Zapraszam na wędrówkę, która rozpoczęła się w roku 1998 i została brutalnie przerwana dwa lata później. Wędrówkę po miejscu znajdującym się w Gminie Osina, które dla wielu mieszkańców jest widokiem dnia codziennego, a dla innych czymś, co straszy i przypomina o minionych czasach, kiedy działające PGR-y były chlubą regionu. Niedokończone bloki...
Często tędy przejeżdżam i za każdym razem spoglądam zza szyby swojego samochodu na ten twór. Za każdym razem myślę, dlaczego nie zostało to ukończone i dlaczego nie dano możliwości wprowadzenia się tam rodzinom. Biało-szare ściany z ziejącymi otworami zamiast okien powodują, że patrząc na to miejsce, tak nieodległe od ulicy, miałem ochotę tam wejść i zobaczyć, jak czas i okoliczni szabrownicy sponiewierali te budynki.
Wczoraj, uzbrojony w aparat, postanowiłem w końcu to zrobić.
Do budynku wprowadza mnie okoliczny mieszkaniec, mężczyzna mieszkający nieopodal. Podchodzimy powoli, wszędzie wokoło pełno szkła, butelek, śmieci. Trzeba uważać by nie wdepnąć w coś, co potem z trudnością będzie usunąć ze swoich butów. Pod zdezelowaną klatkę podchodzę bardzo powoli, napawając się widokiem ruin, które kiedyś były marzeniem niejednego pracownika ówczesnego kombinatu rolniczego.
Wszędzie pełno szkła i gruzu który zgrzyta pod moimi stopami powodując, że zaczynam obawiać się czy jakieś ustrojstwo nie przebije mi podeszwy i spowoduje, że przez najbliższe dni nie będę mógł normalnie chodzić. Wcale się tym nie martwie. Otchłań budynku pcha mnie ku srodkowi...
Od Marty Góreckiej, mieszkanki Osiny, otrzymałem taki oto tekst o budowlach:
"Obecnie jest to nieruchomość stanowiąca prywatną własność osoby fizycznej. Okres budowy 1988 - 1990 - ostatni etap Kombinatu Państwowych Gospodarstw Rolnych w Osinie. Miały to być mieszkania dla pracowników Zakładu Rolnego w Węgorzycach, który podlegał pod KPGR Osina. Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa przejęła zasoby po byłym KPGR Osina, aczkolwiek nie dokończyła budowy, gdyż nie wchodziło to w zakres jej zadań. Nazwę Agencja zmieniła na Agencję Nieruchomości Rolnych, która ogłosiła przetarg w ramach którego obecny właściciel nabył budynki. Więcej nie wiem..."
A szkoda, chciałoby się powiedzieć.... idę dalej, poruszając się po zniszczonych korytarzach, jednocześnie co chwile robiąc zdjęcie. Mój przewodnik opowiada mi o budynku, o tym co z niego rozkradziono i jak zostało one miejscem odwiedzanym głównie przez osoby, spragnione w spokoju napicia się czegoś mocniejszego.
Ogarnia mnie coraz większa fascynacja. Im wchodzę wyżej na kolejne piętra i kondygnacje, tym bardziej jestem ciekaw tego miejsca. Mój przewodnik gdzieś zniknął, zainteresowany starym stołem znajdującym się gdzieś, w jednym z pomieszczeń. Zostałem sam. Sam ze swoją fascynacją.
Skrzypiący pod nogami gruz jest jedynym odgłosem, jaki słyszę w budynku. Zapominam że muszę uważać gdzie stąpam. Pchany ciekawością posuwam się coraz wyżej, i wyżej, na kolejne piętra starając się nie pominąć żadnego pomieszczenia.
W wielu pomieszczeniach są napisy na ścianach. Wykonane zwykłą farbą i pędzlem, świadczące o tym ze to miejsce, pomimo że straszące pustką, jest odwiedzane przez innych, którzy zostawiają tutaj ślady swej bytności...
Napisy wulgarne, ośmieszające, a także sugerujące, że jest to miejsce całkiem tętniące życiem.... martwym życiem.W prawie każdym pomieszczeniu odnajduje butelki, głównie po najtańszym alkoholu, tzw. beczułki, a także piwie czy wódce. Natknąć się można także na ekskrementy, które świadczą o tym, ze ktoś nie zdążył do domu ze swoją potrzebą fizjologiczną. Powoduje to, że wielu pomieszczeniach unosi się obrzydliwy fetor, sprawiający że bardzo szybko opuszczam takie miejsca.
Postanawiam zwiedzić dach budynku, a raczej to, co pełni funkcje dachu, ponieważ prawdopodobnie nie został on ukończony. Pchany swoją ciekawością spojrzenia na okolicę z najwyższego punktu, znajdującego się w tej wsi. Po drodze pozwalam sobie na jeszcze kilka ciekawych zdjęć, które wprawiły mnie w chwile zadumy i zastanowienia...
Puste okna, które w swej szarości ścian są otworem na zieleń otaczającą budynek. Rosnące krzewy, drzewa, od wielu lat nie pielęgnowana trawa powoduje, że z większej odległości nie widać brudu i śmieci, okalających to miejsce.
W końcu docieram na sam szczyt. Z ciemnej czeluści wypełnionej zatęchłym powietrzem znalazłem się na wolnej przestrzeni. Rozglądam się wokoło podziwiając widoki i przyglądając się ogromowi zniszczeń, jakie zostały dokonane na tej budowli. Poruszam się powoli, przyglądając się naturze, która dokonuje reszty zniszczenia poprzez wypełnianie każdego wolnego kawałka pomiędzy cegłami.
Wychodzę z budynku. Zaczyna być bardzo późno, muszę wrócić do domu. Żałuję że nie zostałem tam dłużej.
Zdjęc mi nie wstawia. Link do strony gdzie sa tez fotki
jestemnaplus.blogspot.com/2014/07/wegorzyce-bloki-widma.html