#nfz
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Bracia i siostry w wierze nie wolno nam dłużej milczeć! Nie bedzie zadnego powrotu do PRL-u. NALEZY POWROCIC DO NAUK CHRYSTUSA I MECZENNIKOW KK!
Polityka i szatańskie pseudomedyczne praktyki Ministerstwa Zdrowia wołają o pomstę do nieba. Nie można tego określić inaczej jak demograficzno-genopolityczny spisek, sabotowanie przyrostu naturalnego Polaków, ogólonarodową aborcję, eutanazję, samounicestwienie, bezbożną manipulacją polskimi genami, czystkę etniczną, wydzieranie Boga z serca chrześcijańskiej Europy, ludobójstwo z polityczną premedytacją, polski holocaust, zdradę genetyczno-biologicznych interesów narodowych, cynizm dorównujacy Zbrodni Katyńskiej i Smoleńskiej i wszystkim rozbiorom Polski razem wziętym.
Katolicka Polska mówi temu dość!
Kościół Powszechny prosi o bojkotowanie skompromitowanego tzw. NFZ (Narodowego Funduszu Zagłady) i prosi o korzystanie z usług nowo ukonstytuowanego Narodowego Funduszu Wiary i Modlitwy.
Oto oficjalna lista licencjonowanych Watykanskich Świętych Patronów/Specjalistów w chorobach i dolegliwościach:
Ból brzucha - św. Erazm bp męczennik
Ból gardła - św. Błażej męczennik
Ból głowy - św. Anastazja, św. Dionizy, św. Teresa
Ból zębów - św. Apolonia
Ból stawów - św. Burchard
Ból uszu - św. Otylia
Choroby dróg moczowych - św. Florencjusz bp
Choroba gardła - św. Otylia
Choroby migrenowe - św. Pankracy m.
Choroby oczu - św. Klara, św. Łucja z Syrakuz
Choroby piersi - św. Agata m., św. Mamert
Choroby psychiczna - św. Walenty
Choroby reumatyczne - św. Wawrzyniec
Choroby skóry, specjalista od ran kłutych i siekanych - św. Jerzy
Choroby uszu - św. Otylia
Choroby wewnętrzne - św. Erazm bp m.
Choroby zakaźne - św. Rozalia, św. Genowefa
Dyfteryt - św. Balbina
Dur brzuszny - św. Genowefa
Epilepsja - św. Hubert z a., św. Joachim, św. Wit
Gorączka - św. Petronela
Histeria - św. Wit
Kaszel - św. Kwintyn
Konający - św. Benedykt z Nursji
Krwotok - św. Kalsyda
Ociemnieli - św. Łucja z Syrakuz
Odmrożenia - św. Bazylisa
Ospa - św. Marcin z Tours
Padaczka - św. Wolfgang
Podagra - św. Maurycy
Rak - św. Aldegunda
Wścieklizna - św. Hilary z Poitiers
Bezpłodność - św. Antoni Padewski, św. Idzi opat
Skutki wyładowań atmosferycznych - św. Agata, św. Scholastyka
Brak pokarmu u młodych matek – św. Bazylisa
Odmrożenia - św. Agata, św. Antoni pustelnik, św. Florian
Zamarzniecia - św. Serwacy
Odwodnienie organizmu – św. Solange
Utonięcia - św. Maurlius
Uszkodzenia ciała spowodowane wybuchem wulkanu – św. Agata
Choroba Parkinsona - błogosławiony (juz wkrotce swiety) Karol Wojtyła
Konający - może jeszcze spróbować św. Benedykta z Nursji (vide punkt ostatni)
Sprawy beznadziejne - św. Juda Tadeusz, św. Ryta i w ostateczności św. Ekspedyt
Cały tekst: wyborcza.pl/1,75968,20240599,w-zdrowiu-wroci-prl.htmlixzz4Bg1DhQan
Aspekt iluzji
Lekarze to burżuje. Utarło się. Iluzję tę kultywują wszyscy. Media, bo to dobry i chwytliwy temat. Politycy, bo im to na rękę (nie trzeba zwiększać budżetu). Społeczeństwo, bo mamy kogo nienawidzić.
Zacznijmy od mediów. Newsweek: Operacja Mamona. “Gazeta” ta kreuje nam obraz lekarza, który leci tylko na kasę, zarabia między 10 a 30 tysięcy miesięcznie na rękę, przeraża statystykami: zarobki lekarzy wzrosły w ciągu ostatnich pięciu lat ponad 100%. Nawet stażyści zarabiają tam dwa razy więcej niż w rzeczywistości. Newsweeku, dlaczego to zrobiłeś?! Odpowiedź nasuwa się jedna: bo to się (o ironio!) dobrze sprzeda, a prawda i tak nie ma znaczenia .
Czy to znaczy, że Newsweek kłamie? Proste pytanie, odpowiedź trochę bardziej skomplikowana. Odpowiadając w skrócie – użyłbym innego określenia. Tka iluzję, koloryzuje. Bierze najbardziej skrajne przypadki i przedstawia je jako sytuację całej społeczności medycznej. Uprawia złą, wyrwaną z kontekstu statystykę. Bo np. co z tego, że zarobki wzrosły w przeciągu pięciu lat o 100%, jeśli był to wzrost np. z 2 do 4 tysięcy złotych?
Gdzie tkwi haczyk?
Jednym z głównych problemów w rzetelnym opisaniu poziomu zarobków lekarzy jest fakt, że ich wymiar pracy jest bardzo niestandardowy. Z uwagi na wysokie zapotrzebowanie na ich usługi lekarz ma sporo możliwości tak zwanego “dorabiania” – czy to poza miejscem pracy, czy to w miejscu pracy, w postaci tak zwanych dyżurów. Częstym błędem jest porównywanie zarobków w profesjach gdzie pracuje się typowo 160 godzin w miesiącu do zarobków lekarza, który często pracuje znacznie więcej. Czasem bo może, czasem bo musi, aby nie klepać biedy.
Kolejnym błędem jest przedstawianie zarobków z najbardziej lukratywnych specjalności – takich, gdzie kolejka do specjalisty jest już zaklepana na najbliższe kilka, czasem kilkanaście miesięcy. Oprócz specjalności typowo zdrowotnych, mamy też specjalizacje dużo bardziej komercyjne (?), takie jak: chirurg plastyczny, lekarz sportowy itd. Proszę jednak wziąć pod uwagę, że to wszystko to zaledwie nikły procent ogólnej listy specjalizacji.
Ostatnim problemem w określeniu ogólnego stanu, jest dość duże zróżnicowanie zarobków nawet w ramach pojedynczej specjalności. Różnice mogą wynosić nawet kilkaset procent w zależności od regionu oraz innych, mniej zrozumiałych dla mnie czynników.
Ile powinien zarabiać lekarz?
Zanim przejdziemy do konkretnych danych, zróbmy prosty eksperyment myślowy. Ile trzeba poświęcić, aby zostać lekarzem oraz na ile zawód lekarza jest ogólnie pożyteczny?
Jeśli chodzi o profesje pozamedyczne, związane z technologiami lub marketingiem, to w większych miastach typowa ścieżka kariery wygląda mniej więcej tak:
5 lat studiów (czasem trzy), staż zawodowy, często na czwartym roku, staż trwa od kilku miesięcy do roku, później zostajesz tzw. juniorem, a po kilku (czasem nawet dwóch) latach tzw. specjalistą.
W przypadku lekarzy jest trochę trudniej:
Sześć lat studiów, następnie, dopiero po studiach 13 – 14 miesięcy stażu. Po stażu zaczynasz specjalizację, która trwa od 4 do 7 lat (dodatkowo, niektóre specjalizacje można robić dopiero po ukończeniu innej specjalizacji). Czym jest specjalizacja? Upraszczając, lekarz bez specjalizacji to taki junior w innych branżach.
Tutaj objawia się pierwsza niesprawiedliwość. Jak powszechnie wiadomo, juniorzy są „tani”. Trochę nie mają wyjścia, trochę to zrozumiałe, bo dopiero się uczą. Jednak w normalnych firmach pensje są aktualizowane co roku na podstawie indywidualnych wyników. Jeśli jesteś zdolny i pracowity, to szybko dostaniesz znaczącą podwyżkę, widełki są dość szerokie, masz też stosunkowo dużą możliwość zmiany firmy.
W państwowych szpitalach jest inaczej. Jeśli nie masz specjalizacji, to nie masz specjalizacji, podwyżki są symboliczne niezależnie od twoich wyników. Co więcej, mamy tu sytuację monopolu państwowego, gdyż często wybraną przez siebie specjalizację możesz zrobić tylko w jednym miejscu, ogólnie miejsc na specjalizację jest mało, nie wszyscy się dostają. Jako młody lekarz nie posiadasz praktycznie żadnej karty przetargowej.
Jeśli chodzi o pożyteczność zawodu lekarza (realna wartość wykonywanej pracy), to chyba nie trzeba wiele pisać. W każdym społeczeństwie, nie tylko w Polsce – zawód lekarza to zawód o znaczeniu specjalnym. Pracownicy służby zdrowia świadczą usługi, bez których (dosłownie!) nie dałoby się żyć. Świadczenia te mają dla ludzi znaczenie zasadnicze. Jeżeli pan Henryk Zając, który od 20 lat naprawia pralki – z naszą Franią sobie nie poradzi, to być może się trochę zdenerwujemy, ale w perspektywie dłuższego okresu po prostu machniemy na tę pralkę ręką i kupimy nową (oprócz ciebie, Seba – bo twoja stara pierze w rzece).
Nasze zdrowie i życie to rzecz, której kupić lub wymienić się jednak nie da. Dlatego też na pracownikach służby zdrowia ciąży szczególna odpowiedzialność, a relacja lekarz: pacjent często jest intymna i wymaga zaufania.
Dlatego w kontekście powyższego, nie wiem jak Wy – ale ja bym chciał aby takie osoby zarabiały dobrze. Chciałbym, aby osoba której powierzam swoje zdrowie – nie była sfrustrowana, przemęczona lub w najgorszym wypadku wypalona zawodowo i obojętna wobec mojego problemu.
Aspekt wizerunku roli społecznej lekarzy (i pielęgniarek)
Tutaj dochodzimy do sedna. Specyfika tego zawodu w połączeniu z socjalistycznym wychowaniem serwowanym nam przez kolejne rządy, spowodowała, że ta “ciążąca szczególna odpowiedzialność” wykorzystywana jest tak przez władzę jak i społeczeństwo do wyzysku pracowników służby zdrowia.
Kultywowane jest podejście, że “lekarz ma zasrany obowiązek leczyć pacjentów” niezależnie od wszystkiego: nieważne, czy jest zmęczony, czy mu się to opłaca, czy dostaje za to godziwe wynagrodzenie. Ma ten “zasrany obowiązek”, bo jak argumentują zwolennicy takiego podejścia, nieleczenie jest niemoralne. W końcu chodzi o czyjeś zdrowie.
Wielu lekarzy to ludzie z misją, jednak zapominamy o drobnym fakcie – wszyscy jesteśmy ludźmi. Dlaczego, jeżeli ty masz prawo rzucić pracę w korpo, domagać się płacy adekwatnej do wartości twojej pracy, to lekarz i pielęgniarka nie mieliby prawa do tego samego? Mimo szczególnej natury pracy w służbie zdrowia – nie wpadajmy w pułapkę myślenia, że “oni mają obowiązek”. Nie mają. Są takimi samymi obywatelami jak wszyscy inni. Jedyny obowiązek jaki na nich rzeczywiście ciąży, to pomoc w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Ten obowiązek w świetle polskiego prawa de facto ciąży na wszystkich ludziach.
Zasmuca społeczne podejście do protestów w służbie zdrowia. Dużo więcej facetów wychodziło na ulicę wspierając ruch “dziewuchy dziewuchom”, niż wychodzi ludzi z poza służby zdrowia popierających ostatni protest pielęgniarek w CZD. Źle się patrzy na protesty służby zdrowia, bo niesie to za sobą ryzyko dla pacjentów.
Z wypowiedzi polityków często padały słowa aby zaprzestać strajku i nie narażać zdrowia pacjentów. Czy to nie jest jednak odwracanie kota ogonem? Kto tak naprawdę to zdrowie naraża? Kto doprowadził do takiej sytuacji in the first place? Moim zdaniem władza, która fatalnie zarządza sytuacją lekarzy i pielęgniarek.
Aspekt taniej siły roboczej (serio, serio).
Wbrew temu co pisał Newsweek w ogólnej populacji medyków nie jest aż tak różowo. Najbardziej pokrzywdzoną grupą wśród lekarzy są oczywiście lekarze młodzi, dopiero robiący specjalizację. Pamiętajmy, że specjalizacja może ciągnąć się wiele lat, do tego należy doliczyć kilkunasto – miesięczny staż, który opłacany jest gorzej niż praca na kasie w Tesco.
W pierwszej kolejności postanowiłem zerknąć do rodzimego internetu i znalazłem badania firmy Sedlak & Sedlak z portalu wynagrodzenia.pl.
Nie będę podawał średniej, gdyż średnia to dziwny twór, który bardziej zamydla niż klaruje sytuację.
Zarobki rozkładają się następująco:
10% osób zarabia powyżej 7621 brutto
25% osób zarabia powyżej 4427 brutto
Mediana 3598 brutto
25% osób zarabia poniżej 2722 brutto
10% osób zarabia poniżej 2087 brutto
Według tych badań 75% lekarzy zarabia poniżej 4427 brutto.
No dobra, ale czy jest to dużo, czy mało? Według mnie, biorąc pod uwagę ilość nauki/trudu jaką trzeba włożyć w studia, staż i specjalizację, biorąc pod uwagę odpowiedzialność, poziom stresu oraz koniec końców – pożyteczność tego zawodu, uważam, że jest to bardzo mało.
Do tego dołóżmy kolejny czynnik – brakuje coraz większej liczby lekarzy, a Unia Europejska oraz USA kuszą.
^ w źródle nieco więcej treści i ciekawe linki
- Pacjenci coraz bardziej narzekają na funkcjonowanie przychodni i szpitali, oraz na system refundacji leków.
Na to premier:
- A kto by się przejmował pacjentami? Przecież to chorzy ludzie!
Bo pełnie nie jest refundowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Pozwólcie, że podzielę się z wami historią, która spotkała mojego ojca. Niestety historia nie będzie zawierała żadnych zdjęć, ale w sumie to nie ma za bardzo czego fotografować, więc do rzeczy.
Kilka tygodni temu ojciec wyczuł u siebie przepuklinę, wiedział czym to się objawia ponieważ kiedyś już miał przepuklinę, więc potrafił to określić. Poszedł do przychodni po skierowanie do szpitala, w celu przeprowadzenia zabiegu. Ojciec dostał skierowanie po czym udał się do szpitala i umówił na zabieg. Musiał czekać miesiąc ponieważ nie miał szczepionki przeciw żółtaczce typu B, więc musiał je przyjąć.
Po kilku dniach objawy się nasiliły, ojca zaczęło bardzo boleć, pojechaliśmy na izbę przyjęć. Tam zrobili mu badania i puścili do domu bo niby wszystko w porządku.
Po kolejnych kilku dniach ojciec już zwijał się z bólu, nie mógł niczego jeść, cokolwiek zjadł, natychmiast zwymiotował. Pojechaliśmy do chirurga i ten wydał pilne skierowanie na izbę przyjęć. Ojca przyjęli, wykonali zabieg i wszystko miało być w porządku.
Niestety, okazało się, że to nie tylko przepuklina, ojciec miał niedrożne jelita, cokolwiek zjadł od razu wymiotował bo wszystko się cofało. W jelito wdała się martwica, więc lekarze usunęli ten martwy kawałek oraz założyli ojcu stomię
Po tym zabiegu niby miało być już w porządku, oczywiście przez pewien czas ojciec miał jeść dożylnie i tylko czekaliśmy, aż w końcu te jelita zaczną pracować. Niestety w woreczkach do stomii nic się nie pojawiało przez tydzień. Po kilkunastu dniach ojca ponownie otworzyli, popatrzyli i zamknęli bo nie wiedzieli co robić. Ot tak, jedno machnięcie skalpelem w tą czy w tą, bez różnicy dla nich.
Podczas tego zabiegu zrobili ojcu jakieś zdjęcia i wysłali to do profesora ze szpitala w innym mieście.
Po zapoznaniu się z ojca przypadkiem zdecydowali się przyjąć go do innego miasta, gdzie mieli specjalistyczny oddział zajmujący się takimi przypadkami.
W nowym szpitalu też do końca nie wiedzieli co mu jest, dawali antybiotyki, przeczyścili jelita, zlecili badania i czekali na wyniki.
Gdy przyszły wyniki, okazało się, że ojciec miał jakiegoś guza, podobno nic groźnego więc wycięli ok 50 cm jelita grubego oraz przenieśli stomię w inną część jelita, ponieważ podobno w pierwszym szpitalu nie zrobili tego za dobrze.
No i praktycznie historia się kończy, ojca wypisali do domu po 34 dniach leżenia w szpitalu, przez ok 30 dni niczego nie jadł, schudł 13 kg, no ale najważniejsze, że już jest w porządku i może normalnie jeść.
Najgorszy był oczywiście ten pierwszy szpital, nie był to specjalistyczny szpital zajmujący się tymi sprawami, ale lekarze trzymali ojca chyba z nudów, a mojej mamie mówili, ze to beznadziejny przypadek i żeby nie robiła sobie zbyt dużych nadziei. Dla naszej rodziny to miesiąc z życia wyjęty. Na koniec, kiedy ojciec wychodził z tego drugiego szpitala, lekarz który go operował powiedział, żeby się cieszył, że żyje.
I to tyle, pewnie i tak niewielu to przeczyta bo się trochę rozwlekłem no ale tak pięknie wygląda leczenie w naszym kraju. Nie wiedzą co Ci jest, więc zamiast spytać kogoś mądrzejszego będą Cię trzymać i czekać aż umrzesz.
Mimo tego nie poddałem się i dobijałem się we wszelkie możliwe miejsca gdzie cokolwiek można zrobić. Byłem nawet z płytką z nagraniem tomografu u ordynatora onkologii w większym mieście, a ten nawet nie za bardzo umiał odpalić nagranie i się temu przyjrzeć to stwierdził, że guz nieoperacyjny i ta sama historia jak z lekarzem w moim mieście.
Koniec końców trafiłęm do Giganta w Białymstoku na oddział płucny i skonsultowałem sprawę bezpośrednio z chirurgami. Panowie mimo sędziwego wieku konkretnie obejrzeli tomograf klatka po klatce, powiedzieli, że jest chujnia ale że da się to zoperować. Powiedzieli, żebym natychmiast przywiózł ojca i oni spróbują go naprawić.
Potrzebowałęm skierowanie ze szpitala w moim mieście więc zajechałem do pana lekarza, który zdiagnozował raka i powiedziałem o co chodzi, że jednak da się zoperować. Chyba jego honor został zszargany bo pan lekarz wyjechał mi z takim tekstem: PHI, SKORO CHCE IM SIĘ W TO BAWIĆ TO MASZ TE SKIEROWANIE. Nosz kurwa..... straciłęm cały szacunek do typa, który swoją drogą był moim dalszym znajomy.
Nie będę dalej zanudzał. W Białymstoku chłopaki po serii badań wypierdzielili skażone płuco i staruszek już trzy lata buja na tym świecie zdrowy - no może nie do końca zdrowy bo przez brak płuca szybko się męczy ale kurfa ŻYJE! Do tego nie ma żadnych przerzutów.
Chciałbym z całego serca podziękować dr. Cybuskiemu z oddziału płucnego w Białystoku, który naprawił starszego, a całej tej reszcie patałachów z polskiej służby zdrowia życzyć wielkiego murzyńskiego kutacha w odbycie!
Proszę o nie wrzucanie tego do dokumentalnych albo sucharów, bo sprawa dotyczy nas wszystkich.
Do moich pacjentów, znajomych i przyjaciół!
Postanowiłam napisać list z prośbą o przesłanie go dalej jak najliczniejszej grupie ludzi. 3 stycznia po dzienniku widziałam rozmowę z politykami na temat sytuacji jako zaistniała w POZ. Prowadząca wielokrotnie mówiła, że nie rozumie postępowania Porozumienia Zielonogórskiego. Cała sprawa została sprowadzona do nadmiernych żądań finansowych , braku odpowiedzialności i krzywdzenia pacjentów.
Jak pewnie wszyscy zauważyli do tej rozmowy nie został zaproszony nikt ze strony lekarzy a o tym czego chcą lekarze wypowiadał się autorytatywnym głosem przedstawiciel PO. Przekłamania i oszczerstwa są poważne i poważne jest to o co walczy Porozumienie Zielonogórskie.
Bardzo poważnym problemem POZ (myślę, ze nie tylko) są starzejący się lekarze. W województwie opolskim średnia wieku lekarza pracującego w POZ przekroczyła 57 lat. Gdyby w tej chwili z systemu odeszli emeryci to system by się zawalił. Młodych kształcących się lekarzy jest niewielu.
Ja miesięcznie przyjmuję ponad 1200 pacjentów. Średnio 50-70 osób dziennie. Zdarzają się dni gdzie tych pacjentów przyjmuję i 100. Każdego roku dochodzi nowa praca. Część jest widoczna dla wszystkich bo większą część czasu patrzę w monitor i stukam w klawiaturę. Dużej części państwo nie widzicie. Skraca się czas poświęcony na kontakt z pacjentem a wydłuża czas biurokratyczny. Lekarze i tak nie są w stanie prowadzić kartotek w sposób zgodny z przepisami i bezpieczny dla siebie, bo starają się wypełnić swoje podstawowe zadanie leczenia pacjentów.
W nowej umowie jest kilka niemożliwych do przyjęcia zadań. Jest ona skierowana przeciwko pacjentom i stawia pacjentów i lekarzy naprzeciwko siebie. Tylko razem jesteśmy w stanie zawalczyć o wspólne dobro.
Po pobieżnej lekturze nasuwają mi się liczne uwagi. Pierwsza sprawa - pakiet kolejkowy. Wszystkiego nie wiem, ale to do czego doszłam jest bulwersujące. Lekarz endokrynolog jak wszyscy wiedzą leczy najczęściej choroby tarczycy. W nowej umowie to lekarz POZ będzie zobowiązany do leczenia niedoczynności tarczycy. Wszyscy państwo, którzy jesteście pod kontrolą poradni endokrynologicznej, teraz wrócicie do POZ. Lekarz nie będzie mógł państwa skierować do specjalisty. Rozwiązany problem kolejki u endokrynologa? Ma pan minister sukces? Łagodny przerost gruczołu krokowego też w gestii lekarza POZ. Zniknie kolejka do urologa? Takich jednostek chorobowych wrzuconych do POZ jest więcej.
Na wykonanie tych zadań lekarz POZ nie dostaje żadnych dodatkowych pieniędzy, a minister może zaoszczędzić na wykupieniu tych wizyt u specjalistów. Tyle że specjaliści mieli wykupioną konkretną ilość wizyt a my nie mamy limitu. Przyjąć należy wszystkich pacjentów. Niestety nie potrafię już w sposób bezpieczny dla pacjentów przyjmować większej ilości ludzi. Liczni moi koledzy mają już przyjmowanie na godzinę. Pacjent endokrynologiczny na kontrolnej wizycie będzie musiał zająć 30 minut tak jak u specjalisty. Już ostatnio pojawiły się kłopoty gdzieniegdzie z dostaniem się do lekarza w dniu rejestracji. Niestety teraz obejmie to już wszystkie praktyki.
Co zrobić z pacjentami potrzebującymi zwolnienie do pracy. Z nagłymi zachorowaniami. Ludźmi z wymiotami, biegunkami, bólami, gorączkami. Nie potrafię w sposób uczciwy w stosunku do pacjenta przyjąć na siebie nieskończonej ilości zadań i przejąć pacjentów moich kolegów specjalistów tylko po to by minister miał wyborczy sukces.
Kolejna sprawa - umowa. Umowa ma być bezterminowa. Tą umowę może zmieniać aneksem NFZ bez jakiejkolwiek konsultacji. Ja tylko mogę ją wypowiedzieć. Będzie można do POZ wrzucać wszystko co się nie zmieści gdzie indziej. My staniemy się pierwszą twarzą NFZ w opozycji do pacjenta. Sami już niewydolni będziemy tak jak teraz dostawać nowe zadania i nasza niemożność wykonania zadań będzie uderzała w pacjentów.
Kolejna sprawa - skierowania do okulisty i dermatologa. Okulistycznie leczymy zapalenia spojówek i powtarzamy zalecone przez okulistę leki. Po co wypisywać skierowania do okulisty na dobranie okularów? Ja i tak nie mogę nic w tej dziedzinie zrobić. To jest i Wasz i nasz czas. Żeby pójść z dzieckiem po korektę szkieł będziecie musieli zarejestrować się wpierw do POZ po skierowanie. Kolejny dzień u lekarza w kolejce. Podobnie u dermatologa. Do dermatologa zawsze szło się bez skierowania. Była to najskuteczniejsza metoda wczesnego leczenia chorób wenerycznych. Teraz najpierw do mnie a później dalej.
Kolejna rzecz - pakiet onkologiczny. To już jest grubsza sprawa. W mojej praktyce mam w ciągu roku od 7-10 wykrytych pierwszorazowych zachorowań na nowotwór. Z tego 1-3 pacjentów to tacy, którzy nigdy nie byli wcześniej u lekarza i przychodzą w stanie zaawansowanym. Wielokrotnie tych kieruję od razu do szpitala bo są w złym stanie i wymagają natychmiastowego leczenia. Oni też zawsze byli przyjęci od razu, najczęściej na internę. Kilka pacjentek to pacjentki z nowotworami piersi i narządów rodnych. Tutaj swoją rolę jak dotąd widzę na wpajaniu pacjentkom konieczności wizyt u ginekologa i namawianiu na badanie piersi. System działa. Zostaje więc kilku pacjentów z pozostałymi nowotworami. Skupię się na nowotworach jelita grubego. Przez kilka lat funkcjonowało przesiewowe badanie kolonoskopowe i to dawało rezultaty. Za rządów ministra Arłukowicza to zostało zaniechane, albo mocno okrojone. Fakt, ze moi pacjenci nie mają do tych badań dostępu. Pozostaje planowana kolonoskopia. Większość placówek ma wykupione przez NFZ to badanie bez znieczulenia.
Bardzo bym chciała zobaczyć twarz ministra po wykonaniu tego badania bez znieczulenia. Jeżeli rak jelita grubego daje jednoznaczne objawy to często jest już za późno na pełne wyleczenie. Jest to więc wyjątkowy wyścig z czasem. Jakie są wczesne objawy raka jelita grubego? Mogą być pojawiające się biegunki, mogą być zaparcia, może być krew w kale, mogą być pobolewania, może być utrata wagi. Dotąd dawałam skierowanie na kolonoskopię. U większości pacjentów były polipy, które lekarze od razu usuwali. Wszyscy Ci pacjenci to potencjalni chorzy na raka. Radość z wyleczenia i uniknięcia tragedii. Teraz spośród tych pacjentów mam wybrać lepszych i dać im zieloną książeczkę. Wszystkim nie mogę. Jeżeli nie dam komuś u kogo, w trakcie stania w jeszcze dłuższej kolejce, rozwinie się rak to pacjent będzie miał żal do mnie a nie do ministra, a ja będę musiała z tym żyć.Dlaczego nie mogę dać wszystkim? Bo muszę mieć trafienia! Trafienia to jest określenie ministra na pacjenta z chorobą nowotworową. Wydam 30 książeczek Pacjent przejdzie diagnostykę i teraz oceni moją pracę urzędnik. Jeżeli będę miała 0-1 trafienia to zostanę skierowana na karne szkolenie a za wykonaną pracę mi nie zapłacą. Czyli badając w kierunku choroby nowotworowej 30 pacjentów nie znajdę u nikogo rozwiniętego raka to będę ukarana szkoleniem i finansowo. Teraz badam nawet stu ludzi, żeby wykryć u jednego raka. Moja sytuacja się poprawi jeżeli będę miała 2 trafienia dostanę wtedy 20 złotych i nie będę karana upokarzającym szkoleniem. Ta kwota rośnie i przy stosunku jedno trafienie na pięć sięga ponad 100 złotych. Cały czas cytuję umowę! Staniemy więc z pacjentem po przeciwległej stronie - on będzie się cieszył, że nie ma raka, ja będę miała poważny problem. Będę więc unikała zielonych książeczek jak ognia, albo wydam je wszystkim. Jeżeli nie wydam to minister wygrał, bo lekarze są źli i nie chcą pracować, jak wydam to nie wytrzymam finansowo (bo za tą diagnostykę zapłacę z puli POZ) i dołożę do pracy kolejne wypisywanie książeczek, sprawozdań. Wydłuży się więc kolejka pacjentów u mnie. Wąskie gardło w postaci zbyt małej ilości zakontraktowanych kolonoskopii pozostaje.
Tyle, ze teraz za to odpowiadam ja nie minister.
Kolejna sprawa to EWUŚ. Jak państwo wiecie musimy sprawdzać EWUŚ czyli czynne ubezpieczenie pacjenta. Dwa razy w tygodniu trafia się pacjent, który EWUŚ wyświetla w kolorze czerwonym – pacjent nieubezpieczony. W większości są to pacjenci, którzy mają ubezpieczenie i faktem, że świecą na czerwono są oburzeni. Teraz pacjent wypisuje oświadczenie, że jest ubezpieczony i my przyjmujemy takiego pacjenta nieodpłatnie. NFZ płaci za takiego pacjenta. Teraz NFZ przestaje płacić za pacjentów świecących na czerwono (w mojej praktyce 11%). Czyli jak pacjent świeci na czerwono i wypisze nam oświadczenie, to za jego leczenie i wizytę nie zapłaci nikt. Pieniądze zostają w funduszu. Kolejna oszczędność ministra.
Takich pułapek jest więcej a list i tak zrobił się długi. Jest to jednak nasza wspólna sprawa - pacjentów i lekarzy.
W tym roku mija 30 lat mojej pracy i zawsze byłam po stronie pacjenta, bo sama też jestem pacjentką i to z wiekiem coraz częściej i boleśniej. Ministrowie się zmieniają a ja od 30 lat o 8.00 wołam proszę (teraz parę minut później bo ładuje się komputer).
Tej pracy nie chcą wykonywać młodzi lekarze i jak nic się nie zmieni, to po pięciu latach nastąpi poważny kryzys w służbie zdrowia na poziomie POZ. Wtedy obecny minister będzie już miał inną posadę równie prestiżową i pozbawioną osobistej odpowiedzialności jak teraz, ale my zostaniemy na dole, pacjenci i lekarze.
Dlaczego inni podpisali? My nie podpisaliśmy, i jakie mamy kłopoty, a strach pomyśleć co nas czeka. Straszą nas przez telefon, jeżdżą do prywatnych domów. Ruszyły zmasowane kontrole. Nagonka bezpardonowa w mediach. Kłamstwa, półprawdy, wyrwane z kontekstu słowa. Ja się boję bardzo i nie dziwie się, że inni też się boją. Tylko zwarta grupa może się przeciwstawić.
Jeżeli my przegramy to tak naprawdę przegrają pacjenci.
Z poważaniem
Lekarz rodzinny z 30 letnim stażem w jednej placówce
-Proszę szybko mi pomóc. Czas mi ucieka
-Pan prywatnie czy NFZ?
-NFZ
-Proszę, tutaj ma pan skierowanie do zegarmistrza
Własne jak rower z komunii
K-Chciałabym się zapisać na rehabilitacje.
R-Wolne terminy są w przyszłym roku.
K-Ale ja nie wiem czy dożyję!
R-To zapiszę Panią ołówkiem i najwyżej zmaże.
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
- Panie dyrektorze, moim zdaniem to słabe hasło reklamowe dla naszego szpitala.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów