Byłam ja sobie na spacerze z moim psem, który ogólnie wywęszy zawsze jakąś nieciekawą padlinę lub inne podobne zapachy.
Tym razem postanowiłam przejść się wzdłuż torów, niedaleko Dworca Nadodrze we Wrocławiu. Jest to centrum miasta, jakby nie było, więc takiej meliniarni się nie spodziewałam, ale cóż, gdzieś żule swój żywot muszą prowadzić. Ogólnie ilość śmieci, gówien (ludzkich oczywiście), palenisk, butów, resztek jedzenia i ciuchów jest tam przeogromna, żule znoszą to wszystko i tworzą normalnie pseudo domostwo.
Oto co się wydarzyło.
Mój pies (zdjęcie wrzuciłam, bo wygląda na niewiniątko, hehe), zaciekawiony rozmaitością zapachów na tym śmietniku, bo inaczej tego nie mogę nazwać, wywęszył zdechłe zwierzę, najprawdopodobniej był to jakiś pies, już w baaardzo zaawansowanym stanie rozkładu.
Głuptasek postanowił zjeść padlinkę (niestety nie zauważyłam, że to robi, więc nie zdążyłam zareagować odpowiednio szybko), a w domu (co było oczywiste) nie podołał jego żołądek i zwrócił swoją bajecznie pachnącą i kolorową zawartość.
Jedynym plusem jest to, że w drodze powrotnej znalazłam 2 czaszki, też najprawdopodobniej psie, już bez żadnej padliny wokół (na szczęście). Zabrałam znaleziska do domu, wyczyściłam i porobiłam fotki.
Oto Odys, mój pies
Palenisko bezdomnych
Śmietnik
WC - to gówienko było ogromne i śmierdziało niemiłosiernie
Robaczki na futerku
Żeberka i padlinka, którą jadł Odys
Zawartość psiego żołądka na jego legowisku (wszystko do prania i to podwójnego)
I tu mamy zdjęcia już lekko oczyszczonych czaszek, które znalazłam. Sztuk dwie.
Jak za mocne, to wrzucić na harda, ale jak dla mnie to po prostu ciekawa sprawa, którą chciałam się podzielić.
Materiał własny, więc na pewno nie było.