18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (6) Soft (1) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: 37 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:05

#niemiec

Niemiec zrobił ich w bambuko
Vof • 2013-09-01, 21:09
Wrócił z Niemiec, żeby zabrać im dom.

Bolesław i Małgorzata Nolberczykowie z Dąbrówki Górnej muszą wynieść się z własnego domu. Żąda tego Jan S., który ...sprzedał im go w 1988 r.


- Mamy dokumenty, które potwierdzają, że 25 lat temu kupiliśmy ten dom - mówią państwo Nolberczykowie. - Mimo to 5 września przyjdzie tutaj komornik, żeby nas wyrzucić. Ale dobrowolnie stąd nie wyjdziemy. Będziemy bronić naszej własności.

W życiu nie przyszłoby mi do głowy, że na starość zostanę bez niczego... - załamuje ręce Małgorzata Nolberczyk. - W ciągu ostatnich 25 lat włożyliśmy mnóstwo pracy i pieniędzy, żeby nasz dom dobrze wyglądał. Teraz okazuje się, że wszystko stracimy. Jesteśmy na skraju wycieńczenia psychicznego.

Państwo Nolberczykowie kupili dom w Dąbrówce Górnej pod Krapkowicami 23 grudnia 1988 roku. Sprzedającym była wtedy rodzina S., która wyjeżdżała z Polski do Niemiec. Jak wspomina Bolesław Nolberczyk, pieniądze były im wtedy potrzebne na wyjazd i pierwsze tygodnie życia za Odrą.

Umowa w sprawie sprzedaży została zawarta w urzędzie gminy i potwierdzona pieczęciami przez urzędników. Z dokumentu wynika, że pan Bolesław zapłacił wtedy rodzinie S. 1,5 mln zł, co według danych GUS-u odpowiadało blisko 30 przeciętnym pensjom.

- Janowi S. bardzo spieszyło się wtedy z wyjazdem - dodaje pan Bolesław. - Ustaliliśmy więc, że dokończymy formalności u notariusza po świętach, jak tylko urządzi się w Niemczech. Wyjechał za granicę następnego dnia i... już tutaj nie wrócił. Od tego czasu praktycznie zerwał z nami kontakt. Dzwoniliśmy do niego wielokrotnie, prosząc, żeby dokończyć formalności. Ale bezskutecznie.

Po latach Jan S. niespodziewanie wniósł sprawę do sądu o... zwrot domu. Przekonywał, że nigdy nikomu domu nie sprzedał, bo wciąż jest w posiadaniu aktu notarialnego. Sąd przyznał mu rację. To oznacza, że Nolberczykowie do 5 września muszą się z niego wynieść.

Nolberczykowie muszą opuścić kupiony dom
Zgodnie z wyrokiem sądu nie odzyskają też pieniędzy, które zapłacili rodzinie S. za nieruchomość.

Problemy państwa Nolberczyków zaczęły się wiosną 2002 roku. Pewnego dnia, gdy wrócili do domu po krótkiej nieobecności, zastali rozebrany dach, na którym pracowała ekipa dekarzy. Okazało się, że prace zlecił Jan S., a nadzorował je brat, który mieszka w Polsce. Pan Bolesław był wściekły. Omal nie doszło do bijatyki.

- Brat Jana S. oświadczył mi na moim podwórku, że dom nie jest moją własnością, bo wciąż nie mam aktu notarialnego - wspomina pan Bolesław. - Zrozumiałem wtedy, że czekają mnie poważne kłopoty i że rodzina S. będzie próbowała odzyskać nieruchomość.

Niedługo po tym rodzina S. wystawiła rachunek Nolberczykom za remont dachu w wysokości 50 tys. złotych. W jednym z pism poinformowali, że jeżeli kwota ta zostanie wpłacona, to gotowi są przenieść na Nolberczyków wszystkie prawa do nieruchomości.

- Nie zgodziliśmy się, bo ten remont był przeprowadzony wbrew naszej woli, a my przecież zapłaciliśmy już raz za ten dom - dodaje Małgorzata Nolberczyk.

W 2005 roku Jan S. przyjechał z Niemiec i razem z żoną wniósł sprawę do Sądu Rejonowego w Strzelcach Opolskich, domagając się, by Nolberczykowie wynieśli się z domu i zwrócili mu nieruchomość. Rodzina S. przekonywała przed sądem, że nigdy nie sprzedała posesji, bo wciąż jest w posiadaniu aktu notarialnego. Jako dowód przedstawiła w sądzie spisaną na kartce umowę z grudnia 1988 roku, z której wynika że... jedynie wynajęli Nolberczykom dom na 15 lat. Umowa była opatrzona tą samą datą, która widnieje na umowie sprzedaży.

- Wtedy przypomniałem sobie, że rzeczywiście w grudniu 1988 roku spisaliśmy naprędce taką umowę - przyznaje pan Bolesław. - To było przed samym jego wyjazdem do Niemiec, gdy miał już w aucie spakowane walizki. Jan S. przyjechał do mnie i ze łzami w oczach prosił, żebyśmy spisali takie oświadczenie, bo jego rodzina nic nie wie o sprzedaży ojcowizny. Obiecywał, że to tylko fikcyjna umowa, która jest mu potrzebna, żeby uspokoić bliskich.
Uwierzyłem mu, bo to były trudne czasy i wszyscy staraliśmy się sobie pomagać. Poszedłem mu na rękę z dobrego serca, a teraz się to na mnie zemściło.

Strzelecki sąd nie wnikał, czy umowa o najem była fikcyjna, czy też nie. Skoro widniały tam podpisy obu stron, to uznał ją za wiarygodną. Uznał także, że kwota 1,5 mln zł powinna być zaliczona na poczet czynszu, czyli pieniądze wpłacone w 1988 r. potraktował jako zapłatę z góry za 15 lat najmu. Jednocześnie sąd uznał, że umowa sprzedaży z tamtego okresu bez aktu notarialnego jest nieważna.

Nolberczykowie szukają teraz sprawiedliwości za Odrą. Przez tamtejszych adwokatów ustalili, że Jan S. pod koniec lat 80. ubiegał się w Niemczech o odszkodowanie za mienie pozostawione w Polsce i takie pieniądze tam otrzymał. Chcą ściągnąć do kraju dokumenty potwierdzające ten fakt i wnieść sprawę do sądu.

- Skoro rodzina S. zamierza wrócić do kraju i przejąć nieruchomość, to niech chociaż oddadzą nam pieniądze według dzisiejszej wartości domu - dodaje pani Małgorzata. - Uważamy, że tak będzie najuczciwiej.

Problem w tym, że Nolberczykowie dostali od komornika nakaz opuszczenia domu. Mają na to czas do 5 września. Żeby nie znaleźli się na ulicy, gmina zamierza ich skierować do lokalu socjalnego o obniżonym standardzie (łazienka z kuchnią i wspólna toaleta na klatce schodowej).

Nolberczykowie czują się pokrzywdzeni. Jak przekonują, nie są jedyną rodziną, która w latach 80. kupiła dom, ale nie załatwiła formalności związanych z aktem notarialnym. Zapowiadają, że 5 września nie opuszczą domu. Tego dnia komornik ma pojawić się u nich w asyście policji.

źródło: nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130901/POWIAT04/130839933
Najlepszy komentarz (40 piw)
en-em • 2013-09-01, 21:22
Sprzedajacy zachwował sie jak dran-to pewne. ale głupoty i naiwności kupujących nie sposób sobie wytłumaczyć. podpisując taką umowę( najmu na 15 lat) powinni chyba się zastanowić,że cos nie gra. oby ten przykład posłuzył jako ostrzeżenie dla tych którzy jeszcze wierzą w ludzką szczerośći uczciwość.
Cytat:

Wściekły ptak dziobem dziurawi karoserię w samochodach. Mieszkańcy jednej z wiosek w Niemczech przez bociana stracili już tysiące euro w blacharce, wymianie lusterek oraz szyb





Cytat:

Bocian terroryzuje mieszkańców wioski w niemieckim landzie Meklemburgia-Pomorze Przednie - donosi serwis Sfora.pl powołując się na zagraniczne media. Ptak uderza dziobem w szyby i lusterka, gdyż widzi w nich swoje odbicie. Zapewne myśli, że to jego rywal i walczy z nim. Bocian broni swojego gniazda, bo są w nim trzy bardzo młode jeszcze ptaki. Zdaniem miejscowego ornitologa bociek "przeżywa kryzys tożsamości".

Niestety Niemcy liczą straty. Przeciętnie naprawa jednego uszkodzonego samochodu to koszt ponad tysiąca euro. A bocian uszkodził przynajmniej cztery auta. Ptak atakuje nie tylko samochody, bo i wściekłość wyładowuje na oknach i przeszklonych drzwiach okolicznych domów. Mieszkańcy nawet wywieszają na drzwiach wieszają na noc koce, a na trawnikach przed domem stawiają plastikowe bociany.



Źródło
Najlepszy komentarz (50 piw)
borisklinga • 2013-08-12, 21:35
czy to był Polski bocian ?

nie ważne, piwo dla bociana i świeża żabka !
niemiec czy nie ?
haqer • 2013-08-07, 22:55
Jako, że planuję zmienić mieszkanie to przeglądałem na facebooku ogłoszenia o wynajmowanych mieszkaniach w Krakowie. Są też tam ogłoszenia ludzi którzy szukają lokatorów i oto na jaką perełkę się natknąłem :



Nie dość, że wie za kim nie przepadamy i napisał niemiec z małej to jeszcze wódkę lubi .
Jak to mówią : " Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki "

Post ma na celu pojechanie szwabom. Wolność słowa na Sadolu !
Najlepszy komentarz (66 piw)
cocaine.animals • 2013-08-07, 23:05
Za pojechanie szwabom zawsze piwo!
Być może dziadek zginął w Europie

Najlepszy komentarz (64 piw)
PanMarian • 2013-08-07, 14:32
HAHAHAAHAHAHAHA, zgasil Hansa, moze sie naucza, ze amerykanie ich tak nie kochaja jak oni ich : D
A co do kontoli drogowych z niemcami

Znajomosc niemieckiego na poziomie "Fuehrer" i "Haende hoch" wymagana, alenie wiecej : D
(Fuehrerschein(Fyrerszajn) to prawo jazdy)
Kochanka żyda i jej brat
Vinewood • 2013-07-29, 23:46
A wy kogo popieracie? Kochanke żyda czy jej brata neonaziola?
Najlepszy komentarz (53 piw)
Fragless • 2013-07-30, 2:12
A najlepsze jest to, że na koniec odcinka okazało się, że nasz świecący głową kolega też jest pochodzenia żydowskiego.
Skurwiele, szwaby, szkopy. Nienawidzimy ich, za co co zrobili naszej Ojczyźnie.

Drodzy sadole, mam przyjemność przedstawić wam sylwetkę niezwykłego człowieka. Po francusku i niemiecku mówił lepiej niż po polsku, ale do końca pozostał człowiekiem honoru. Zapomniany trochę przez historię, ale pozostawił piękną kartę po sobie.

W dziejach Polski mamy wiele postaci wybitnych i znanych. Wiceadmirał Jozef Unrug z pewnością nie jest postacią znaną szerzej Polakom. Większość zapewne nigdy o nim nie słyszała, a powinna, bo był człowiekiem niezwykłym. Urodził się w Niemczech w roku 1884, jako syn generała królewskiej pruskiej gwardii. Niemiecki generał nie ukrywał swojej polskości, a jego starsi bracia brali udział w powstaniu styczniowym 1863 roku. Matka, niemiecka hrabianka, nigdy nie mówiła po polsku i to ojciec wychowywał dwóch synów w polskiej tradycji. Uczył polskiej historii, posyłał na lekcje języka polskiego do polskich emigrantów.

Przyszły dowódca polskiej floty, marynarzem postanowił zostać już w dzieciństwie. Maturę Józef Unrug zdał w Dreźnie, a następnie wrócił do rodzinnego majątku na Kujawach w Sielcu koło Żnina. Ojciec, emerytowany już niemiecki generał Tadeusz Unrug, chciał żeby Józef studiował agronomię. Bał się, że syn w niemieckiej szkole morskiej się wynarodowi. Trochę to dziwne , bo on sam się nie wynarodowił, pomimo wysokiego stopnia wojskowego w Cesarstwie Niemieckim, a w syna nie wierzył. Na wszelki wypadek Józefa wydziedziczył z praw do rodzinnego majątku. Józef Unrug rozpoczął studia w Akademii Morskiej w Kilonii. W 1904 roku Józef Unrug (Josef von Unruh), jako kadet wypłynął w swój pierwszy rejs. W następnym roku był już chorążym Cesarskiej Floty. Ojciec miał nadal obiekcje co do jego służby w niemieckiej marynarce wojennej, ale Józef czuł się Polakiem. W roku 1907 został podporucznikiem marynarki, a w 1910 roku porucznikiem. Był znakomicie wykształcony, władał kilkoma językami, odbywał rejsy na różnych okrętach, ciągle się doskonalił, pełnił służbę na morzu i lądzie. W roku 1915, podczas pierwszej wojny światowej, rozpoczął służbę na okrętach podwodnych, wcześniej kończąc Oficerską Szkołę Okrętów Podwodnych. W tym samym roku dostał awans na kapitana marynarki.

W grudniu 1917 roku kapitan Józef Unrug jest już szefem flotylli szkolnych okrętów podwodnych i szefem szkoły dla marynarzy I techników podwodnych w Kilonii. We wrześniu 1918 roku, kapitan Unrug otrzymał Krzyż Żelazny I klasy. W marcu 1919 roku Józef Unrug złożył dymisję i zwolnił się ze służby w Cesarskiej Marynarce Wojennej. Już dwa miesiące później Jozef Unrug przyjechał do Warszawy do Sekcji Marynarki Ministerstwa Spraw Wojskowych. Polska odzyskała niepodległość i Józef Unrug pragnął także odbudowywać ojczyznę, zgodnie z przekonaniami i wychowaniem. Niestety ojciec Józefa nie doczekał tych czasów. Józef Unrug złożył prośbę o przyjęcie do Polskich Sił Zbrojnych z zaliczeniem 15 letniego stażu w Cesarskiej Marynarce. W owym czasie Polska jeszcze nie miała dostępu do morza, lecz tworzono już plany budowy floty. Były to bardzo trudne czasy, wręcz niewyobrażalnie trudne do zrozumienia dla dzisiejszego pokolenia. Kraj i jego gospodarka była w gruzach, brakowało wszystkiego oprócz entuzjazmu.

Do Polski ciągnęli ludzie z wszystkich zaborów, każdy w swojej dziedzinie pragnął pracować dla kraju. Jednym z problemów była trudność w porozumiewaniu się wszystkich w ojczystym języku. Były niemiecki oficer Unrug przedstawił dokumenty, że jest obywatelem polskim z rodzinnym majątkiem w Sielcu. Przedstawił pisma tamtejszej społeczności potwierdzające jego polskość. Przydali się także krewni: Chłapowscy i Unrugowie służący w oddziałach wojskowych z Wielkopolski. Józef Unrug został pozytywnie zweryfikowany i przyznano mu stopień kapitana marynarki. Józef Unrug służbę w Polskiej Marynarce Wojennej uczynił treścią i celem życia. Szybko został doceniony za wiedzę i sumienność. Pełnił różne funkcje sztabowe, a następnie odesłano go do Gdańska celem przejęcia obiektów nawigacyjnych wybrzeża. Traktat wersalski przyznał Polsce częśćwybrzeża z małymi portami Puck i Hel. Od Niemiec przejmowano tereny, lecz Niemcy twierdzili, że Polacy nie zabezpieczą nawigacyjnie swoich wód terytorialnych.

Byli zszokowani, że polska marynarka dysponuje doskonałą kadrą oficerską, wysokiej klasy specjalistów. Kapitan marynarki Józef Unrug został szefem Urzędu Hydrograficznego, który tworzył od podstaw dobierając do współpracy trzech polskich oficerów, byłych oficerów marynarki niemieckiej. Jednym z zadań było nabycie statku hydrograficznego. Władze Gdańska nie uznawały wówczas rządu polskiego, wiec statek nabyto niejako prywatnie na nazwisko Kapitana Unruga. W połowie 1920 roku Unrug przedstawił memorandum na temat przyszłej bazy morskiej dla Marynarki Wojennej w Gdyni. Miał istotny wkład w budowę portu. W 1927 roku objął obowiązki dowódcy Floty. Miał już wtedy stopień komandora.

W 1933 roku otrzymał awans na kontradmirała. W sierpniu 1939 roku został Dowódcą Obrony Wybrzeża. Był świadomy, że Polska może liczyć tylko na własne siły i zapasy. Kontradmirał jako dowódca wybrzeża nie zamierzał wchodzić w kompetencje dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża, pułkownikowi Dąbkowi, który mu podlegał. Pułkownik Dąbek, znakomity żołnierz, dowódca i patriota spełnił swój obowiązek do końca. Do swojej bohaterskiej śmierci. Dowódca floty kontradmirał Unrug miał świadomość beznadziejnego położenia Polski w przededniu wojny. Był doświadczonym oficerem jeszcze z pierwszej wojny światowej i nie miał zamiaru przelewać krwi żołnierzy i marynarzy nadaremnie. Był tez człowiekiem honoru i rygorystycznie przestrzegał podczas walk międzynarodowych konwencji. Po miesiącu walk poddał podległe mu wojska 1 października. Wielu oficerów i żołnierzy chciało dalej walczyć, lecz posłuchali przełożonego. Admirał Unrug miał niesamowity posłuch i szacunek wśród podwładnych.

Był wysokim (ponad 190 cm wzrostu), przystojnym mężczyzną, surowym lecz sprawiedliwym. Zawsze o nienagannych manierach, ubiorze I postawie. Pełen zapału do pracy, odpowiedzialny, pracowity i skrupulatny. Podpisanie kapitulacji naHelu odbyło się 2 października 1939 roku. W rozkazie pożegnalnym admirał stwierdził że „po wojnie będziecie defilować nie tylko w Warszawie, ale i w Berlinie”. Niemcy po kapitulacji odnosili się do admirała z wielkim szacunkiem, oddawali mu honory oficerowie i marynarze. Podczas rozmów kapitulacyjnych z Niemcami, oficerowie Polscy pomimo, że znali język niemiecki mówili tylko po Polsku w obecności tłumaczy. Józef Unrug miał swój udział w podjęciu decyzji o przejściu trzech kontrtorpedowców do Wielkiej Brytanii, co uratowało życie 600 marynarzom oraz spowodowało, że Polska Flota brała nadal udział w II wojnie światowej na morzu. Niemcy próbowali nakłonić admirała Unruga do podjęcia służby w marynarce niemieckiej. W jego żyłach płynęła niemiecka krew, był spokrewniony z wieloma wybitnymi rodami niemieckimi. Zawsze słyszeli odpowiedź: JESTEM POLSKIM OFICEREM. 5 października kontradmirał Józef Unrug został odwieziony do obozu jenieckiego.

W niewoli admirał zachował swoje nienaganne maniery, był zawsze starannie ubrany, był dumny i wyniosły. Następna próba nakłonienia Unruga do służby w Niemieckiej Marynarce Wojennej nastąpiła w lutym 1940 roku. Do obozu jenieckiego przyjechała grupa dostojników wojskowych , w tym kuzyn admirała ,generał major Walther von Unruh. Admirał odmówił rozmowy po Niemiecku, twierdząc że zapomniał ten język 1 września 1939 roku. Na pytanie czy coś mu potrzeba, odpowiedział, że ma nieszczelną zasłonę. Niemcy byli osłupieni. Postawa admirała w niewoli była wzorem do naśladowania przez podkomendnych oficerów, którzy wykazywali duże morale i wiarę w ostateczne zwycięstwo. Admirał był przenoszony do obozów jenieckich kilkukrotnie i zawsze był namawiany do wstąpienia do Kriegsmarine i podpisania niemieckiej listy narodowościowej. Zawsze odpowiadał ,że taka propozycja to dla niego zniewaga i nigdy jej nie przyjmie. Niemcy niejednokrotnie próbowali Unrugowi utrudniać pobyt w niewoli, lecz ten momentami był cierpliwy, a momentami po prostu swoją postawą i pozycją stawiał na baczność nawet komendantów obozów, besztając ich, że stoją przed naczelnym dowódcą floty polskiej, wprawdzie w niewoli, ale odznaczonego najwyższymi krzyżami Francji i Niemiec. Niemiecka niewola skończyła się dla Józefa Unruga w kwietniu 1945 roku. W maju 1945 roku kontradmirała Unruga zaprosił do swojej kwatery pod Paryżem głównodowodzący wojsk ekspedycyjnych w Europie generał Eisenhower, przysyłając samolot. 18 maja Unrug dotarł do Londynu. Został powołany na zastępcę szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej w Londynie. Władze emigracyjne mianowały Józefa Unruga do stopnia wiceadmirała. 19 września 1946 roku zapadła decyzja o likwidacji Polskiej Marynarki Wojennej na Zachodzie. Admirał Unrug zdał egzaminy i otrzymał dyplom kapitana żeglugi wielkiej. Wiceadmirał Józef Unrug zmarł w 1973 roku we Francji. Mieszkał z żoną w Domu Polskim dla emerytów. Komuniści nie chcieli by admirał po wojnie wrócił do Polski, on nie przyjął nawet francuskiego obywatelstwa. Był dumnym patriotą do końca życia.

Powiedzieli o admirale

"Codzienną pracę ułożył sobie tak, że był w stanie załatwić w oznaczonych godzinach, obowiązki dowódcy Floty, omówić zagadnienia bezpośrednio z podwładnymi, obejrzeć port wojenny oraz warsztaty, wskazać każde niedociągnięcie, dać wskazówki i wyciągnąć konsekwencje za najmniejsze niedbalstwo. [...] To był Polak, którego patriotyzm przejawiał się w rzetelnym codziennym wykonywaniu obowiązków z całkowitym poświęceniem. Był przełożonym o najwyższych kwalifikacjach fachowych, wychowującym i uczącym własnym przykładem. Zawsze stawiał najwyższą poprzeczkę dla siebie i tego też wymagał od innych. Był człowiekiem szlachetnym, sprawiedliwym, zawsze taktownym, bezpośrednim, szanował godność innych i własną."

Jerzy Kłossowski tak pisze o admirale: "Dowódca floty przeważnie raz na dzień obchodził nabrzeża portu wojennego, dokonywał powierzchownych oględzin okrętów i urządzeń portowych. [...] W związku z tymi kontrolnymi obchodami pozostawał pewien humorystyczny szczegół. Sygnałem ostrzegawczym o nadejściu dowódcy floty był wyprzedzający go wilczur z odgryzionym w niefortunnych zalotach ogonem. Dlatego załogi nazwały tego psa "Kominem". Ukazanie się "Komina" na horyzoncie stanowiło zawsze hasło do ogłoszenia alarmu na okręcie."

"...zawsze będę pamiętał Jego wyprostowaną, elegancką sylwetkę, gdy spacerował po obozie z nieodłączną laską w ręku. Również pamiętam i pamiętać będę, że kontradmirał był grzeczny i uprzejmy dla współjeńców oraz manifestacyjnie wyniosły i oschły dla Niemców. Przypominam sobie także, iż głośno i ostro zwymyślał [...] niemieckiego podoficera, który ośmielił się wejść do Jego pokoju [...] bez pukania."








źródło: progressforpoland.com/
Miałem napisany swój tekst, ale restart kompa spowodował skok ciśnienia, więc większość zerżnąłem

Panoszą się takie kurwy po naszych ziemiach i jeszcze im źle. Nie podoba się to WYPIERDALAĆ do swojego gównianego kraju! Inni (mówię tu głównie o europejskich emigrantach) jakoś się kurwa potrafią dostosować, tylko tym wszędzie niedobrze.
Najlepszy komentarz (95 piw)
l................z • 2013-06-29, 15:05
chuj ci w dupe brudasie
Zadanie diabła
goraus • 2013-06-28, 19:47
Diabeł złapał Polaka, niemca oraz rosjanina.
Każdego zamyka w osobnym pomieszczeniu i daje mu dwie metalowe kulki o średnicy paru centymetrów.

-Wrócę za pare dni. Jeżeli do tej pory będziecie za pomocą tych kulek wykonać coś ciekawego to Was wypuszczę.

Mineło parę dni, diabeł zgodnie z umową wraca.
Najpierw kieruje się do niemca, który ciska kulki o ścianę tak, że odbijają się po całym pomieszczeniu.
-No no, imponujące. Jesteś wolny.

Rosjanin z kolei tańczy kozaczoka przy okazji żąglując kulkami
-Dobra, możesz iść.

Wchodzi do pomieszcenia z Polakiem.
Jedną zgubił, drugą zepsuł.
Najlepszy komentarz (42 piw)
Grober16 • 2013-06-29, 0:59
piwo za "Polaka", "niemca" i "rosjanina".