18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (2) Soft (2) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 18:30
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: 32 minuty temu

#niemcy

Na dniach odbędzie się w Warszawie konferencja - „Antysemityzm w Europie Środkowo-Wschodniej w latach 1880- 1939”. I właściwie nie byłoby o co się czepiać, gdyby nie jeden „drobny szczegół”. Otóż do głównych jej organizatorów należą niemieckie instytucje. W tym kontekście dość ponuro wygląda wybór obszaru Europy oraz decyzja o omawianiu właśnie tego okresu. Można by okrutnie zażartować, że faktycznie, po roku 1939 Niemcy dość radykalnie rozpoczęły akcję zakończenia antysemityzmu w tym rejonie Europy… Doprowadzając do zniknięcia tych, którzy mogliby być ofiarami tego antysemityzmu.

Obrazek znalazłem w sieci :


Oczywiście tytuł jest prowokacyjny. Ale ostatnio profesor Zybertowicz zastanawiał się, czy nie powinniśmy dokonać tzw. pereiryzacji debaty publicznej, więc podchwytuję ten postulat (kto nie wie, o co chodzi, niech spojrzy na ostatnie teksty Samuela Pereiry o Jaruzelskim). I nawet ostrymi słowami próbuję zwrócić uwagę na pewien problem. Otóż nie wolno przestać tego powtarzać – Niemcy prowadzą sprawną politykę historyczną, zmierzającą do „rozproszenia” ich odpowiedzialności za zbrodnie II wojny światowej. Ofiarami tej taktyki w pierwszym rzędzie będą Żydzi i Polacy, ale w konsekwencji także reszta narodów Europy Środkowo-Wschodniej.

Pewien powierzchowny paradoks polityki historycznej Niemiec polega na tym, że nie wymusza ona bagatelizowania ogromu zbrodni dokonywanych na Żydach. Wręcz odwrotnie – opiera się na ich ciągłym eksponowaniu – ale po uprzedniej manipulacji, która zupełnie odwraca sens całej Zagłady. Manipulacja ta ma trzy fazy.

1) Najpierw tworzy się taką wizję Zagłady Żydów, której sprawcami jest wiele współodpowiedzialnych podmiotów. Polacy, Niemcy, Francuzi, Węgrzy itd. Następuje też pomieszanie pojęć i realiów. Obojętność staje się równoznaczna ze zbrodnią, brak działania i pomocy – z intencjonalnym mordem (jak właściwie potrafi to explicité stwierdzić Gross). Spontaniczne czy sprowokowane pogromy bądź wojenna dehumanizacja i bandytyzm – stają się równoznaczne z instytucjonalną machiną, wymagającą poparcia ze strony całego narodu i potężnej biurokracji. Następuje jeszcze jedna manipulacja – otóż nie dość, że Niemcy stają się tylko jednym ze zbrodniarzy, ale zanika też ich sprawcza rola. Niemcy przestają już być twórcami rzeczywistości, w której mogą narodzić się potwory przemocy i mordów – dehumanizowania drugiego człowieka. Okazuje się, że niemiecka okupacja tylko odkrywa to, co już trwało. Właściwie Niemcy nie tyle umożliwili Zagładę, ile ją odsłonili. Teza ta bardzo często przebija chociażby z tekstów Grossa.

2) Gdy dojdzie już do wspomnianego rozproszenia odpowiedzialności za Zagładę, następuje jej jak najmocniejsze wyeksponowanie. Broń Boże nie ukrywa się koszmarności Szoa i cierpienia Żydów. Wspomniane elementy stają się wręcz najczęściej poruszanymi w narracji o II wojnie światowej. Tyle że w tym zmienionym „ekosystemie” wartości i przemieszaniu ofiar ze sprawcami Zagłada może zostać instrumentalnie wykorzystana do realizowania celów niemieckiej polityki historycznej. Do zasłonięcia innych zbrodni niemieckich popełnionych w czasie wojny – właśnie na narodach Europy Środkowo-Wschodniej. Pisząc prosto i brutalnie – a i owszem, mordowaliśmy Polaków, zrównaliśmy z ziemią Warszawę… ale przecież to także byli zbrodniarze. Zagłada staje się po prostu instrumentem, którego używanie niewiele już kosztuje (skoro było tylu sprawców), a może służyć chociażby delegitymizowaniu różnych roszczeń innych narodów pokrzywdzonych przez Niemców. Także bohaterstwo tych, którzy mieli odwagę przeciwstawić się niemieckiej okupacji, traci właściwie sens. Ot, jedni mordercy tłukli się z drugimi mordercami.

3) W tej opowieści, w której jedyną już zbrodnią II wojny światowej jest Zagłada, jej sprawcami zaś stają się właściwie wszystkie narody Europy, następuje ostatnia manipulacja. Sama Zagłada przestaje być konkretnym wydarzeniem (w którym, przypomnijmy – konkretni Niemcy wymordowali konkretnych Żydów), a staje się powtarzalnym „momentem” w historii, egzemplifikacją pewnych mrocznych sił, które mogą wybuchnąć wszędzie i zawsze. Zagłada więc, tak jak zresztą i nazizm, już ostatecznie przestają istnieć w relacji do Niemiec, ale funkcjonują bardziej jako stan duszy narodu. Oba zjawiska stają się chorobą duszy, którą postępowe i europejskie Niemcy już dawno odrzuciły, ale która nadal trawi bardziej prymitywne społeczeństwa. W tym na przykład polskie.
Taki to perwersyjny cel i skutek ma ta gra. Okazuje się, że okrucieństwo Zagłady, którą na Żydów sprowadzili Niemcy, jest najlepszym argumentem za tym, żeby to Niemcy przejęli dziś rolę wzorca i mentora dla „zacofanych” narodów Europy Wschodniej.

Oczywiście wspomniane manipulacje na historii i wybielanie Niemców nie byłoby możliwe bez wielu bądź pożytecznych idiotów, bądź cynicznych politykierów z państw, które jako pierwsze powinny właśnie Niemcom się przeciwstawić. No bo i gratyfikacje są całkiem wymierne. Niemieckie granty, fundusze i salony otwarte. Francuskie też, Paryż z chęcią przyjmie każdego, kto złagodzi jego traumę kolaboracji z nazizmem. Bankiety, audycje, programy telewizyjne i wykłady. Wszystko Zachód zapewni w pakiecie.

Ta niemiecka gra o zniszczenie pamięci o Zagładzie i zbrodniach II wojny światowej jest bardzo groźna. Jej ofiarami – i to znów należy z całą siłą powtórzyć – są tak Polacy, jak i Żydzi. I żeby jej się przeciwstawić – muszą połączyć siły. Stąd mój apel do środowisk żydowskich, szczególnie w Izraelu – spójrzcie, co się dzieje! Reagujcie! Inaczej zmielą nas młyny niemieckiej polityki historycznej!

żródło: plwolnosci.pl
Z ofiar zrobić zbrodniarzy
Vof • 2013-06-21, 18:45
Z ofiar zrobić zbrodniarzy. Niemiecki sposób na historię.

Niemcy nie zamierzają już kajać się za zbrodnie popełnione w czasie II wojny światowej. Prowadzona przez nich „polityka historyczna” wymierzona jest w Polskę. To my, wraz z beznarodowymi nazistami, mamy pełnić rolę katów.

Czy już niedługo w ramach przypadającego 20 czerwca Światowego Dnia Uchodźcy będziemy upamiętniać niemieckie ofiary wysiedleń? Wiele na to wskazuje, gdyż niemiecka koalicja rządząca zobowiązała Angelę Merkel do lobbowania za tym na forum ONZ. Jeśli jej się to powiedzie, data ta stanie się w Niemczech „narodowym dniem pamięci o wypędzonych”. Jest to coraz bardziej prawdopodobne, gdyż przyspieszają oni prace nad ukazywaniem swojej wersji „historii II wojny światowej”. W Berlinie zainaugurowano budowę muzeum poświęconego przymusowym wysiedleniom Niemców i innych narodów europejskich w XX wieku. Moment ten jest zapewne spełnieniem marzeń szefowej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach, która zabiegała o to od wielu lat. I chociaż nie ona, a pani kanclerz, stoi oficjalnie na czele tego projektu, to Steinbach pozostaje jego „sercem”.



Pod rękę ze Steinbach

Co prawda, podczas inauguracji budowy Merkel przypominała, że wysiedlenia nie miałyby miejsca, gdyby nie narodowy socjalizm, który spowodował, że Niemcy przynieśli Europie "wojnę i zniszczenie, niewyobrażalną przemoc i wyrwę cywilizacyjną - holokaust", ale nie te słowa były tego dnia najważniejsze. Także nie te, w których kanclerz zapewniała, że muzeum będzie dążyć do pojednania i mówić o wszystkich wygnaniach mających miejsce w XX wieku. Kluczowe były bowiem próby przekonywania, że „ucieczka i wypędzenie są wielkim cierpieniem i ciężkim bezprawiem”, a także apel o to, by nie zapominać o milionach Niemców wysiedlonych w trakcie i po II wojnie światowej.

Co z tego, że nasi zachodni sąsiedzi na każdym kroku zapewniają, że nie mają zamiaru fałszować historii, a muzeum ma jedynie pokazać, że ich naród też doznał cierpień, skoro można mieć graniczące z pewnością przekonanie, iż będzie ono służyć jako tuba propagandowa środowisk ziomkowskich, zasiadających w jego radzie. Tym bardziej, że pani kanclerz nie omieszkała podziękować Steinbach za jej „zasługi” w powstaniu placówki – dając w ten sposób do zrozumienia, że docenia jej dotychczasowy wkład w promowanie „niemieckiej wersji II wojny światowej”. Oczywiście, pani kanclerz liczy na uzyskanie poparcia elektoratu związanego z tym środowiskiem, wybory do Bundestagu odbędą się bowiem za trzy miesiące, ale nie można w żadnym bądź razie redukować tej placówki do roli „kiełbasy wyborczej’. Wprost przeciwnie, będzie ona stanowić forpocztę niemieckich resentymentów.

Polska kapitulacja

Warto przypomnieć, że Steinbach, która od lat głosi tezy zakłamujące historię II wojny światowej, starała się zrealizować projekt Centrum przeciwko Wypędzeniom już od 1999 roku. Reakcją na niego były głosy oburzenia płynące z Polski i Czech, oskarżające Niemców, że czynią kolejny krok w kierunku zmniejszania swojej odpowiedzialności za zbrodnie popełnione podczas II wojny światowej, a także próbują przerzucić ją na narody Europy Środkowo-Wschodniej. Gdy za powstanie muzeum zabrała się ekipa Merkel, coraz rzadziej słyszeliśmy słowa krytyki w mainstreamowych mediach. Polacy jednak co i rusz dowiadują się o tym, jak wygląda prowadzenie „polityki historycznej” przez naszych zachodnich sąsiadów. Przed polskim sądem stanie już drugi wydawca niemieckiej gazety, tym razem tygodnika „Focus”, który nie opublikował na swoich stronach sprostowania za użycie zakłamującego historię sformułowania „polskie obozy zagłady”.

O tym, jak agresywnie Berlin promuje „swoją wersję historii”, świadczy też ogromny sukces komercyjny i frekwencyjny jaki osiągnął serial "Nasze matki, nasi ojcowie”. Oglądamy tam m.in. niemające żadnego pokrycia w faktach sceny świadczące o organicznej wręcz nienawiści żołnierzy AK do Żydów. Pomimo tego, niemiecka prasa długo rozpisywała się o „polskim antysemityzmie”, biorąc prostackie kłamstwa autorów serialu za historyczny fakt. Przekaz był jeden, zbieżny z tym, co od lat promuje Tomasz Gross i „Gazeta Wyborcza”: że nie przez przypadek to właśnie w Polsce miał miejsce Holocaust, że Polacy mają w tej kwestii bardzo dużo na sumieniu i że należy im o tym przypominać. Pomimo ostrych protestów w Polsce, serial otrzymał prestiżową niemiecką nagrodę i będzie pokazywany w USA. Zaprezentowała go też TVP. W ten sposób polscy widzowie, chcąc, nie chcąc, dołożyli swoją cegiełkę do promocji filmu i wsparli finansowo jego producentów. Decyzja o jego emisji może budzić zdziwienie, gdyż prezes TVP Juliusz Braun wystosował kilka tygodni temu bardzo krytyczny list do niemieckiej publicznej telewizji ZDF, która wyprodukowała obraz. Obecnie, swoją decyzję o jego emisji tłumaczy tym, że polscy widzowie powinni mieć możliwość jego ocenienia...

- Polska staje się tubą propagandową dla tej produkcji niemieckiej, dlatego że emisja takiego serialu na prestiżowej antenie o godz. 20:00 jest odczytywana jednoznacznie na arenie międzynarodowej jako potwierdzenie tez, które są prezentowane w tym filmie – mówi posłanka PiS Barbara Bubula. Z inicjatywy Andrzeja Olszewskiego, byłego żołnierza AK z Wileńszczyzny, prezesa Stowarzyszenia Historycznego im. gen. Grota-Roweckiego został złożony wniosek o wszczęcie przez niemiecką prokuraturę postępowania karnego w sprawie serialu i publikacji dziennika "Bild", wpisującej się w przekaz produkcji. W ocenie składającego wniosek adwokata, mają one charakter zniesławienia i oszczerstwa.

„Nie Niemcy, a naziści”

Problem ten obrazuje skalę słabości zarówno naszych elit intelektualnych, jak i rządzących, trudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, by strona niemiecka oczerniała historię np. Francji lub Wielkiej Brytanii – a te robiły dobrą minę do tak prowadzonej gry. Berlin od dłuższego czasu, stopniowo, krok po kroku, prowadząc może nie tyle agresywną, co konsekwentną i podstępną propagandę historyczną, wypacza obraz II wojny światowej. Centralnym punktem manipulacji jest przedstawienie narodu niemieckiego jako jeszcze jednej, a może i największej ofiary nazistów, których nie można utożsamiać z „normalnymi” Niemcami. Ci zaś, właściwie nie są odpowiedzialni za wyniesienie Adolfa Hitlera do władzy, poparcie jego zbrodniczej polityki i wojenne okrucieństwa. Oni stali się bezwolnymi zakładnikami grupki szaleńców. Nie mogą być przecież z tego powodu wiecznie oskarżani, prawda? Jak to wygląda, żeby najsilniejsze państwo Europy, wciąż musiało się kajać za grzechy, które tak naprawdę ma na sumieniu jedynie Hitler i jego najbliższe otoczenie... i to jeszcze przed Polską! Profesor Zdzisław Krasnodębski mówił mi, że podczas niemieckich konferencji naukowych dotykających tego tematu, każdy, kto choćby zasugeruje, że to Niemcy są odpowiedzialni za dokonywanie zbrodni na niebywałą skalę, jest z miejsca oskarżany o ksenofobię, zamknięte horyzonty, posługiwanie się nieaktualnymi kalkami myślowymi. Nasi zachodni sąsiedzi uważają, że już rozliczyli się ze swojej historii, a teraz powinni to zrobić inni. O tym, że mają jednak w tym temacie sporo zaległości, świadczą niedawno ujawnione dane pokazujące, że po wojnie wiele najważniejszych stanowisk w ministerstwie sprawiedliwości zajmowali prawnicy z nazistowską przeszłością, a rząd Konrada Adenauera był przeciwny rozliczeniom.

Jeśli Polska nie chce się stać chłopcem do bicia dla niemieckiej propagandy, musi ostro reagować za każdym razem, gdy nasi zachodni sąsiedzi będą starali się pisać historię na nowo. Możemy być bowiem pewni, że w ich bajeczkach zostaną nam przydzielone najgorsze role.

źródło: pch24.pl
Najlepszy komentarz (39 piw)
marudnik • 2013-06-21, 19:23
osz te szwabskie kurwy!
Po zakończonej emisji miniserialu "Unsere mütter unsere väter" czas na kolejną porcję perypetii niemieckich żołnierzy na wojnie.









Najlepszy komentarz (100 piw)
p................y • 2013-06-21, 9:09
Chuja, ten film został doiwnestowany w kwocie 15 mln euro ze strony państwowej telewizji niemieckiej i co najważniejsze to mówi samo za siebie, dlaczego armia krajowa jest przedstawiona w świetle negatywnym. W części trzeciej jak ak napadło na pociąg z bronią i żydami przewożonymi do obozu koncentracyjnego to dlaczego zamiast otworzyć drzwi i sprawdzić czy są tam Polacy to od razu stwierdzili, że są tam sami żydzi ?, takich niedopatrzeń jest wiele tylko my nie znamy naszej historii i będziemy bazować na tym filmie nasze wypowiedzi, bo co kurwa, film jest kolorowy i niby prawdziwy?, poucz się jeden z drugi matole, a nie oglądasz poczynania 5 ludzi w dodatku niemców i żyda, gdzie film nagrywany był w Polsce, a o Polsce jest tam tyle prawdy co i nic. Tak samo jak ruscy wyzwoleńcy, niby najechali na Polskę by wyzwolić Polskę z pod okupacji niemców, a nagle w filmie również części trzeciej jest scena gdzie rosjanin próbuje zgwałcić niemiecką pielęgniarkę i nagle przerywa mu jakaś wyższą rangą kobieta, która daje mu jasno do zrozumienia, że oni wyzwalają, a nie gwałcą i mordują, a prawda jest taka, że rosjanie gwałcili tak samo jak niemcy, w tym "serialu" mydlą nam oczy, ot moja wypowiedź. Pozdrawiam.
Kolejny dzień z frontu wojny, o prawdę historyczną
S................n • 2013-06-20, 0:19
Muszę to wrzucać jeszcze raz, proszę moda o wyrozumiałość, to nie jest o "fajnej scenie filmowej", nie podchodzi pod zbiorczy.

Rozpoczyna się obecnie kolejna fala "dyskursu historycznego" - odsuwanie odpowiedzialności historycznej II wś na bok, przez Niemców. Ostatnia SUPERPRODUKCJA niemiecka, za ponad 14 mln €, które destynacją jest cały świat. "Nasze Matki, Nasi Ojcowie"

Sensem tego serialu jest wybielenie wizerunku Niemców. Skąd to wiemy? Producentem serialu jest ZDF, państwowa telewizja niemiecka, zatem przedstawia on [serial] oficjalne stanowisko rady programowej, a co za tym idzie, Niemców. Skoro wybiela się wizerunek Niemca z II wojny światowej, to trzeba ukazać, że zło miało inne źródła, kogo więc przedstawić jako złego? Wybór padł na...
...Polaków. Scena ta przedstawia partyzantów AK [ten Niemiec też jest w AK, do momentu, aż nie zaczną podejrzewać iż jest żydem i będą wnosili o jego zabicie], których chyba głównym zadaniem podczas wojny było ściganie żydów, a przy okazji walka z Niemcami [jak podkreślam, biednymi i zaszczutymi, nie wiadomo dlaczego] Serial liczy trzy odcinki, na samym początku można uznać, że jest on po prostu infantylny. 41 rok, Żydzi i Niemcy kochają się nawzajem w Berlinie, potem jednak losy bohaterów kierują się do Polski, gdzie poznają prawdziwy antysemityzm i brutalność. 25 państw już wykupiło ten serial, oglądalność w Niemczech 25% [sukces], zamówienia na kolejne "historyczne" dzieła w drodze, a co my robimy? Naszą odpowiedzą będzie nudny dokument puszony w niemieckiej telewizji o północy, przy oglądalności 0.2%. Przeinaczania historii ciąg dalszy, niedługo dowiemy się, że Hitler był Polakiem.
Zbrodnia w Chatyniu
Vof • 2013-06-14, 16:52
Ta zbrodnia stała się jednym z symboli okrucieństwa okupacji niemieckiej na Białorusi w czasie drugiej wojny światowej, jednocześnie zaś wykorzystano ją do „przykrycia” w światowej opinii zbrodni katyńskiej. 22 marca 1943 r. oddziały niemiecko-ukraińskie dokonały pacyfikacji wsi Chatyń.

Bezpośrednią przyczyną zbrodni był odwet za atak partyzantów sowieckich na konwój niemiecki, w wyniku którego zginęło czterech żołnierzy 118 Batalionu Schutzmannschaft – jednostki sformowanej z Ukraińców i jeńców z Armii Czerwonej, pełniącej na okupowanych terenach służbę policyjną. Wśród zabitych znalazł się kpt. Hans Woellke - niemiecki kulomiot, złoty medalista igrzysk w Berlinie w 1936 r. i rekordzista olimpijski, pełniący w 118 Batalionie funkcję dowódcy kompanii.


Miejsce, w którym znajdowała się wioska.

Jeszcze po południu tego samego dnia (22 marca) do wsi Chatyń w okręgu łohojskim, położonej o 6 km od miejsca ataku, przybył oddział odwetowy, złożony z żołnierzy 118 Batalionu oraz oddziału SS Oskara Dirlewangera, w skład którego wchodzili kryminaliści i kolaboranci (już jako brygada Waffen-SS, brygada Dirlewangera „zasłynęła” okrucieństwem w czasie tłumienia powstania warszawskiego). Wszystkich mieszkańców natychmiast wyciągnięto z domów i zapędzono do stodoły, którą podpalono. Ofiary, które próbowały wydostać się z miejsca kaźni, były natychmiast rozstrzeliwane z broni maszynowej.

Zamknięcia uniknęła trójka dzieci (dwóch chłopców i dziewczyna), dwóch innych chłopców wydostał się ze stodoły i mimo ran przeżyło, ponieważ Niemcy uznali ich za martwych. Cała piątka przetrwało wojnę, w przeciwieństwie do dwóch dziewczynek, które trafiły do sąsiedniej wioski, która później też została spacyfikowana. Jedynym dorosłym, który przeżył masakrę, był 56-letni kowal Józef Kamiński. Ranny i poparzony, odzyskał przytomność w nocy już po odjeździe żołnierzy. Mężczyzna wśród ciał pomordowanych mieszkańców wioski znalazł swojego ledwo żywego syna, który wkrótce zmarł mu na rękach.


Pomnik znajdujący się na miejscu zbrodni.

W pacyfikacji zginęło 149 osób, w tym 75 dzieci. Po wykonaniu egzekucji wioskę splądrowano i spalono.

Zniszczenie Chatynia było jednym z elementów okrutnej polityki okupacyjnej prowadzonej przez Niemców na Białorusi. Po początkowych przyjaznych gestach wobec miejscowych nacjonalistów, hitlerowcy rozpoczęli planową eksploatację podbitych terenów, połączoną z eksterminacją Żydów. Działania te nie przysporzyły okupantom popularności, zwłaszcza, że na obszarze tym rozkwitła partyzantka sowiecka – początkowo spontaniczna, od maja 1942 r. kierowana przez Centralny Sztab Ruchu Partyzanckiego w Moskwie, na czele którego stanął pierwszy sekretarz białoruskiej partii komunistycznej Pantelejmon Ponomarienko. Partyzanci, działający na tyłach Grupy Armii „Środek”, niszczyli niemieckie linie komunikacyjne i likwidowali Białorusinów współpracujących z okupantem. W grudniu 1943 r. partyzantka sowiecka na Białorusi liczyła ponad 150 tys. żołnierzy, którzy kontrolowali ok. 20% terytorium republiki. Oprócz walki z Niemcami, doszło także do licznych starć z oddziałami Armii Krajowej. Białoruscy historycy szacują, że do wyzwolenia przez podziemie przeszło ok. 400 tys. ludzi – wielu dołączyło do oddziałów pod sam koniec walk, chcąc zdobyć opinię dobrego sowieckiego obywatela.


Powieszony przez okupantów partyzant, Mińsk, 1942 r.

Od 1943 r. w kierownictwie niemieckich władz okupacyjnych podjęto decyzję, że najskuteczniejszą metodą zapanowania nad Białorusią będzie stłumienie wszelkiego oporu siłą. Wiązało się to z ograniczeniem działalności powołanych wcześniej legalnych instytucji cywilnych oraz likwidacji Białoruskiej Samoobrony. Do końca okupacji przeprowadzono ponad 60 dużych operacji pacyfikacyjnych, obejmujących cały rejon i skupiających duże siły wojskowe, a także około 80 lokalnych ekspedycji karnych. Ofiarą wojny sił okupacyjnych z partyzantami stała się ludność cywilna. Z 9200 białoruskich wiosek spalonych w czasie wojny w czasie okupacji zniszczono aż 5,295. Według oficjalnych danych z okresu ZSRR, w czasie wojny zginęło 2,2 mln mieszkańców Białorusi (z ok. 9 mln zamieszkujących te tereny). Trudno zweryfikować te ustalenia z powodu braku wiarygodnych danych, bez wątpienia jednak odsetek ofiar wojny był na Białorusi bardzo wysoki. Timothy Snyder w Skrwawionych ziemiach szacuje liczbę zabitych na tym terenie w czasie okupacji na ok. 1,6 mln osób, z czego 700 tys. stanowili eksterminowani jeńcy sowieccy, zaś 500 tys. Żydzi.

W styczniu 1966 r. kierownictwo białoruskiej partii komunistycznej podjęło decyzję o budowie w Chatyniu kompleksu upamiętniającego tragedię Białorusi w czasie okupacji niemieckiej. Centralne miejsce zajmuje w nim sześciometrowa figura z brązu, przedstawiająca mężczyznę niosącego na rękach martwego chłopca, czyli Józefa Kamińskiego i jego syna. W miejscu, w których stały chaty mieszkańców wioski dziś znajdują się symboliczne fundamenty i obeliski zwieńczone dzwonami. Swój „symboliczny grób” ma także każda z wiosek zniszczonych przez Niemców w podobny sposób. Innym elementem kompleksu jest kwadrat wyznaczony przez brzozy, w którym brakuje jednego drzewa, co symbolizuje śmierć jednej czwartej mieszkańców Białorusi. Przypomina o tym także napis na płycie pomnikowej: 2 miliony 230 tysięcy. Zginął co czwarty. W okresie powojennym Chatyń odwiedził m.in. Richard Nixon, Fidel Castro, Jaser Arafat i Rajiv Gandhi.


Cmentarz zniszczonych wiosek białoruskich.

Historycy (m.in. Natalia Lebiediewa) twierdzą, że wybranie Chatynia jako głównego miejsca pamięci martyrologii białoruskiej w czasie wojny nie było przypadkowe i miało służyć odwróceniu uwagi od zbrodni katyńskiej – w języku angielskim nazwa zniszczonej wioski brzmi „Khatyn”. Działanie to miało zaciemnić w opinii międzynarodowej problem Katynia i skojarzyć masakrę polskich oficerów z Niemcami.
Mimo politycznego wymiaru upamiętnienia pacyfikacji wioski, Chatyń stanowi kolejny, obok m.in. Warszawy, Michniowa, Oradour-sur-Glane, Lidic czy Sant'Anna di Stazzema, symbol zbrodni niemieckich na ludności cywilnej w czasie II wojny światowej.

źródło:histmag.org
Pacyfikacja Michniowa
Vof • 2013-06-14, 16:41
W Michniowie w dniach 12 i 13 lipca 1943 r. miały miejsce dramatyczne wydarzenia. Wieś została spacyfikowana przez niemieckie oddziały policyjne.

Niemcy w ciągu dwóch dni wymordowali 204 osoby: 103 mężczyzn - w większości spalonych żywcem, 53 kobiety i 48 dzieci, aż dziesięcioro z nich miało mniej niż 10 lat. Najmłodszą ofiarą był dziewięciodniowy Stefanek Dąbrowa, wrzucony przez niemieckiego żandarma do płonącej stodoły.
Wymordowanie mieszkańców wsi było odwetem za ich pomoc dla oddziałów partyzanckich, oraz przynależność do Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. Niemcy nie zamordowali jedenastu osób wobec których mieli konkretne podejrzenia o podziemną działalność. Osoby te zostały wywiezione do KL Auschwitz, gdzie sześcioro z nich zginęło. Osiemnaście młodych dziewcząt wywieziono na przymusowe roboty do Rzeszy.
Wieś, po ograbieniu została doszczętnie spalona. Zabroniono odbudowy i uprawiania pól w Michniowie. Szczątki zamordowanych spoczywają w zbiorowej mogile, na której zaraz po wojnie postawiono kamienna tablicę z nazwiskami ofiar.
Jesienią 1979 r. w czasie narady Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich powstała idea zorganizowania w Michniowie ogólnopolskiego Mauzoleum Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej w czasie II wojny światowej. W 1983 roku powstał społeczny komitet budowy Mauzoleum, zaś w roku 1990 Fundacja – Pomnik Mauzoleum Męczeństwa Wsi Polskiej.
W roku 1993 w 50-tą rocznicę pacyfikacji poświęcono pomnik „Pieta Michniowska".

W 1997 roku w miejsce dotychczasowej skromnej izby pamięci, która znajdowała się w drewnianej chacie, powstał Dom Pamięci Narodowej. Swoje miejsce znalazł w nim ośrodek badawczy gromadzący dokumentację męczeństwa polskiej wsi w czasie II wojny światowej. Mauzoleum to także symboliczny cmentarz, na którym każda męczeńska polska wieś ustawia swój krzyż. Od 1999 roku Michniów jest Oddziałem Muzeum Wsi Kieleckiej. W 2010 r. rozpoczęła się modernizacja mauzoleum, którą dofinansowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.


Michniowskie dzieci z opiekunką przed pacyfikacją.


Pacyfikacja Michniowa.


Niemiecka policja w czasie pacyfikacji wsi.

Za ten uśmiech na ostatnim zdjęciu to mam ochotę .

Po wojnie większość policjantów służących za Hitlera dalej pracowała w policji w RFN
walka z kanarami
120202 • 2013-06-14, 0:04
koleś bez bileciku nie chce się poddać kanarom a zintegrowany afro amerykanin wszystko filmuje. Rzecz dzieje się w Reichu.
To nie jest wlasny materiał.

Najlepszy komentarz (53 piw)
salv • 2013-06-14, 0:30
Kumpel bez biletu jechał w Berlinie pociągiem, konduktorka kazała pokazać dokumenty, dała mu niby "mandat" do podpisania in blanco. Kolega podpisał się pięknym "Chujciwdupe" i nas puścili