Pan Burnett twierdzi, że w obozie przybywa konstrukcji z prawdziwego zdarzenia, ewidentnie tworzonych z myślą o dłuższym funkcjonowaniu, a do tego rozwija się zaplecze usługowe, w postaci sklepów, czy też punktów gastronomicznych. Z obozu, w którym jeszcze niedawno było około tysiąca osób, wyrosło po prostu kilkutysięczne miasteczko, w którym żyje się coraz bardziej znośnie. Obecnie żyje tam około 6 tys. osób, czyli tylko dwa razy mniej niż na przykład w całych Koluszkach. Problem jednak w tym, że jest to życie poza jakimkolwiek prawem, bez jakiejkolwiek kontroli, nie mówiąc już o podatkach, które powinny dotyczyć chociażby wspomnianych sklepów.
Wszystko to tylko potwierdza wnioski, które można wyciągnąć z obserwowania sytuacji na drogach – imigranci mogą robić co chcą, pozostają bezkarni, a jedyną grupą, która aktywnie im się przeciwstawia pozostają kierowcy. Przy okazji podsumowania swojej wizyty w Calais pan Richard Burnett wyraził zresztą obawę, że władze Francji wybudzą się z letargu dopiero gdy dojdzie do zamordowania któregoś z kierowców, próbującego bronić ciężarówki. Choć znając Francuzów, i w tej sytuacji mogą oni stwierdzić, że w sumie to nic się nie stało, a tak w ogóle to nie był imigrant tylko tak zwany „Belg”…
źródło: 40ton.net/oboz-w-calais-rozrasta-sie-budynki-sa-coraz-bardziej-trwale-...