18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (2) Soft (1) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:35
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: 2024-11-27, 17:56

#niemcy

Dwóch polaków
party_chips • 2014-03-05, 0:35
Dwóch Polaków jedzie ciężarówką przez Niemcy, nagle patrzą przed wiaduktem znak ograniczenia wysokości max. 2m.
- Te, Józek, a ile wysokości ma nasza?
- 2.80 m .. Ale rozejrzałem się - nie ma policji, jedziemy.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis

Zrzutka na serwery i rozwój serwisu

🇬🇧  English version
Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!

Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.

Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany

Support this website with a small donation

🇵🇱  Polska wersja
Hello guest,

We hope you enjoy our movies. Please consider a small donation to help us to cover the costs of our servers because currently we don't have enough ads to do it.

Currently we accept donations with Polish Zloty (PLN, zł). 1 PLN = 0.23 EUR (this may vary)
Available payment methods: Credit card, debit card, Google Pay

Thank you for your support!

Donate
 already done / not interested
Poniżej przedstawiam wam niemieckie plakaty propagandowe z okresu II Wojny Światowej.

I. „Ręce precz (od Europy)!"

II. „Datek dla niemieckiego Czerwonego Krzyża.

„Pomoc wojenna dla Czerwonego Krzyża”

III. „Dopóki walczymy
pracuj dla zwycięstwa!”

IV. „Wytwarzaj broń dla frontu!”


V. „Jedna bitwa, jedna wola, jeden cel:

Zwycięstwo za każdą cenę!”

VI. „Powietrzne zwycięstwo nad Polską”

VII. „Trudne czasy, Trudne obowiązki, Strapione serca."

VIII. „Jeden Naród, jedna Rzesza, jeden Wódz!”


IX. „Atak”

„W najważniejszym punkcie walki, szturmuje niezatrzymana piechota”

X. „Jedna Walka, Jedno Zwycięstwo”


XI. „Młodzież służy Führerowi.

„Wszyscy 10-letni (chłopcy) do Hitlerjugend””

XII. „Czołgi.

„Twoja Broń”

XIII. „Przyjdź do nas”

„Dywizjon Hermana Goeringa zatrudnia wolontariuszy.

„Informacje we wszystkich obwodach głównego dowództwa armii.”

XIV. „Nasze Luftwaffe”


ukryta treść
Nie mogłem się powstrzymać


Und wer hat diese Übersetzung gemacht: Cajchnete!

Jeśli chcecie więcej podobnych(niekoniecznie niemieckich)plakatów, to piszcie.
Najlepszy komentarz (69 piw)
brambor.front • 2019-01-03, 19:40
Plakat Wojciecha Korkucia przypominający potomkom nazistów, w linii niemieckiej, o oddaniu tego co zagrabione.



tłumaczenie:
Hej Niemcu! Oddaj to co twój dziadek ukradł w Polsce! Albo zapłać za to!

Fotografia użyta na plakacie przedstawia nazideutscherów okradających Zachęte

źródło:
konto Wojciecha Korkucia na twitterze
Związek Polaków w Niemczech
Hauer88 • 2014-02-27, 16:18
Związek Polaków w Niemczech powstał 92 lata temu, 27 sierpnia 1922 roku, ale dokładnie 74 lata temu został zdelegalizowany. Dziś działacze organizacji polskich w Niemczech skupiają się głównie na walce o odzyskanie praw, które zostały Polakom odebrane przez władze III Rzeszy.

Działacze ZPwN zajmowali się działalnością kulturalną, gospodarczą i polityczną. Mieli swoich reprezentantów w sejmikach krajowych i radach miejskich. Wraz z eskalacją nazizmu zaczęli być jednak poddawani coraz dotkliwszym represjom. Wpisywani byli m.in. na listę tzw. wrogów Rzeszy – znalazło się na niej 61 tys. nazwisk.


Rodło – znak Związku Polaków w Niemczech

Musieli się nauczyć zręcznie omijać zakazy i nakazy. Doskonałym tego przykładem jest historia godła związku – rodła (słowo powstałe ze złożenia pierwszych liter wyrazu „rodzina” i trzech ostatnich „godło”). Przyjęto je w 1933 r. Gdy naziści nakazali zmianę symboli wszystkich organizacji działających na terenie III Rzeszy, polscy działacze stawali na głowie, aby wymyślić znak, który nie łamałby przepisów, ale też nie traciłby polskiego charakteru. Tak powstało białe rodło na czerwonym tle przypominające bieg Wisły z zaznaczonym Krakowem. – Niemcy nie bardzo rozumieli, co przedstawia znak. Niektórzy uważali, że to pół swastyki – wspominała przed laty Janina Kłopocka, autorka symbolu.

Cytat:

Po wybuchu II wojny światowej związek został zdelegalizowany, a jego majątek skonfiskowany. Część działaczy rozstrzelano, a około 1200 osób uwięziono w obozach koncentracyjnych. Rozporządzeniem z 27 lutego 1940 roku odebrano też Polakom prawa przynależne mniejszości narodowej. Dotąd RFN oficjalnie nie uznaje Polaków za mniejszość, choć w kraju tym mieszka ok. 1,5-2 mln osób przyznających się do polskich korzeni.



Nie rozwiązano też należycie spraw skonfiskowanego majątku. Działacze polscy w Niemczech czekali na zmiany najpierw w czerwcu 1991 roku, gdy rządy polski i niemiecki podpisały traktat „o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy”, i 20 lat później, kiedy doszło do polsko-niemieckiego „okrągłego stołu”.

- Nie dotrzymano wielu obietnic. Wciąż jest problem ze stworzeniem i dofinansowaniem polskich mediów oraz z nauką języka polskiego – tłumaczy mec. Stefan Hambura, który wielokrotnie reprezentował interesy Polonii w Niemczech.

źródło: Rzeczpospolita

Artykuł o Polakach walczących w armiach państw zaborczych podczas I Wojny Światowej zaczerpnięty z czasopisma: „Focus Historia”(numer ze stycznia, 2014). Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu .

Za Kaisera, Cara i Cesarza.... ZA POLSKĘ!

Gdy wybuchła wojna, państwo polskie nie istniało. Ale istnieli Polacy. Jako obywatele Rosji, Niemiec i Austro-Węgier podlegali obowiązkowej służbie wojskowej i mobilizacji. W ciągu czterech lat konfliktu do obcych armii wcielono około 3 milionów naszych rodaków. Co szósty zginął lub wrócił do domu okaleczony.

Kilka miesięcy przed zamachem w Sarajewie Ignacy Paderewski zaproszony na obiad przez premiera Wielkiej Brytanii Herberta Asquitha usłyszał: „Nie ma nadziei dla waszego kraju, żaden, proszę pana”. „Ależ szanowny panie - odpowiedział wirtuoz fortepianu i polityki – istnieją na świecie rzeczy, których nie można przepowiedzieć nawet brytyjski premier”.

Nie trzeba było być prorokiem, żeby przyznać rację Paderewskiemu. Po rewolucji 1905 r., wojnie japońsko-rosyjskiej i wojnach bałkańskich kolejny konflikt wisiał w powietrzu. Musiał się tylko znaleźć ktoś, kto podłoży ogień pod tę beczkę prochu. Przewidzieć nie dało się jedynie tego, że będzie to Gawriło Prinip, 20- latek z prowincjonalnej Bośni. Reszta potoczyła się według schematu określonego przez zawiłą sieć układów sojuszniczych. Austria wypowiedziała wojnę Serbii, Austrii – Rosja, Rosji – Niemcy. I stało się to, na co pokolenia Polaków czekały przez cały wiek – zaborcy wreszcie skoczyli sobie do gardeł.

Siwy Strzelca Strój

Działacze niepodległościowi rozważali różne scenariusze zachowania na wypadek wybuchu wojny. Drogowskazy wyznaczające dwie główne drogi do wolności ustawili niemal równocześnie. W roku 1908 w Warszawie ukazała się praca Romana Dmowskiego „Niemcy, Rosja i kwestia Polska”; we Lwowie powołano konspiracyjną organizację Związek Walki Czynnej.



Pod Rafajłową w styczniu 1915 r. II Brygada Legionów straciła 5 żołnierzy. Rosjanie ponieśli dużo większe straty. Zginęło ich 400.

Diametralnie różnie koncepcje – pasywizm i aktywizm – wynikały z odmiennych uwarunkowań, w jakich znajdowali się ich twórcy. Brutalny reżim w zaborze rosyjskim nie pozwalał na prowadzenie jakiejkolwiek działalności o charakterze niepodległościowym. Dmowski opowiadał się więc za politycznym realizmem, czyli czekaniem na rozwój wypadków i wyborem sojusznika według zasady mniejszego zła. Stawiał na Rosję, wychodząc z założenia, że jest słabsza od Niemiec, a zatem stanie się bardziej skłonna do ustępstw. Zwłaszcza, że znajdowała się w sojuszu ze sprzyjającymi sprawie polskiej Francją i Wielką Brytanią.

W wielonarodowej monarchii austro-węgierskiej można sobie było pozwolić na więcej. Żądanie pełnej niepodległości też oczywiście nie wchodziło w grę, ale daleko idąca autonomia już tak. Tajny Związek Walki Czynnej mógł zatem za zgodą władz utworzyć jawne organizacje społeczno-wychowawcze: Związek Strzelecki i Polskie Drużyny Strzeleckie. Sama ich nazwa wskazywała, o co naprawdę chodzi – o strzelanie, czyli szkolenie przyszłych żołnierzy. Strzelcy i „drużyniacy” ubierali się jak wojskowi, nosili szare (jak wówczas mawiano – siwe) mundury i czapki maciejówki. Kolorowe naszywki na uniformach informowały o hierarchii. Biały pasek oznaczał chorążego, niebieski – porucznika, czerwony – kapitana. Do wybuchu wojny przeszkolono według różnych źródeł 13-19 tys. młodych mężczyzn. Sporo, ale w momencie wybuchu wojny w armii austriackiej służyło około 60 tys. Polaków, którzy mieli walczyć i ginąć za cesarza Franciszka Józefa.

Wyjechała Bryczka, wrócili ułani.

Józef Piłsudski jako komendant główny związków strzeleckich opowiadał się oficjalnie za ideą tzw. trializmu, czyli dodania do dwuczłonowej monarchii austro-węgierskiej trzeciego elementu w postaci Polski powiększonej o ziemie zaboru rosyjskiego. W dalszych planach miał walkę o niepodległość, ale z oczywistych względów tego już nie ujawnił.

30 lipca 1914 r., dwa dni po wypowiedzeniu przez Austrię wojny Serbii, wystąpił do władz austriackich o zgodę na mobilizację związków strzeleckich i wysłania ich na akcję dywersyjną do zaboru rosyjskiego. „Nie chciałem pozwolić, aby w czasie, gdy na żywym ciele naszej Ojczyzny miano wyrąbywać nowe granice państw i narodów, samych przy tem Polaków tylko zabrakło” – napisze rok później.

Pomysł zorganizowania na tyłach carskiej armii antyrosyjskiego powstania odpowiadał Austriakom, więc 2 sierpnia wyrazili zgodę. Piłsudski natychmiast wysłał na pogranicze zwiadowców. Siedmiu strzelców dowodzonych przez Władysława Belinę-Prażmowskiego od razu pokazało, na czym polega ułańska fantazja. Wyjechali z Krakowa bryczką, wrócili na zdobycznych koniach.

Następnego dnia komendant przemówił do pierwszego sformowanego oddziału: „Spotkał was ten zaszczyt niezmierny, że pierwsi(...)przystąpicie granice rosyjskiego zaboru, jako czołowa kolumna wojska polskiego idącego walczyć za oswobodzenie ojczyzny(...). Patrzę na was jako na kadry, z których rozwinąć się ma przyszła armia polska i pozdrawiam was jako pierwszą kompanię kadrową”. Brzmiała w tych słowach patriotyczna nuta, ale motywację strzelców wzmacniała także zapowiedź kariery, jaka ich czeka w razie zwycięstwa – mieli się stać wojskową elitą.

Licząca 164 ludzi kompania dowodzona przez porucznika Tadeusza Kasprzyckiego wymaszerowała z krakowskiego parku na Oleandrach w nocy z 5 na 6 sierpnia. O godzinie 9.45 strzelcy obalili słupy graniczne pod Michałowicami i wkroczyli do zaboru rosyjskiego. Nie napotykając na opór, dotarli do Kielc.

Liczyli na entuzjastyczne powitanie, ale przeżyli wielkie rozczarowanie. Zamiast wiwatować, ludzie zatrzaskiwali okna i drzwi. W „Kongresówce” jeszcze nie zabliźniły się rany po powstaniu styczniowym, a już rozszarpały je na nowo wieści o zbombardowaniu i spaleniu przez Niemców Kalisza. Austria była sojuszniczką Rzeszy, więc na poparcie oburzonych Polaków liczyć nie mogła.

Ogłoszoną 9 sierpnia odezwę naczelnego dowództwa austriackiej armii zaczynają się od słów: „Polacy! Zbliżą się chwila oswobodzenia spod jarzma moskiewskiego. Sprzymierzone wojska Niemiec i Austro-Węgier przekroczą wkrótce granice Królestwa Polskiego (...) Przychodzimy do Was jak przyjaciele. Zaufajcie nam! (…) Połączcie się z wojskami sprzymierzonymi, wspólnymi siłami wypędzimy z granic Polski azjatyckie hordy” zbyto wzruszeniem ramion jako bezczelną propagandę. Szans na wybuch powstania nie było, więc chociaż do Kielc przybyły dwie kolejny kompanie, 13 sierpnia zarządzono odwrót.



1. kompania kadrowa wkraczała do Kielc dwukrotnie w sierpniu 1914 roku. Pierwszy raz 12, ale następnego dnia wycofała się po walkach z Rosjanami. Drugi raz żołnierze pojawili się 19 sierpnia i zostali 3 tygodnie.

My, Pierwsza Brygada

Zawiedzeni Austriacy przedstawili Piłsudskiemu ultimatum: albo rozwiąże swoje oddziały, albo strzelcy zostaną wcieleni do Landsturmu (formacja wojskowa pospolitego ruszenia). Nadzieja na stworzenie polskiej armii zdawała się gasnąć, nim na dobre rozgrzała. W wiedeńskim parlamencie działało jednak wpływowe koło polskich posłów. Politycy zrobili, co do nich należało i uzyskali zgodę na tworzenie w oparciu o kompanie strzelecki Legionów Polskich. Nie miały to już być formacje ochotnicze, lecz regularne jednostki walczące u boku armii austriackiej.

27 sierpnia przystąpiono do formowania Legionu Zachodniego w Krakowie i Wschodniego – we Lwowie. Chętnych do służby nie brakowało, ich liczba szybko przekroczyła 10 tysięcy. Ale pojawił się nowy problem. Żeby zostać pełnoprawnym żołnierzem, rekrut musi złożyć przysięgę, a legionistom kazano deklarować wierność cesarzowi Austro-Węgier. W Krakowie poszło bez zgrzytów, natomiast we Lwowie większość odmówiła. Legion Wschodni więc rozwiązano. Tych, którzy złożyli przysięgę (ok. 800 osób, m.in. Józef Haller),skierowano do Legionu Zachodniego, opornych wcielono do jednostek austriackich.

Nowa formacja początkowo składała się z trzech pułków piechoty, które wobec dalszego napływu ochotników rozbudowano i przemieniono na brygady. W każdej służyło 5-6 tys. żołnierzy i oficerów. Weterani kompani kadrowej znaleźli się w I Brygadzie dowodzonej przez Piłsudskiego.

Do połowy 1915 r. legioniści walczyli na różnych odcinkach frontu rosyjsko-austriackiego, od Małopolski po Węgry i Ukrainę. Nie znali spokoju nawet w okresie świąt Bożego Narodzenia, gdy w trybie nagłym przerzucono ich pod Łowczówek koło Tarnowa, by zamknęli wyrwę w liniach obronnych przełamanych przez Rosjan. Poszli do walki na bagnety i wykonali zadanie.

II Brygada stoczyła morderczy bój, w śniegu i 20-stopniowym mrozie pod Kirlibabą na Bukowinie, broniła przejścia przez przełęcz pod Rafajłową (dziś Bystica na Ukrainie). Do legendy przeszła szarża wchodzącego w jej skład 2.szwadronu ułanów pod Rokitną. W ciągu piętnastu minut kawalerzyści przedarli się przez cztery linie rosyjskich okopów, ale w krzyżowym ogniu karabinów maszynowych ponieśli olbrzymie straty. Spośród 60 szarżujących tylko 7 wróciło bez szwanku, 17 poległo.

III Brygada toczyła ciężkie boje na Lubelszczyźnie i Wołyniu. Legioniści „rzucali swój los na stos”, nie mieli jednak żadnego wpływu na to, gdzie i z kim się biją.

Polak strzela do Polaka

„Chłopcy nasi zaczęli śpiewać »Bóg się rodzi«. I oto z okopów rosyjskich Polacy, których dużo jest w dywizjach syberyjskich, podchwycili słowa pieśni i poszła w niebo z dwóch wrogich okopów! Gdy nasi po wspólnym odśpiewaniu krzyknęli: »Poddajcie się, tam, wy Polacy!«, nastała chwila ciszy, a później – już po rosyjsku: »Sibirskije striełki nie sdajutsia«. Straszna jest wojna bratobójcza. Podobno jeden z naszych chłopców wziął do niewoli ojca swego, którego zabrali do wojska rosyjskiego” – tak Wigilię pod Łowczówkiem wspominał podporucznik i lekarz I Brygady Felicjan Sławoj Składowski. Nikt nie wie, do ilu podobnych wydarzeń doszło w ciągu wojny, ilu żołnierzy padło od kul wystrzelonych przez rodaków. 15 tysięcy legionistów rozpoznawalnych po orzełku na czapce stanowiło cząstkę kilkusettysięcznej rzeszy Polaków noszących mundury obcych armii.

Legioniści walczyli, ginęli, ale cel, jakim było odzyskanie własnego państwa, wciąż pozostawał równie odległy jak w pierwszych dniach wojny. Gdy Niemcy i Austriacy wyparli Rosjan z „Kongresówki”, Piłsudski uznał, że dalsze lojalne wspieranie zaborców traci sens. Dyskretnie wyhamował rekrutację nowych ochotników, rozbudował konspiracyjną Polską Organizację Wojskową (POW) i żądał od państw centralnych jasnych deklaracji odnośnie przyszłości Rzeczypospolitej.

Zbywany milczeniem lub ogólnikami, 29 lipca 1916 r. podał się do dymisji. W ślad za nim Polacy zaczęli masowo rezygnować ze służby w Legionach. Tymczasem krwawiące na Wschodzie i Zachodzie armie państw centralnych potrzebowały coraz więcej mięsa armatniego.. Wiedeń i Berlin musiały więc wykonać jakiś gest, by powstrzymać falę dezercji i zmotywować ludzi do walki. Stawało się to coraz bardziej konieczne, że równie wykrwawieni Rosjanie też próbowali przyciągać Polaków na swoją stronę.

Bez Mundurów i Butów

Zaczęli już 14 sierpnia 1914 r., gdy wzorem Austriaków i Niemców wydali odezwę do Polaków. Tak samo patetyczną, pustą i bezczelną: „Polacy! Wybiła godzina, w której przekazane Wam marzenie ojców i dziadów Waszych ziścić się może (…). Z sercem otwartym, z ręką po bratersku wyciągniętą, kroczy na Wasze spotkanie Wielka Rosja. Wierzy ona, iż nie zardzewiał miecz, który poraził wroga pod Grunwaldem. Od brzegów Oceanu Spokojnego do Mórz Północnych ciągną hufce rosyjskie. Zorza nowego życia dla Was wschodzi”. Gdy w odpowiedz na „wschodnią zorzę ” polscy politycy zaproponowali utworzenie sił zbrojnych walczących u boku Rosjan, zostali zignorowani Dopiero pojawienie się na froncie Legionów proaustriackich skłoniło Petersburg do przemyślenia oferty.

31 października działacz niepodległościowy Witold Ostoja-Gorczyński otrzymał telegram od dowódcy Frontu Południowo-Zachodniego wzywający do stawiania się w kwaterze głównej w Baranowiczach. Tam wręczono mu decyzję szefa sztabu rosyjskiej armii upoważniającą do formowania polskich oddziałów rozpoznawczych i dywersyjnych. Przez analogię do jednostek tworzonych w zaborze austriackim nazwano je Legionami. Pierwszy Legion powstawał w Puławach, więc zyskał miano Puławskiego, drugi – w Lublinie.

Rosjanom nieźle się wówczas wiodło na froncie, dlatego antypolskie kręgi w armii i na dworze carskim uważały przedsięwzięcie za zbędne i wszelkimi sposobami je torpedowały. W efekcie połowa żołnierzy nie dostała mundurów i butów, wszystkich wyposażono w jednostrzałowe karabiny, ale „zapomniano” o pochwach na bagnety. Musieli je nosić za pasem, co było niewygodne i niebezpieczne.

Mimo wszelkich trudności Legiony powstały i wiosną 1915 r. ruszyły na front, ponosząc ciężkie straty w walkach z Niemcami (Pakosław, Nurzec, Czeremcha). Pół roku później z tysiąca żołnierzy Legionu Puławskiego do walki było zdolnych niespełna dwustu, Legion Lubelski praktycznie przestał istnieć. Przeciwnicy formowania polskiego wojska osiągnęli cel, do którego dążyli od początku. 27 marca 1915 roku obie jednostki rozformowano i przekształcono w 739. drużynę (batalion) nowoaleksandryjską (Puławy w tym czasie nosiły nazwę Nowo-Aleksandria) i 740. drużynę lubelską.

Rosjanie nie przewidzieli jednego – klęski. Niespełna pięć miesięcy później do Warszawy wkroczyli Niemcy. Polacy znów stali się Petersburgowi potrzebni. Obie drużyny przerzucono do Bobrujska (środkowa Białoruś), gdzie miały się stać zalążkiem Brygady Strzelców Polskich. Gdy w marcu 1916 roku nową formację skierowano na front, liczyła już ponad 8 tysięcy żołnierzy.

Polski Wehrmacht

Niemcy jako jedyny z trzech zaborców nie wykazali żadnego zainteresowania tworzeniem polskiego wojska. Owszem, podpisali się z Austriakami pod odezwą z 9 sierpnia 1914r., ale natychmiast pokazali, co rozumieją przez „niesienie wolności i niepodległości”, równając z ziemią centrum Kalisza.

Równo rok później zajęli Warszawę. Na Wschodzie szło im gładko, na Zachodzie ugrzęźli w okopach Verdun i z każdym tygodniem rosło zapotrzebowanie armii na rekrutów. Ale prawo międzynarodowe zabraniało przymusowego poboru do wojska obywateli państw okupowanych. Czyli Polaków posiadających obywatelstwo rosyjskie.



1 grudnia 1916 roku oddziały Legionów Polskich wkroczyły do Warszawy. Weszły przez bramę triumfalną na moście ks. Józefa Poniatowskiego. Dowodził nimi gen. Stanisław Szeptycki. Warszawiacy sceptycznie przywitali legionistów

Po zajęciu „Kongresówki” skrupulatni Niemcy zaczęli rządy od spisu ludności, który wykazał, że do noszenia broni nadaje się 1,4 miliona mężczyzn. Nowo mianowany kwatermistrz generalny Erich von Ludendorff podsumował to krótko „Polak jest dobrym żołnierzem. Stwórzmy zatem księstwo polskie i postawmy na nogi polską armię”.

Sugestie kwatermistrza zostały wysłuchane. 5 listopada 1916 roku ogłoszono proklamację dwóch cesarzy – niemieckiego i austriackiego, która zapowiadała utworzenie „ziem panowaniu rosyjskiemu wydartych” samodzielnego państwa polskiego jako dziedzicznej monarchii konstytucyjnej.

Zaborcy po raz pierwszy wypowiedzieli się tak konkretnie o przyszłości Polski. Tyle, że ich prawdziwe intencje były łatwe do rozszyfrowania. Już cztery dni później niemiecki gubernator ogłosił bowiem zaciągi do Polnische Werhmacht – Polskiej Siły Zbrojnej (PSZ). Nikt nie miał wątpliwości o co naprawdę chodziło, więc ochotników zgłaszających się do punktów werbunkowych można było policzyć na palcach. Utworzenie PSZ oznaczało koniec legionów Piłsudskiego. Współpracujące z Niemcami władze austriackie przekształciły je w Polski Korpus Posiłkowy, który miał wejść w skład polskiego Werhmachtu.

Przysięgi nie będzie

Od tego momentu historia zaczęła gwałtownie przyspieszać. Na akt 5 listopada car odpowiedział deklaracją z 25 grudnia zapowiadającą, że celem wojny jest utworzenie „Polski wolnej, złożonej z wszystkich trzech części dotąd rozdzielonych, z własną władzą ustawodawczą i armią”. Nie zdążył już jednak podjąć żadnych działań, gdyż trzy miesiące później zmiotła go rewolucja.

Rząd Tymczasowy księcia Gieorgija Lwowa poszedł o krok dalej i przyznał „narodom ujarzmionym prawo stanowienia o własnym losie”. Następca Lwowa Aleksander Kiereński doprecyzował, że przyznaje to prawo „braterskiemu narodowi polskiemu”.

W rosyjskiej armii służyło wówczas niemal pół miliona Polaków, w tym 20 tys. oficerów i 119 generałów! Brygada Strzelców Polskich rozrosła się do ponad 18 tys. ludzi i została przekształcona w dywizję. Broniła przed Niemcami pozycji pod Tarnopolem i Brzeżanami na Ukrainie.

W tym samym czasie Polska Siła Zbrojna w Królestwie Kongresowym przechodziła dramatyczne wstrząsy. Od żołnierzy zażądano złożenia przysięgi na wierność niemieckiemu cesarzowi Było to już nie tylko sprzeczne z ich przekonaniami, ale także z polską racją stanu. Szala zwycięstwa w wojnie coraz wyraźniej przechylała się na korzyść wobec jej wrogów. Piłsudski, i w ślad za nim większość legionistów, powiedzieli „Nie!”.

W ramach represji komendanta uwięziono w twierdzy w Magdeburgu, 15 tys. żołnierzy pochodzących z zaboru rosyjskiego internowano w obozach w Szczypiornie (koło Kalisza) i Beniaminowie (pod Legionowem), 3 tys. obywateli Austro-Węgier wcielono do CK Armii i wysłano na front włoski. PSZ stopniało dookoła tysiąca ludzi. Dla legionistów z I i III Brygady, którzy solidarnie odmówili przysięgi, na tym zakończyła się wojenna epopeja.



Józef Piłsudski do końca życia cenił swoich legionowych oficerów. Oni również pozostali wierni marszałkowi.

Inaczej potoczyły się losy II Brygady, złożonej niemal wyłącznie z poddanych Habsburgów. Jej dowódca gen. Józef Haller uznał, że skoro już raz przysięgali wierność cesarzowi Austro-Węgier, bez ujmy na honorze mogą to zrobić ponownie. Ale pod warunkiem przejścia pod jego rozkazy. Niemcy nie protestowali, więc reanimowano Polski Korpus Posiłkowy oparty już niemal wyłącznie na II Brygadzie.

Bolszewików nie słuchamy!

Gdy w Krakowie wybuchł kryzys przysięgowy, na froncie wschodnim Niemcy ruszyli do kolejnej ofensywy, W nocy z 7 na 8 lipca 1917 r. przeprowadzili ostry ostrzał altyleryjski, także z użyciem gazów bojowych, pozycji bronionych przez Dywizję Strzelców Polskich. Żołnierze nie mieli masek przeciwgazowych, wpadli w panikę, ponad 400 zdezertowało. Dziesięć dni później do dowództwa nadeszła depesza: „Dywizję rozformować”.

Szczegółów nie podano, więc w polskich szeregach zapanowały minorowe nastroje. Niepotrzebnie. Rosyjski rząd tymczasowy był już tak słaby, że skwapliwie przyjmował każdą ofertę współpracy militarnej. Pod koniec czerwca przedstawił ją Naczpol (Naczelny Polski Komitet Wojskowy), reprezentujący półmilionową rzeszę Polaków służących w rosyjskiej armii.

Stojący na czele Naczpolu Władysław Raczkiewicz uzyskał zgodę na tworzenie polskiego wojska już bez żadnych formalnych ograniczeń. Do nowych jednostek mogli zaciągnąć się wszyscy Polacy, także oficerowie i żołnierze z armii rosyjskiej. Nie chodziło już o formacje niezdolne do samodzielnego działań, lecz o potężną siłę. Planowano utworzenie trzech korpusów po 60-70 tysięcy ludzi.

Najsprawniej przebiegała rekrutacja do dowodzonego przez gen. Józefa Dowbór-Muśnickiego I Korpusu, który szybko osiągnął połowę przewidywanego stanu osobowego. W jego skład weszła m.in. rozwiązana dywizja strzelców. II Korpus powstawał na Besarabii, III – na Ukrainie. Wszystkie nadal pozostawały częścią armii rosyjskiej.

Sytuacja skomplikowała się w listopadzie 1917 r., po przejęciu władzy przez bolszewików. Teoretycznie Polacy powinni się im podporządkować, ale z oczywistych względów tego nie zrobili. Uznali się za siłę sojuszniczą ententy i naturalną wobec ekipy Lenina.

Nadal zamierzali walczyć z państwami centralnymi. Ale bolszewicy uchwalili tzw. Dekret o pokoju, ogłosili zawieszenie broni i podjęli negocjacje z Niemcami. Polskie korpusy znalazły się między młotem a kowadłem.

CK Dezerterzy

Po rewolucji bolszewickiej Niemcy posuneli się daleko na wschód, zajęli m.in. Białoruś, gdzie w Bobrujsku formował się I Korpus Dowbór-Muśnickiego. Przed Polakami stanął trudny dylemat – podjąć z nimi walkę czy nawiązać współpracę. W znalezieniu rozwiązania pomogła nowa sytuacja polityczna w Warszawie, gdzie do czasu ustanowienia monarchii władzę miała sprawować Rada Regencyjna. Naczpol uznał ją za zalążek władzy odradzającego się państwa polskiego i podjął decyzję o podporządkowaniu regentom naszych sił zbrojnych w Rosji.

I tak już skomplikowana historia powikłała się jeszcze bardziej. Polskie formacje na Wschodzie były sojusznikami ententy, a składały nową przysięgę na wierność zależnej od Niemców Rady Regencyjnej. Mało tego, I Korpus w ramach porozumienia z armią niemiecką przyjął pod zarząd okupacyjny sześć powiatów w rejonach Bobrujska.

Ale i na tym nie koniec. 9 lutego 1918 roku Niemcy i Austro-Węgry podpisał w Brześciu traktat pokojowy z Ukraińską Republiką Ludową. Bez konsultacji z Polakami zdecydowały o przekazaniu Ukrainie Chełmszczyzny (z miastem Chełm) i części Podlasia. W tajnym protokole postanowiły, że Lwów i Przemyśl wejdą w skład nowego, autonomicznego królestwa.

Polacy odebrali to jako akt skrajnej nielojalności i pogardy. W Warszawie podał się do dymisji rząd powołany przez Radę Regencyjną, ale najostrzej zareagowali żołnierze Polskiego Korpusu Posiłkowego, czyli legioniści II Brygady generała Hallera. 13 lutego podjęli decyzję o wypowiedzeniu posłuszeństwa Austriakom i połączeniu się z oddziałami polskimi formowanymi w Rosji.

By tego dokonać, musieli się przebić przez linię frontu. Dla kamuflażu przekazali Austriakom informacje, że 15 lutego przeprowadzą nocne manewry. Mieli do przejścia ponad 30 kilometrów. Wyruszyli o 18:00.

Dwie godziny później Austriacy zorientowali się, o co chodzi, i wydali rozkaz zatrzymania Polaków. Przejęli posuwających się bardzo wolno pułk artylerii i tabory. Jeńców potraktowali jak dezerterów, żołnierze (ok 3,5 tys.) mieli zostać zdegradowani i wysłani na front włoski, oficerowie (ok 200) – stanąć przed sądem wojennym.

II Brygada parła jednak naprzód, pod Rarańczą rozbiła próbujący zablokować jej drogę pułk austriacki, około 1.00 w nocy dotarła do linii frontu. Austriacy przepuścili ją bez walki, w okopach rosyjskich nie było nikogo. 1700 legionistów odśpiewało „Rotę” i pomaszerowało dalej. Przeszli jeszcze 300 kilometrów, 6 marca połączyli się z II Korpusem Polskim.

Ostatni bój

3 marca 1918 r., również w Brześciu, Niemcy i Austro-Węgry podpisały traktat pokojowy z Rosją, która wycofała się z wojny. Polskie jednostki wojskowe stały się zawalidrogą dla obu stron, bolszewicy widzieli w nich narzędzie „imperialistów”, Niemcy – przeszkodę w zakończeniu działań na Wschodzie niepozwalające na przerzucenie wszystkich sił na front zachodni.

6 maja dowództwo II Korpusu stacjonującego pod Kaniowem otrzymało od Niemców ultimatum z żądaniem złożenia broni w ciągu trzech godzin. Polacy odpowiedzieli ogłoszeniem alarmu i przygotowaniami do obrony. Niemcy nie spodziewali się takiego obrotu sprawy, więc wycofali ultimatum, tłumacząc, że nastąpiło nieporozumienie. Po cichu ściągali jednak posiłki i w nocy z 10 na 11 maja zaatakowali.

Polacy bronili się do wieczora, gdy wyczerpały się zapasy amunicji. Nie mieli wyjścia, musieli się poddać. 3000 żołnierzy i 250 oficerów trafiło do obozów dla internowanych na Węgrzech. Generał Haller i około 2 tys. ludzi zdołało się jednak wyrwać z okrążenia. Potem, przez Moskwę i położony na dalekiej północy Murmańsk wydostali się z Rosji. Haller dotarł do Francji, gdzie stanął na czele Polskiej Armii, nazywanej od koloru mundurów – Błękitną.

Ta formacja mogła powstać dużo wcześniej, jednak Paryż związany sojuszem z Rosją nie zgadzał się na to. Gdy tuż po wybuchu wojny zapowiedziano utworzenie polskiego legionu, gwałtownie zaprotestowała carska ambasada. Francuzi, którym bardzo zależało na tym, by Rosja odciągała możliwie najwięcej sił niemieckich na Wschód, natychmiast powstrzymali rekrutację, a powstający w Bayonne tzw. Legion Bajończyków wcielili do Legii Cudzoziemskiej.

Dopiero po obaleniu caratu i deklaracji rządu Kierońskiego o prawie narodów do samostanowienia zezwolili Polakom na tworzenie własnej armii. Napływali do niej ochotnicy z Francji, USA, Kanady, Brazylii, a przede wszystkim zwalniani z obozów jeńcy polskiego pochodzenia służący w armii niemieckiej i austriackiej. Gdy we Francji polska armia rosła w siłę, na Wschodzie jej historia dobiegała końca.

Po rozbrojeniu II Korpusu Niemcy zażądali złożenia broni przez I Korpus gen. Dowbór-Muśnickiego, Austriacy – przez III Korpus. Wiedząc, co stało się pod Kaniowem, Polacy nie stawiali oporu, uniknęli internowania i mogli wrócić do kraju.

W Rosji wciąż jednak pozostawały dziesiątki tysięcy rodaków wcielonych do carskiej armii. By nie zostawić ich na pastwę losu i bolszewików, podjęto decyzję o utworzeniu 4. Dywizji Strzelców Polskich pod dowództwem gen. Lucjana Żeligowskiego. Początkowo formowano ją w okolicach Murmańska, a gdy komuniści zaczęli rozstrzeliwać bez sądu Polaków przedzierających się na północ, ośrodki rekrutacyjne przeniesiono na Kubań. Formalnie włączono ją do Polskiej Armii we Francji, co ułatwiło współpracę z zachodnimi siłami interwencyjnymi w sowieckiej Rosji i chroniło żołnierzy przed traktowaniem przez bolszewików jak dezerterów. Po ciężkich walkach dywizja przebiła się do Odessy, skąd – wraz ze sprzętem – została ewakuowana do Polski.

Szans dotarcia do punktów werbunkowych 4. Dywizji nie mieli zesłańcy i jeńcy przetrzymywani w obozach na Syberii. Z myślą o nich powołano 5. Dywizję Strzelców Polskich. Licząca ok. 12 tys. żołnierzy formacja współdziałała z „białą” armią Kołczaka, osłaniała jej ewakuację Koleją Transsyberyjską, toczyła ciężkie walki przy 30-stopniowym mrozie. Otoczona w styczniu 1920 r. musiała złożyć broń. Bolszewicy jak zwykle nie dotrzymali honorowych warunków kapitulacji i zesłali jeńców do katorżniczej pracy. Około tysiąca żołnierzy wyrwało się jednak z okrązenia i małymi grupkami przebiło się przez całą Syberię do portu Dairen(obecnie Chiny), skąd na statkach brytyjskich, po 3-miesięcznym rejsie, w lipcu 1920 r. dopłynęli do Gdańska. Prosto z pokładu ruszyli na front, by bronić kraju przed Armią Czerwoną


Jeśli dotrwaliście do końca, to gratuluje. Artykuł przepisywany ręcznie więc mogły się pojawić wszelakie błędy(za które przepraszam).
Polska wieś była bardzo mocno narażona na działanie ze strony niemieckiego okupanta w czasie II wojny światowej. Oprócz zwiększających się obciążeń kontyngentowych dochodziło do zniszczeń całych wiosek i eksterminacji ludności. Poniżej przedstawiamy, jak wyglądały działania niemieckiego okupanta na ludności polskiej.

WSZYSTKIE ZDJĘCIA POCHODZĄ ZE STRONY INSTYTUTU PAMIĘCI NARODOWEJ

Warto również przypomnieć podstawowe dane. Ogółem z rąk niemieckich, według najnowszych ustaleń, zginęło ponad 2,7 mln. osób narodowości polskiej – choć niektórzy autorzy opierając się ma materiale demograficznym z lat 1939–1946 wskazują liczbę pomordowanych osób narodowości polskiej od 3-6 mln. Trwałą tendencją było zaostrzanie terroru wraz z kolejnymi latami okupacji i stały wzrost liczby ofiar wśród ludności cywilnej. 2,125 mln, to osoby zamordowane w pacyfikacjach, więzieniach i obozach, poza więzieniami i obozami (np. w egzekucjach), głównie więc cywile. W momencie kulminacji akcji pacyfikacyjnych, tj. w latach 1943/1944, liczba ofiar jest dwukrotnie wyższa niż w 1940/1941, tj. w okresie ostatecznego krystalizowania się planów odnośnie ziem polskich i Polaków.


Pacyfikacja wsi Borów gm. Annopol, 2 II 1944 r. [ze zbiorów Mauzoleum w Michniowie].


Pacyfikacja wsi Borów gm. Annopol, 2 II 1944 r. [ze zbiorów Mauzoleum w Michniowie].


Wieszanie na drzewie jednego z zatrzymanych Polaków, Dmenin, pow. radomszczański, b.d. [ze zbiorów IPN].


Po pierwszej egzekucji w Dmeninie, pow. radomszczański. W tle widoczne stawianie szubienicy, b.d. [ze zbiorów IPN].


Ofiary publicznej egzekucji we wsi Dmenin, pow. radomszczański, b.d. [ze zbiorów IPN].


Mężczyźni powieszeni w czasie pacyfikacji wsi Dmenin, pow. radomszczański, b.d. [ze zbiorów IPN].


Mieszkańcy Lipnika i Wiśniowej, pow. myślenicki, na zgliszczach spalonych domostw, 12-18 IX 1944 r. [ze zbiorów IPN].


Ocaleni z pacyfikacji wsi Lipnik i Wiśniowa, pow. myślenicki,12-18 IX 1944 r. [ze zbiorów IPN].


Mieszkańcy Lipnika i Wiśniowej, pow. myślenicki, ocaleni z pogromu 12-18 IX 1944 r. [ze zbiorów IPN].


Ofiary pacyfikacji wsi Lipnik i Wiśniowa, pow. myślenicki, 12-18 IX 1944 r. [ze zbiorów IPN].


Lipnik i Wiśniowa, pow. myślenicki, ofiary pacyfikacji, 12-18 IX 1944 r. [ze zbiorów IPN].


Członkowie ruchu oporu aresztowani w 1941 r., przetrzymywani w Olsztynie k. Częstochowy [ze zbiorów MHPRL w Warszawie].


Olkusz. Aresztowani położeni twarzą do ziemi z rękami związanymi na plecach w oczekiwaniu na przesłuchanie, 30 VII 1940 r. [ze zbiorów IPN].


Przesłuchania Polaków zatrzymanych w Olkuszu, 30 VII 1940 r. [ze zbiorów IPN].


28. Przesłuchania Polaków zatrzymanych w Olkuszu, 30 VII 1940 r. [ze zbiorów IPN].


Pacyfikacja wsi Sochy, powiat Biłgoraj, 1 VI 1943 r. [ze zbiorów IPN].


Pacyfikacja wsi Sochy, powiat Biłgoraj, 1 VI 1943 r. [ze zbiorów IPN].


Pacyfikacja wsi Sochy, powiat Biłgoraj, 1 VI 1943 r. [ze zbiorów IPN].


Badanie dziecka przez lekarzy niemieckich. Dzieci polskie o cechach aryjskich często przeznaczane były do germanizacji, wiele z nich pochodziło z Zamojszczyzny, b.d.m. [ze zbiorów IPN].


Dzieci Zamojszczyzny uratowane z transportu do Rzeszy przez Józefa Wójcika i umieszczone w schronisku w Warszawie, 1943 r. [ze zbiorów IPN].


Dzieci z Zamojszczyzny oddzielone od rodziców, przewiezione do sierocińca w Łaskarzewie, 1942 r. [ze zbiorów IPN].


Dzieci w obozie zagłady. Dzieci, które nie nadały się do zniemczenia eliminowane były w obozach, b.d.m. [ze zbiorów IPN].


Kobiety i dzieci zamordowane przez Niemców we wsi Trzonów, pow. miechowski, 13 XII 1944 r. [ze zbiorów Mauzoleum w Michniowie].


Zwłoki więźniów przed krematorium. Częstą formą terroru i eliminowania chłopów było skazywanie ich na pobyt w obozach koncentracyjnych, 1945 r. [ze zbiorów AP w Kielcach].


Spalona wieś. Jedna z 817 spacyfikowanych przez Niemców w latach 1939–1945, b.d.m. [ze zbiorów MHPRL w Warszawie].


Helena Walczewska-Gędłek z dzieckiem zamordowana w czasie pacyfikacji Radwanowic, pow. krakowski, 20-21 VII 1943 r. [ze zbiorów IPN].


Publiczne egzekucje miały zastraszyć społeczeństwo polskie, b.d.m. [ze zbiorów IPN].



Więźniów wieszano w miejscach publicznych, nawet latarnie mogły stać się szubienicami, 1945 r. [ze zbiorów IPN].


Rozstrzelanie Polaków w Bochni, 18 XII 1939 r. [ze zbiorów IPN].


Ofiary represji niemieckich, b.d.m. [ze zbiorów IPN].


niezlomni.com/?p=2371

Ponad rok temu Bundesbank pod wpływem opinii publicznej
wystąpił do USA oraz Francji z żądaniem zwrotu niemieckiego złota.
Od końca drugiej wojny światowej większość niemieckiego złota
była przechowywana poza granicami kraju.
Głównym powodem było zagrożenie ze strony Związku Radzieckiego,
ale też chęć trzymania w ryzach dawnego przeciwnika.

Z niemieckich rezerw wynoszących niecałe 3400 ton
zaledwie 1050 ton jest przechowywane we Frankfurcie.
1500 ton jest przechowywanych w Nowym Jorku,
440 ton w Londynie, oraz 370 ton w Paryżu.
W umowie repatriacyjnej ustalono, że w ciągu 7 lat FED prześle do Niemiec
20% złota zdeponowanego w NY czyli zaledwie 300 ton.
W tym samym czasie Francja miała przekazać cały zapas czyli 370 ton.

Jak łatwo policzyć z USA do Niemiec miało trafiać zaledwie 42 tony rocznie.
Jest to mniej więcej tyle ile Chiny importują w ciągu 2 tygodni.
Jak się okazało ilości te i tak przerosły możliwości (chęci) Amerykanów.
Zamiast owych 42 ton przekazano zaledwie 5 ton.
Reszta czyli 32 tony pochodziła z Paryża.
W ramach rekompensaty FED wspaniałomyślnie pozwolił,
aby Jens Weissman obejrzał niemieckie złoto przechowywane w Nowym Jorku.

Nawet jeżeli Prezes Banku Centralnego Niemiec zostanie wpuszczony
do skarbców FED, to czyje złoto będzie oglądał?
Ostatecznie, zarówno politykom z USA jak i przedstawicielom międzynarodowych organizacji
systematycznie odmawia się wglądu w narodowe depozyty złota
zdeponowane na terytorium USA czy w Londynie.

Wyjaśnienie jest proste.
Złoto było aktywem, które nie dość, że nic nie płaci,
to jeszcze generuje koszty przechowywania.
Banki przez lata pożyczały złoto zdeponowane w magazynach
pod kontrolą FED oraz Banku Anglii.
Za możliwość wypożyczenia złota płacono odsetki poniżej 1% rocznie.
Następnie złoto było sprzedawane na wolnym rynku,
a środki inwestowano w aktywa przynoszące większy zysk,
jak chociażby obligacje rządowe, za które płacono 5%.
Bankom centralnym proces ten był na rękę,
gdyż dodatkowa podaż złota pomagała utrzymać sztucznie niską cenę.

Sytuacja zaczęła się zmieniać w 2009 roku, kiedy to banki centralne
zmieniły nastawienie do złota i stały się kupcami netto.
Inaczej mówiąc, po ponad 20 latach wyprzedaży złota,
banki centralne zaczęły ponownie je skupować.

Prawdziwą burzę wywołał nieżyjący już Prezydent Wenezueli Hugo Chaves,
który zażądał od USA zwrotu ponad 100 ton złota.
Po kilku miesiącach metal został przewieziony do kraju,
lecz działania Chavesa zapoczątkowały lawinę pozwów repatriacyjnych.

Aby pozyskać złoto niezbędne do zaspokojenia roszczeń należało
wystraszyć opinię publiczną i zmusić posiadaczy złota do jego wyprzedaży.
Przeprowadzono zatem ataki przy użyciu kontraktów terminowych.

Od roku 1998 cena złota podążała za rosnącą podażą dolarów liczoną jako M2.
W ciągu jednak dwóch ostatnich lat cena złota spadła o 34%,
podczas gdy podaż dolarów nadal rosła.


Znaczny spadek ceny w połączeniu z nagonką medialną zrobił swoje
i wielu posiadaczy złota wyprzedało je w panice.
Nie wszystko jednak poszło tak, jak zaplanowano.
Niskie ceny kruszcu znacznie zwiększyły bowiem popyt w Azji.

Chińczycy korzystając z promocyjnej ceny zwiększyli zakupy ponad dwukrotnie,
przez co złoto od wystraszonych inwestorów popłynęło na wschód,
zamiast do Niemiec, czy Szwajcarii.
Zapewne była to cena, jaką USA zapłaciło za nie wyzbywanie się obligacji wartych 1,3 bln USD,
których nagła sprzedaż mogłaby doprowadzić do załamania finansowego w USA.

Gdyby w magazynach w NY znajdowały się wystarczające ilości złota,
aby zaspokoić żądanie Niemiec, wystarczyłoby wywiązać się z umowy.
Medialny spektakl pokazujący, jak złoto jest transferowane z NY do Frankfurtu
uwiarygodniłby USA w oczach wielu krajów.
Chcecie swoje złoto, nie ma problemu, proszę, lecz od dzisiaj koszty
związane z jego przechowywaniem są po waszej stronie.
Byłby to niewątpliwie dobry argument
dla wielu przeciwników repatriacji złota do macierzystych krajów.
Zamiast tego w Niemczech mamy prawdziwą burzę,
a USA traci kolejnego sojusznika.

BaFin, organ nadzorujący rynek finansowy w Niemczech
nieprzypadkowo wypowiedział wojnę kartelowi.
Wycofanie się Deutche Banku z ustalania ceny złota na London Fix,
czy oficjalne wypowiedzi sugerujące, że skala manipulacji cenami złota
przekracza skalę manipulacji LIBOR’em nie były przypadkowe.
W przeszłości takie sprawy załatwiało się po ciuchu za zamkniętymi drzwiami.
Zachowanie USA to nic innego, jak przejaw całkowitego lekceważenia Niemiec,
co zapewne odbije się potężnym echem w mediach.
Jak pisano w prognozach na rok 2014, kartel ma jeszcze kilka możliwości
utrzymania kontroli nad rynkiem złota, lecz najbliższy rok będzie tym,
w którym otwarcie zacznie się mówić o manipulacji (zaniżaniu) ceny złota.
W ostatnich tygodniach doszło do 4 „samobójstw” wśród bankierów najwyższego szczebla.
Sytuacja zaczyna przypominać rok 1929, rok latających bankierów.
Robi się ciekawie.

Ps. Dodam od siebie, że dobrze byłoby, gdyby te wszystkie kurwiszcza pofrunęły z okien...
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem