Faunowie stworzyli Śląskie miasta? Legenda głosi, że byli pomocni przy założeniu Gliwic, Bytomia oraz Zabrza.
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 5:32
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 3:27
#opowiadanie
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Kuchnia starożytnego Rzymu kojarzy nam się z wystawnymi ucztami, na których podawano óżnorodne ptactwo takie jak: pawie gęsi, kaczki, gołębie, drozdy, oraz dziczyznę. Przyczyniła się do tego książka z pierwszego wieku naszej ery "De re coquinaria", zwaną "Apicius", której autorstwo przypisuje się Gawiuszowi Apicjuszowi, znanemu smakoszowi, żyjącemu w czasach cesarza Tyberiusza (14-37 n.e).
Czy dieta starożytnego Rzymu była bogata?
W książce tej obok przepisów na łatwe, szybkie i tanie dania, znajdują przepisy się, które ze względu na swój stopień trudności i bogactwo składników przypominają dania podawane w dzisiejszych wyrafinowanych restauracjach.
Jednak należy zwrócić uwagę na wiek, w którym została napisana ta książka - był to schyłek republiki, czas kiedy Rzym był potęga.
co naprawdę jadano w starożytnym Rzymie?
Zupełnie inną dieta przedstawia książka z czasów wojen punickich, czyli “De Agri Cultura’ Marka Porcjusza Katona (234-149 p.n.e.), która głosi, że w okresie wojen punickich jadano głównie: zbożowe placki, warzywa, owoce oraz wszelkiego rodzaju papki i zacierki. Jak pokazują badania archeologiczne, w późniejszym okresie dieta ta została odrzucona przez wyższe klasy, ale była kontynuowana przez biedotę.
Czy dieta starożytnego Rzymu była bogata?
W książce tej obok przepisów na łatwe, szybkie i tanie dania, znajdują przepisy się, które ze względu na swój stopień trudności i bogactwo składników przypominają dania podawane w dzisiejszych wyrafinowanych restauracjach.
Jednak należy zwrócić uwagę na wiek, w którym została napisana ta książka - był to schyłek republiki, czas kiedy Rzym był potęga.
co naprawdę jadano w starożytnym Rzymie?
Zupełnie inną dieta przedstawia książka z czasów wojen punickich, czyli “De Agri Cultura’ Marka Porcjusza Katona (234-149 p.n.e.), która głosi, że w okresie wojen punickich jadano głównie: zbożowe placki, warzywa, owoce oraz wszelkiego rodzaju papki i zacierki. Jak pokazują badania archeologiczne, w późniejszym okresie dieta ta została odrzucona przez wyższe klasy, ale była kontynuowana przez biedotę.
Może piwo się Wam spodoba.
Poszukuję opowiadania, raczej z gatunku fantasy. Kiedyś widziałem fragment, w którym główny bohater jechał (chyba do pracy) i rozmawiał ze swoją partnerką (kobietą, albo jakimś pół-robotem), na pożegnanie opowiadali coś o innej kobiecie, chyba prymitywistycznej (zakładam zwykłej, 100% biologicznej). Jego partnerka się dziwnie zachowywała, a on się trochę martwił, że chyba od poprzedniej aktualizacji jest coś nie w porządku.
pomożecie ?
pomożecie ?
Bardzo dobre, ponure opowiadanie dla miłośników Kafki, Orwella, Ellisona czy innego Ligottiego. No i pointa daje do myślenia. Polecam!
Kod:
http://carpenoctem.pl/teksty/bardzo-dlugo-byla-tylko-ciemnosc/
Czasami ludzie dorabiają historię do jednego zdjęcia, tu jedno zdjęcie opowiada całą historię
Najlepszy komentarz (78 piw)
~Velture
• 2018-01-23, 8:56
Gość szedł sobie do przerębla i wyłowił samochód a potem odjechał.
Jako że jestem leniwą kurwą łapcie ochłap z Google na zachętę.
Dodam od siebie, że książka mimo wszystko posiada rodzaj humoru.
Ludziom o słabych żołądkach, polecam czytać na czczo.
J.S. RUSSELL Miasto Aniołów (City of Angels) przełożyła: PAULINA BRAITNER UWAGA! SPLATTERPUNK! TE STRONY CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ! NIE BIERZEMY ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA SKUTKI WYNIKAJĄCE Z LEKTURY TEGO OPOWIADANIA! Wygryzę se dziurę w dupie – mamrotał Porquah. Od kilku godzin powtarzał ten tekst, to jest od czasu, gdy Demodysk rozśmieszył nas tym do szczętu przy rozsypującej się skorupie obserwatorium. Z początku Demo starał się go poprawić: Wygryzę ci dziurę w dupie, dupku, Tobie, Ci – ale Porquah uśmiechnął się tylko jeszcze szerzej tym swoim debilnym uśmiechem, walnął w pierś wielkim, grubym kciukiem i odrzekł: Wygryzę se dziurę w dupie! Kiedy Porquah wbije sobie coś do głowy, nie ma z nim gadania. Zupełnie jak wtedy z dzieckiem. Wleźliśmy na górę obok starego hollywoodzkiego napisu, tyle że zostały z niego tylko litery H-O-L-L-Y, i w tym świętym miejscu znajdujemy nagle czarną małą z bachorem. Mieszkali w ruinie szałasu DWP, ukrytego wśród drzew. Viridiana, której tam czarne mięso specjalnie nie rusza, od razu rozcięła panienkę od cipy aż po cycki, zanim nawet nam z Demo zdążyły stwardnieć. Co tam, Demo mówi, że nie jest specjalnie partykularny, w końcu dziura to dziura, więc zbiera ją mniej więcej do kupy i wbija się w nową szparę. Sam myślałem o tym, by użyć jej gęby, ale przedtem widziałem jej zęby, krzywe i jakby czarne. Ja pierdolę, zepsute zęby mogą zniechęcić każdego. No więc zostawiam Demo jego brzusznemu pieprzeniu i widzę, jak Porquah i Viridiana kłócą się nad dzieckiem. To chuderlawy brązowy smarkacz, ale wrzeszczał i wył jak rakieta śmigająca po niebie. Porqy złapał go za nogi, Viridiana trzymała głowę i właśnie mieli zacząć paskudną zabawę w przeciąganie. Podszedłem do nich i chwyciłem za tułów, niby żeby posędziować i niech mnie, jeśli Viridiana z czystej złośliwości nie przekręciła tej rozwrzeszczanej główki póki nie usłyszeliśmy
Dodam od siebie, że książka mimo wszystko posiada rodzaj humoru.
Ludziom o słabych żołądkach, polecam czytać na czczo.
J.S. RUSSELL Miasto Aniołów (City of Angels) przełożyła: PAULINA BRAITNER UWAGA! SPLATTERPUNK! TE STRONY CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ! NIE BIERZEMY ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA SKUTKI WYNIKAJĄCE Z LEKTURY TEGO OPOWIADANIA! Wygryzę se dziurę w dupie – mamrotał Porquah. Od kilku godzin powtarzał ten tekst, to jest od czasu, gdy Demodysk rozśmieszył nas tym do szczętu przy rozsypującej się skorupie obserwatorium. Z początku Demo starał się go poprawić: Wygryzę ci dziurę w dupie, dupku, Tobie, Ci – ale Porquah uśmiechnął się tylko jeszcze szerzej tym swoim debilnym uśmiechem, walnął w pierś wielkim, grubym kciukiem i odrzekł: Wygryzę se dziurę w dupie! Kiedy Porquah wbije sobie coś do głowy, nie ma z nim gadania. Zupełnie jak wtedy z dzieckiem. Wleźliśmy na górę obok starego hollywoodzkiego napisu, tyle że zostały z niego tylko litery H-O-L-L-Y, i w tym świętym miejscu znajdujemy nagle czarną małą z bachorem. Mieszkali w ruinie szałasu DWP, ukrytego wśród drzew. Viridiana, której tam czarne mięso specjalnie nie rusza, od razu rozcięła panienkę od cipy aż po cycki, zanim nawet nam z Demo zdążyły stwardnieć. Co tam, Demo mówi, że nie jest specjalnie partykularny, w końcu dziura to dziura, więc zbiera ją mniej więcej do kupy i wbija się w nową szparę. Sam myślałem o tym, by użyć jej gęby, ale przedtem widziałem jej zęby, krzywe i jakby czarne. Ja pierdolę, zepsute zęby mogą zniechęcić każdego. No więc zostawiam Demo jego brzusznemu pieprzeniu i widzę, jak Porquah i Viridiana kłócą się nad dzieckiem. To chuderlawy brązowy smarkacz, ale wrzeszczał i wył jak rakieta śmigająca po niebie. Porqy złapał go za nogi, Viridiana trzymała głowę i właśnie mieli zacząć paskudną zabawę w przeciąganie. Podszedłem do nich i chwyciłem za tułów, niby żeby posędziować i niech mnie, jeśli Viridiana z czystej złośliwości nie przekręciła tej rozwrzeszczanej główki póki nie usłyszeliśmy
Urządziłem sobie z kumplem "komisję ds. katastrofy" dla jaj, bo chcieliśmy się ponabijać trochę podczas spotkania na piwku... no i takie coś nam wyszło. Miłego czytania!
Gabinet kierownika w laboratorium. W środku, przy biurku, siedzi łysawy pan w grubych okularach i kitlu. Drzwi otwierają się i wchodzi człowiek w pełnym mundurze upstrzonym baretkami.
- Dzień dobry, panie pułkowniku. Wołodia Miszkin, kierownik pracowni i laboratorium. Bardzo mi miło. W czym mogę pomóc?
Panowie przywitali się i usiedli.
- Potrzebuję bomby złożonej wyłącznie z części Tu-154. Tu mam dokładny spis jakie to części. Nasi ludzie sporządzili go podczas serwisowania konkretnej maszyny, którą musimy wysadzić.
- Nie ma problemu, panie pułkowniku. Jeden wtrysk paliwa więcej i jedna komora zbiornika paliwowego nikogo nie zdziwią, a kontroler plastikowy to się spali. W odpowiedniej chwili rozpyli się paliwo i może dodamy jeszcze buteleczkę z NO2, potem iskra zapłonowa ale to może zrobimy tak, żeby.... Przepraszam, ma pan dostęp jeszcze do maszyny?
- Tak, jeszcze nie oddaliśmy.
- No to niech pan wstrzyma na trochę. Będziemy musieli uszkodzić w jednym miejscu wstawić plastikowy przełącznik na jakiś przewód zasilający i będzie zapalnik, a potem paliwo rozpyli się, iskra zapłonowa i rozprężające się gazy rozerwą skrzydło.
- Dziękuję panu bardzo. W ile może pan to zrobić? Znaczy... pański zakład.
- Dwa dni, jeśli dostarczy pan części.
- Dobrze, będą jutro rano. To ja wstrzymuję maszynę w serwisie na 3 dni. No... 4, żeby był zapas.
Gabinet kierownika w laboratorium. W środku, przy biurku, siedzi łysawy pan w grubych okularach i kitlu. Drzwi otwierają się i wchodzi człowiek w pełnym mundurze upstrzonym baretkami.
- Dzień dobry, panie pułkowniku. Wołodia Miszkin, kierownik pracowni i laboratorium. Bardzo mi miło. W czym mogę pomóc?
Panowie przywitali się i usiedli.
- Potrzebuję bomby złożonej wyłącznie z części Tu-154. Tu mam dokładny spis jakie to części. Nasi ludzie sporządzili go podczas serwisowania konkretnej maszyny, którą musimy wysadzić.
- Nie ma problemu, panie pułkowniku. Jeden wtrysk paliwa więcej i jedna komora zbiornika paliwowego nikogo nie zdziwią, a kontroler plastikowy to się spali. W odpowiedniej chwili rozpyli się paliwo i może dodamy jeszcze buteleczkę z NO2, potem iskra zapłonowa ale to może zrobimy tak, żeby.... Przepraszam, ma pan dostęp jeszcze do maszyny?
- Tak, jeszcze nie oddaliśmy.
- No to niech pan wstrzyma na trochę. Będziemy musieli uszkodzić w jednym miejscu wstawić plastikowy przełącznik na jakiś przewód zasilający i będzie zapalnik, a potem paliwo rozpyli się, iskra zapłonowa i rozprężające się gazy rozerwą skrzydło.
- Dziękuję panu bardzo. W ile może pan to zrobić? Znaczy... pański zakład.
- Dwa dni, jeśli dostarczy pan części.
- Dobrze, będą jutro rano. To ja wstrzymuję maszynę w serwisie na 3 dni. No... 4, żeby był zapas.
Najlepszy komentarz (29 piw)
nowynick
• 2017-04-14, 13:46
za dwa lata Gazeta Polska opublikuje to jako odkryty podsłuch z tajnego ruskiego laboratorium...
Historyjki przy wódce... Od 0:20
Ciekawie opowiedziane i co najważniejsze szczerze że trzeba się z tym zgodzić
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów