18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (3) Soft (3) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 18:42
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: 2024-11-16, 22:22
🔥 Dwa cwaniaki - teraz popularne

#legia

Zrzutka na serwery i rozwój serwisu

Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów.
Niestety sytaucja związana z brakiem reklam nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.

Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany Link do Zrzutki
Historia napisana przez Niko z forum Legii.
Mnie rozbawiła.

Ciepły, sierpniowy wieczór. Nyon. 3-piętrowy budynek nad brzegiem Jeziora Genewskiego. W gabinecie na końcu korytarza dzwoni telefon.

- Monsieur Michel, dzwoni pan Shigeki Mizushima z Tokio - odezwał się w czerwonej słuchawce przeuroczy głos jednej z przeuroczych sekretarek Michela.

- Tokio? – zamyślił się monsieur Michel. – Przecież Puchar Kontynentalny sprzedaliśmy już Arabom. Gdzie oni znów chcą mnie zaprosić? – zapytał sam siebie. Odłożył lekko tylko nadpalone cygaro do popielnicy, odchrząknął flegmę i zbliżył usta do czerwonej słuchawki.

- Oui? Tu Michel. Co tam słychać w Japonii? – kulawym angielskim zagadnął swojego rozmówcę.

- Mr Platini? This is Mr Mizushima speaking. Sharp vice director – zaczął Japoniec. – Pan wybaczy Panie Platini, ale jesteśmy bardzo zaniepokojeni tym, co dziś przeczytaliśmy w Asahi Shimbun oraz w Yomiuri Shimbun. Nie znam się na piłce, nie znam klubu Legia, ale znam się na wartościach. – mówił co raz bardziej zdenerwowanym głosem Japończyk - U nas w Japonii honor stoi ponad wszystkim. Honor i uczciwość. Chyba Pan nie chce Panie Platini, aby naszą, mającą 102-letnią tradycję, firmę kojarzono z nieuczciwością i brakiem zasad moralnych?

- Ale panie Mizu… - próbował wejść w słowo nieco wystraszony Michel.

- Dość! Jeżeli jeszcze raz którykolwiek z moich rodaków przeczyta, że moja firma Sharp wspomaga finansowo instytucję, która gardzi honorem i uczciwością, to kończymy współpracę – wygrzmiał Mizushima.

- Ale panie Mizu… -

- Milczeć! To moje ostatnie słowo. Wszystkie gazety o tym piszą. Nie pozwolę, aby mój Sharp był kojarzony z tą hucpą! Lepiej, żeby Pan to przemyślał. Więcej może Pan nie ujrzeć już ani jednego naszego jena włożonego w tę waszą Ligę Mistrzów!

Michel jeszcze przez kilka sekund trzymał czerwoną słuchawkę przy uchu mając nadzieję, że to jedynie okrutny żart jego kolegów. Czekał na wybuch rechotu po drugiej stronie kabla. Nic z tego. Telefon był prawdziwy. Sięgnął ponownie po swoje cygaro, ale zanim zdążył się porządnie sztachnąć kubańskim dymem na biurku znów zabrzęczał telefon.

- Merde! Co znowu? Nie teraz! – złorzeczył Francuz sięgając po telefon. – Oui? Qu'est-ce que c'est? – to już do czerwonej słuchawki.

- Ohhh, hello Michel. This is Mark Fields calling from Dearborn, USA. Ford Company. How are you my friend? – dzwoniący zaczął rozmowę w typowo amerykański sposób. – You know Michel, my tu z Ford Company dajemy dużo baksów na ten wasz soccer, na tą waszą Champions League. A ja tu czytam dziś w The New York Times, że wy tam w Europie jakieś grube wałki robicie. Sprzyjacie silnym, przepuszczacie bogatszych, lekceważycie małych. U nas w Ameryce takich rzeczy się nie lubi, you know. U nas się wspiera słabszych, gra się na zasadach „fair play”, you know... – zawiesił wywód Amerykanin, czekając na reakcję swojego rozmówcy.

- Lubię wasze hot-dogi – odpowiedział zadowolony z siebie Michel, bo choć to jedyne co mu się na szybko skojarzyło z USA, to wydało mu się całkiem błyskotliwe, a nawet zabawne.

- Gówno mnie obchodzi synu co lubisz! – odkrzyknął wściekły Jankes. - Ja lubię pieniądze. Duże pieniądze. Właśnie mieliśmy office meeting z działem marketingu i menedżmentu i Johnowi wyszło, że na tym jednym cholernym artykule w The New York Times jesteśmy w plecy jakieś 450 kawałków zielonych. Rozumiesz?! Szargasz dupku naszą nieskalaną opinią! Ford Company nigdy nie będzie uczestniczyć w żadnych niejasnych zabawach w ten wasz cholerny soccer. Chwilę temu dzwonił do nas jeszcze ten psikutas William z naszego oddziału Ford Company w Londynie. Tam też piszą o tych waszych przekrętach - Sky Sports, BBC, Daily Star. No wszyscy, God damn it! Całe londyńskie Citi dziś wzięło na tapetę tą waszą zasraną Champions League. Przez te wasze cholerne machlojki nasze papiery taniały dziś na parkietach w Hong Kongu, Frankfurcie i Nowym Jorku. Dobrze ci radzę synu – albo postąpicie zgodnie z duchem gry i gazety przestaną pisać takie rzeczy o naszym flagowym projekcie sponsoringowym albo kończymy tę cholerną współpracę!!!

-But mister-kanister, I want to… - próbował się tłumaczyć mały Francuz.

- Shut up, you son of a bitch! Champions League ma być uczciwa. Sport is sport, a money is money, rozumiesz synu? Mali mają bić wielkich, brzydkie kaczątko ma być łabędziem. Kminisz synu? My tu w Ameryce lubimy takie głodne kawałki, you know. Żadnego ciągania za uszy bogatszych. Understood? Czekam do końca tygodnia. Masz przywrócić elementarne zasady rywalizacji do tych rozgrywek albo pożegnacie się z naszymi baksami. Ameryka wam nigdy tego nie zapomni! – zakończył wściekły Jankes.

Tym razem Michel przejął się nie na żarty.

- Co tam ci Czesi, szlag z nimi. Ale mi tu pieniądze spiierdalają – przeszło mu przez myśl.

Podrapał się po lokowanej czuprynie, poluzował z lekka jedwabny krawat i zaczął obmyślać dalsze działania. Znów sięgał po cygaro, gdy biurkiem wstrząsnęła wibracja jego komórki.

- Oui? – odebrał nieco przestraszonym i zadziwionym głosem, bo w końcu niewielu ma numer na prywatną komórę.

- Zdrasti Misza. Zdjes Viktor. Viktor Zubkov. Ty znajusz?

- No da. Znaju, znaju – wydukał sparaliżowany strachem Michel. – Wy priesident i direktor Gazproma. Wy nasz sponsor, u nas wasze dziengi – dodukał Platini.

- Kanieczno. Nu i szto? Szto wy mi tam odpierdaalacie Misza? Padzwanil Siergiej z Kanarów, że nasza Liga Czampionów nie uczciwa. Padzwanil toże Walerij z Rio, że nasza Liga Czampionów nie uczciwa. I toże padzwanil Ivan z Niu Jorka, że nasza Liga Czampionów nie uczciwa. Globalno o tym piszajut. No, kak to tak? – bardzo spokojnym i wyważonym głosem spytał Viktor.

- Nu, towariszcz direktor… - spróbował odpowiedzieć Misza.

- Kurva wasza mać Misza! Szto wy sobie dumajecie, że ja szto? Durok?! Że my wam oczeń duże dziengi dajemy, a wy takie chuistwa odstawiacie? My Ruskie - uczciwy narod. Mnie tam wasze francusko-szwajcarskie układy nie interesno. Ale tam gdzie ruskie dziengi tam ma być uczciwie i sprawiedliwie. Kak u nas w Federacje. Paniał?

- Nu, towariszcz direktor… - ponowił próbę Misza.

- Tisza! Teraz ja gawarju. Ja ci wskażu szto wy teraz zdzielacie. Zawtra podzwanicie w Warszawu. Grzecznie przeprosicie i poprosicie o dakumienty i papiry. Wy nawet ich nie pasmatri tolko z razu dajecie nowy werdykt – „Wsio w pariadku Legio”. Ma być uczciwie, tak jak było na boisku. I tak: Legia w Lidze Czampionów, a te Szkoty do drugiej ligi. I wsio. Paniał?

- Paniał, paniał.

- No. I tak ma być. Wasze szczastie Platini, że Wołodia na kanikułach i gazet nie czyta. Jakby wiedział, na co nasze rubelki idą to by kazał was Platini zesłać do Woroneża albo i do Saratowa. Byliście Platini kiedy w Saratowie?

- W Saratowie niet. Nu ja był w Saragossie, kogda my igrali z Realem Saragossa w 1984…

- Tisza! Nie mam czasu na te wasze dyrdymały Platini. Nataszka mi stygnie. Mało czasu macie Platini, więc weźcie się w robotu. A teraz idź ty na chvj!

- Da, konieczno towariszcz general – odpowiedział Platini salutując w pusty dach.

Odłożył czerwoną słuchawkę. Kropla potu spadła na żarzące się jeszcze cygaro.

- Do dupy z tym cygarem - jęknął Francuzik. Wiedział, że sprawa jest poważna. Bardzo poważna. Sięgnął więc ponownie za opocony jeszcze telefon i zaordynował:

- Łączyć mnie z Łysym z UEFA. Natychmiast!

- Oui, monsieur Michel - odpowiedział w słuchawce przeuroczy głos tej przeuroczej sekretarki.

Długo na połączenie nie czekał.

- Łysy?! Ma być tak: dajcie tych Czechów do Ligi Mistrzów, a Szkotów wyjebuje... Co?! No, Polaków Polaków, przecież mówię. Jak możesz to od razu do ćwierćfinału ich wrzuć. Szkotów wyjebujemy. Nie da się? Dobra, to normalnie do kwalifikacji. Ale Szkotów wyjebujemy. Czemu się nie da? No dobra, to dajcie ich do tego Kazachstanu. Albo jak możesz to do Woroneża od razu albo do Saratowa. Byłeś kiedyś Łysy w Saratowie? No ja też nie, ale Wołodia był. Dobra, nie ważne. Słuchaj, jeszcze jedna sprawa. Chvjowiaszczo wyszło z tą Legią. Chcieliśmy wydymać Freda, a to Fred wydymał nas. Zrobimy tak: weź zobacz czy Niemiaszki mają autostrady i te lotniska. Masz napisać w raporcie, że nie mają, że nie zdążyli, że rozkradli. Nie wiem, cokolwiek, ale że nie mają. I zabierasz im finał Ligi Mistrzów i przerzucasz go do Warszawy, na Legię. Rozumiesz? Mają grać finał u siebie. I żadnych kurvva kar za race, bo ci włosy z jaj powyrywam! Co?! Gówno mnie obchodzi, że tam też nie masz. Bierz się do roboty, bo mało czasu!!

Michel miał dość rozmów na dziś. Bał się, że za chwilę zadzwoni McDonald’s, Heineken i MasterCard. Na szczęście sytuacja była już opanowana. Wiedział, że jutro znów słońce zaświeci dla niego. Jutro media znów będą stawiać go na piedestał i chwalić, że organizacja, którą kieruje zadziałała uczciwie i przyznała się do błędu. Sama z siebie, w imię czystego sportu. Zgodnie z mottem Federacji: „We care about football”.
Najlepszy komentarz (20 piw)
Radbug • 2014-08-12, 10:15
Prawda taka,że to legia spierdoliła sprawę i wpuściła Bereszyńskiego na 3 minuty dzięki czemu ludzie na całym świecie mają z niej niewyobrażalną polewkę,tylko w Warszawie i okolicach płaczą. Legia myślała pewnie,że tak jak z Gryfem Wejherowo w pucharze(gdzie podobnie dała dupska) sprawę będzie rozpatrzał PZPN i jej odpuści a tu guzik. Na własnym gnojowisku są może mistrzem z którym trzeba się liczyć ale w Europie nie ma przebacz-oni spierdolili sprawę i UEFA słusznie ich ukarała właśnie taką kara na jaką ZASŁUŻYLI !!!
Świetny dokument o kursie który przechodzili też nasi żołnierze z jednostki AGAT, z podstawowym angielskim ogarniecie napisy. W środku miły Polski akcent. I prawdziwy Tony Montana.








Brakuje końcówki - jest na YT pod tym samym tytułem tyle, że bez angielskich napisów.
Za antysemickie okrzyki w stronę kibiców Widzewa (przyp. „Hamas, Hamas, Juden auf den Gas!”), sąd wymierzył kibicom Legii karę prac społecznych, wpłacenia 20% pensji na Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich oraz obejrzenie filmu Izabeli Cywińskiej pt.: „Cud purymowy”.



Wyrok jest bardzo zastanawiający, zważając na fakt, że za obraźliwe przyśpiewki kibiców względem siebie nigdy nie karano w taki sposób. Ciekawe jest też to, że w sprawie pokrzywdzeni nie są kibice Widzewa, tylko żydzi, na co wskazuje wymierzona kara (20% pensji na Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich).

Kara przeznaczenia pieniędzy na ZGWŻ jest także zastanawiająca z powodu dość niejasnych i kontrowersyjnych sposobów obracania pieniędzmi przez ten związek, (przyp. artykuł „Kadisz za milion dolarów” Wojciecha Surmacza w magazynie „Forbes”, za który to redakcja gazety musiała przepraszać gminy żydowskie.

Warto też zwrócić uwagę na film Izabeli Cywińskiej, który to kibice mają za karę obejrzeć (co jest karą mającą mieć głównie funkcję wychowawczą).
Fabuła filmu jest intrygująca. Na początku mamy do czynienia z polską rodziną, patologiczną i biedną, oczywiście mającą poglądy antysemickie. Jednakże w pewnym momencie bohater filmu otrzymuje telefon ze Stanów Zjednoczonych, w wyniku którego dowiaduje się, że ma pochodzenie żydowskie i właśnie może otrzymać ogromny spadek. Warunkiem jest jedynie przejście na judaizm.
Nie trudno się domyślić, że po przejściu na judaizm losy rodziny gwałtownie się zmieniają-wzbogaca się ona i ma łatwiej w życiu. Zatem czy film naprawdę uczy tego, że wszelkie uprzedzenia względem żydów są bezzasadne?


Od siebie tylko dodam: Hamas, Hamas, Juden auf den Gas!

artykuł skopiowany z: www.narodowcy.net
Najlepszy komentarz (30 piw)
Forczman • 2014-01-31, 21:38
Tylko legiunia!
czat1337 • 2014-01-04, 12:36
Witam Sadole!
Jako swój pierwszy filmik wrzucam dla przypomnienia mistrzowski fragment z ziomeczków



Pozdrawiam!
Najlepszy komentarz (94 piw)
Kashero007 • 2014-01-04, 15:51
@up

No no, popisałeś się. Nie ma co
Historia polskiego legionisty
cheatach • 2014-01-03, 22:32
Dlaczego chciałem o tym opowiedzieć? Dlatego, że świat wygląda inaczej niż to, co pokazują w telewizji i ludzie powinni o tym wiedzieć. No i mam dość, gdy ludzie traktują mnie jak wyrzutka albo wariata. Nie jestem ani jednym, ani drugim, choć wiem, że nie dostanę nigdy rozgrzeszenia. I jeszcze dlatego, żeby przeczytała to Marianna z Bydgoszczy, która bardzo mi pomogła w trudnej chwili.

Wyjść z rowu

Jak zacząć? Mam 26 lat. Miałem 19, kiedy wstąpiłem do Legii. Skończyłem szkołę średnią. Rodzice ciężko chorowali i nie było szansy, żeby mnie utrzymywali. Ambitny plan, żeby utrzymać się sam, nie wypalił. Po pierwszym miesiącu pracy przy kopaniu rowów, gdy dostałem 700 złotych pensji, stwierdziłem, że nie chcę, żeby tak wyglądało moje życie.

Decyzję podjęliśmy z kolegą, z którym łączyło mnie zainteresowanie militariami. Do polskich służb specjalnych w tym wieku nie mieliśmy szansy się dostać, służba kontraktowa nie miała wiele wspólnego z tym wojskiem, w którym chcielibyśmy służyć. Legia Cudzoziemska była jakimś pomysłem. Pojechaliśmy pociągiem do Szczecina, a dalej już autostopem, najpierw do Calais, a stamtąd do Lilles, gdzie był najbliższy punkt werbunkowy.Ciarki mnie przeszły, kiedy przechodziłem przez bramę. Wchodzimy do pierwszego pomieszczenia. Stół w rogu, krzesło. Sierżant. Po pierwszych słowach po angielsku, facet pyta po naszemu: "Polaki? Tam, kurwa, stać i czekać”. Przed nami zrównał z ziemią jakiegoś Ruskiego, że jego paszport wygląda jak gówno. My nie mieliśmy paszportów, bo niby w Unii niepotrzebne.

- Bez paszportów was nie przyjmę. Spierdalajcie albo wróćcie z paszportami.
Był piątek. Konsulat w Lille już nieczynny. Spędziliśmy noc w parku bez pieniędzy i jedzenia. Następnego dnia wyżebraliśmy tyle, że starczyło na kebab u Turka. Kolejną noc spaliśmy na ulicy przed konsulatem. Nakłamaliśmy, że nas okradli. Dostaliśmy paszporty i po 15 euro.

Maszeruj albo w pysk

Tym razem zostaliśmy zapisani przez sierżanta. Ale okazało się, że nie mamy szczoteczek do zębów.
- Kurwa, jak zwykle, sami debile tu przychodzą - zaklął nasz sierżant na przywitanie.
Rekrutacja do Legii trwa cały rok, razem z nami byli Serbowie, Rosjanie, Ukraińcy, trochę Francuzów, ludzie z Afryki.
Pierwsza próba - drążek. Nie wyrobiłeś limitu, od razu lądujesz za bramą. Poległ chłopak z Niemiec. Płakał, że wydał na podróż ostatnie pieniądze, ale nie było dyskusji.

Pierwsze dwa dni w Lille to było wałkowanie - w tę i z powrotem: - co i dlaczego. O to, co robiliśmy w Polsce, o rodzinę, o motywację. Po polsku, bo w Legii Polaków jest mnóstwo. Po czterech dniach zawieźli nas pod Marsylię. Tam zaczęła się prawdziwa selekcja: znowu drążek, biegi, test Coopera (12 minut biegu non stop), wspinanie po linie z 34-kilogramowym plecakiem. Z tym plecakiem musieliśmy się zaprzyjaźnić, bo był ekwipunkiem w marszobiegach po 20-30 kilometrów dziennie. Hasło Legii - "Maszeruj albo giń” - przerobiliśmy na własnej skórze. Jeśli ktoś padał podczas marszobiegu, nie mógł liczyć na litość - sierżanci jeszcze mu dokopali przed pożegnaniem. Sam tego doznałem przy teście wysokościowym. Zawsze miałem lęk wysokości i ten test kosztował mnie najwięcej. Zatrzymałem się na górze i wtedy usłyszałem: "Albo przechodzisz, albo spierdalaj”. Przeszedłem.
Od samego początku komendy były wydawane tylko po francusku, za niezrozumienie dostawało się po pysku. Dobierano nas w parach - w każdej parze jeden musiał być francuskojęzyczny. Jego obowiązkiem było nauczenie partnera w ciągu tych 3-4 tygodni podstawowych komend. Para była jednością - jeśli obaj nie poradzili sobie z nauką języka, obaj wylatywali. Moim partnerem był Charlie z Jamajki, typowy rastaman.

Mózg do wyprania

Selekcja trwała jakieś 3-4 tygodnie. Nasza grupa mocno stopniała. Ostatnim etapem był "marsz po białe kepi”. Wypuszczają cię w Pirenejach z mapką - w ciągu 48 godzin musisz pokonać 100 kilometrów z plecakiem. Twoja sprawa, jak rozłożysz siły. Wymiotowałem ze zmęczenia. Gdy doczłapałem się na miejsce, przesłuchanie. Te same pytania, co wcześniej. Gdy złapali cię choćby na drobnym kłamstwie - wynocha. Z 80 osób pozostało nas 14. W trzy tygodnie schudłem 12 kilogramów.
Na drugi dzień podpisałem swój pierwszy kontrakt. Najlepsi mogli wybrać sobie pułk. Wybór był oczywisty - II Pułk powietrzno-desantowy w Calvi na Korsyce. Ale wcześniej wywieźli nas na Gujanę Francuską. Tam już było prawdziwe szkolenie. Już z nowym nazwiskiem, które mogłem sobie wybrać. Od tej chwili nazywałem się Anthony Gignac. Miałem na to papier z fikcyjnym adresem w Paryżu.
W Gujanie na dzień dobry trafiłem do piwnicy. W takiej sytuacji trudno kontrolować czas, przypuszczam, że trzymali mnie jakieś 3-4 dni. Całkowita ciemność, całkowita cisza, całkowita samotność, skromny zapas wody. No, może nie całkiem tak z tą samotnością. Po jakimś czasie wpadło trzech ludzi, założyli mi worek na głowę i zaczęli topić w wiadrze wody. Wyszli, wrócili za jakiś czas: - Twoja matka z ojcem zginęli w wypadku samochodowym. To był początek prania mózgu. Bo mózg legionisty ma być odporny na wszystko. I sformatowany pod jednym kątem: na misję wyjeżdżasz zabijać. Zabijesz albo sam zostaniesz zabity.

Mundur zbryzgany krwią

W bazie w Gujanie najtrudniejsze były samotne marsze przez dżunglę. Trwały po 3-4 dni. Przeszkolono nas wcześniej, co jest jadalne, a czego nie wolno dotykać. W trakcie marszu jadłeś to, co udało ci się upolować. Zasmakowały mi węże.
Wycinanie sobie drogi maczetą jest mordercze, ale to nic w porównaniu do noclegu w dżungli. Jeśli ktoś ma ochotę na ekstremalne wrażenia, polecam. W Gujanie jest zatrzęsienie wielkich pająków. Moja niechęć do pająków, którą przywiozłem z Polski, została wy-stawiona na próbę. Te pająki do dziś wracają do mnie w koszmarach sennych.
Półtora miesiąca trwało przygotowanie do wyjazdu do Afganistanu. Uczyliśmy się podstaw języka i miejscowej kultury.
Wylądowaliśmy w górach Hindukuszu. Wojsko ma tam władzę w dolinach, ale patrole w górach są jak rosyjska ruletka.
Na miejscowych mówiliśmy "duchy”, bo pojawiali się i znikali bez śladu. Znali każdy centymetr tych gór, więc walka z nimi była mało skuteczna. Zwłaszcza nocy w górach nie da się zapomnieć. Nie dość, że spod ziemi mogli pojawić się talibowie, to jeszcze w oddali słychać było odgłos irbisów, panter śnieżnych.
Szukaliśmy magazynów z amunicją, trzepaliśmy górskie wioski.

W Afganistanie pierwszy raz zabiłem człowieka. I to w walce wręcz. Wpadliśmy w zasadzkę na warcie, zostaliśmy otoczeni. Facet skoczył na mnie z góry z maczetą. Szarpaliśmy się dłuższy czas na ziemi. Miałem już tę maczetę przy gardle. Przyszło mi do głowy, że nie zobaczę nigdy ojca i mamy, że nigdy w życiu nie zrobię tego, co sobie planowałem. Nie będę miał żony, dzieci. Udało mi się wyrwać. Dokładnie tak, jak uczyli nas na treningu. Wbiłem mu nóż w okolice serca. Cały mundur zbryzgany krwią.

Listy do spalenia

Przeżyłem to strasznie. Po naszej stronie było kilku rannych, kilku talibów zginęło. Nie mogłem spać. Zawijałem się w śpiwór po czubek głowy, płakałem po nocach. Myślałem o rodzinie tego człowieka, o jego dzieciach. Miałem przed oczami twarz tego człowieka, w chwili gdy umierał.Koledzy mieli ze mnie ubaw. Dla człowieka służącego w Legii kilka lat zabicie człowieka było jak umycie zębów. W końcu zrozumiałem, że najtrudniej zabić pierwszego. Później już jakoś idzie, człowiek się przyzwyczaja do zabijania. Zwłaszcza podczas wymiany ognia.Pamiętam jednego wiejskiego głupka, który wyskoczył na nas z kałachem. Chciał grać bohatera. Padł po pierwszej serii. Jego kumple śmiali się zza muru obserwując całą sytuację.

Gdy dziś czytam na forach internetowych wpisy byłych legionistów, widzę, że temat zabijania jest dyskretnie omijany. Drażni mnie to. Jeśli ktoś pisze, że był w Legii i nie zabijał, kłamie. W Legii jest się po to, żeby zabijać.
Po pewnym czasie sam się nauczyłem żartować z zabijania. I - może to źle zabrzmi - ale mniejsze wrażenie robi na mnie śmierć człowieka niż konanie zwierzęcia. Jak chcesz, nazwij to znieczulicą.

Ta znieczulica różnie się przejawia. Moim kompanem był Polak, starszy ode mnie, 31-letni. Pisała do niego z Polski żona. Nigdy nie czytał tych listów. Prosił, żebym ja je czytał. Patrzył na moją reakcję, później je palił. Nie chciał nawet, żebym mu opowiadał, o czym były te listy.

Pozbierać ciało Konrada

W Afganistanie, oprócz patroli w górach, konwojowaliśmy pojazdy Czerwonego Krzyża i miejscowych polityków. Zwłaszcza konwoje Czerwonego Krzyża były ryzykowne, bo wieźliśmy wodę i żywność - cenne towary. To właśnie podczas konwoju, w drugiej misji w Afganistanie zginął mój przyjaciel z Polski, Konrad.
Tamtego dnia w konwoju było nas 7 osób. Granat z moździerza rozerwał Konrada na kawałki. Pierwszy bliski kolega, który zginął na moich oczach. Musiałem zbierać jego szczątki. Jak dotąd był ostatnim Polakiem, który zginął w Legii.

Po Afganistanie była Somalia, najgorsze miejsce na ziemi, jakie widziałem. Miejsce, w którym ludzie zabijają się o dostęp do wody i kawałek chleba. Nawet nie wiem, jakich interesów tam broniliśmy, ale na pewno Francja miała w tym interes. Bo Legia jest stworzona do tego, żeby bronić interesów Francji.
Zabiliśmy tam wielu ludzi. Zwłaszcza podczas zamieszek, gdy trzeba było rozdzielać strony. Strzelało się wtedy do każdego, kto wychodził z karabinem. Nie mieliśmy sentymentów, bo oni również ich nie mieli. W Somalii nieraz widziałem poodcinane głowy, widziałem odcinanie rąk na żywca. Dla takich ludzi mam mieć litość?

Zresztą na misji nie masz czasu myśleć, Bywa że nie śpisz po 3-4 dni. Przy życiu trzyma cię adrenalina, ewentualnie amfa, którą łatwo było kupić.
Po Somalii mogłem po raz pierwszy wyjechać na urlop do kraju. Możesz mi nie wierzyć, ale przez tydzień wydałem na balangi prawie 50 tysięcy złotych. Jeździliśmy z kumplami po kasynach i do najdroższych burdeli w Trójmieście. Dziś żałuję tych pieniędzy, ale wtedy byłem młodszy i głupszy.

Kobiety za mydło

Wracałem do bazy w Calvi na Korsyce. Stamtąd prosto do Kosowa. Zimno jak diabli, fura śniegu, ale spędziłem tam jedną z najmilszych Wigilii, w domu u jednej z rodzin. No i do nikogo nie musieliśmy strzelać. W przeciwieństwie do Wybrzeża Kości Słoniowej, do którego nas później posłali. Tam było sporo gorących akcji, bo przydzielono nas do ochrony lotniska. Znowu zginął jeden z moich kolegów.
Po Wybrzeżu została mi satysfakcja, bo udało nam się odbić porwanego Holendra. Akcja była dobrze przygotowana. Najpierw snajper ściągnął gościa w samochodzie. Trzech pozostałych, którzy wyszli po okup, pocięliśmy seriami na kawałki.
Holenderski dyplomata, który brał udział w akcji, popuścił w gacie ze strachu.
Ten uwolniony miał łzy w oczach. Mówił, że porywacze dobrze go traktowali, że mieszkał w domu jednego z nich. Że zrobili to z biedy.
Trudno. W przypadku porwań nie ma mowy o miłosierdziu.
Po takich wydarzeniach trzeba się odstresować. Na Wybrzeżu Kości Słoniowej kobiety były najtańsze na świecie. Można je było mieć za mydełko. Razem z wszystkimi chorobami wenerycznymi świata.

1,5 tony diamentów

Ostatnią moją misją był Niger. W sumie żadna misja - po prostu szejk z Emiratów wynajął sobie Legię do ochrony kopalni diamentów. A Legia musi zarobić na siebie. Pracowaliśmy tam z ochroniarzami z jednej ze znanych firm ochroniarskich, chyba po to, by sobie wzajemnie patrzeć na ręce. To było ponure miejsce, w którym czarni pracowali za grosze, a my byliśmy od tego, żeby żaden kamyczek nie opuścił kopalni. Układ był jasny - nawet za jeden diament wykonywaliśmy wyrok. To samo było w przypadku buntów. Chodziło o wywołanie strachu, by nie próbowali inni. Robotnicy mieszkali na terenie kopalni. Gdy chcieli wyjść na zewnątrz, musieli przejść przez nowoczesne bramki z rentgenem. Do tego płukanie ust i kontrola odbytnicy.
Dwa razy znalazłem diamenty. Jeden mężczyzna połknął cztery kamyki, drugi ukrył diament w odbytnicy.

Byliśmy humanitarni. Przynajmniej w porównaniu z chłopakami z firmy ochroniarskiej, którzy pracownikom, u których prześwietlenie wykazało w żołądku kamyki, rozpruwali żołądki na żywca. My otwieraliśmy żołądki jedynie martwym.
Egzekucje dokonywane były bagnetem. Mówiło się, że na czarnego szkoda naboju. Pamiętam to spojrzenie skazańców. Nie było w nim strachu, raczej nienawiść.

Sądzisz, że rząd Francji o tym nie wiedział? Wiedzieli o wszystkim.
Z diamentami latałem wprost do Dubaju. Zwykle półtorej tony kamyków w workach.
Tam poznałem dziewczynę z Bydgoszczy. Piękną i zwariowaną.

Zespół stresu

W Nigrze siedziałem ponad rok, oprócz diamentów nadzorowaliśmy kopalnię uranu.
Stamtąd odesłali nas znowu do Gujany. Zaczęły wychodzić ze mnie wszystkie złe sprawy. Koszmary senne, lęki. Nie mogłem złapać oddechu, myślałem, że to zawał. Akurat kończył mi się piąty rok służby. Lekarz odmówił przedłużenia kontraktu.
Widzisz, przez całą naszą rozmowę łapię się mimowolnie ręką w okolice serca. Jakbym chciał sprawdzić, czy jeszcze bije. Wszystkie koszulki mam poprzecierane w tym miejscu. Nie mogę się pozbyć tego odruchu. Najgorsze były jednak noce. Budziłem się z agresją, zupełnie nieświadomy. Podczas urlopu nie mogłem się powstrzymać - cały czas wypatrywałem w oknach snajperów albo oglądałem się za siebie. Stwierdziłem, że nie ma co dłużej ryzykować. W opisie "zespołu stresu bojowego” znalazłem u siebie niemal wszystkie klasyczne objawy.

Mówiłem ci o Mariannie z Bydgoszczy. Bardzo mi pomogła w trudnym czasie.
Pracowała w liniach lotniczych tego szejka od diamentów. Widziała dużo i może dlatego nie mamy problemu z porozumieniem.
Siadamy sobie czasem w ogródku piwnym na bydgoskiej starówce, przyglądamy się mijającym się ludziom. Mówimy: co oni wiedzą? Co oni widzieli?

Żal

Czy jestem zadowolony?
Chyba tak. Przeżyłem przygodę, zarobiłem pieniądze, postawiłem dom. Mieli mnie za nikogo, udowodniłem, że jestem kimś.
Czy żałuję tych wszystkich zabitych ludzi? Tak, żałuję. Kiedyś ich podliczyłem - wyszło mi czterdziestu kilku. Żal mi zwłaszcza tych z kopalni diamentów. Nie jestem Bogiem, żeby odbierać życie.

Ale byłem legionistą po to, żeby zabijać na rozkaz.
Przeszłość pozostaje w człowieku. Chętnie zatrudniłbym się jako ochroniarz, ale boję się, bo w Legii nie uczyli nas wyprowadzania z dyskoteki pijanych wyrostków. Uczyli nas zabijać. Prosto, skutecznie. Boję się, że zadziałam instynktownie.

Nie potrafię stworzyć normalnego związku z kobietą, założyć rodziny.
Czasem, gdy o tym myślę, najchętniej strzeliłbym sobie w łeb. Albo wróciłbym do Legii.


Tekst pochodzi ze strony gazety pomorskiej
Najlepszy komentarz (95 piw)
~Imperator • 2014-01-03, 23:30
Współczuję mu takiego życia ale jednocześnie troszkę mu tego życia zazdroszczę
Zagadka
Prometheus_Coprophagus • 2014-01-03, 0:16
Co to jest - zaczyna się na literę L i jest śmieszne?
Legia.

Czekamy na kibicowski shitstorm w komentarzach.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Najlepszy komentarz (259 piw)
osiedlowy_madafaka • 2014-01-03, 1:34
L3gion92 napisał/a:

Jesteśmy waszą Sto(L)icą. Dziękuje.Dobranoc.



Wiem. Mi też wstyd.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem