Czasami najgłupsze pomysły przeradzają się w czyny. Nie inaczej było tym razem, kiedy postanowiłam zostać sama na noc gdzieś na dolnośląskiej wsi, w opuszczonym pałacu. Było zimno, straszno, a za wybitymi oknami dało się słyszeć odgłosy polowania…
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 20:34
📌
Konflikt izraelsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 17:47
🔥
Przesłanie do kozojebców
- teraz popularne
#dokumentalne
Witaj użytkowniku sadistic.pl,
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Masakra w Wichrowie to historia z 1945 roku. We wsi tej stoi dziś Pomnik Ofiar Terroru Hitlerowskiego. Opis na nim jest krótki, ogólny a miejsce pamięci mało znane światu. Co kryje się pod tą inskrypcją?
Stary cmentarz w Ząbkowicach Śląskich, czyli dawnym mieście Frankenstein nie należy do tych szczególnie zadbanych. Przeciwnie — mnóstwo tam zniszczonych grobów, których tablice zostały zdewastowane. Ale jest coś jeszcze — to właśnie w tym miejscu na Dolnym Śląsku, pięć wieków temu rozegrała się straszliwa, makabryczna wręcz historia. W całość zamieszani byli gabarze, trzy kobiety i jeszcze kilka osób. W tej opowieści mowa jest o czarach, truciznach, bezczeszczeniu zwłok i innych, przerażających praktykach.
Bagno to mała wieś w województwie dolnośląskim, której historia jest niesamowita. To jedno z tych miejsc na świecie, gdzie legendy przeplatają się i łączą z rzeczywistością.
Opowieść o losach ośmiorga ludzi, byłych więźniów hitlerowskiego obozu pracy w Sobiborze. Po latach spotykają się w miejscu, gdzie przeżyli najtrudniejsze chwile swojego życia. Wspominają obozowe lata. #filmnawieczor
Zapraszam do oglądania
Ranking najstarszych ludzi, którzy kiedykolwiek zamieszkiwali Naszą planetę!
No właśnie, czy rzeczywiście istniały? pozdro
Co o tym myślicie?
Snobizm w służbie pedagogiki wstydu
Felieton • miesięcznik „W naszej rodzinie” • 24 grudnia 2014
Stanisław Cat-Mackiewicz powiada, że wyraz „snob” jest wprawdzie pochodzenia angielskiego, ale jego źródłosłów jest łaciński i oznacza skrót dwóch słów: „sine nobilitate” - co się wykłada, że – bez szlacheckości. Snobami nazywano w XIX-wiecznej Anglii tych uczniów szkół arystokratycznych, którzy nie pochodzili z arystokracji i podlizywali się swoim arystokratycznym kolegom. Kiedyś w dawnych, dobrych czasach, za typowego snoba uchodził Beniamin Disraeli, dwukrotny premier Wielkiej Brytanii w drugiej połowie XIX wieku. Dwukrotny premier rządu najpotężniejszego wówczas mocarstwa świata – a jednak snob - co dowodzi, że przed snobizmem nie chronią nawet najwyższe dygnitarstwa.
Franciszek książę de La Rochefoucauld nie bez złośliwości zauważył, że nikt nie jest zadowolony ze swojej fortuny, każdy – ze swego rozumu. Jestem pewien, że w pierwszej kolejności miał na myśli właśnie snobów, zwanych inaczej półinteligentami. Półinteligenci tworzą dzisiaj w Polsce całą warstwę społeczną, rozproszoną wprawdzie we wszystkich środowiskach, ale z jakiegoś powodu szczególnie licznie reprezentowaną wśród tak zwanych „ludzi chałtury”, czyli pracowników przemysłu rozrywkowego. Lubią oni nazywać się „ludźmi kultury” - ale właśnie w tym pretensjonalnym określeniu manifestuje się snobizm, bo przemysł rozrywkowy, zwłaszcza w dzisiejszych czasach z kulturą ma bardzo niewiele, jeśli w ogóle cokolwiek wspólnego.
Jak w każdym środowisku, również i w tym prawdziwy talent spotykany jest nader rzadko. Znacznie częściej mamy do czynienia z namiastkami talentu, toteż i snobizm w tym środowisku jest właściwością bardzo często spotykaną, żeby nie powiedzieć – charakterystyczną, bo zdecydowana większość uważa się za niezwykle utalentowanych, krótko mówiąc – za artystów. Ponieważ przemysł rozrywkowy, wychodząc naprzeciw politycznemu zapotrzebowaniu na tak zwane „circenses” rozwija się u nas znacznie szybciej, niż inne dziedziny gospodarki, rośnie również zatrudnienie w tej branży, a w związku z tym również ranga „artysty” ulega galopującej inflacji. Prawdziwe tornado szaleje zwłaszcza dzięki telewizji, w której od samego początku, to znaczy – jeszcze od pierwszej komuny - nieprzerwanie mamy do czynienia z doborem negatywnym.
Nieliczne wyjątki nie podważają tej reguły i właśnie tam sprawdza się co do joty formuła przedstawiona przez Janusza Szpotańskiego w poemacie „Bania w Paryżu”: „przez łóżek sto przechodzi szparko, stając się damą i pisarką” - może z aktualizującym uzupełnieniem, że mówiąc o „damie” trzeba mieć na uwadze obydwie płcie. Jeszcze u progu transformacji ustrojowej mówiło się na mieście, że między pierwszym, a drugim programem rządowej telewizji jest taka różnica, że pierwszy zdominowany jest przez sodomitów, podczas gdy drugi - przez nimfomanki. Dzisiaj sytuacja zmienić się mogła tylko na gorsze, chociaż oczywiście nimfomanki chyba nadal jeszcze się pojawiają, zwłaszcza w starszym pokoleniu, co to jeszcze samego znało Stalina – o czym świadczy przypadek pani Kingi Dunin, oskarżanej o molestowanie, a nawet gwałt przez swego przelotnego przyjaciela – też zresztą pisarza.
Nie będziemy jednak zajmowali się tutaj jakimiś plotkami, bo jeśli już przyglądamy się snobizmowi, to przede wszystkim dlatego, że mamy do czynienia z wyraźnie rysującym się trendem. Otóż kiedy tylko stało się jasne, że pod egidą Muzeum Historii Żydów Polskich przygotowywana jest nowa, uzupełniona i poprawiona (pan prezydent Komorowski przemawiając na uroczystości otwarcia Muzeum zauważył nawet, że bez znajomości historii żydowskiej, historii Polski pojąć niepodobna) wersja historii Polski na użytek mniej wartościowego narodu tubylczego - najbardziej spostrzegawczy i sprytni półinteligenci postanowili wyjść naprzeciw temu zapotrzebowaniu i w swojej chałturniczej działalności skoncentrowali się na pryncypialnym wyszydzaniu tubylczych przywar. Oczywiście przywar urojonych, a właściwie nie tyle może urojonych, co przypisywanych mniej wartościowemu narodowi tubylczemu w ramach aplikowanej mu profilaktycznie tak zwanej „pedagogiki wstydu”. W ramach tej pedagogiki nasi treserzy pracują nad wzbudzeniem w nas poczucia winy z powodu „antysemityzmu” kseno i homofobii w nadziei, że kiedy już zaczniemy się tego wszystkiego wstydzić, łatwiej będzie wodzić nas za nos, to znaczy - doprowadzić do stanu bezbronności, byśmy stali się nawozem Historii, rozwijanej i kształtowanej przez starszych i mądrzejszych.
Ludzie chałtury mają w dziedzinie pedagogiki wstydu spore umiejętności, wynikające z doświadczeń zdobytych jeszcze za pierwszej komuny. Wprawdzie tamta pedagogika nakazywała wstydzić się za co innego, niż teraz, ale sama zasada nie uległa zmianie. Zatem człowiek chałtury wprawdzie chłoszcze, w dodatku pryncypialnie – ale jednocześnie uważnie, żeby przypadkiem nie smagnąć tam gdzie nie wolno – bo wtedy - „trup baronowo, grób baronowo, plajta, klapa, kryzys, krach” - i to w sensie dosłownym: koniec z łatwą forsą, koniec z festiwalami w mediach, głuchy telefon, cienka herbatka i kit z okien. Szczodra ręka, co dawała chleb, może natychmiast zacisnąć się w jedną miażdżącą pięść i nieodwracalnie zakończyć okres dobrego fartu. W takiej sytuacji rewolucyjna czujność jest pierwszym nakazem, niczym w kolumnie eskortowanej przez NKWD w otoczeniu wiernych Rusłanów: „krok w bok, krok w tył, krok w przód – konwój otwiera ogień” - więc każdy rozumie, że żadnych, nawet najmniejszych odchyleń od obstalowanej linii być nie może. W rezultacie nieszczęśliwy kraj zalewany jest propagandowych Scheissem, przez zdemoralizowanych tupeciarzy prezentowanym jako „kultura” i to w dodatku - „wysoka”. Za to mają festiwale, „tytuły, forsę, włości” - a przede wszystkim – udelektowanie snobizmu: „dookoła lube szemrania”, niczym w koszmarze Senatora.
Stanisław Michalkiewicz
Felieton • miesięcznik „W naszej rodzinie” • 24 grudnia 2014
Stanisław Cat-Mackiewicz powiada, że wyraz „snob” jest wprawdzie pochodzenia angielskiego, ale jego źródłosłów jest łaciński i oznacza skrót dwóch słów: „sine nobilitate” - co się wykłada, że – bez szlacheckości. Snobami nazywano w XIX-wiecznej Anglii tych uczniów szkół arystokratycznych, którzy nie pochodzili z arystokracji i podlizywali się swoim arystokratycznym kolegom. Kiedyś w dawnych, dobrych czasach, za typowego snoba uchodził Beniamin Disraeli, dwukrotny premier Wielkiej Brytanii w drugiej połowie XIX wieku. Dwukrotny premier rządu najpotężniejszego wówczas mocarstwa świata – a jednak snob - co dowodzi, że przed snobizmem nie chronią nawet najwyższe dygnitarstwa.
Franciszek książę de La Rochefoucauld nie bez złośliwości zauważył, że nikt nie jest zadowolony ze swojej fortuny, każdy – ze swego rozumu. Jestem pewien, że w pierwszej kolejności miał na myśli właśnie snobów, zwanych inaczej półinteligentami. Półinteligenci tworzą dzisiaj w Polsce całą warstwę społeczną, rozproszoną wprawdzie we wszystkich środowiskach, ale z jakiegoś powodu szczególnie licznie reprezentowaną wśród tak zwanych „ludzi chałtury”, czyli pracowników przemysłu rozrywkowego. Lubią oni nazywać się „ludźmi kultury” - ale właśnie w tym pretensjonalnym określeniu manifestuje się snobizm, bo przemysł rozrywkowy, zwłaszcza w dzisiejszych czasach z kulturą ma bardzo niewiele, jeśli w ogóle cokolwiek wspólnego.
Jak w każdym środowisku, również i w tym prawdziwy talent spotykany jest nader rzadko. Znacznie częściej mamy do czynienia z namiastkami talentu, toteż i snobizm w tym środowisku jest właściwością bardzo często spotykaną, żeby nie powiedzieć – charakterystyczną, bo zdecydowana większość uważa się za niezwykle utalentowanych, krótko mówiąc – za artystów. Ponieważ przemysł rozrywkowy, wychodząc naprzeciw politycznemu zapotrzebowaniu na tak zwane „circenses” rozwija się u nas znacznie szybciej, niż inne dziedziny gospodarki, rośnie również zatrudnienie w tej branży, a w związku z tym również ranga „artysty” ulega galopującej inflacji. Prawdziwe tornado szaleje zwłaszcza dzięki telewizji, w której od samego początku, to znaczy – jeszcze od pierwszej komuny - nieprzerwanie mamy do czynienia z doborem negatywnym.
Nieliczne wyjątki nie podważają tej reguły i właśnie tam sprawdza się co do joty formuła przedstawiona przez Janusza Szpotańskiego w poemacie „Bania w Paryżu”: „przez łóżek sto przechodzi szparko, stając się damą i pisarką” - może z aktualizującym uzupełnieniem, że mówiąc o „damie” trzeba mieć na uwadze obydwie płcie. Jeszcze u progu transformacji ustrojowej mówiło się na mieście, że między pierwszym, a drugim programem rządowej telewizji jest taka różnica, że pierwszy zdominowany jest przez sodomitów, podczas gdy drugi - przez nimfomanki. Dzisiaj sytuacja zmienić się mogła tylko na gorsze, chociaż oczywiście nimfomanki chyba nadal jeszcze się pojawiają, zwłaszcza w starszym pokoleniu, co to jeszcze samego znało Stalina – o czym świadczy przypadek pani Kingi Dunin, oskarżanej o molestowanie, a nawet gwałt przez swego przelotnego przyjaciela – też zresztą pisarza.
Nie będziemy jednak zajmowali się tutaj jakimiś plotkami, bo jeśli już przyglądamy się snobizmowi, to przede wszystkim dlatego, że mamy do czynienia z wyraźnie rysującym się trendem. Otóż kiedy tylko stało się jasne, że pod egidą Muzeum Historii Żydów Polskich przygotowywana jest nowa, uzupełniona i poprawiona (pan prezydent Komorowski przemawiając na uroczystości otwarcia Muzeum zauważył nawet, że bez znajomości historii żydowskiej, historii Polski pojąć niepodobna) wersja historii Polski na użytek mniej wartościowego narodu tubylczego - najbardziej spostrzegawczy i sprytni półinteligenci postanowili wyjść naprzeciw temu zapotrzebowaniu i w swojej chałturniczej działalności skoncentrowali się na pryncypialnym wyszydzaniu tubylczych przywar. Oczywiście przywar urojonych, a właściwie nie tyle może urojonych, co przypisywanych mniej wartościowemu narodowi tubylczemu w ramach aplikowanej mu profilaktycznie tak zwanej „pedagogiki wstydu”. W ramach tej pedagogiki nasi treserzy pracują nad wzbudzeniem w nas poczucia winy z powodu „antysemityzmu” kseno i homofobii w nadziei, że kiedy już zaczniemy się tego wszystkiego wstydzić, łatwiej będzie wodzić nas za nos, to znaczy - doprowadzić do stanu bezbronności, byśmy stali się nawozem Historii, rozwijanej i kształtowanej przez starszych i mądrzejszych.
Ludzie chałtury mają w dziedzinie pedagogiki wstydu spore umiejętności, wynikające z doświadczeń zdobytych jeszcze za pierwszej komuny. Wprawdzie tamta pedagogika nakazywała wstydzić się za co innego, niż teraz, ale sama zasada nie uległa zmianie. Zatem człowiek chałtury wprawdzie chłoszcze, w dodatku pryncypialnie – ale jednocześnie uważnie, żeby przypadkiem nie smagnąć tam gdzie nie wolno – bo wtedy - „trup baronowo, grób baronowo, plajta, klapa, kryzys, krach” - i to w sensie dosłownym: koniec z łatwą forsą, koniec z festiwalami w mediach, głuchy telefon, cienka herbatka i kit z okien. Szczodra ręka, co dawała chleb, może natychmiast zacisnąć się w jedną miażdżącą pięść i nieodwracalnie zakończyć okres dobrego fartu. W takiej sytuacji rewolucyjna czujność jest pierwszym nakazem, niczym w kolumnie eskortowanej przez NKWD w otoczeniu wiernych Rusłanów: „krok w bok, krok w tył, krok w przód – konwój otwiera ogień” - więc każdy rozumie, że żadnych, nawet najmniejszych odchyleń od obstalowanej linii być nie może. W rezultacie nieszczęśliwy kraj zalewany jest propagandowych Scheissem, przez zdemoralizowanych tupeciarzy prezentowanym jako „kultura” i to w dodatku - „wysoka”. Za to mają festiwale, „tytuły, forsę, włości” - a przede wszystkim – udelektowanie snobizmu: „dookoła lube szemrania”, niczym w koszmarze Senatora.
Stanisław Michalkiewicz
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów