#hodowla
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
jad: 4/4
szybkość: 4/4
temperament: 4/4
trudność hodowli: 2/4
podatność na błędy hodowców: 2/4
Dziwię się wam, ludzie....
...właśnie: czy jeszcze "ludzie"? Czy jeszcze na świecie rządzi Homo Sapiens - czy już tylko Homo Sovieticus, albo jego następca, Homo Europaeus?
Od ponad stu lat "postępowcy" wmawiali w ludzi, że są tylko bydlętami, że właściwie niczym nie różnią się od zwierząt - a w jakiejś gazecie, bodaj "Wyborczej", przeczytałem tryumfalny artykuł, że "człowiek tylko czterema genami różni się od stonogi". I ta propaganda odniosła skutek: ludzie sami uważają się za bydło - i pozwalają traktować się jak bydło.
Być może różnica między człowiekiem, a zwierzęciem jest tylko kulturowa - ale jest. Fizycznie możemy się nie różnić, ale mamy duszę - czy jak kto chce nazywać tę cudowną cechę człowieka. Być może różnica jest mała - ale cała nasza kultura dążyła, by ją powiększać. Dzisiejsza anty-kultura stara się ją zminimalizować.
Różnica kulturalna między człowiekiem, a bydlątkiem, jest taka, że decyzje człowieka szanujemy. Decyzji bydlęcia nie. Bydlę trzymamy na postronku, bo może zrobić sobie krzywdę albo wejść w szkodę. Dorosły mężczyzna zaś ma prawo zrobić sobie krzywdę - a jeśli wyrządzi szkodę, to ma za nią zapłacić. I to jest ta podstawowa różnica.
Jak dzisiaj jesteśmy traktowani przez rządy: jak ludzie - czy jak bydło? Jeśli ktoś każe mi zapiąć się pasem w moim własnym samochodzie - to traktuje mnie dokładnie tak, jak chłop traktuje krowę...
...to znaczy: traktował. Przepisy Wspólnoty Europejskiej, zdaje się, zakazują trzymania krowy na postronku; to ja w samochodzie muszę być przypięty. Na razie zapinam się sam, ale już niedługo będą automaty nasuwające na mnie pasy - i samochód bez ich zapięcia nie ruszy.
Krzywdy sobie zrobić nie możemy - ale za szkodę też nie płacimy: jesteśmy (pod przymusem) ubezpieczeni.
Doi się z nas pieniądze - i za te pieniądze utrzymuje się całe stado, oraz szefostwo tej "Animal Farm". Tu nie ta poetyka - ale niedługo pokażę, że zdziera się z nas 83% zarobionych pieniędzy - i ONI wydają je za nas.
Co zrobiłby Normalny Człowiek, gdyby ktoś przyszedł doń i powiedział: "Człowieku: ile zarabiasz? 3000? Świetnie! Daj mi z tego 2400, ja potrącę na siebie 600, a pozostałe 1800 wydam za ciebie - tak, że będziesz bardziej zadowolony, niż gdybyś sam wydał na siebie te 3000!" Co by zrobił Normalny Człowiek? Kopa w sempiternę - za drzwi!
Homo Europaeus porykuje z radości, że ktoś chce się nim opiekować, i głosuje na takich, którzy wezmą mu jeszcze więcej pieniędzy - za obietnicę, że siano w żłobie będzie świeższe, niż do tej pory! Ma tylko jedną prośbę: by dawać mniej owsa koniom, a trochę więcej siana im, krowom.
A konie rżą na odwrotną melodię.
Rzygać mi się chce, gdy czytam, że "rodzice hiszpańscy wyrazili radość, że rząd zajmie się problemem otyłości ich dzieci". Moja suka wykazuje więcej rozsądku: to ona karmi swoje szczeniaki i - mimo ufności - z pewnym podejrzeniem patrzy, gdy im coś podtykam. A bydlę? Krowa zapewne się cieszy, gdy ktoś zajmuje się jej cielakiem...
Zgroza mnie bierze - bo na resztki normalnych rodziców spadają kolejne ciosy. Ostatnio "polski" "Rząd" szykuje ustawę karzącą grzywną - 5000 zł - rodziców, którzy nie zaszczepią swoich dzieci!! Tyle się pisze, że niektóre szczepienia mogą być szkodliwe - i nic! Nadal "rząd" wie lepiej, jak opiekować się moim dzieckiem. W interesie firm farmaceutycznych przerabia się ludzi na bydlęta. Ale gdyby nie było to w interesie firm farmaceutycznych - byłoby tak samo źle, tylko jeszcze głupiej.
Bydło nie myśli. Bydłu serwuje się hasełka typu: "Wszystkie dzieci są nasze". Żadne z bydląt przecież nie pomyśli, że to oznacza; "Moje dziecko nie jest już moje; jest nasze". Co w praktyce oznacza, że to p.Minister je szczepi, je wychowuje... Cóż: szczeniak będzie moim psem, będzie mi służył - więc jest normalne, że to ja, a nie jego rodzice, pies i suka, decydują o tresurze. Ale żeby tak samo z człowiekiem?
Przecież gdy w 1901 roku rząd pruski postanowił zmienić tylko język, w jakim wykładany był jeden przedmiot (religia) nie zmieniając jego treści - we Wrześni wybuchnął strajk szkolny. Dziś kolejni ministrowie zmieniają treści programów, wedle swej woli wymieniają przedmioty - a rodzice to pokornie akceptują, liżąc dobrych panów po rękach - że tak dbają o ich dzieci.
Tak robi moja suka. Ale człowiek?
Dwa lata temu w USA, w Utah, dziecko było poddane chemioterapii. Po kilku miesiącach tej nieprzyjemnej kuracji, część lekarzy twierdziła, że już wystarczy - a część, że trzeba ją jeszcze kontynuować. Na nieszczęście wśród tych ostatnich był lekarz prowadzący (który miał przecież interes w kontynuacji - bo brał za to spore pieniądze...). Rodzice mimo to zabrali dziecko ze szpitala. Efekt: ścigała ich policja - i oskarżono ich o kidnapping!!!
Cóż: dawniej "kidnappingiem" było zabranie dziecka rodzicom. Teraz dzieci są "nasze", czyli państwowe; i rodzice bezczelnie ukradli państwowe dziecko, cudzą własność!
Co zrobi farmer, gdy byk z krową wyprowadzą, łamiąc ogrodzenie, swoje cielę z zagrody, gdzie on je umieścił? Przyleje obojgu bydlakom - a cielę umieści tam, gdzie on chce.
To właśnie robią z nami ONI.
Jeśli już jesteśmy przy zwierzętach: ONI mają jeszcze inne piękne hasełko: "Zwierzęta należy traktować tak samo, jak ludzi". Piękne hasło - dopóki się nie dojrzy, że jest ono równoważne hasłu: "Ludzi należy traktować tak samo jak zwierzęta". Dziś jest "wola polityczna" by staruszkom aplikować euthanazję; przecież dokładnie to samo robi się z innymi bydlętami - czy-ż nie?
Ludzie: czy jeszcze jesteście ludźmi - czy tylko bydlętami?
Oczywiście: zawsze większość ludzi chciała, by się nimi opiekować - byle dobrze. Szli więc dobrowolnie pod opiekę feudałów, wisieli u klamki pańskiej - i byli zadowoleni. Jednak dopiero d***kracja spowodowała, z ta Większość narzuciła swe obyczaje reszcie. "Ja lubię, jak mnie pod przymusem szczotkują i przycinają kopyta - to niech wszystkich pod przymusem szczotkują i przycinają kopyta".
Czasem mam wrażenie że ONI testują swoje bydełko, do jakiego stopnia już zgłupiało i można zrobić z nim, co się chce. Do czego innego mogą służyć takie pomysły jak "małżeństwa homosiów"? Jednak w miarę, jak to trwa i się rozwija, zaczynam mieć przerażające podejrzenie:
ONI, dwa pokolenia wcześniej ludzie inteligentni, wychowywali swoje dzieci w tych samych szkołach - i obecnie ONI, to... również bydlęta! Durne, tępe bydlaki marzące tylko żarciu, piciu i ekscesach seksualnych.
Widać to po sprawie "globalnego ocieplenia". ONI naprawdę wydają się wierzyć, w "zagrażające nam" ocieplenie! Choć przecież nie trzeba robić badań geologicznych: wystarczy wiedzieć, że "Grenlandia" to ląd, na którym ok. 900 roku kwitły cytryny - a, jak też wiemy, Europa nie została zalana przez ocean. Trzeba też być kompletnym kretynem, by uwierzyć, że lodowce Antarktydy, ogrzane z -40°C do -35°C - zaleją nagle cały świat.
A ONI wydają się sami w to wierzyć. Nadzorcy bydła stali się głupsi od chudoby, którą się opiekują...
Piszę to - po raz któryś powtarzając te myśli - jak rozbitek, który wrzuca papier w butelce w odmęt oceanu Internetu. Przecież gdzieś jeszcze są LUDZIE! Nie jestem na świecie sam, nie wszyscy jeszcze zbydlęcieli do cna, w niektórych tli się jeszcze iskra człowieczeństwa! Zbuntujmy się, do cholery! Obalmy ten system!
Jak można godzić się na ustrój, w którym bydlęta decydują o losie ludzi? Ja nie mam nic przeciwko temu, by ktoś chciał być traktowany jak nierogacizna - czyli żyć w "państwie opiekuńczym". Ale człowiek, który nie chce decydować o własnym losie, nie powinien w głosowaniu decydować o losie innych!
Bydło niech sobie porykuje - a my musimy żyć! Bydło myśli o pełnym żłobie - my myślimy w wyprawach w Kosmos. Przyszłość Ludzkości (jeśli ma przetrwać) zależy od tego, czy zwyciężą ludzie - czy bydlęta? Czy wygra Rozum - czy Liczba?
I nie ma tu znaczenia, czy rządzi, SLD, PiS, PO czy PSL; niezależnie od tego liczba urzędników rośnie, coraz więcej przepisów ogranicza naszą wolność... Jak długo możemy to znosić?
Na szczęście ten system już jest zgniły. Nawet bydlątka zaczynają rozumieć, że rządzące nimi świnie rozpiły się, zdemoralizowały - i nie są już od nich mądrzejsze. Koniec jest bliski. Musimy się więc z'organizować, by być gotowi do stworzenia zrębów Państwa Wolności - w momencie gdy gdy cała ta anty-europejska "Wspólnota Europejska" zacznie trzeszczeć w szwach.
To już niedługo. Zacznijmy się szykować.
Karmiciel wszy – osoba hodująca na swoim ciele wszy w celach laboratoryjnych.
O co kaman?
Prekursorem stosowania wszy jako zwierzęcia laboratoryjnego do hodowli zarazka tyfusu był polski biolog Rudolf Weigl. Stosował on wszy ludzkie podgatunku pediculus humanus corporis, a także opracowaną przez siebie krzyżówkę laboratoryjną nazwaną pediculus vestimenti.
W założonym przez prof. Weigla (jeszcze przed wojną) we Lwowie Instytucie Badań nad Tyfusem Plamistym i Wirusami, w czasie okupacji niemieckiej jako karmiciele wszy zatrudniani byli, pozbawieni innych środków do życia, liczni lwowscy inteligenci. Zatrudnienie w instytucie dawało specjalną ochronę. Zatrudnieni otrzymywali m.in. dodatkowe przydziały żywności. Legitymacje instytutu stwarzały możliwość swobodnego poruszania się po mieście (w przypadku karmicieli wszy laboratoryjnych istniało uzasadnienie co najmniej dwukrotnego wychodzenia z domu w ciągu dnia).
Przez instytut przewinęło się ponad 2000 ludzi (pracowników i karmicieli). Bardzo często o przyjęciu do pracy decydował, poza względami zdrowotnymi, stopień zagrożenia ze strony okupanta. Wśród karmicieli byli liczni ludzie nauki i kultury oraz członkowie ruchu oporu, szczególnie narażeni na represje okupantów. "Przywileje" ułatwiały zaangażowanie w działalność konspiracyjną, z tego względu osoby związane z działalnością podziemną pracowały przeważnie właśnie w instytucie jako karmiciele.
Zawód karmiciela wszy w Instytucie Weigla wykonuje Michał, główny bohater filmu wojennego Trzecia część nocy – postać kreowana przez Leszka Teleszyńskiego. Współautorem scenariusza był jeden z karmicieli – Mirosław Żuławski. W serialu Polskie drogi jako karmicielka wszy pracuje Basia Białasówna (grana przez Jadwigę Jankowską-Cieślak), narzeczona Władysława Niwińskiego – jednego z głównych bohaterów, a pokazanie uda z widocznymi śladami po ukąszeniach przez wszy ratuje ją przed aresztowaniem. Karmicielka wszy jest także bohaterką wiersza i pieśni Jacka Kaczmarskiego – Nawiedzona wiek XX
Jak to się robiło?
Karmienie wszy odbywało się na łydkach, podudziu (mężczyźni) lub udach (kobiety, aby ukryć ślady pod odzieżą), na których umieszczano od 7 do 11 klatek mocowanych do nogi gumową taśmą o szerokości podwiązki. Jedna ze ścianek klatki zrobiona była z siateczki i przyciśnięta do skóry. Przez otwory siateczki wszy wysuwały głowy i przebijały skórę a następnie przez około 45 minut ssały krew. W trakcie sesji wszy spożywały krew w ilości odpowiadającej ich ciału, wskutek czego przybierały one ciemny kolor. Karmienie wykonywano przez około 12 dni, raz dziennie. Ślady ukąszeń miały wymiary ok. 2,5 × 5 cm.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów