18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (2) Soft (5) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 22:48
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 2:25

#korwin

Śląski panteon
ulifont • 2014-12-08, 22:05
dziennikzachodni.pl/artykul/1060056,slaski-panteon-typujemy-wybitnych-...

Nie sposób wymienić wszystkich, karkołomne jest porównywanie tego, kto wybitniejszy, kto ważniejszy. Moja lista zawiera więc kilka „punktów obowiązkowych”, ale i kilka postaci, których do panteonu jeszcze nie zgłoszono. Przypominam więc np. o Brüningu, Borinskim czy Motzce. Z przyjemnością rozszerzam listę śląskich znakomitości.

Georg Brüning
Burmistrz Bytomia, jeden z najwybitniejszych samorządowców na Śląsku. A przecież spadochroniarz. Ślązakiem, jeśli tak można, się stał i jako taki na dobrą sprawę zbudował najbardziej efektowne miasto w regionie. Dziś w Bytomiu nie ma dla niego miejsca, nie ma nawet swojej ulicy. Może jego współcześni następcy, ze wstydu za swoją nieudolność, wolą o nim nie pamiętać.
Wojciech Korfanty
Wiemy o nim wszystko i każdy ma swoje zdanie. Można go cenić lub ganić za jego ideowe wybory, decyzje, ich skutki…etc. Trudno odmówić umiłowania i wierności własnej ziemi. A w sferze idei dzisiejsi polscy i większość niestety śląskich polityków mogłaby mu obuwie glancować (polecam czytanie publicystyki Korfantego, zebranej choćby w książce „Naród, Państwo, Kościół”).
Kazimierz Kutz
Być może najważniejszy Ślązak XX wieku, przynajmniej z punktu widzenia ukształtowania świadomości, na której dziś opiera się regionalna tożsamość.
Henryk Mikołaj Górecki
Najwybitniejszy kompozytor naszych czasów. Warto sięgnąć po zagraniczne recenzje, z lat 90. gdy III Symfonia wbiła się na listy bestsellerów po obu stronach Oceanu. Reakcja choćby amerykańskich krytyków? Bezcenna.
Konstanty Wolny
Każdy polityk stający na czele wojewódzkiego samorządu na Śląsku powinien obligatoryjnie przestudiować jego biografię. Każdy. I to przed zaprzysiężeniem. A potem wyciągać wnioski.
Jerzy Ziętek
Nienormalne czasy, nienormalny ustrój, który wielu ludzi (również, a może przede wszystkim – na stanowiskach), niczym Kirke w Odysei, zamieniał w świnie.
I znalazł się taki człowiek. Nie był kryształowy, ale dał Śląskowi więcej niż w nienormalnych czasach można było oczekiwać. Gospodarz, na reinkarnację którego wciąż czekamy (jednak za uszami miał sporo duszyczek, ale o tym w następnym artykule)
Wojciech Kilar
Długo by wymieniać, za co. Dla mnie najbardziej za „Draculę”. Jeden z najgenialniejszych soundtracków w historii kina. Druga polska ikona obok „Rosemary’s Baby” Komedy.
Ernst Bruno Motzko
Katowiczanin, niemiecki funkcjonariusz policji lotniczej, który w potwornych czasach udowodnił, że przyjaźń i słowo mężczyzny warte jest więcej niż pieniądze, kariera i najbardziej powszechna, zatruwająca umysł ideologia. Przyjacielowi, Żydowi z Bytomia obiecał zaopiekować się jego rodziną, gdy II wojna światowa była tuż, tuż. Uratował rodzinę jego i jeszcze jedną, przypadkowo poznaną. Ani w jego mieście, ani w Niemczech nigdy doceniono go za tamto bohaterstwo. A przecież na Śląsku do dziś żyją jego potomkowie.
Ernst Borinski
Druga zapomniana (nieznana?) śląska postać, odkryta przeze mnie przypadkiem, podczas studiowania amerykańskich archiwów w związku z zupełnie inną sprawą. Ślązak z dziada pradziada, urodzony, wychowany w Katowicach, najwybitniejszy przedstawiciel znanego w regionie żydowskiego rodu Borinskich (tak, tak – delikatesy w Katowicach to był interes jego krewnych). Ernst uciekł przed Hitlerem do Ameryki, dziś jest legendą walki z segregacją rasową, pierwszym profesorem uniwersyteckim, który organizował wspólne zajęcia dla białych i czarnych w stanie Missisipi („Missisipi w ogniu” – rzeczywistość była jak z tego filmu). Amerykanie wielbią go za jego odwagę i mądrość, u nas bohater nieznany.
Śląska rodzina sztokholmska
Czyli wszyscy śląscy nobliści, a jest ich bodaj trzynastu (pochodzących ze Śląska; wielu na Śląsku wykształconych). Nie wiadomo mi o drugim regionie w Europie, który wydałby na świat tylu primi inter pares. Nie tylko Maria Goeppert-Mayer, nie tylko Kurt Alder i Otto Stern. Ale i Max Born, Paul Ehrlich, Gerhart Hauptmann, Friedrich Bergius, Konrad Emil Bloch, Johannes Georg Bednorz, Reinhard Selten, Günter Blobel, Hans Georg Dehmelt i Fritz Haber. Tak, Haber. Choć to postać w dużej części tragiczna. No i Gregor Mendel jeszcze, choć nienoblista.

zerżnięte od dziennikzachodni.pl/artykul/1060056,slaski-panteon-typujemy-wybitnych-...
Święto Niepodległości jest więc dobrym czasem do refleksji, jak wyglądałaby II Rzeczpospolita bez autonomicznego województwa śląskiego w swoich granicach?
II Rzeczpospolita przetrwała niespełna 21 lat. Krótko, ale był to przełomowy okres w naszej historii. Jeszcze krócej, bo ok. 17 lat realnie funkcjonował w granicach Polski kawałek Górnego Śląska.
Zwykle rolę Śląska w przedwojennej Polsce mierzy się miarami gospodarczymi. O nich za chwilę, bo są najważniejsze z ważnych. Ale kiedy raczkująca od czterech lat RP formalnie przejmowała ziemie, które sześć wieków wcześniej odpadły od państwowości polskiej, to w kraju było średnio ponad 33 proc. analfabetów (według najprostszej definicji analfabeta, to człowiek dorosły nie umiejący pisać, ani czytać). Na Śląsku było 1,5 proc. analfabetów; w Wielkopolsce – 2, 8 proc., na Pomorzu – 4,3 proc. Już na dzień dobry województwo śląskie podnosiło kraj cywilizacyjnie. I jeszcze jedna cywilizacyjna miara: odsetek czynnych zawodowo obywateli poza rolnictwem wynosił w Polsce 36 proc., a na Śląsku – 69 proc.
A teraz miary gospodarcze. Choć Polska dostała niespełna 30 proc. obszaru plebiscytowego Górnego Śląska, to znalazło się na nim 90 proc. zasobów węgla, 53 z 67 kopalń, 5 z 8 hut żelaza oraz wszystkie huty cynku i ołowiu. Na początku lat 30. na Śląsku wydobywano 75 proc. polskiego węgla, produkowano 100 proc. koksu, 75 proc. żelaza i stali, blisko 100 proc. cynku i ołowiu i 86 proc. kwasu siarkowego. Dzisiaj możemy się zżymać na te wskaźniki, ale w tamtych czasach właśnie taka produkcja przemysłowa wyznaczała miejsce państw na arenie międzynarodowej. Warto również przypomnieć, że był to przemysł, który pod względem technologii i technicznego zaawansowania nie odbiegał od standardów Europy Zachodniej. Właśnie śląski przemysł zmienił charakter odbudowującego się państwa: z rolniczego na rolniczo – przemysłowy. W latach 20. z tego skrawka kraju (1,1 proc. powierzchni i 4,4 proc. ludności) pochodziło 80 proc. polskiego eksportu.
Początkowo gospodarka II Rzeczpospolitej nie była w stanie skonsumować produkcji śląskiego przemysłu ciężkiego. Dopiero później śmiałe posunięcia związane z budową portu w Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego zmieniły ten stan rzeczy. To właśnie przemysł śląski wymusił budowę wielkiego portu. Od węzła kolejowego w Tarnowskich Górach pociągnięto magistralę węglową do Gdyni (z pominięciem Gdańska). Przemysł zbrojeniowy w COP nie mógłby się rozwijać, bez surowcowego (stal, ołów, cyna itp.) i maszynowego zaplecza Śląska. Również kadrowego. Włączenie przemysłowego Śląska w system gospodarczy Polski pozwolił uzyskać niezależność energetyczną. W latach 30. wydana została książka Gustawa Morcinka „Śląsk”. W przedmowie do niej Eugeniusz Kwiatkowski napisał: „Śląsk postawił przed Polską konieczność rozstrzygnięcia nowych wielkich problemów, wciągnął całe społeczeństwo jeszcze silniej i zdecydowanie w orbitę cywilizacji zachodu. Śląsk wywołał konieczność szybkiej rozbudowy Gdyni i połączenia wybrzeża morskiego Polski bezpośrednią siecią komunikacyjną z całą Rzeczpospolitą”. Cóż więcej dodać do tych słów wybitnego przedwojennego polityka i menedżera?

Juma z dziadul.blog.polityka.pl/2009/11/11/ii-rzeczpospolita-bez-slaska/
Nowa krew KNP
yebut • 2014-10-28, 1:57
Kolejny zajebisty spot...
Nowa krew KNP, na pewno są z niego dumni

Dykcja i przekazy podprogowe niszczą system
Kiedyś już ten Pan gościł u nas i tym razem mam nadzieje, że go przyjmiecie tym bardziej, że prawdę rzecze:

Najlepszy komentarz (61 piw)
DR_DRE • 2014-09-16, 15:57
Gewun napisał/a:

Poza noszeniem gaci kilka dni z rzędu 100% zgoda, leci piwko. :/



E tam, jak nie sikasz w gacie i jesteś w miarę czysty i się nie upocisz to spokojnie można nosić 2-3 dni.
Rok 2015, Merkel mówi do Donalda:

- (Merkel:) kurwa mać, no zobacz co kurwa narobiliście
- (Doniu:) to ja tego nie zrobiłem
- a kto prezydentem unii kurwa jest?!
- mówiłem że ja tego nie ten ten
- a kto prowadził rząd?!
- Korwin-Mikke, bo powiedział tak: "ja mówię..."
- a z jakiej racji kurwa dajecie urząd, ile razy tłumaczyłem, jest prezydentem ten i ten i żaden chuj nie ma bez mojej wiedzy dostawać!
- pani Merkel ja powiedziałem tak: "tu pani Merkel mi nie kazała nikomu dawać..."
- no jak cie wywalił, to trzeba było przyjśc przylecieć do mnie!
- (zwraca się do Korwina) jakim kurwa, zobacz co narobiłeś, Unia w rozpadzie, zobacz co narobiłeś, po chuj sie rwiesz jak nie twoje?!
- (dołącza się Putin:) Angelo, nie denerwuj sie.
- jak mam sie nie denerwować?!
- zaraz odbudujemy
- na pewno już nie odbudujesz!!
- weźmiemy z mojego kraju i damy tobie!
- takiej unii już nie dostanę!!
- podzielimy Białoruś i bedziemy budować.
- (Angela podnosi głos rozpaczy) czemu sie kurwa rwiecie co nie wasze, żaden poseł nie siedzi za nas, nie dowodzi i kurwa powiedziałam że nie ma, tłumaczyłam tysiąc razy, kurwa człowiek dba bardziej niż o Niemcy kurwa o tę unię, KURWA MAĆ TŁUMACZE JEST PREZYDENT TEN I TEN, żaden kurwa nie rządzi, jakim prawem KURWA TYLE RAZY WAM TŁUMACZYŁAM...
Najlepszy komentarz (61 piw)
BongMan • 2014-09-12, 14:12
Obama zaproponował Izraelowi powrót do granic z 1967 roku.
Izrael zaproponował, by USA oddały Texas Meksykowi, Alaskę - Rosji i żeby Obama bez pozwolenia królowej angielskiej więcej głosu nie zabierał.
Copypasta - Buclibertarianin i kuc - ?
e................y • 2014-09-07, 2:53
Używanie terminu buclibertarianin oraz kuc jest pozbawione większego sensu jako iż podział ten pochodzi z początku dziejów Przyjaciół Wolności i jest niezwykle anachroniczny, był anachroniczny w czasie exodusu kiedy po dojściu do głosu nowych trolli wolnościowych przestał być wystarczalny, a co dopiero teraz, dlatego obecnie administratorzy na ogół przedstawiają podział trollingu wolnościowego na dwóch osiach a niektórzy postulują wprowadzenie trzeciej osi, stosunek do Dalroya, nigdy nie był wyznacznikiem osi buc-kuc, dlatego o wiele lepiej po prostu używać nazw konkretnych trolli lub biedaintelektualistów, jedynym miejscem gdzie podział na buclibertarian i kucy pokutuje jest PW i jest używany w zależności od potrzeb, kompletnie nie metodologicznie.
Dla mnie jedynym argumentem za wykorzystaniem osi buc - kuc jest przywiązanie do pięknego, dźwięcznego i uroczego terminu: Pozdrawiam UPRzejmie i ściskam Prawicę, który - bądź co bądź - moim zdaniem nadal świetnie podsumowuje niektórych popaprańców
No bo nagle wyskakuje neoliberał-praktykującyniewierzący-korwinista, "zwolennik silnego państwa minimum ", który uważa, że wszelka logika jest jedynie kwestią płynnego konsensusu,że w anarchokapitaliźmie sąsiedzi szybko zajmą nasze terytorium,że Stalin walczył o rządy silnej ręki, że nie warto czytać Rothbarda, że Michalkiewicz jest "super publicystą, kurwo!", że prawdy (która przecież jest zawsze Krulewska ) dowiesz się z "Najwyższego Czasu", a jeszcze lepiej: z Bloga Korwina, że największym problemem wszechświata jest to że Hitler już nie żyje... no to jak takie to-to najlepiej podsumować...? Można powiedzieć po prostu idiota, można szukać długich i niezrozumiałych dla ludziów słów... ale hasło:Pozdrawiam UPRzejmie i ściskam Prawicę pasuje idealnie.

@Janusz Człowiek Nóż
Witajcie ! Dzis przegladajac FB trafilem na swietny tekst niejakiego Drago, niepisac ze za dlugie badz zebym spierdalal na kwejka.

Uwaga tekst od 25 roku zycia !

ILE ŻYCIA W ŻYCIU (POLAKÓW)

Większość z Nas chciałaby wydłużyć swoje życie. 100, 150 lat - tak na początek. Wiadomo. Genetyka, medycyna, XXI wiek.
Tyle że....
Większość z Nas spędza co najmniej 5 godzin przed TV lub komputerem. Oglądamy namiętnie filmy, licząc na coś zaskakującego. Namiętnie gramy w gry, licząc na przygody, na władzę i potęgę jaka czeka nas na końcu. Spędzamy życie na imitacji. Nie mamy czasu na zakładanie rodziny i wychowywanie dzieci. W wieku 30 lat myślimy że wszystko przed nami, bo przecież niewiele przeżyliśmy. Tymczasem zegar biologiczny mówi, że szczyt płodności mężczyzny przypada na 18-22 lata. Aleksander Wielki rozpoczął podboje w wieku 22, a Persję podbił w wieku 29. Idźmy dalej.

Większość życia pracujemy w pracach których nienawidzimy tylko po to aby zeżreć, opłacić prąd, TV, na 2 tyg w roku pojechać na wczasy. Jesteśmy sfrustrowani. Frustracja nie pozwala nam w nielicznym czasie wolnym cieszyć się bliskimi, bo jesteśmy drażliwi i nam przeszkadzają.
W dorosłości gdy tylko można to pijemy wódkę, bo to jedyny sposób na przyspieszenie pracy naszych serc i poczucie gorącej krwi w żyłach. Sposób na to by przez chwilę żyć. Alkohol przypomina nam jak ze sobą rozmawiać w realu. Obmywa z nieśmiałości i skrytości natury. Uczy nas podrywać dziewczyny. Zapewnia seks.
Rozmawiamy za pomocą sms i fb. Pracujemy w wirtualnych grupach. Jemy jedzenie które nie dostarcza nam składników odżywczych i witamin, przez co jedząc dużo wciąż czujemy głód i ssanie. Trzeba zjeść dużo więcej by zapewnić organizmowi jego potrzeby.

Jaki procent z naszego życia - żyjemy?
Żyjąc 100 lat - jaki % z tego żyjemy na prawdę?
Tęsknimy za dzieciństwem. Podwórko, beztroska, mnóstwo znajomych, ruch na świeżym powietrzu, obozy, kolonie, zielone szkoły. Tęsknimy po prostu za życiem. 2 tygodnie nad morzem, 2-dniowy wypad w góry raz na pół roku - jak bardzo dodają nam energii, są celem całego roku egzystencji! Parę dni życia w 356 dniach względnej wegetacji.
I pomimo, że żyjemy długo, nie żyjemy prawie wcale.
Druga sprawa.

Większość z nas boi się śmierci, bo gdy ujarzmiliśmy planetę Ziemię, straciliśmy głęboką wiarę w Boga, a co za tym idzie w życie pozagrobowe. Kiedyś ta wiara pozwalała żyć pełnią życia! Szło się na wojny. Przygoda, żołnierskie życie, możliwość wzbogacenia, szukanie chwały. Zginę? To pójdę do nieba, jeżeli walczyłem honorowo i w dobrej wierze. Rycerze szli z toporami, pół dnia rąbali się na polu by jeszcze tej samej nocy pić miód, śpiewać pieśni, potem wrócić do domu, żyć dalej jako – często - dobrzy i pobożni ludzie. Niejeden rycerz który zarąbał 10 wrogów był spokojniejszym mężem i lepszym ojcem niż dziś niejeden prawnik, czy polityk.
Dziś? Komandos jedzie do Iraku. Zobaczył kolegę bez ręki, do tego trochę stresu na patrolach - wiadomo. Miny, snajperzy. I co? Syndrom stresu pola walki. Zniszczona psychika, bita żona i dzieci, koszmary co noc, narkotyki a na koniec strzał w łeb. Wszystko to - ma genezę w strachu przed śmiercią. A strach przed śmiercią bierze się z braku wiary, lub wątłej wiary.
Tak.. ludzie XXI wieku są bardzo słabi.
W średniowieczu żyło się średnio ok. 40 lat. Bywało ciężko. Wojny, słaba higiena, choroby, brak opieki medycznej... Współczujemy ówczesnym ludziom, nie wyobrażamy sobie żyć w takich czasach.
Ale wszystko to paradoksalnie sprawiało, że żyło się MOCNIEJ.
Każdy dzień był długi. Mocniej się walczyło. Mocniej się pracowało. Mocniej się kochało. Wszystko się doceniało, każdy posiłek, każdy przedmiot. Wszechobecne puszcze, przebogata przyroda, flora i fauna które tak bardzo przeważały nad człowiekiem, że wyobraźnia szalała. Diabły, skrzaty, miruny, strzygi, setki potworów - w to na prawdę wierzyli wtedy ludzie. A wynikało to z tajemnicy! Tajemnicy jaką stanowiły nieodkryte krainy, nieprzebyte lasy. Jakże ubodzy jesteśmy dziś w naszym cholernym pragmatyzmie, w naszej globalnej wiosce bez tajemnic. Jednocześnie wierzymy w równie wielkie zabobony typu globalne ocipienie.
Dziś kiedy wędrujemy dzikim lasem, takim trochę większym, jesteśmy sami - czujemy się niepewnie, a byle dzik urasta do rangi potwora.
Ale wiemy, że najwyżej parę km dalej jest jakaś szosa, jakaś wioska, tysiące ludzi. Mamy telefon, kompas i gps.
A wtedy? Kiedy żyło się 40 lat? Taki las był całym światem, a pola, wąskie gościńce, wioski i miasta zajmowały maks 10%. Reszta była tajemnicą, dziczą.
Kiedy dziś jedziesz do innego miasta największa przygoda jaka Cię spotka to hot dog na stacji lub guma w kole. Jedziesz sobie szerokim asfaltem wszędzie wokół pola i domy.
Kiedyś?
Prawdziwa wyprawa. Jechałbyś z braćmi lub kolegami, dla bezpieczeństwa. Spałbyś przy ognisku w gwieździstą noc opowiadając sobie historie słyszałbyś w oddali wilki. Mógłbyś spotkać rycerzy, kupców, chłopów, zbójców itd. Każdy posiłek wymagałby oprawienia. Każdy smakowałby wyjątkowo po całym dniu pełnym trudu. Dziękowałbyś Bogu, celebrował, a nie obżerał się bezmyślnie gapiąc w telewizor.
A dziewczyny? Jeśli miałeś w sąsiedztwie taką która Ci się podoba i Ty jej - niewiele było trzeba. Nieśmiałe uśmiechy. Szalone fantazje w umysłach nie zatrutych porno. Wymykanie się gdzieś do lasu lub nad rzekę.
Dziś? Pomyśl tylko. Jeśli jest ładna, to licz się z tym, że flirtuje z 10, spotyka się z 4, a jest podrywana przez 100. Facebook, badoo, sympatia.pl, praca, szkoła.
Musisz mieć dobre ubranie żebyś rokował na przyszłość, nie unosić się bo stwierdzi żeś wariat, tolerować jej fochy i kaprysy, chodzić do nudnego kina, do nudnych kawiarni, płacić po 10 zł za każdą kawę i piwo. Do tego pozowanie. Musisz przecież odczuć, że jest damą rokującą na gwiazdę światowego formatu. Nie doje do końca w restauracji, choćby w domu miała dopełnić się chlebem z pasztetem. Nie zdejmie okularów przeciwsłonecznych. Zapali cieniutkiego papierosa. Powie Ci że lubi jeździć konno mimo że jedyne czym jeździ to tramwaj. Stracisz kilka miesięcy i czasem ani seksu ani miłości po prostu życie Ci ucieka. A może się jednak zwiążesz? Na kilka miesięcy. Bo Cosmopolitan radzi, że jak rozrzucasz ubrania po robocie, to znak, że czas się rozstać. Bo przecież walka, naprawianie - w modzie nie są. W modzie jest tylko to, co nowe i pstrokate.
Oczywiście w tym fragmencie wywodu przejaskrawiam świadomie, ale czy jest choć jeden facet który przez to nie przeszedł?
Ok robi się długawo. Już czas na morał.
Jeżeli marzymy o długim i dobrym życiu, powinniśmy zacząć od zwiększenia procentu życia w życiu. Zwartości treści w opakowaniu. Od zrezygnowania z TV, z czytania pudelków. Ograniczenia kompa do 1h dziennie. Wyciągnięcia koleżanki na rower, a kolegi na tenisa. Zrobienia listy rzeczy które od dawna za nami chodzą, listy małych marzeń i zajawek na które mamy ochotę ale odsuwamy że niby brak czasu, że niby nie ma z kim.
Zacząć od zrezygnowania z FB jako miejsca spotkań. Dla mnie to już od dawna narzędzie a nie miejsce na prywatę. Od zaktywizowania się społecznie. Od umówienia się na spacer z dziewczyną którą podgadujemy wirtualnie. Od spływu kajakowego. Od naprawienia roweru. Od znalezienia rolnika który sprzeda nam kurę i jaja bez chemii.
Od grania w gry planszowe ze znajomymi. Od wsiądnięcia do Polskiego Busa i za parę dych wypadu do Bratysławy czy innego Wiednia. Nie mamy z kim? Parę dni samotności dobrze zrobi. Są też odpowiednie fora i portale typu counchsurfing gdzie znajdujesz kompanów podobnych do Ciebie. Od przygotowania czegoś z przepisu i składników kupionych w warzywniaku pani Joli zamiast hot doga z freshmarketu.
Wiem, żyjemy w czasach kiedy normalność wydaje się utopią. Jednak co by się okazało gdybyśmy nauczyli się jak żyć? Że znajomych jakby więcej. Ale takich realnych. Że nowe opcje na pracę albo wspólny biznes się otwierają. Że nie trzeba zarabiać wiele, aby być happy w życiu. Że nie trzeba podążać za modą. Że życie nawet w Polsce może mieć dobry smak.
Gdyby Polacy nauczyli się żyć - byłoby mniej sfrustrowanych kierowców, mniej smętnych twarzy w tramwaju, mniej upierdliwych urzędasów, mniej singli, mniej emigracji, więcej dzieci, więcej sportowców odnoszących sukcesy, mniej sąsiadek obgadujących sąsiadki po kościele. Są kraje gdzie ludzie mają mniej od Nas a żyją szczęśliwie i stanowią naród. A my nie, gdyż cały sens życia jako społeczeństwo upatrzyliśmy w materii.

Drago FB
Najlepszy komentarz (66 piw)
Smutas • 2014-08-25, 10:54
Kolejne wynurzenia absolwenta europeistyki, który zapierdala w magazynie Tesco.