18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (7) Soft (2) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 18:40
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 21:28
📌 Powodzie w Polsce - ostatnia aktualizacja: 22 minuty temu
🔥 Z dupy takie hamulce - teraz popularne

#komisariat

Córka komendanta
BongMan • 2014-11-25, 18:26
Przychodzi na komisariat córka komendanta.
- Tato! Jestem w ciąży.
- I co teraz?
- Tu masz listę podejrzanych i portrety pamięciowe...
No wstawaj
~Angel • 2014-10-10, 15:10
gdy nudą wieje na komisariacie



Na projekt "E-posterunek" wyłożono z budżetów policji, MSW oraz Narodowego Centrum Badań i Rozwoju łączną kwotę 24 mln zł. Po 6 latach wszystko zakończyło się totalną klapą. System powstał, ale nikt nie chce z niego korzystać. Policjanci, którzy dzięki e-posterunkowi mieli zaoszczędzić nawet 60 proc. czasu poświęcanego formalnościom, twierdzą że to bubel.

19 371 900 zł – tyle od 2008 r. kosztowała policję i MSW budowa systemu, który choć powstał, nie zostanie uruchomiony. Miał usprawnić pracę policjantów dochodzeniowo-śledczych.

Jednak sztandarowy projekt skończył się porażką. Policja zaprzestała nad nim prac, nie chce z niego korzystać i twierdzi, że to bubel. Skąd tak niespodziewany finał?

– Wpłynęły na to infoafera, negatywne stanowisko głównego inspektora ochrony danych osobowych, niedobór w policji specjalistów od informatyzacji, ale i histeria, że wszyscy jesteśmy inwigilowani. Policja w obawie przed kolejną burzą wolała się wycofać – uważa dr Zbigniew Rau, kryminolog i były wiceszef MSWiA. Uważa, że rezygnacja z projektu to poważny błąd.

Miała być rewolucja

Budowę niezwykle potrzebnego systemu sfinansowano głównie z budżetu policji – wydano na to ponad 17 mln zł (kolejne ok. 2 mln zł wydano z Centrum Projektów Informatycznych MSW). Z tego na laptopy przeznaczono 5 mln zł, na drukarki 1,4 mln zł, a na urządzenia mobilne – prawie 8 mln zł (to laptopy odporne na warunki atmosferyczne).

Dodatkowe 4,6 mln zł wyłożyło Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Te pieniądze poszły na sześcioletni nadzór nad projektem, prace naukowo-badawcze wykonywane przez pracowników z Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie, w tym gratyfikację rektora uczelni Arkadiusza Letkiewicza, późniejszego wiceszefa policji odpowiedzialnego za wdrożenie systemu.

E-posterunek miał przynieść rewolucję. Policjant z laptopem mógłby wydrukować np. protokół oględzin, a wpisane w nim dane automatycznie trafiłyby do innych policyjnych druków i baz. To miało uwolnić policjantów od papierkowej roboty i dać 60-proc. oszczędność czasu.

– E-posterunek przyspiesza postępowanie przygotowawcze. Zamiast wpisywać dane do kilku protokołów, policjant wypełnia jeden, a dane są automatycznie przesyłane do innych. Inna zaleta: ta elektroniczna aplikacja pozwala na bardzo precyzyjne sporządzenie np. protokołu oględzin miejsca przestępstwa, ponieważ są w niej gotowe słowniki wyrażeń – wylicza korzyści dr Zbigniew Rau.

Wyjaśnia, że podobne aplikacje są używane już teraz w centrach zarządzania kryzysowego czy w firmach biznesowych, chociażby w telefonii komórkowej. – Na przykład kiedy pracownik przyjmuje reklamację, to otwierają mu się „przegródki" wskazujące, co kolejno ma zrobić i jakie dane wpisać – tłumaczy dr Rau.

E-posterunek był przez półtora roku testowany w pięciu komendach, a jeszcze pół roku temu KGP zapewniała, że go wdroży, choć z poślizgiem. Dziś twierdzi, że aby go ulepszyć, musiałaby wydać jeszcze 1,2 mln zł bez gwarancji sukcesu.

– Mamy pojazd, nie mamy kierownicy, więc nim dalej nie jedziemy – mówił Wojciech Olbryś, wiceszef policji, w grudniu na posiedzeniu sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych, informując o zaprzestaniu prac. Projekt odesłano do CPI.

Początek infoafery

Dlaczego szefostwo policji nagle uznało e-posterunek za bubel? Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej, mówi „Rz": – Ta aplikacja od początku jest obarczona wadami prawnymi. Zawiadamialiśmy prokuraturę o tym, że firma, która ją przygotowała, bezprawnie wykorzystała nasze policyjne zasoby. Do końca nie dysponowaliśmy kodami źródłowymi do e-posterunku. Nie można było dalej w to brnąć.

Cieniem na projekcie położyła się infoafera. Od nieprawidłowości w przetargu na budowę e-posterunku zaczęły się zainteresowanie CBA informatyzacją i największa afera korupcyjna, której bohaterem stał się Andrzej M., były dyrektor CPI (dziś podejrzany o przyjęcie ok. 4 mln zł łapówek od firm informatycznych).

Policja zarzuciła wart wiele milionów złotych projekt informatyczny. W tle jest infoafera.

To on i policyjny informatyk Marcin P. – jak ustaliły CBA i prokuratura – mieli przekazać firmie Netline tzw. elektroniczny moduł procesowy (zwany później e-posterunkiem), który za grant z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju przygotowali policjanci z uczelni w Szczytnie. W efekcie spółka wygrała przetarg. M. usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści.

Prace nad e-posterunkiem miażdżącej krytyce poddała w 2013 r. NIK.

Co z kupionym sprzętem? Policja twierdzi, że się nie zmarnuje.

– Wykorzystywany jest jako stanowiska dostępowe do policyjnych baz danych, tworzenia dokumentów i notatek służbowych, również na miejscu zdarzenia, oraz współpracy z czytnikami linii papilarnych i dokonywania sprawdzenia osób w systemie AFIS – mówi Sokołowski i podkreśla, że kupiono je w celu modernizacji sprzętu teleinformatycznego, a nie tylko na potrzeby e-posterunku.

Sokołowski twierdzi, że policja z idei stworzenia programu nie zrezygnowała.

– E-posterunek był testowany przez półtora roku w pięciu komendach i wiem, że policjanci oceniali go pozytywnie. Jak każda nowość, oczywiście wymaga poprawek – mówi dr Zbigniew Rau.

Ktoś to akceptował

Jakie są wątpliwości dotyczące e-posterunku? Jedna z głównych dotyczy charakteru danych wprowadzanych dzięki tej aplikacji. GIODO uważa, że są to zbiory, które trzeba rejestrować.

– Nie zgadzam się z taką interpretacją. To nie są zbiory scentralizowane i przesyłane. To są jakby szablony elektroniczne wypełniane przez policjanta np. podczas oględzin. Ale skoro są wątpliwości, to trzeba zrobić porządną analizę prawną i problem rozwiązać – uważa dr Rau.

Zwraca uwagę, że nie jest prawdą to, iż w e-posterunku dane byłyby tylko w formie elektronicznej.

– Protokoły są drukowane na miejscu i świadek czy pokrzywdzony je podpisuje. Są więc także w formie papierowej – wyjaśnia Rau.

– Na e-posterunek wydano olbrzymie publiczne pieniądze, a teraz policja nagle twierdzi, że projekt do niczego się nie nadaje – mówi zdziwiony poseł Jarosław Zieliński z PiS, wiceszef sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych.

Uważa, że trzeba wyjaśnić, kto za to odpowiada, co i dlaczego w e-posterunku nie działa.

– Prace ktoś nadzorował i akceptował. Nie można kompromitacji sztandarowego projektu skwitować ogólnikami – przekonuje poseł Zieliński.

Źródło
policjant
grigori985 • 2013-11-18, 14:52
Na komisariat przybiega nagi policjant. Koledzy go pytają, co się stało, na co on odpowiada:
- Wracam do domu, żona leży naga w łóżku i mówi:
- "Rozbieraj się i prędko do roboty!".
No więc przybiegłem.
Najlepszy komentarz (23 piw)
b................� • 2013-11-18, 15:34
gokillyourself napisał/a:

Och, ale śmieszne. Suchar w chuj.



Twój nick dobrze ci radzi
Molodyj gniewnyj...
misfits86 • 2013-08-13, 21:29
oczywiście z Rosji.



Nie wiem czy się naćpał czy co bo ni panimaju.
Najlepszy komentarz (32 piw)
Kruk07 • 2013-08-13, 21:46
To nie są jaja tylko brak mózgu spowodowany biedą..
Zaginięcie
BongMan • 2013-07-13, 12:17
Na komisariat wpada wściekły facet:
- Wczoraj zgłaszałem u was zaginięcie żony!
- Ano, zgadza się... - odpowiedział oficer dyżurny.
- Ale czy ja, kurwa, kazałem jej szukać?!
Najlepszy komentarz (244 piw)
chmurek22 • 2013-07-13, 22:53
Napracowałem się ;p

Cytat:

Sam zatrzymał wandala, który mu groził i zbił szybę w sklepie. Wezwano policję, ale na patrol trzeba było czekać 1,5 godziny, choć komisariat jest kilometr dalej. Napastnik sytuację wykorzystał i w tym czasie uciekł. - Straciłem zaufanie do policji - mówi poznański przedsiębiorca.

W czwartek pijany klient chciał sprzedać w jednym z komisów przy ul. Święty Marcin telefon komórkowy. Za wszelką cenę. Groził sprzedawcy pobiciem i śmiercią. W końcu wpadł w szał i wybił szybę w drzwiach sklepu.

Właściciel natychmiast rzucił się w pogoń za wandalem.

- To był impuls. Zobaczyłem, że się oddala, ktoś krzyknął "Goń go!". On stanął w miejscu i krzyknął "Chcesz się bić?". Wtedy złapałem go i rzuciłem na chodnik – wspomina Krzysztof Ochmański.

Kiedy właściciel komisu przytrzymywał napastnika, inna osoba wezwała policję.

- Pierwszy telefon był o 13:35, kolejny o 13:58. Po pół godzinie mężczyzna wyrwał się i uciekł. Straciłem zaufanie do policji – mówi Ochmański.

Policjanci przybyli na miejsce po półtorej godziny, choć z najbliższego komisariatu mieli zaledwie 900 metrów. Tę drogę można pokonać piechotą w około 7 minut.

Jak to możliwe, że trzeba było czekać tak długo?

– W czasie zgłoszenia patrole były zajęte innymi interwencjami, których nie można było przerwać – tłumaczy Iwona Liszczyńska z zespołu prasowego wielkopolskiej policji.

W tej chwili policja ustala, czy w tej sprawie nie dało się jednak szybciej interweniować i kto ewentualnie zawinił: dyspozytor czy funkcjonariusz.

– Tak długi czas oczekiwania nie powinien mieć miejsca. Naszym celem jest interweniowanie w takich sprawach w ciągu 10 minut od zgłoszenia. Ustalamy, czy któryś z funkcjonariuszy nie popełnił błędu lub zaniedbania. Jeśli tak się stało, zostaną wobec niego wyciągnięte konsekwencje – przekonuje Liszczyńska.

Sprawcę napaści udało się zatrzymać dopiero w poniedziałek. Mężczyźnie postawiono już zarzuty uszkodzenia mienia i gróźb karalnych.

Po przesłuchaniu został zwolniony do domu.

Długie oczekiwanie na przyjazd patrolu policji w Poznaniu to nie jednostkowy przypadek. Przekonał się o tym Krzysztof Krawiec. Wandale zniszczyli drewniany płot z ogródka piwnego przy jego pubie. Jak mówi, połamane płotki leżały na całym skrzyżowaniu ulic Mickiewicza i Słowackiego oraz za metalowym ogrodzenie po drugiej stronie ulicy.

- Zadzwoniłem na policję o godzinie 8.30. Policjanci pojawili się dopiero po 15.00. Przeproszono mnie, że trwało to tak długo. Usłyszałem, że to błąd dyżurnego. To zniechęca do zgłaszania takich spraw – mówi Krawiec.

Średni czas interwencji policji w Poznaniu to 11 minut i 49 sekund.


tvn24.pl/wiadomosci-poznan,43/zlapal-wandala-na-policje-czekal-poltore...
Mógł nie mówić nic o wandalu, tylko powiedzieć ze grupa młodzieży pije piwo i pali skręty, to w 5min by się zjawili
Najlepszy komentarz (25 piw)
Zygzaq • 2013-03-05, 18:12
Jak zadzwoniłem, że z kumplami znalazłem niewypał (bomba od moździerza) to czekałem ponad 1,5 godziny, w końcu zadzwoniłem jeszcze raz i usłyszałem "Zbieramy ekipę, niedługo przyjadą" to se myślę o kurwa, przyjadą saperzy i będzie na co popatrzeć. A tu huj. Dzwoniłem o 19, przyjechali gabaryną ok 22, 2 gliniarzy i jeden "saper" w klapkach japonkach (to był środek pola, bomba leżała w rowie, a ten wlazł tam w tych klapkach). Nawet musiałem im latarkę pożyczyć bo nie mieli swojej. I ten koleś wziął to w rękę, wsiadł do gabaryny i pojechali to do Wisły wyrzucić i nawet się z tym nie kitrali (wiem bo jechałem za nimi motorem, zresztą ten "saper" o tym mówił przy nas). Do Wisły kurwa. Żeby to woda na brzeg za miesiąc wyrzuciła.
Policjant daje do zrozumienia... trzynastoletniemu złodziejowi...żeby w przyszłości nie łamał prawa

Najlepszy komentarz (51 piw)
BarnabaTheDog • 2013-02-01, 23:41
Gdyby to była Ameryka, to zrobiłby z dzieciaka milionera w 31 sekund.