy będzie praktycznie niemożliwe - uważa Adam Bochentyn, prawnik z Uniwersytetu Gdańskiego, który konsultował ten projekt.

Prezydent Komorowski postanowił, że referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz będzie ostatnie. Od reszty wara! - mówił Ikonowicz.

W tej kadencji zorganizowano już ponad 70 referendów odwoławczych. W poprzedniej aż 81. Teoretycznie likwidacja tego narzędzia demokratycznego spowoduje całkowity brak wpływu obywateli na to co się dzieje a porubstwo, arogancja i korupcja lokalnych władz będzie się powiększać bo politycy będą mieli swoich wyborców w dupie.

Żegnajcie resztki demokracji witaj komunizmie.

źródło: tomaszpietruszka.pl; gazeta.pl
Demokracja pełną gębą
QwerTaj • 2013-05-04, 16:19
Jak to jest...?

Najlepszy komentarz (92 piw)
ostatni • 2013-05-04, 16:38
Tępe światowe ryje, które nie wiedzą w jakim województwie leży Szczecin, nie interesują się polityką, tylko głosują tak jak napomkną na TVNie w przerwie między gołą dupą a rynsztokowymi żartami. Zaraz jakiś przedstawiciel tej młodej wykształconej inteligencji ze slumsów wielkich miast na mnie naskoczy pierdoląc to co zobaczył w swojej nowoczesnej telewizji. Na chuj ja to piszę, z debilami się nie wygra, ich siła to liczebność i głupota, a wybory już za rok...
Już niedługo drodzy rodacy będziemy musieli się zmagać z podobnym zagrożeniem. Szwedzka telewizja odmówiła emisji tego spotu ponieważ uznano że zawiera nienawiść rasową (islam to przecież wyznanie a nie rasa, więc co oni pierdolą). Film z 2010r

NIECH ŻYJE WOLNA POLSKA !!! PRECZ Z ISLAMEM!!!
Najlepszy komentarz (56 piw)
1400x900 • 2012-10-13, 20:35
dirty_pig napisał/a:

widac ze ci demokraci to niezli faszysci

ja z reszta wszyscy demokraci to banda złodziei.



Zatkałeś mnie człowieku... Czyżbyś nie wiedział co się obecnie dzieje w Europie ? Nazywasz faszystami ludzi którzy chcą chronić swoją kulturę i obywateli ? Przyrost demograficzny muzułmanów praktykujących islam jest zatrważający... Kraje takie jak Francja, Anglia, Holandia, Belgia, Hiszpania, Niemcy i wiele innych w niekrótkim czasie mogą zostać przez nich zdominowanie jeżeli nic się nie zmieni. Nie muszę chyba przypominać jak bardzo tolerancyjną i pokojową religią jest islam... (popatrz hard)