18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (10) Soft Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 22:27
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 3:27

#holocaust

,,Sonderkommando. W piekle komór gazowych" napisana przez Shlomo Venezie,to idealna opowieść o przeżyciach, walce i śmierci w obozie koncentracyjnym. Uczestniczył on w eksterminacji żydów z całej Europy . Reszty nie ,,spojleruje".
Bohater był prawdziwą postacią uczestniczącą w tych morderczych działaniach. Rozpoczyna się spokojnie, ale nie dajcie się zwieść temu gdyż książka wciąga i nie odpuszcza czytelnika do końca.
Oficjalnie mogę ogłosić, że książkę przeczytałem i nie żałuję tego poczynania:D

Zrzutka na serwery i rozwój serwisu

Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.

Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Jak w temacie
Piękna puenta.

Historia pięciu nadzorczyń obozu koncentracyjnego w Stutthof

Gdy 9 maja 1945 roku Armia Czerwona wkroczyła na teren wsi Sztutowo, oprócz wsi wyzwolony został również położony na jej terenie ogromny niemiecki obóz koncentracyjny1. Obóz ten był pierwszym, a zarazem najdłużej działającym tego typu obiektem położonym na terenie Polski. Służył on do masowej eksterminacji ludności, a pracujący na jego terenie niemiecki personel nie odstawał poziomem okrucieństwa od personelu innych niemieckich obozów zagłady. Największy postrach wzbudzało pięć młodych kobiet pełniących tam funkcję nadzorczyń (Aufseherinnen). Po zakończeniu II wojny światowej za swoje czyny odpowiedziały przed sądem.

Zatrudnię nadzorczynię!

Zacznijmy jednak od początku. Na długo przed pierwszymi strzałami z pancernika Schleswig-Holstein i napaścią Niemiec na Polskę na terenie III Rzeszy rozpoczęły swoją działalność pierwsze obozy koncentracyjne. W 1933 roku w Lichtemburgu otwarty został pierwszy tego typu obiekt, który 4 lata później przemianowano na obóz dla kobiet. Niemcy postanowili zatrudnić do jego nadzoru kilka kobiet. Z czasem zauważono, że kobiety pełniące taką funkcję były bardziej brutalne w stosunku do osadzonych niż mężczyźni, co przesądziło o tym, że podczas poszukiwania personelu do pracy w obozach zagłady już w czasie wojny postawiono na kobiety.

Ogłoszenia, jakie zamieszczano w prasie, niczym nie różniły się od tysięcy innych zwykłych ogłoszeń, jakie można było znaleźć w rubryce praca. Kandydatki musiały mieścić się w przedziale wiekowym pomiędzy 21 a 45 rokiem życia. Wykształcenie kandydatki nie grało roli. Zapewniano stabilizację zawodową, możliwość awansu oraz atrakcyjne wynagrodzenie, które miało znacznie wzrosnąć po przepracowaniu trzech pierwszych miesięcy. Oferowano również zakwaterowanie na terenie obozu w luksusowym (jak na tamte realia) mieszkaniu, a także wyżywienie i ubrania służbowe2. Ogłoszenia te wzbudziło ogromne zainteresowanie wśród młodych niemieckich kobiet. Wpływało wiele podań o pracę, jak i listów z prośbą o zatrudnienie. Każda kandydatka, która pozytywnie przeszła proces rekrutacji, wysyłana była na kilkumiesięczne szkolenie przygotowawcze w centralnym obozie szkoleniowym w Ravensbrucku. Po zakończeniu szkolenia i uzyskaniu pozytywnej oceny od przełożonych kobiety otrzymywały przydziały do poszczególnych obozów zagłady jako nadzornicze pomocnicze.

Posada nadzorczyni dzieliła się na różne funkcje: SS raportfuhrerin (raportowa), SS arbeitsdienstfuhrerin (kierowniczka obozowej służby pracy), SS blockfuhrerin (kierowniczka bloku więźniarek), SS komandofuhrerin (kierowniczka komanda roboczego), SS arestfuhrerin (kierowniczka aresztu) oraz SS oberaufseherin (starsza nadzorczyni). Nad wszystkimi kobiecymi stanowiskami władzę sprawowała SS lagerfuhrerin. Jej funkcja odpowiadała stanowisku kierownika obozu, jednak podlegała ona Komendantowi Obozu. Nie mogła ona również wydawać poleceń SS-manom.

Wbrew pozorom nadzorczynie, choć ubierały się w mundury wojskowe, nie były jednak zatrudnione na etatach SS. Należały one do swego rodzaju żeńskiej służby pomocniczej działającej przy Waffen-SS. Podlegały one również pod jurysdykcje sądu wojskowego.

Od konduktorki do nadzorczyni

Haniebna historia pięciu młodych nadzorczyń rozpoczyna się w 1944 roku. Działający prężnie od 5 lat obóz Stutthof był już solidnie rozbudowaną placówką. Ponadto posiadał on również szereg swoich licznych podobozów m.in. w Pruszczu Gdańskim Pelplinie, czy też na gdańskich Kokoszkach. To właśnie w tym roku do obozu trafia 5 nowych nadzorczyń (nie przybyły one tam jednocześnie). Przyjrzyjmy się ich sylwetkom:

Gerda Steinhof urodziła się 29 stycznia 1922 roku w Gdańsku. Była ewangeliczką i mieszkała wraz z rodziną w gdańskiej dzielnicy Wrzeszcz. W 1939 roku poszła po raz pierwszy do pracy. Najpierw była służącą, potem ekspedientką w piekarni, aż w końcu trafiła na posadę konduktorki tramwajowej w Gdańsku (komunikacją miejską w Gdańsku zajmowała się wówczas spółka Verkehrsbetriebe Danzig-Gothenhafen AG). Na początku 1944 roku zawarła związek małżeński i urodziła dziecko, co zapewne zmotywowało ją do podjęcia lepiej płatnej pracy. Niemalże zaraz po urodzeniu dziecka zgłosiła się do SS. 31 października po zakończeniu szkolenia podstawowego przybyła do Stutthof i rozpoczęła pracę na stanowisku nadzorczyni.

Wanda Kalacińska urodziła się również w Gdańsku, jednak w odróżnieniu od Gerdy, była Polką. Jej ojciec Ludwik pracował jako kolejarz. W 1941 roku rodzina podpisała Volkslistę i zmieniła nazwisko na Kalden. Początkowo Wanda pracowała w fabryce marmolady. W 1942 roku wyszła za mąż za Willego Klaffa i – podobnie jak Gerda – rozpoczęła pracę jako konduktorka tramwajowa w Gdańsku. W 1944 roku przeszła szkolenie i została nadzorczynią w Stutthof.

Elisabeth Becker urodziła się 20 lipca 1923 roku w miejscowości Nowy Staw (położonej pomiędzy Tczewem a Nowym Dworem Gdańskim). Młoda i ambitna Elisabeth bardzo wcześnie weszła w dorosłe życie. Mając 13 lat, zapisała się do młodzieżowej frakcji NSDAP, a mając 15 lat rozpoczęła już pracę jako… konduktorka tramwajowa w Gdańsku (pracowała tam w latach 1938–1940, toteż nie mogła już wtedy znać wyżej wymienionych dziewczyn). Po zwolnieniu się z posady konduktora wróciła do swojej rodzinnej wsi, gdzie objęła posadę referenta ds. rolnictwa w ówczesnym urzędzie gminy. Idąc dalej po szczeblach swojej kariery, została w 1944 roku nadzorczynią w Kl. Stutthof.

Najstarsza z grupy – Ewa Paradies- urodziła się 17 grudnia 1920 roku w Lęborku (wówczas Lauenburg). Nim trafiła do obozu, pracowała tylko w jednym zawodzie, a był to mianowicie zawód… konduktorki tramwajowej. Posiadała ona jednak wśród swoich koleżanek największe doświadczenie w branży, gdyż pracowała w tym zawodzie przez 9 lat. Była kontrolerką w Wuppertal, Erfurcie oraz w Lęborku. Jej następnym przystankiem na drodze życia był Stutthof, ale już nie jako kontrolerka, ale nadzorczyni.

Piąta – ostatnia – z grupy nadzorczyń to Jenny – Wanda Barkmann. Niewiele wiadomo o jej dotychczasowym życiu. Wiemy jedynie, że urodziła się w 1921 roku, mieszkała w Hamburgu i na pewno nie była konduktorką. Okaże się ona najokrutniejszą i najbardziej cyniczną z oprawczyń, a więźniowie obozowi nazywać ją będą „Piękne Widmo” ze względu na jej urodę i okrucieństwo.

Krótka kariera w obozie

Okres, w którym nowo zatrudnione dziewczęta pojawiły się w Stutthof, nie był przypadkowy. Zbliżająca się wolnymi krokami Armia Czerwona skłoniła Niemców do jeszcze brutalniejszych działań na większą niż dotychczas skalę. Cały obiekt, wraz ze wszystkimi jego podobozami, włączony został do programu ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej, co sprawiło, że zaczęło przybywać więcej więźniów i powiększonoobóz dla kobiet. Zwiększone zatem zostało zapotrzebowanie na nadzorczynie.

Nowe SS Aufseherinnen, niemalże od początku swojej kariery, wykazywały się ogromnym okrucieństwem. Ze zwykłych młodych dziewczyn przeistoczyły się w prawdziwe tyranki. Według Krzysztofa Dunin–Wąsowicza – historyka i byłego więźnia obozu Stutthof – hitlerowcy doskonale wyszkolili swoje uczennice podczas kursu przygotowawczego. Toteż zgodnie z nabytą wiedzą zachowywały się w stosunku do więźniów bardzo okrutnie, a w swoich metodach były bardziej perfidne i bezlitosne niż SS-mani3.

Wśród wszystkich metod tortur i poniżania więźniów, jakie serwowały one swoim więźniom, znaleźć można wiele szokujących i mrożących krew w żyłach pomysłów. Bicie po różnych częściach ciała różnorakimi przedmiotami było na porządku dziennym. W mroźne i śnieżne wieczory więźniarki wielokrotnie były wyprowadzane na zewnątrz, rozbierane do naga i polewane zimną wodą, po czym musiały nieruchomo stać przez kilka godzin. Innym „popisowym numerem„ nadzorczyń było związywanie nóg kobietom w ciąży, w chwili gdy zbliżał się czas porodu. W czasie tych licznych tortur, gdy aufrezjerki śmiały się głośno i świetnie się bawiły, ich „podpieczne„ traciły resztki sił i godności, a niekiedy nawet i życie. Na ludziach, którzy zdołali ujść z życiem, pobyt w obozie zawsze wywierał ogromne piętno na psychice do końca życia. Najokrutniejszą z SS Aufsehrinnen była Jenny-Wanda Barkman (jak na ironię jedyna, która nie pracowała wcześniej jako konduktorka). Uwielbiała maltretować swoje więźniarki, doprowadzając je przy tym do śmierci. Miała również prawo dokonywać selekcji kobiet i dzieci do komór gazowych. Jak wspomniałem wcześniej, ze względu na swój wysoki stopień okrucieństwa i – rzekomo – piękną urodę nazywano ją ”Piękne Widmo”.

25 stycznia 1945 roku był zarówno dla aufrezjerek, jak i całego personelu obozowego szczególnym dniem. To właśnie wtedy – w pierwszą rocznicę zawarcia związku małżeńskiego – Gerda Steinhoff została jako jedyna z nadzorczyń odznaczona Krzyżem Żelaznym za zasługi. Z pewnością wzbudziła tym zazdrość wśród swoich koleżanek. Tego samego jednak dnia ówczesny komendant obozu Paul Werner Hoppe wydał rozkaz o rozpoczęciu stopniowej ewakuacji obozu. Choć ustalona została trasa marszu ewakuacyjnego, to jednak żadna z dziewcząt nie wzięła w nim udziału. Wszystkie w różnorakich tajemniczych okolicznościach uciekły z obozu. Niektóre z nich powróciły do rodzinnych domów i próbowały wieść zwykłe spokojne życie, takie jakie wiodły, zanim rozpoczęły przygodę z obozem. Nie trwało to jednak długo.

Śledztwo sądu okręgowego w Gdańsku

Na początku kwietnia 1945 roku do przychodni w Nowym Stawie zgłasza się chora Elisabeth Becker. Diagnoza lekarza jest jednoznaczna – tyfus. Aby móc dalej leczyć chorobę, Becker została przewieziona do jednego z gdańskich szpitali. Rozpoznają ją tam byli więźniowie i w wyniku donosu na milicję już 13 kwietnia zostaje przewieziona więzienną karetką wprost do aresztu śledczego na ulicy Kurkowej w Gdańsku.

Na początku maja Jenny-Wanda Barkmann udaje się – w niewiadomym celu – na dworzec PKP Gdańsk Wrzeszcz. Niespodziewanie zostaje zatrzymana i wylegitymowana przez patrol milicji. Po ustaleniu jej tożsamości, milicjanci aresztują ją i również osadzają na Kurkowej, gdzie wkrótce dołączają jeszcze Gerda i Ewa. Wanda Klaff (niegdyś Kalacińska) wiodła nadal spokojne życie i mieszkała w mieszkaniu swoich rodziców w Gdańsku na ulicy Marynarki Polskiej. Ciężko określić czy wydały ją osadzone koleżanki, czy sąsiedzi. Wiadomo natomiast, że została aresztowana w tymże mieszkaniu przez funkcjonariuszy ówczesnego aparatu bezpieczeństwa.

Zaraz po aresztowaniu wszystkich dziewcząt w drugiej połowie 1945 roku ruszyło śledztwo w sądzie okręgowym w Gdańsku. Nad wszystkim czuwał sędzia Antoni Zachariasiewicz, wyznaczony do tej funkcji przez Główną Komisję Badania Zbrodni Niemieckich.

Wszystkie nadzorczynie były wielokrotnie przesłuchiwane w tej sprawie, a w miejscu, gdzie jeszcze do niedawna działał obóz, dokonywano wizji lokalnych. Wanda Kalacińska na jednym z przesłuchań powiedziała: „Jestem bardzo inteligentna i oddana służbie w obozach. Biłam przynajmniej dwie więźniarki dziennie”4. Już 24 listopada sędzia Antoni Zachariasiewicz złożył do komisji pierwszy raport((S. Kamiński, Stutthof – zeszyty muzeum, Gdańsk-Wrocław-Kraków-Warszawa 1976, s. 151.)).

25 kwietnia 1946 roku ruszył w Gdańsku proces. Oprócz aufrezjerek na ławie oskarżonych zasiedli również Johan Pauls, który w Stutthof kierował więźniami pracującymi w lesie, inna nadzorczyni Erna Bailhardt, sztubowy Kazimierz Kowalski, a także pięciu kapo polskiego pochodzenia. Zarzuty, jakie im postawiono, obejmowały udział w mordowaniu tysięcy ludzi za pomocą różnorakich drastycznych sposobów, zarówno w obozie głównym, jak i wszystkich jego podobozach. 1 czerwca 1946 roku proces zakończył się wydaniem wyroków. O szczęściu mogli jedynie mówić Erna Bailhardt (5 lat pozbawienia wolności) oraz sztubowy Kowalski (3 lata pozbawienia wolności). Pozostali oskarżeni (w tym główne bohaterki tego artykułu) zostali skazani na karę śmierci.

Reakcje dziewczyn bywały różne. Jenny-Wanda Barkmann, zwana „Piękne Widmo„ skwitowała: ”No cóż.. życie rzeczywiście jest przyjemnością, a przyjemności zwykle trwają zbyt krótko”((T. Żuroch – Piechowski, op. cit.)). Przerażona Elizabeth Becker skierowała prośbę o ułaskawienie, tłumacząc się najkrótszym stażem pracy w obozie (4 miesiące) spośród swoich koleżanek. Sąd wydał pozytywną opinię i zaproponował zmianę wyroku na 15 lat pozbawienia wolności, natomiast prezydent Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski, przez co egzekucja jej nie ominęła. Wykonanie wyroku wyznaczono na 4 lipca.

Pierwsza powojenna „impreza masowa” w Gdańsku

4 lipca 1946 roku w Gdańsku był dniem słonecznym i ciepłym. Prasa zaczęła informować o tym wydarzeniu już kilka dni wcześniej. Zakłady pracy zarządziły dzień wolny, a władze miasta zapewniły wszystkim mieszkańcom darmowe połączenia autobusowe na miejsce egzekucji, a było nim Stolzenberg, czyli wzgórze pomiędzy starą częścią dzielnicy Chełm a Biskupią Górką (miejsce to nosi dziś nazwę Wysoka Górka). Na miejscu egzekucji panowała iście festynowa atmosfera. Sprzedawano watę cukrową, rozdawano dzieciom baloniki. Na widowisko przyjść mógł każdy, dzięki czemu na wzgórzu zjawiło się około 200 tysięcy ludzi (Gdańsk liczył wtedy ok. 118 tysięcy mieszkańców, jednak pamiętajmy o bliskości tego miasta z takimi miejscowościami jak Sopot, Gdynia czy Tczew, skąd zapewne również przyjeżdżali ludzie, aby obejrzeć egzekucje). Ci, którzy nie pomieścili się na terenie placu, wchodzili z lornetkami na dachy pobliskich domów oraz na rosnące w pobliżu drzewa, aby móc na własne oczy obejrzeć widowisko. Nad bezpieczeństwem czuwało wojsko i milicja.

Wreszcie o godzinie 17 z aresztu śledczego na ulicy Kurkowej wyjechało 11 ciężarówek5. Po dosłownie kilku minutach jazdy (oba miejsca są blisko od siebie położone), przez ulicę Kartuską i Pohulankę, dotarły one na miejsce. Zdjęto plandeki z ciężarówek, po czym każda podjechała pod wyznaczone stanowisko z szubienicą. W każdym samochodzie znajdowali się: jedna ze skazanych osób, żołnierz uzbrojony w karabin oraz osoba będąca w przeszłości więźniem (lub więźniarką) obozu Stutthof. Osoby te były ubrane w charakterystyczne obozowe „pasiaki” i miały za zadanie nałożenie pętli na szyję skazanego. Gdy przy ciężarówkach zebrał się tłum gapiów, skandowano różne hasła i okrzyki (jak pewnie można się domyśleć, nie przytoczę tu żadnego z nich, gdyż zostałoby ono przez recenzenta ocenzurowane). Skazańcy wieszani byli pojedynczo. Procedura polegała na włączeniu silnika ciężarówki i odjechaniu kilku metrów tak, aby osoba uwiązana zsunęła się z niej i zawisła. Według lekarzy zajmujących się tamtejszą egzekucją, skazaniec umierał w ten sposób średnio przez 12 minut. Odstępy pomiędzy egzekucjami trwały 20 minut, przez co każdy z oczekujących na wykonanie wyroku, mógł widzieć jak męczy się poprzednik.

Gdy przyszła kolej na Wandę Klaff, okazało się że ciężarówka ma problemy z uruchomieniem silnika. Ostatecznie została zepchnięta z ciężarówki przez byłą więźniarkę Stutthof towarzyszącą jej na platformie samochodu. Zachowało się zdjęcie, na którym widać, jak to robi z wyraźnym zadowoleniem na twarzy.

Po zakończeniu widowiska tłum pragnął ruszyć na zwłoki, aby je rozszarpać, jednak w porę zainterweniowały ówczesne siły porządkowe. Wszystkie ciała zostały zabrane do Gdańskiej Akademii Medycznej, gdzie służyły jako materiał poglądowy dla studentów. Była to jedna z ostatnich publicznych egzekucji w Polsce.

Dziś już mało kto pamięta tamtą egzekucję. Na miejscu, gdzie zawisły nadzorczynie, stoi dziś biurowiec i trwa budowa bloku mieszkalnego. Znaczna większość podobozów Stutthof została wyburzona, a na ich miejscach postawione zostały pamiątkowe pomniki. Główny obóz we wsi Sztutowo służy do dziś jako muzeum, które można zwiedzać. W mieszczącej się na jego terenie sali kinowej wyświetlane są za pomocą starego projektora dwa filmy dokumentalne. Jeden z nich opowiada o śledztwie i procesie w gdańskim sądzie. Jest w nim również drobna wzmianka o pięciu nadzorczyniach.

Tyle.
Zajebane z: historia org pl
Autor: Filip Jaskulski
Świat bez niemców
DiGżi91 • 2014-01-17, 9:59
Od razu zaznaczam, że jestem na Sadisticu od bardzo niedawna. Chciałbym wiedzieć, co sądzicie na temat tego, żeby na świecie nie było niemców. Temat może i kontrowersyjny, ale myślę, że niektórzy z was mają na temat naszych zachodnich sąsiadów rożne zdania.
Jaka jest różnica między krową a Holocaustem?
H................Q • 2013-12-31, 14:13
Jaka jest różnica między krową a Holocaustem?

Żydzi nie mogą doić krowy bez przerwy przez 75 lat.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
sprawcy holocaustu
Stefano666 • 2013-12-27, 18:03
żywcem zajebane z stronki o historii


Jest dużo publikacji o samej istocie Hocaustu, ale niewiele wiadomo o sprawcach. Kim byli? Nieznane pozostaja szczegóły ich działania, okoliczności, w jakich funkcjonowali, motywy. Aby zrozumiec istotę Zagłady należy przyjrzec się sprawcą. Niektórzy z nich, czy to z racji, przynaleznosci do partii hitlerowskiej, czy z racji swoich ideologicznych przekonań byli nazistami. Niektórzy z nich jednak nie mieszcza się w tej kategorii, ale łączy ich jedno-zabijanie ludzi.

Jest kilka stereotypowych wyjasnien Holocaustu:

- sprawcy zostali zmuszeni do popełnienia zbrodni. W obliczu grożącej im kary nie mieli wyboru, musieli spełniać rozkazy przełożonych, gdyż niesubordynacja była karana. Czyli wystarczyłoby ratować siebie -strzelać do innych? Nic bardziej mylnego. Całe okrucieństwo do ofiar Holocaustu miało charakter dobrowolny, co oznacza, że wszyscy, którzy brali udział w zabijaniu przejawiali inicjatywę. Niemcy mogli odmówic mordowania. Wiem, wydaje się to niedorzeczne, ale w całej historii Holocaustu żaden Niemiec, SS-man, czy ktokolwiek inny nie został zesłany do obozu koncentracyjnego, ukarany w sposób bolesny, za to, że odmówił mordowania. Mogli ubiegac się o przeniesienie z ludobójczych jednostek. Przeciez wiadomo, że Himmler bardzo dbał o stan psychiczny swoich żołnierzy. Członek Batalionu Policji zeznał, że co miesiąc mówiono im, że zgodnie z rozkazem Himmlera, nikt nie ma prawa rozkazać im, by zabijali. Żaden rozkaz nie zawierał szczegółowych instrukcji dotyczacych maltretowania i upakarzania ofiar. Nigdzie nie było napisane, że zaleca się obcinanie bród, bicie pałkami, rzucanie w grupe Żydów jabłkami i zabijanie każdego, który został trafiony. Pytano się ludzi przed akcją, czy ktoś nie czuje się na siłach, by brać udział w egzekucji. Jeżeli odpowiedz była pozytywna przydzielano inne obowiązki. Decyzja taka wcale nie musiała być oznaką słabości. Mogła być sprawą smaku, ale napewno nie wynikała z zasad etyki. Z reguły nie brakowało ochotników.

- ślepi wykonawcy rozkazów. Sprawcy byli aż pod takim "urokiem" swojego wodza? Czy skłonność człowieka do posłuszeństwa wobec władzy mogła przyczynić się do przytępienia wrażliwości?
Nie. W istocie Niemcy wszystkich stopni, nawet najbardziej gorliwi, odmawiali wykonania rozkazów. Generałowie, którzy uczestniczyli w eksterminacji sowieckich Żydów, spiskowali przeciwko Hitlerowi. Żołnierze Wehrmachtu uczestniczyli z własnej woli w mordowaniu nie mając w tym względzie rozkazów albo nie wykonując rozkazów, by tego nie robili. Ludzie z batalionów policji nie podporządkowali się rozkazowi swojego wodza /Himmler/, by nie okazywac Żydom okrucieństwa
Koszulki Auschwitz
aleksander6 • 2013-09-14, 13:59
Nawet nie wiem co powiedzieć. Gdyby nie zginęło tam ~150 tys. Polaków miałbym to głęboko w dupie, a tak to autora tego gówna



źródło widoczne
Najlepszy komentarz (69 piw)
BongMan • 2013-09-14, 14:14
Pojawiają się słowa "Nazi, Hitler, Holocaust, Poland, Jewish", a nie ma ani słowa o germany (celowo z małej). Patrzcie, nawet tutaj kurwy chcą się wybielać i unikać odpowiedzialności.
Holocaust i "chłolera"
cenay • 2013-08-31, 20:34
Jakiś czas temu wybrałem się do moich dziadków.
W telewizji akurat leciał program o tym jak żydzi oczekują od Polski zwrotu utraconych majątków. Wiadomość ta wyraźnie podniosła ciśnienie dziadkowi:
- Chłolera jasna, że też ten Hitler ich wszystkich nie spolił!
- Kaziu! - babcia z obudzeniem w głosie próbowała uspokoić dziadka.
- A co, nie mam racji??
- Rację to ty masz, ale po co ta "cholera".

Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Najlepszy komentarz (20 piw)
Presty • 2013-08-31, 21:04
Pozdrów babcię. A jak może, to postaw jej piwo zwrócę Ci kasę, przysięgam
Cytat:

Tajne przyczynki do życiorysu Janusza Palikota

Niestety nie wszystkie tematy są medialne, mimo ponad 20 tysięcy odsłon, kilkudziesięciu linków umieszczonych w sieci, w tym na blogu pana Palikota, temat Mariana Palikota nie istnieje. Nie dowiedziałem się ani od Janusza Palikota, ani od mediów jaka jest transparentna prawda? Nie dowiedziałem się, mimo że pytania zdałem w formie kulturalnej, a może właśnie dlatego się niedowidziałem. Trudno może to po prostu jest tak, że trzeba pytać do skutku i tak też zamierzam czynić. Zawsze sobie zadajemy pytanie, czy zachowania ludzkie są przypadkowe, wyreżyserowane, czy może są wynikiem odreagowania ciężkich doświadczeń? Jak tłumaczyć zachowania posła Janusza Palikota, które wybiegają daleko poza ogólnie przyjęte normy społeczne i normy zachowań zdrowych psychicznie jednostek. Może najlepszą metodą, jest ta metoda, którą stosuje sam Janusz Palikot? Trzeba pytać o sprawy bolesne, o takie sprawy, które ciekawią i rozpalają emocje milionów Polaków.



Może po prostu trzeba zadawać trudne pytania, aby dojść do dramatycznej prawdy? Nie bać się trudnych pytań, oczekiwać odpowiedzi, ponieważ zadawanie pytań w demokracji jest podstawowym przywilejem i prawem jednostki, a w psychiatrii warunkiem skutecznej terapii. Chciałbym zrozumieć, dlaczego Janusz Palikot nie potrafi zachowywać się inaczej niż prymitywnie prowokująco? Czy to jest cynizm? Polityczne zamówienie? Czy wielkie wewnętrzne rozdarcie, które zaniedbane przez lata objawia się zaburzeniami psychicznymi? Postawiłem panu Palikotowi kilkanaście pytań, te pytania są już własnością tak zwanej sieci. Blisko 20 tysięcy odsłon, link pozostawiony na blogu pana Palikota i ani słowa odzewu ze strony posła. W związku z tym nadal podtrzymuję moją prośbę o udzielenie odpowiedzi na wcześniej zadane pytania oraz zadaję kolejne pytania, które wyjaśnią zachowanie Janusza Palikota, w moim głębokim przekonaniu zachowanie człowieka chorego psychicznie.

1. Czy to prawda, że matka Janusza Palikota, Czesława Emilia Palikot, była ocalałą więźniarką nazistowskiego obozu zagłady KL Lublin na Majdanku?
2. Czy to prawda, że ojciec Janusza Palikota, Marian Palikot, był antysemitą, który na takich tragediach jaką cudem przeżyła matka Janusza Palikota, zarabiał brudne pieniądze?
3. Czy to prawda i wielka rodzinna tajemnica, że to Marian Palikot sprzedał swoją przyszłą żonę nazistom?
4. Czy to prawda, że bezpośrednią przyczyną alkoholizmu Mariana Palikota, były wyrzuty sumienia wywołane jego dawną haniebna działalnością szmalcownika?
5. Czy Janusz Palikot dowiedział się o rodzinnej tragedii, gdy był nastolatkiem i to było bezpośrednią przyczyną jego niezrozumiałego zachowania, młodzieńczego buntu, w wyniku czego został usunięty z liceum?
6. Czy to prawda, że ojciec Janusza Palikota wstąpił do PZPR w czasach stalinowskich i był członkiem partii, aż do roku 1982?
7. Czy to prawda, że Marian Palikot był synem prostych chłopów, głęboko wierzących katolików i antysemitów, a sam przywiązywał do wartości narodowych i katolickich fanatyczną wręcz wagę. Czy to jest przyczyna awersji Janusza Palikota do idei endeckich i religii katolickiej, które kojarzą mu się ze szmalcownikiem i alkoholizmem?
8. Czy to prawda, że matka Janusza Palikota jest polską Żydówką, a sam Palikot wstydzi się tego i wypierał wiele razy, chociaż nie ma żadnych racjonalnych powodów, zwłaszcza w kontekście głoszonych przez niego poglądów otwartości i tolerancji dla mniejszości?
9. Czy to prawda, że Janusz Palikot publicznie zwracał się do swojej matki „proszę Pani”?
10. Czy to prawda, że Marian Palikot był umieszczony na liście izraelskich organizacji ścigających zbrodniarzy wojennych?
11. Czy to prawda, że Janusz Palikot był świadkiem śmierci ojca i nie udzielił pomocy ojcu, pozostawiając go na chodniku, ponieważ uznał, że ten jest po prostu i jak zwykle pijany?
12. Czy Marian Palikot ma na rękach krew polskich Żydów?
13. Czy Janusz Palikot jest ojcobójcą, synem mordercy, alkoholika i matki Żydówki, którą pogardza, a histeryczny strach przed ujawnieniem tych faktów, jest przyczyną jego choroby psychicznej?
14. Czy Janusz Palikot zgodzi się na badanie wariografem, w czasie odpowiedzi na te pytania?
15. Czy Janusz Palikot zgodzi się poddać badaniu w klinice psychiatrycznej?

Bardzo proszę o udzielenie odpowiedzi na powyższe pytania, proszę tego nie traktować jako insynuacji, po prostu pytam. Uważam, że polityk tak wpływowy jak wiceszef klubu największej partii w parlamencie, powinien być przebadany przez biegłego psychiatrę, ponieważ jego zachowania wskazują na głębokie urazy z dzieciństwa, z którymi poseł nie potrafi sobie poradzić. Proszę o jednoznaczne dowody na to, że moje pytania są bezpodstawne. Oczekuję w ramach dowodów fotografii Mariana Palikota, chce umieścić to zdjęcie w wielu miejscach sieci i dać szansę prześladowanym Żydom na rozpoznanie ewentualnego szmalcownika.

Najlepszy komentarz (51 piw)
LxDead • 2013-06-18, 15:46
bloodwar I bardzo kurwa dobrze, synowie płacą za grzechy ojców i nic tego nie zmieni. Jeżeli by mu zależało by nie być mierzonym miarą swojego ojca nie powinien robić z siebie zajebanego pojeba zniżającego się do najżałośniejszych najinfantylniejszych rzeczy byle by tylko zwrócić na siebie uwagę ludzi a w szczególności ociemniałej młodzieży. Jak bym w tym kraju mógł tylko porządzić tak jak bym chciał, choć przez jebana chwile to bym te wszystkie kurwy z komunistycznymi, nazistowskimi korzeniami powyłapywał i zaserwował bym Polakom niesamowite widowisko na rynku w Warszawie wieszając skurwieli jednego po drugim. Jak się systemu nie wyczyści z tego ścierwa to nigdy dobrze nie będzie. Wielkie gówno zostało spłukane ale jego pierdolone pozostałości pozostały i jest potrzebny ktoś kto zmiecie te resztki gorącym strumieniem moczu
Przedstawiam wam krótkie wideo i wywiad dotyczący amerykańskiego systemu szkolnictwa, a ściślej mówiąc, jego stosunek do II Wojny Światowej.
Cierpienia Polski i Polaków podczas ataku, jak i okupacji Niemiec nie są omawiane. Polska jest tłem w temacie, a Polacy grają w nim oświetlone złe charaktery..

Wywiad z Panem Michalkiewiczem, który naświetla w jaki sposób są rozpowszechniane informacje na lekcjach historii w USA:

Michalkiewicz o tym, jak Żydzi używają amerykańskiego szkolnictwa do szerzenia antypolonizmu



źródło


Rozmowa z Panem Lukasem, naświetlająca w jaki sposób są zamykane usta Polskim historykom, podczas prób przedstawienia naszej historii w Ameryce:
Cytat:

Holokaust Polaków – rozmowa z prof. Richardem Lukasem

O antypolonizmie żydowskich historyków w USA z prof. Richardem Lukasem rozmawia Piotr Zychowicz.


Piotr Zychowicz.: Tytuł pańskiej książki musiał w Ameryce wzbudzić spore kontrowersje.

Richard Lukas.: O tak, w życiu nie spodziewałbym się, że po jej opublikowaniu rozpęta się taka burza! Pisano o mnie rzeczy wręcz niebywałe. Przekręcano moje intencje i atakowano mnie poniżej pasa. Dostawałem telefony i listy z pogróżkami oraz obelgami. Od momentu wydania „Zapomnianego Holokaustu” w Ameryce przestałem otrzymywać zaproszenia na konferencje naukowe i wykłady. Pamiętam, że moja żona powiedziała wówczas: „Boże, w coś ty się wpakował?!”.

P.Z.
: No właśnie, w co pan się wpakował?

R.L.: Amerykańscy historycy dzielą się na dwie grupy. Historyków II wojny światowej i historyków Holokaustu. Pierwsi są bardzo obiektywni i profesjonalni. Ich reakcja na moją książkę była bardzo spokojna i rzeczowa. Zebrałem od nich bardzo pochlebne opinie. Druga grupa – historycy Holokaustu – składa się niemal wyłącznie z badaczy żydowskiego pochodzenia. Oni moją książkę uznali za herezję, a użycie słowa „Holokaust” za skandal.

P.Z.: Dlaczego?

R.L.: Bo uważają, że Żydzi mają patent na to słowo. A próba zestawiania ich tragedii z jakąkolwiek inną to zbrodnia. Moja książka została uznana za „zbyt propolską”.

P.Z.
: Trudno sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek stawiał jakiejś innej książce zarzut, że jest „zbyt prożydowska”.

R.L.: (śmiech) O, zdecydowanie – nikt nie ośmieliłby się wystąpić z takim zarzutem. Nikt w Stanach Zjednoczonych nie postawił takiego zarzutu profesorowi Janowi Grossowi. Podział ról jest bowiem z góry ustalony. Żydzi w opowieści o II wojnie światowej są „good guys”, a Polacy są „bad guys”.

P.Z.: A Niemcy?

R.L.
: Niemcy są abstrakcją.

P.Z.: Dlaczego zdecydował się pan napisać „Zapomniany Holokaust”?

R.L.
: Zaczynałem jako historyk dyplomacji i wojskowości. Napisałem książkę „Eagles East” o relacjach między Ameryką a Sowietami w czasie II wojny światowej. Potem zająłem się wojennymi relacjami między USA a Polską („The Strange Allies”). Właśnie podczas pracy nad tą ostatnią monografią natrafiłem na sporą liczbę relacji i dokumentów dotyczących cierpień wojennych Polaków. Zorientowałem się, że są to sprawy zupełnie nieznane w Ameryce.

P.Z.
: Ta niewiedza wynika z ignorancji czy z innych powodów?

R.L.
: Ta niewiedza wynika z pewnego specyficznego podejścia do okupacji Polski w latach 1939-1945. Polska i Polacy dla historyków amerykańskich zajmujących się tym okresem są wyłącznie tłem dla Holokaustu. Zagłada jest wydarzeniem najważniejszym i centralnym. Wszystko inne nie ma żadnego znaczenia, cała historia Polski XX w. jest pisana z perspektywy cierpienia Żydów.

P.Z.
: A Polacy?

R.L.: Gdy w latach 80. brałem się za pisanie swojej książki, postanowiłem sprawdzić, co amerykańscy historycy napisali już do tej pory o cierpieniach Polaków podczas wojny. Okazało się, że… nic. Książek o cierpieniach Żydów w Polsce były już zaś wtedy tysiące. Taka sytuacja to kuriozum, zważywszy na to, że ilościowo straty wojenne wśród Polaków katolików były mniej więcej takie same jak wśród Polaków żydów. Stąd też wziął się mój pomysł na tytuł. Uważam, że nie ma powodu, dla którego nie można nazwać tego, co spotkało Polaków, Holokaustem. Polskie ofiary nie były wcale gorsze od żydowskich.

P.Z.: Jak pan tłumaczy tę dysproporcję w podejściu do tragedii Żydów i Polaków?

R.L.: Zacznijmy od prasy. W Ameryce ma ona znaczenie wręcz olbrzymie. Duszą inteligencji amerykańskiej rządzi „New York Times”. Moja książka „Zapomniany Holokaust” w ciągu ostatniego ćwierćwiecza miała w Ameryce olbrzymią liczbę wydań i w środowisku naukowym uznawana jest za „klasykę”. Interesujący się niezmiernie II wojną światową „New York Times” nie poświęcił jej jednak przez te ćwierć wieku nawet linijki.

P.Z.: A posyłał im pan egzemplarze recenzenckie?

R.L.: Zawsze (śmiech). Zawsze też bardzo uważnie czytałem „New York Timesa”, szczególnie jego sekcję z recenzjami publikacji. Przez tych kilkadziesiąt lat dziennik ten nigdy nie opublikował recenzji jakiejkolwiek książki poświęconej okupacji Polski, w której Polacy nie zostaliby przedstawieni jako sprawcy Zagłady i współodpowiedzialni za Holokaust. W ten sposób „New York Times” w odpowiedni sposób kształtuje amerykańską elitę intelektualną.

P.Z.
: „New York Times” zastrasza historyków?

R.L.: Nie zastrasza. On ich zniechęca. Wystarczy bowiem przychylna recenzja w „New York Timesie”, aby książka sprzedała się w olbrzymiej liczbie egzemplarzy. Podobne podejście ma zresztą cała machina medialna w Stanach Zjednoczonych. Historyk, który chce być „sławny i bogaty”, historyk, który chce być hołubiony przez gazety, ośrodki akademickie i salony intelektualne, nie będzie więc pisał o cierpieniach Polaków. Po co tworzyć coś, co przejdzie bez echa? Mało tego, może zaszkodzić. Historyk napisze więc kolejną standardową książkę o Holokauście, w której przedstawi Polaków jako zbrodniarzy. Tak jest łatwiej.

To chyba casus wspomnianego przez pana Grossa. Swoją karierę na emigracji zaczynał od pisania o polskim cierpieniu (między innymi znakomite „W czterdziestym nas matko na Sybir zesłali”). Gdy zorientował się, że nikogo te książki nie obchodzą, zabrał się za „Sąsiadów”. „New York Times” rozpływał się nad nim w zachwytach i dostał Gross etat w Princeton .

Książka „Sąsiedzi” to coś niebywałego. Gdy ją przeczytałem, byłem zdumiony. Gdybym ja napisał coś takiego, książkę opartą na tak nieprawdopodobnie słabej bazie źródłowej, książkę niepodpartą żadną kwerendą i bazującą głównie na spekulacjach, zostałbym natychmiast wyrzucony z cechu historyków. To byłoby dla mnie kompromitujące, straciłbym swoją wiarygodność jako badacz. Pisać coś takiego bez przeprowadzenia badań w niemieckich archiwach – to wręcz niebywałe! Gross nie tylko zaś wydał taką książkę, nie tylko udało mu się uniknąć odpowiedzialności za fatalne błędy zawodowe, ale jeszcze jest za tę książkę hołubiony.

P.Z.: Jak to możliwe?

R.L.: Jest to książka ze słuszną tezą. Książka pisana pod gusta amerykańskich środowisk naukowych. Było kilku historyków Holokaustu, którzy prywatnie wyrazili mi swoje poparcie po tym, gdy napisałem „Zapomniany Holokaust”. „Brawo Richard! Zgadzam się z tobą” – mówili mi w prywatnych rozmowach. Żaden z nich jednak nigdy nie odważył się tego napisać czy powiedzieć publicznie. Wszystkie poważne wydziały zajmujące się Holokaustem na amerykańskich uczelniach są bowiem kierowane przez żydowskich historyków. Nikt nie chce się więc narazić swoim szefom.

P.Z.
: Zna pan na pewno przypadek Normana Daviesa, który w latach 80. miał dostać etat na prestiżowym Uniwersytecie Stanford. Kandydatura została utrącona, bo jego książka „Boże igrzysko” została właśnie uznana za „zbyt propolską”.

R.L.: Oczywiście, że znam tę oburzającą historię. Napisałem wówczas bardzo ostry list do rektora Stanfordu, w którym wziąłem w obronę Daviesa. Ten znakomity historyk padł ofiarą patologicznego zjawiska, o którym mówimy.

P.Z.
: Ktoś mógłby powiedzieć, że pańskie słowa o żydowskiej dominacji na amerykańskich uniwersytetach to teoria spiskowa?

R.L.: Ktoś taki nie miałby bladego pojęcia o amerykańskich uniwersytetach. To zresztą nie jest problem tylko wyższych uczelni. Mniej więcej 10 lat temu napisałem książkę „Did the Children Cry: Hitler’s War Against Jewish and Polish Children”. Zestawiłem w niej wstrząsające relacje dzieci pod okupacją. Zarówno żydowskich, jak i polskich. Mój wydawca zgłosił ją do prestiżowej Nagrody im. Janusza Korczaka, którą przyznaje Liga przeciwko Zniesławieniom. To najbardziej znana i wpływowa żydowska organizacja w Stanach Zjednoczonych. Nagroda ta jest przyznawana nie przez polityczny zarząd fundacji, ale przez specjalne jury, w skład którego wchodzą Żydzi i nie-Żydzi. Zarząd Ligi się tą sprawą nie zajmuje.

P.Z.
: Wygrał pan?

R.L.: Tak, dostałem tę nagrodę. I byłem zachwycony, bo Janusz Korczak jest jednym z moich idoli. Człowiekiem, który reprezentował sobą wszystko to, co najlepsze w obu narodach – polskim i żydowskim. Dostałem więc oficjalną informację, że przyznano mi nagrodę. W międzyczasie zarząd Ligi zorientował się jednak, że jury przyznało nagrodę autorowi „Zapomnianego Holokaustu”. 24 godziny później dostałem list od Ligi, w którym napisano, że nagroda została mi odebrana. Stwierdzono, że nie naświetliłem problemu „w odpowiedni sposób”.

P.Z.
: Jak pan zareagował?

R.L.: Wściekłem się! I uznałem, że nie odpuszczę. Natychmiast poszedłem do adwokata i kazałem mu zająć się sprawą. Napisał on list do szefa Ligi Abrahama Foxmana.

P.Z.: Polskiego Żyda, który został uratowany przez swoją polską nianię.

R.L.: Dokładnie. W liście tym mój adwokat zagroził, że uda się z tą sprawą do prasy. A Liga przeciwko Zniesławieniom niczego tak się nie boi jak czarnego PR. Postanowili mi więc nagrody nie odbierać. Wyróżnienie to wręczane jest jednak zawsze podczas wspaniałej uroczystości w Nowym Jorku, po której organizowany jest bankiet. Przychodzi na nią intelektualna elita tego miasta, szeroko pisze o niej prasa. Mnie nagrodę przysłano pocztą… To cena, jaką płacę za „Zapomniany Holokaust”.

P.Z.: Co w pańskiej książce najbardziej oburzyło jej krytyków?

R.L.: To, że sprzeciwiłem się dogmatowi, który obowiązuje w amerykańskim spojrzeniu na Holokaust. A dogmat ten brzmi: Polacy byli antysemitami. Kropka. Część była obojętna wobec zagłady Żydów, a druga część wzięła w niej aktywny udział. W swojej książce podjąłem próbę ukazania prawdziwego oblicza tego problemu. Nie kryłem, że wśród Polaków byli bandyci, którzy podczas wojny zachowywali się niegodnie. Ludzie tacy są jednak w każdym społeczeństwie. Polacy nie mieli monopolu na zło, tak jak Żydzi nie mieli monopolu na dobro. Oba narody były złożone ze zwykłych ludzi. Dobrych i złych. Wśród Żydów podczas II wojny światowej również występowały postawy niegodne.

P.Z.: Kluczowe jest chyba to, jaka była reakcja Polskiego Państwa Podziemnego na patologiczne, antysemickie zachowania wśród Polaków.

R.L.
: Oczywiście. A postawa ta była skrajnie negatywna. Ludzie, którzy dopuszczali się niegodnych czynów – jak szmalcownicy – byli napiętnowani i surowo karani. Były przypadki skazywania ich na śmierć i wyroki te wykonywano. Nie będę już mówił o olbrzymiej liczbie Polaków, którzy pomagali Żydom, bo są to sprawy w Polsce dobrze znane. Wystarczy powiedzieć, że było ich znacznie, znacznie więcej niż Polaków, którzy Żydom szkodzili.

P.Z.
: Mimo to od żydowskich historyków w kółko słyszymy jedno pytanie: „Dlaczego nie zrobiliście więcej?”.

R.L.: To jest chyba najlepszy przykład ukazujący, jakim nieporozumieniem są badania nad Holokaustem w Ameryce. Jak niekompetentni są prowadzący je ludzie. Ich olbrzymie, wygłaszane ex post oczekiwania wobec narodu polskiego opierają się na kompletnym niezrozumieniu epoki. Wymagania te stawiane są bowiem narodowi, który także był narodem ofiar. Narodowi, który również straszliwie cierpiał.

P.Z.: Oni jednak o tych cierpieniach nie chcą przecież słyszeć.

R.L.: Dokładnie! I właśnie rozwiązał pan zagadkę amerykańskich studiów nad Holokaustem. To, dlaczego nie mają one żadnego sensu. Tych żydowskich historyków z całej historii II wojny światowej interesuje wyłącznie jeden temat. Cierpienie Żydów. Nie interesuje ich nic poza tym. Wszystkie światła skierowane są na Żydów, wszystko pozostałe jest pozostającym w cieniu tłem. Skoro więc cierpienia Polaków ich nie interesują, to o tych cierpieniach nie wiedzą. A skoro o nich nie wiedzą, to wydaje się im, że nie istniały. A skoro nie istniały, to znaczy, że Polacy pod okupacją prowadzili normalne, spokojne życie. Nie byli niczym zagrożeni, Niemcy ich nie niepokoili. Jeżeli rzeczywiście ma się taki obraz niemieckiej okupacji Polski, to trudno się dziwić, że zadaje się pytanie: „Dlaczego nie zrobiliście więcej, aby ratować Żydów?”.

P.Z.: Zamknięte koło.

R.L.: Niestety, żydowscy historycy są po prostu niedouczeni, nie rozumieją i nie znają tematu, którym się zajmują. Piszą swoje książki w próżni. Jeżeli historyk wyrywa jakieś wydarzenie z kontekstu, to otrzymuje zdeformowany obraz. Nie pisze prawdy. Nie można pisać o historii okupacji Polski przez pryzmat doświadczenia tylko jednego narodu. Takie judeocentryczne podejście jest błędne z metodologicznego punktu widzenia. Niestety, innego, normalnego spojrzenia się nie dopuszcza. To właśnie tłumaczy, dlaczego moja książka „Zapomniany Holokaust” wywołała taki szok i oburzenie w USA . Jeżeli tym ludziom od kilkudziesięciu lat wbija się do głowy, że tylko Żydzi cierpieli, a Polacy byli antysemitami i współsprawcami Holokaustu, to nic dziwnego, że gdy pojawił się jakiś facet, który napisał, iż Polacy także padli ofiarą Holokaustu, ci ludzie byli zszokowani.

P.Z.: Naprawdę jest aż tak źle?

R.L.: Dość niedawno zostało przeprowadzone pewne badanie socjologiczne, którego wyniki uważam za katastrofalne. Przebadano amerykańskich nauczycieli akademickich i badaczy zajmujących się Holokaustem. Przyznali oni, że mają negatywny stosunek do Polaków. Jeżeli ci panowie z takim założeniem zabierają się do pisania historii, to naprawdę trudno się dziwić, że zamiast historii wychodzi im stronnicza publicystyka, propaganda. Osobiście widziałem skutki takiej pedagogiki w przypadku młodych ludzi. Są opłakane.

P.Z.: Na przykład?

R.L.: Tak jak panu powiedziałem, odkąd wydałem „Zapomniany Holokaust”, nie jestem mile widziany w ośrodkach akademickich. Naukowcy, nawet jeżeli się ze mną zgadzają, boją się mnie zaprosić. Zdarzają się jednak wyjątki. Pewnego razu zostałem poproszony o wygłoszenie wykładu na jednym z czołowych uniwersytetów w Pensylwanii. Na sali zebrał się olbrzymi tłum. Profesorowie i studenci. Około 500, może 600 osób. Opowiadałem o polskich cierpieniach podczas wojny. Gdy skończyłem, 10 obecnych na sali żydowskich profesorów wstało i w milczeniu, ostentacyjnie opuściło salę.

P.Z.: Aż trudno w to uwierzyć.

R.L.: Niestety, tak było. Pocieszające jest jednak to, że na sali zostali wszyscy studenci. Gdy tylko za profesorami zatrzasnęły się drzwi, zaczęły się sypać pytania. Młodzież była tym, co powiedziałem, całkowicie zaskoczona. „Profesorze Lukas – mówili studenci – przez okres naszych studiów nikt nigdy nam tego wszystkiego nie powiedział. Cały czas wykładano nam polską historię tylko w jej żydowskiej interpretacji. Mówiono nam o cierpieniach Żydów i niegodziwości Polaków, ale nigdy nie powiedziano nam, że Polacy także byli prześladowani”. Niestety, amerykańskie szkolnictwo wyższe na tym polu poniosło spektakularną porażkę. Dochodzi do tego, że ocalali z Holokaustu są cenzurowani przez historyków.

P.Z.: Jak to?

R.L.: Poznałem kiedyś pewną Żydówkę z Polski, która przetrwała niemiecką okupację dzięki wsparciu Polaków. Zwykłych włościan, którzy ją karmili i ukrywali, choć groziła im za to kara śmierci. Gdy to mi opowiadała, płakała. Były to łzy wdzięczności. Powiedziała mi jednak, że bałaby się o tym wszystkim powiedzieć w Ameryce publicznie. Wielu innych ocalałych z Holokaustu mówiło mi to samo. Że ich przeżycia są niepoprawne politycznie. I jeszcze jedna ciekawa rzecz, którą powiedziała mi ta pani – mówiła o podziwie dla olbrzymiego heroizmu tych Polaków. Przyznała, że wątpi, czy gdyby role się odwróciły, ona znalazłaby w sobie odwagę, żeby zrobić to samo. Łatwo więc dzisiaj, w bezpiecznej Ameryce, w bezpiecznym uniwersyteckim gabinecie, rzucać gromy na polski naród i zadawać kretyńskie pytania: „Dlaczego nie zrobiliście więcej?”.

P.Z.: Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że 70 lat po wojnie jedne ofiary tamtego konfliktu skaczą do gardła drugim.

R.L.: To wielki, smutny paradoks. Podczas wojny Polacy i Żydzi jechali na jednym wózku. Oba narody zostały napadnięte, a następnie padły ofiarą straszliwych represji ze strony Niemców. Zginęły miliony Żydów i miliony Polaków. Dziś do Niemców nikt nie ma już pretensji, a Żydzi toczą walkę z Polakami, starając się udowodnić, że to im należy się palma pierwszeństwa w jakimś makabrycznym rankingu ofiar. Doprawdy, historia dziwnie się potoczyła.

    Profesor Richard Lukas jest znanym amerykańskim historykiem polskiego pochodzenia. Zasłynął napisaną w 1986 roku książką „Zapomniany Holokaust”, która została właśnie wydana w Polsce przez wydawnictwo Rebis. Opisująca polskie cierpienia podczas II wojny światowej publikacja wywołała bardzo krytyczne reakcje ze strony środowisk żydowskich. Lukas napisał również „The Strange Allies, the United States and Poland, 1941-1945″, „Bitter Legacy: Polish-American Relations in the Wake of World War II”, „Out of the Inferno: Poles Remember the Holocaust”, „Did the Children Cry: Hitler’s War Against Jewish and Polish Children, 1939-1945″.


źródło



Skutki tych działań żydowskich, są już powszechnie znane ("Polskie Obozy Zagłady", Roszczenia majątkowe Żydów w stosunku do Polski - 65 mld$, stosunek obcokrajowców do Polaków etc.)

Na koniec dodam tylko wideo, obrazujące w jaki sposób nasi "włodarze" reagują na tego typu incydenty:

"Świnka to nie jest zła rzecz"

źródło
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem