Tekst żywcem zajebany z piekielnych, wstawiam bo tatuś godny sadistica
Historia opowiedziana mi przez mojego tatę.
Znajomi, do których często chodziłam z rodzicami jak byłam mała, postanowili kupić swoim dzieciom królika. Ponieważ było to jedyne zwierzątko, a mieszkanie duże, to królik ten cały czas biegał po mieszkaniu. Był bardzo oswojony, do tego stopnia że kiedy usiadło się na kanapie, on sam przybiegał aby go pogłaskać.
Dzieciaki go uwielbiały, zresztą ja i moi rodzice też, jednak po pewnym czasie tata zauważył, że znajomi przestali tego królika głaskać, nawet zwracać na niego uwagę.
Pewnego dnia tata przyszedł do tych znajomych w odwiedziny i zobaczył, że dzieci płaczą w swoich pokojach, a królika brak. Pomyślał, że ich ulubieniec odszedł już na niebieskie łąki i pewnie dzieciakom smutno. Postanowił poruszyć temat podczas rozmowy ze znajomym(Z).
T- A co się stało z królikiem?
Z- No wiesz, duży urósł, klatkę i podłogę trzeba było czyścić, żona miała dosyć...
T- Oddaliście go?
Z- No co Ty miałby się zmarnować?
(W tym momencie tacie do głowy przyszedł najczarniejszy z możliwych scenariuszy,który z resztą się sprawdził)
Z- No przecież to zwierze, jedzenie, tak? A że duży był to i dla dzieci starczyło. A jak grymasiły? Prawie siłą musieliśmy im tego królika wciskać. Płaczą teraz jakbym im krzywdę zrobił...
T- Bo zrobiłeś.
Po czym tata bez pożegnania wyszedł, zerwał z nimi jakikolwiek kontakt.
Ja nie rozumiem, jak można zjeść domowe zwierzątko. I jak można dawać je na talerzu dzieciom, które dzień wcześniej się z nim bawiły?
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis