#operacja
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Wyrok w Arabii Saudyjskiej zapadł zgodnie z prawem kisas, oznaczającym odpowiedzialność "oko za oko". Młody człowiek ma jeszcze szansę uratować się przed paraliżem, jeżeli zapłaci rodzinie ofiary milion riali (ponad 880 tys. zł).
Zgodnie z muzułmańskim prawem ofiara, a w przypadku zabójstwa jej rodzina, ma prawo łaski, jeśli dostanie duże pieniądze, tzw. okup krwi - tłumaczy wyborcza.pl.
Zdarza się, że wyrokiem sądu wykłuwa się oczy, wyrywa zęby czy obcina dłonie. Często też zarządzana jest kara chłosty.
Autor: JS
wyborcza.pl/1,75477,13672122,Arabia_Saudyjska_paraliz...
Przed lubelskim Sądem Okręgowym zakończył się proces mężczyzny oskarżonego o torturowanie i zgwałcenie 17-latki. Artur R., by zmusić dziewczynę do seksu, przystawiał jej do pleców gorące żelazko. Wyrok usłyszał również Łukasz K., który również brał udział w brutalnym przestępstwie.
Do tych koszmarnych wydarzeń doszło w nocy z 7 na 8 listopada 2011 roku w Łukowie (woj. lubelskie). Tego wieczora 17-latka i jej 19-letnia koleżanka przyszły do domu ich znajomego, żeby odebrać swoje rzeczy. Młoda kobieta zostawiła je tam, ponieważ kilka dni wcześniej uciekła z placówki wychowawczej. W domu przebywali 30-letni Artur R. i 21-letni Łukasz K. Mężczyźni spożywali alkohol. Widząc młode, ładne dziewczyny, zaproponowali im seks.
Nastolatki odmówiły i chciały szybko wyjść. Było jednak już za późno. Zboczeńcy zablokowali drzwi i siłą zaczęli domagać się zbliżenia. Artur R. rzucił się na 17-latkę. Bił ją po twarzy i innych częściach ciała. Gdy ta się opierała, wykręcił jej ręce i przystawił do pleców gorące żelazko. Torturowana nastolatka w końcu poddała się. Wtedy Artur R. brutalnie ją zgwałcił. Potem dziewczyna trafiła w ręce drugiego ze zboczeńców. Łukaszowi K., ze względu na opór ofiary, nie udało się jej wykorzystać.
W tym czasie Artur R. zgotował podobny koszmar starszej dziewczynie. Szarpał ją i ciężko pobił. Potem wykręcił ręce do tyłu i brutalnie zgwałcił.
Nie wiadomo, jak długo trwałby horror bezbronnych nastolatek, gdyby nie sąsiedzi, którzy usłyszeli ich krzyki. Zaniepokojeni hałasem wezwali policję. Młode kobiety z rąk oprawców zostały wyrwane przez funkcjonariuszy.
Zboczeńcy zostali natychmiast aresztowani. Proces w ich sprawie, z uwagi na brutalny charakter przestępstwa, toczył się za zamkniętymi drzwiami przed Sądem Okręgowym w Lublinie. We wtorek gwałciciele zostali skazani.
Artur R., który już wcześniej był karany za podobne przestępstwa, usłyszał wyrok sześciu lat pozbawienia wolności. Ponadto ma zakaz zbliżania się na odległość mniejszą niż 100 metrów do pokrzywdzonej 17-latki przez najbliższe osiem lat.
Łukasz K. został skazany na dwa lata pozbawienia wolności. Przez cztery lata nie może przebywać w otoczeniu skrzywdzonej dziewczyny.
Gdyby z ciapackiego prawa wyłączyć cały ten fanatyzm religijny, to byłoby naprawdę dobre.
Link do gry (działa w przeglądarce po zainstalowaniu wtyczki)
gamejam.bossastudios.com/
Kilka dni temu, korytarz przed salą operacyjna już na bloku, leżę sobie grzecznie od 30min, jako że ktoś zapomniał wypełnić papierów, a odwozić pacjenta się nikomu nie chciało.
Marudzą coś piguły o pacjencie, który chce mieć pełne znieczulenie przy operacji nosa (któraś z rzędu, poprzednie nie dały rezultatu, a mają mu coś wyciągnąć ze środka )
W końcu moja kolej, piękne znieczulenie w kręgosłup, rurka i zasypiam.
Budzę się jeszcze na sali chociaż nie pamiętam co mówiłem i pierwsze sensowne wspomnienie w łóżku już w mojej sali:
"-Przepraszam, wszystko dobrze poszło..?
-Nie, pacjent umarł.
-Ale jak umarł.. on miał mieć tylko operowany nos..
-Nie tamten pacjent, tylko Pan."
Dobrze, że w końcu się zaczęły śmiać, bo miałem chwile zwątpienia, tym bardziej świeżo po narkozie
Jako bonus:
-podpisywałem papiery, że rozumiem iż zdarzyć się może zarażenie wirusem HIV w trakcie operacji (małe ryzyko)..
-zapomnieli mi dać wszystkie papiery do podpisania i coś podpisywałem po znieczuleniu w kręgosłup (mam nadzieję, że nie cyrograf lub zgodę na gwałt gdy będę spał)
Życzę wam wszystkim i sobie, byśmy nigdy nie musieli mieć do czynienia z lekarzami
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Reszta w komentarzach
Źródło
Kryptonimem "Szpon Orła" określa się operację podjętą przez oddziały SFOD-D US Army w kwietniu 1980 roku. Miała ona na celu uwolnienie zakładników przetrzymywanych przez Pasdarani (Strażników Rewolucji) w ambasadzie USA w Teheranie.
Mapa z trasami przelotu
Aby zrozumieć, dlaczego USA zdecydowały się na taki krok należy cofnąć się do roku 1973. Wtedy to cena ropy naftowej na świecie podrożała czterokrotnie. Szach Iranu Mohammed Reza Pahlawi wyczuł, iż niedługo dzięki petrodolarom jego kraj może stać się jednym ze światowych mocarstw - pod ziemią znajdowały się złoża prawie 60 miliardów baryłek ropy, co w przeliczeniu na ówczesną cenę 20 dolarów za baryłkę dawało niewyobrażalny zysk. Już w 1975 Pahlawi zawarł z USA umowę handlową na kwotę 15 miliardów dolarów. W ciągu następnych 5 lat Iran miał nabyć 8 elektrowni atomowych (jednostkowa cena reaktora szacowana była na 6,5 mld dolarów), 20 fabryk domów, wyposażenie 5 szpitali, zakłady elektroniczne oraz kompletne wyposażenie portu morskiego.
Szach Mohammed Reza Pahlawi
Jednakże już w roku 1977 zaczynało się źle dziać. Najpierw kraj dotknęły przerwy w dostawach prądu. Fabryki stawały, produkcja zaczęła spadać. Potem okazało się, że kupionych na zachodzie maszyn nikt nie umie obsługiwać. Wiele stało wciąż zapakowanych w kontenery portach, skąd nikt nie mógł ich wywieźć ze względu na brak dróg i linii kolejowych. Do tego zaczęły sie niepokoje społeczne - Irańczykom nie spodobały się wzorce zachodnie, na siłę wciskane im przez szacha. Jednak na razie sam władca nie musiał się martwić - opór rozbijała tajna policja SAVAK, stosując często tortury (takie jak wyrywanie panzokci, rażenie prądem w jądra, wlewanie wrzątku do odbytu, bicie pałkami i kijami czy podtapianie). Jednak za sprawą przebywającego na wygnaniu Ajatollacha Chomeiniego opór tężał - zwłaszcza po zawiązaniu przymierza mułłów i bazaru (czyli syndyku kupców). A, jak w Iranie wiadomo "gdy Bazar i Meczet mówią jednym głosem, to drżą posady Pawiego Tronu".
Protesty w Teheranie w roku 1978
W roku 1978 przez kraj przetaczały się fale protestów przeciwko władzy oraz jej wydatkom (szach planował kupno m.in myśliwców F-16 i samolotów AWACS za ponad 8 mld dolarów). Protestujący osiągnęli cel - szach abdykował i 16 stycznia 1979 odleciał do Egiptu, a następnie do USA, gdzie miał się poddać leczeniu nowotworu. 1 lutego 1979 do kraju powrócił Chomeini i proklamował Iran Republiką Islamską (co potwierdziło referendum z 30 marca). Następnym celem mieli się stać przebywający w Iranie Amerykanie - drudzy po szachu najwięksi wrogowie Chomeiniego.
Amerykańscy zakładnicy
4 listopada 1979 studenci szkół koranicznych wtargnęli na teren Ambasady USA w Teheranie. Łącznie po opanowaniu budynków 90 pracowników ambasady stało się ich zakładnikami. Poddali się bez oporu - wiedzieli, iż jakikolwiek akt agresji wobec tłumu może zakończyć się rzezią. W Waszyngtonie prezydent Jimmy Carter nakazał natychmiastowe opracowanie planu uwolnienia zakładników. Zaczęła działać CIA - ich agenci "Bob" oraz przeciwny Chomeiniemu Irańczyk rozpoczęli rekonesans - Irańczykowi udało się kupić także ciężarówki i mikrobusy mogące przewieźć komandosów na miejsce. Wśród "zwiadowców" znalazł się także major Richard Meadows - weteran wojen w Korei i Wietnamie, jeden z twórców "Zielonych Beretów" oraz doradca jednostki Delta. To właśnie on wskazał dwa lądowiska, na których mieli zatrzymać się komandosi. Wtedy to też wyklarował się plan Operacji, której nadano kryptonim "Szpon Orła".
Szkic"Desert One"
Wyglądał on następująco - z Egiptu miało wystartować 6 transportowych samolotów C-130 Hercules z komandosami na pokładzie. W tym samym czasie z lotniskowca USS "Nimitz" miało wyruszyć 8 śmigłowców RH-53 Sea Stallion. Miały spotkać się na pierwszym lądowisku, oznaczonym jako "Desert One". Następnie śmigłowce miały przewieźć komandosów na drugie lądowisko, oznaczone jako "Desert Two". Tam komandosi mieli przesiąść się do ciężarówek, którymi dotarliby do ambasady. Tam, po uwolnieniu zakładników mieli wycofać się na stadion sportowy, skąd zostaliby zabrani śmigłowcami na lotnisko Manzarieh. Tam miały czekać samoloty C-141, które przetransportowałyby zakładników i żołnierzy do baz w Egipcie. Śmigłowce miały zostać zniszczone. Na wypadek silnego oporu, komandosi mogliby poprosić o wsparcie samoloty z lotniskowca "Nimitz" lub latające kanonierki AC130 "Spectre" (które po ewakuacji komandosów miały zrównać z ziemią budynki ambasady).
Śmigłowce RH-53 "Sea Stallion"
24 kwietnia 1980 roku operacja rozpoczęła się. Samoloty C130 bez problemów przeleciały z Egiptu do Iranu i niewykryte przez radary wylądowały na "Desert One". Gorzej było ze śmigłowcami. Zaraz po dotarciu do granicy Iranu, w jednym z nich pękła łopata wirnika. Śmigłowiec bezpiecznie wylądował na pustyni i po przeładowaniu zaopatrzenia 7 maszyn wyruszyło w dalszą drogę. Po kilkunastu minutach jednak wpadły w burzę piaskową. Ryzyko było tym większe, że ze śmigłowców zdemontowano osłony przeciwpyłowe w celu zwiększenia zasięgu. Wtedy w jednej z maszyn zepsuł się żyrokompas i nie chcąc ryzykować katastrofy, pilot zawrócił. Łącznie na "Desert One" dotarło więc 6 maszyn - absolutne minimum umożliwiające wykonanie zadania. Na samym lądowisku doszlo do dwóch incydentów - komandosi zniszczyli przebijającą się przez blokady cysternę z kradzionym paliwem, a także zatrzymali autobus wypełniony cywilami. Ostatecznie śmigłowce dotarły na lądowisko o 1:40. Wtedy odkryto nową awarię - w jednym ze śmigłowców przeciekał zapasowy system hydrauliczny. Stojąc przed wizją ataku bez jakiejkolwiek rezerwy na kompletnie obcym i wrogim terenie, dowodzący "Deltą" pułkownik Charles Beckwith zdecydował się na przerwanie operacji i powrót do bazy. Nie wiedział jednak, czym skończy się ten rozkaz...
O 2:52 śmigłowiec nr 3 pilotowany przez majora Schaeffera wystartował, by zatankować paliwo z jednego z transportowców. Pilot pochylił dziób i wtedy łopaty wirnika zahaczyły o stojącego przed nim innego "Herculesa". Śmigłowiec runął na ziemię i eksplodował, po czym ogniem zajął się także transportowiec. Wybuchła panika - wszyscy starali się jak najszybciej zająć miejsca w pozostałych C-130. W kokpitach helikopterów pozostały mapy z zaznaczonymi pozycjami "Desert Two" (gdzie czekał major Meadows) oraz inne tajne dokumenty. W końcu o godzinie 3:22 ostatni C-130 oderwał się z "Desert One". Na pustyni oprócz wraków śmigłowca Schaeffera i C-130 pozostało jeszcze 5 nietkniętych RH-53 oraz 8 zabitych - 3-osobowa załoga śmigłowca i 5 członków załogi C-130.
Fiasko operacji stało się gwoździem do trumny prezydenta Jimmiego Cartera - w wyborach roku 1980 został on pokonany przez Ronalda Reagana. Carterowi zagrali na nosie nawet sami Irańczycy - zwolnili oni zakładników zaraz po zaprzysiężeniu nowego prezydenta 20 stycznia 1981 roku...
Bibliografia:
Bogusław Wołoszański "Straceńcy"
Bogusław Wołoszański "Sensacje XX Wieku - Operacja Miska Ryżu"
- Ja to bardzo lubię operować księgowych. Wszystko w środku jest ponumerowane.
- Jeszcze łatwiejsi w obsłudze są bibliotekarze. Wszystko mają ułożone w porządku alfabetycznym - twierdzi drugi chirurg.
- Ja to lubię informatyków. Wszystkie narządy oznaczone są odpowiednimi kolorami.
- A ja uważam, że najłatwiejsi do zoperowania są politycy. Nie mają serca, nie mają kręgosłupa, nie mają jaj, a głowę i dupę można bez problemów zamienić miejscami.
Nawet wam przetłumaczę, a jak się ktoś chce przysrać do tłumaczenia to od razu zapraszam do kolejnego tematu.
Ponieważ [cenzura] jest w domu i ma się dobrze, podzielę się kolejnym powodem dla którego spędzę całą wieczność w piekle . Po operacji i odzyskaniu sił, zaczęła się wybudzać w pokoju. Była przykryta kocem aż do szyi, a jej oczy ledwo się otwierały i zobaczyła mnie, stojącego nad nią i pieszczącego jej policzek. Powiedziałem, "kochanie, coś poszło nie tak i musieli usunąć ci całe ciało. Teraz jesteś tylko głową"
Załkała lekko "Nieeee" i poszła dalej spać"
Przepraszam kochanie, kocham cie ale takie szanse nie zdążają się często, musiałem
Hmm, bo może nie jest cebulakiem jak Ty i nie musi się 'wywyższać', że on rozumie, a ktoś inny nie? Z resztą napisał już co możesz zrobić jak masz jakiś problem. Co za pojebani ludzie są na tym portalu to głowa mała...
Oryginalny poster stworzony przez CIA.
O samej akcji
Akcja, w której wziął udział Tony Mendez, oficer CIA, była jedną z najgłośniejszych i najbardziej zuchwałych w historii amerykańskiego wywiadu. Gdyby nie jego fantazja i upór prawdopodobnie szóstka amerykańskich dyplomatów spędziłaby w objętym rewolucją Iranie więcej niż tylko 86 dni.
4 listopada 1979 roku. By wesprzeć irańską rewolucję islamską zwolennicy ajatollaha Chomeiniego wtargnęli do Ambasady Stanów Zjednoczonych i wzięli jako zakładników pięćdziesięciu dwóch jej pracowników – obywateli USA. Sześciorgu Amerykanom, wśród których znalazł się: Robert Anders, Mark Lijek, Cora Lijek, Henry Schatz, Joseph Stafford, Kathleen Stafford - dzięki temu, że pracowali w konsulacie, oddzielnym od ambasady budynku, udało się uciec i schronić w domu kanadyjskiego dyplomaty Johna Sheardown’a mieszkającego w Teheranie. Informacja o ukrywających się amerykańskich dyplomatach dotarła do rządu USA, który razem z Centralną Agencją Wywiadowczą (CIA) zadecydował o jak najszybszym wydostaniu swoich obywateli zanim Irańczycy zorientują się i zaczną ich szukać.
Misję sprowadzenia Amerykanów do kraju CIA zleciła oficerowi Tony’emu Mendezowi, ekspertowi od eksfiltracji (ewakuacji z terytorium przeciwnika). Mendez wpadł na pomysł, by całą szóstkę przebrać za hollywoodzką ekipę filmową pracującą dla studia filmowego w Los Angeles. Wiedział, że wymyślona przez niego historyjka będzie musiała w wiarygodny sposób odpowiedzieć na pytanie kim są członkowie ekipy i po co przyjechali do Iranu. – Zdawałem sobie sprawę, że o Hollywood słyszeli wszyscy, nawet irańscy rewolucjoniści. Miałem więc nadzieję, że będą bardziej skłonni nam pomóc – powiedział po latach Mendez. W ciągu kilku dniu oficer CIA zabrał się do pracy nad stworzeniem fikcyjnej firmy producenckiej. Razem z najbliższymi współpracownikami założył Studio Six, przygotował scenariusz, plakat filmu i wizytówki. „Mieliśmy pomysł na film science fiction pod tytułem Argo, co było nawiązaniem do Argonautów z greckiej mitologii, którzy szukali złotego runa. Nazwa była pewnego rodzaju żartem mającym złagodzić napięcie”, wspomina Mendez. By nadać autentyczności, Studio Six zamieściło ogłoszenie informujące o nowej produkcji w kilku branżowych pismach. Według planu wyreżyserowanego przez Mendeza sześciu amerykańskich dyplomatów wcielając się w role członków ekipy filmowej – reżysera, operatora, kierownika produkcji, scenografa, sekretarki planu i dźwiękowca miało poszukiwać odpowiednich lokalizacji do swojego filmu.
Pod koniec stycznia 1980 roku Tony Mendez zjawił się w domu Johna Sheardown’a w Teheranie, a wraz z nim odpowiednie ubrania i sprzęt filmowy dla całej grupy oraz sześć fałszywych paszportów wystawionych przez rząd Kanady. Przez kilka dni oficer CIA uczył Amerykanów ich nowych tożsamości by w dzień wylotu z Iranu byli gotowi odpowiedzieć na każde pytanie dotyczące ich przybranych personaliów. 27 stycznia – po 12 tygodniach ukrywania się, które spędzono głównie na czytaniu, gotowaniu, grze w karty i Scrabble – „ekipa filmowa” z Tonym Mendezem jako producentem opuściła kryjówkę i szczęśliwie dotarła na lotnisko w Teheranie. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, ale w czasie odprawy paszportowej irański urzędnik nieoczekiwanie zrobił sobie przerwę. Amerykanie spodziewali się najgorszego. Na szczęście okazało się, że urzędnik chciał napić się tylko herbaty. Cała grupa została przepuszczona do samolotu, który odlatywał do Frankfurtu w Niemczech. Operacja nazwana „Canadian caper” zakończyła się pełnym sukcesem. 12 marca 1980 roku prezydent Stanów Zjednoczonych Jimmy Carter i dyrektor CIA, admirał Stanfield Turner odznaczyli Tony’ego Mendeza Gwiazdą Wywiadu ( Intelligence Star) za jego heroiczną postawę w trakcie tej tajnej operacji.
Szczegóły dotyczące Mendeza
Antonio "Tony" Mendez
Niewiele brakowało, a Tony Mendez nigdy nie zostałby oficerem wywiadu. W młodości chciał być artystą. Pracował jako ilustrator i projektant narzędzi. W 1965 roku odpowiedział na ogłoszenie o pracę, w którym poszukiwano ilustratora w Marynarce Wojennej. Jak się okazało ogłoszenie dała CIA – był to jeden z jej sposobów na werbowanie nowych pracowników. Mendez przyjął propozycję CIA i dwadzieścia miesięcy później został wysłany z rodziną na Daleki Wschód, gdzie przez siedem lat pracował w pionie technicznym. W sumie przez 25 lat służby przebywał często poza granicami kraju, głównie na Bliskim Wschodzie. Przeszedł wiele stopni i stanowisk. Przez długi czas był odpowiedzialny za eksfiltracje – akcje polegające na ewakuowaniu ludzi z terytorium przeciwnika, co wiązało się z przygotowaniem odpowiednich fałszywych dokumentów i wszelkich narzędzi niezbędnych do zmiany tożsamości ewakuowanych osób. Skończył służbę w CIA w 1990 roku w randze SIS-2 (Senior Intelligence Service). W 1997 roku Tony Mendez otrzymał – jako jeden z pięćdziesięciu oficerów w historii CIA, nagrodę Trailblazer Award, a w 2000 roku Order Sphinxa.
Od dwudziestu dwóch lat Tony Mendez jest na emeryturze, ale się nie nudzi. W tym czasie był m.in. prelegentem na kursach szkoleniowych CIA, brał udział w serii wykładów w Departamencie Obrony czy podróżował wszerz i wzdłuż kraju, gdzie na organizowanych spotkaniach dzielił się swoim doświadczeniem. Obecnie razem z żoną Jonną Mendez (również emerytowanym oficerem CIA) należy do kierownictwa Międzynarodowego Muzeum Szpiegostwa w Waszyngtonie. Zajmuje się też – i to z sukcesem – malarstwem. Jego obrazy przedstawiające głównie krajobrazy i zwierzęta wystawiane są w całych Stanach Zjednoczonych oraz zagranicą. Dotychczas za swoje prace otrzymał wiele nagród.
Amerykanie dziękujący Kanadyjczykom za pomoc w uwolnieniu obywateli USA.
Inne ciekawostki dotyczące Mendeza
Okazuje się, że Tony Mendez jest nie tylko sprytnym oficerem amerykańskiego wywiadu i malarzem, ale również płodnym autorem literatury faktu. Do tej pory na rynku ukazały się cztery jego książki, w których opisuje doświadczenia zebrane w trakcie 25 lat pracy w agencji wywiadu. Pierwsza z nich „Mistrz pozorów. Moje sekretne życie w CIA” to w zasadzie wspomnienia, w których po raz pierwszy mówi o akcji Canadian Caper. Druga książka, napisana wspólnie z żoną i dziennikarzem Brucem Hendersonem, „Dwóch mistrzów pozorów ujawnia narzędzia i operacje, które pomogły wygrać zimną wojną” pojawiła się w 2002 roku. Najświeższymi, bo tegorocznymi pozycjami, są: „Klasyczny przykład podstępu – rzecz o Canadian caper” i „Argo: Jak CIA i Hollywood przeprowadziły najbardziej zuchwałą akcję ratunkową w historii”. Na podstawie fragmentów pierwszej książki Mendeza, popularny aktor Ben Affleck wyreżyserował film „Argo” i wcielił się w postać Tony’ego Mendeza. W czasie prac nad filmem były oficer CIA był doradcą Afflecka. Pomógł mu też otrzymać pozwolenie na filmowanie w siedzibie CIA. „Wziąłem go do biur CIA, gdzie rozwijali przed nim czerwony dywan", powiedział Mendez w czasie wywiadu dla The News-Post w grudniu 2011 r. Bohaterski oficer CIA obejrzał „Argo” kilkakrotnie; pierwszy raz podczas prywatnej projekcji w Waszyngtonie, kolejny raz we wrześniu 2012 roku w czasie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto, a po raz trzeci w trakcie oficjalnej premiery filmu w Los Angeles 4 października br. Generalnie Mendezowi podoba się film, ale przyznaje, że jest kilka momentów, w których odbiega on od rzeczywistości. „Przykładowo filmowy Mendez telefonuje w krytycznych momentach do swojego szefa. Tak naprawdę nie miało to miejsca, bo łączność telefoniczna w tamtym czasie ograniczona była gównie do połączeń krajowych”, mówi.
O Tonym Mendezie wciąż się pamięta. Jest zapraszany do popularnych stacji telewizyjnych takich jak CNN czy Fox News. W latach 2001-2003 razem z żoną konsultował telewizyjny serial dla stacji CBS, pt. „Agencja” (The Agency). Jest również bohaterem ponad dwudziestu filmów dokumentalnych dla dużych stacji telewizyjnych: Discovery Channel, Travel Channel czy Canadian History Channel. Tytuły filmów „Ucieczka z Iranu”, „The Hollywood Connection”, „Sekrety Międzynarodowego Muzeum Szpiegostwa” czy „Mistrz podstępu” wskazują na tematykę.
W wolnych chwilach 72-letni były oficer wywiadu odpoczywa na swojej 40 akrowej farmie w rolniczym stanie Maryland.
Inna ciekawostka
Czy czasami jakieś nazwisko nie brzmi wam znajomo? Lijek, tak, tak, ma Polskie korzenie, jego ojciec jest pół Polakiem, a matka Polką, co ciekawe Mark Lijek spędził trochę czasu w ambasadzie amerykańskiej, w Warszawie.
Tu na zdjęciu z prezydentem Carterem. Rok 1980.
A tak wygląda dzisiaj.
Poniżej prezentuję filmik, gdzie wypowiada się ekipa filmu, jak i prawdziwi bohaterowie ameryki tamtych czasów:
Źródła:
marklijek.com/index.php
youtube - watch?v=DDhZ08raORE
en.wikipedia.org/wiki/Canadian_Caper
ciekawe.onet.pl/nieprzecietni/antonio-tony-mendez-i-akcja-canadian-cap...
ps. zajumane z jm
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów