Był piękny, słoneczny dzień i wybrałam się z synkiem na lody do barku nad rzeką. Ptaki jakby kociokwiku dostały i darły się niemiłosiernie nad naszymi głowami, a my jechaliśmy naszym rowerem w stronę rzeki Krutyni.
A w barku nad rzeką, przy drewnianych stolikach siedziała tylko grupa ludzi z dwiema dziewczynkami w wieku około dziewięciu lat. Siedzieliśmy sobie z synkiem na schodkach i lizaliśmy nasze lody, ciesząc się spokojem [ja] i tym, że nasze lody szybko się roztapiają i spływają po rękach [Kosmyk], gdy nagle dwie dziewczynki głośno wyraziły chęć kąpieli. Chęć została zaaprobowana przez matki, dziewczynki rozebrane do rosołu i już po chwili skakały radośnie w rzece.
Jedna podnosiła wysoko nogę, ukazując uprzejmie swoje wnętrze każdemu w pobliżu. Druga dziarsko wypinała pupę. Co chwilę zamieniały się rolami, ale w zasadzie obie wywijały szpagaty, stawały w rozkroku i ogólnie baraszkowały w krutyńskiej wodzie.
Ot, dwie dziewczynki bawią się ładnie w rzece, mógłby pomyśleć przechodzień.
Postronny obserwator zauważyłby, że jedna z nich ma już nawet zarys piersi.
Wnikliwy widz całej tej sytuacji zobaczyłby stojącego na moście starszego pana trzepiącego sobie kapucyna.
Historia nie moja, ale przyznacie że na lato idealna