Pamiętam to jak dziś
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 20:34
📌
Konflikt izraelsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 17:47
#pegazus
Witaj użytkowniku sadistic.pl,
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Jak ktoś oglądał film, to powinno się podobać
Muzycznie
Castlevania III: Dracula's Curse (Akumajou Densetsu)
Konami w wersji JPN użyło chipa VCR6 w tej grze, niestety w wersji USA Konami przez złą politykę Nintendo było zmuszone użyć chipa MMC5 specyficznego dla gier wydawanych w latach 90tych w USA.
Porównanie Rising (Red Tower)
VCR6
MMC5
Lagrange Point
Ta gra wykorzystuje chip VCR 7, brzmi prawie jak Sega Genesis. Konami wie co dobre. Jak zwykle tylko Japonia może się cieszyć taką muzyką.
Graficznie
Batman: Return of the Joker
Można by pomyśleć że jest to 16-bitowa gra, ale nią nie jest. Grafika jak w pierwszych grach Segi Genesis. Znowu mamy doskonałe użycie kolorów, do tego ta szybka i płynna animacja.
Mechanika gry
Solar Jetman
Niesamowita fizyka grawitacji, ta animacja obracania statku. Może sama gra nie powala grafiką czy muzyką, ale za to ten gameplay… .
Battletoads & Double Dragon
Dużo akcji, różnorodni przeciwnicy, masa ciosów, pościgi skuterami, space shooter. I to wszystko w jednej grze!
Mega Man 6
Ładowanie Mega Bustera, wslizgi, 8 broni dodatkowych z Robot Masterów, Rush adaptery pozwalające zmienić formę Rockmana, nawet możemy sobie złożyć ptaka Beat aby pomógł nam pokonać przeciwników.
Kiedyś twórcy wkładali w gry całe serce, a dziś? Dostajemy gówno.
Materiał własny, filmiki nie moje.
Castlevania III: Dracula's Curse (Akumajou Densetsu)
Konami w wersji JPN użyło chipa VCR6 w tej grze, niestety w wersji USA Konami przez złą politykę Nintendo było zmuszone użyć chipa MMC5 specyficznego dla gier wydawanych w latach 90tych w USA.
Porównanie Rising (Red Tower)
VCR6
MMC5
Lagrange Point
Ta gra wykorzystuje chip VCR 7, brzmi prawie jak Sega Genesis. Konami wie co dobre. Jak zwykle tylko Japonia może się cieszyć taką muzyką.
Graficznie
Batman: Return of the Joker
Można by pomyśleć że jest to 16-bitowa gra, ale nią nie jest. Grafika jak w pierwszych grach Segi Genesis. Znowu mamy doskonałe użycie kolorów, do tego ta szybka i płynna animacja.
Mechanika gry
Solar Jetman
Niesamowita fizyka grawitacji, ta animacja obracania statku. Może sama gra nie powala grafiką czy muzyką, ale za to ten gameplay… .
Battletoads & Double Dragon
Dużo akcji, różnorodni przeciwnicy, masa ciosów, pościgi skuterami, space shooter. I to wszystko w jednej grze!
Mega Man 6
Ładowanie Mega Bustera, wslizgi, 8 broni dodatkowych z Robot Masterów, Rush adaptery pozwalające zmienić formę Rockmana, nawet możemy sobie złożyć ptaka Beat aby pomógł nam pokonać przeciwników.
Kiedyś twórcy wkładali w gry całe serce, a dziś? Dostajemy gówno.
Materiał własny, filmiki nie moje.
Nasi bohaterzy gier z lat 80/90 w jednym filmiku
Ahh ale bym się wrócił do tych czasów...
Ahh ale bym się wrócił do tych czasów...
Najlepszy komentarz (46 piw)
petru23
• 2013-05-14, 20:22
niech gimby wiedzą jak za moich czasów wyglądały gry na konsole
Menu i muzyczka z legendarnej dyskietki na pegazusa - 168 in 1
Sezon uważam za otarty
Nie wiem co o tym sądzić, podobno prawdziwe...
---------------------------------------------------------------------
Poniższa historia wydarzyła się naprawdę, ale z wielu względów nie będę próbował nikogo przekonać do jej realności, a spróbuję raczej nadać jej charakter generycznej creepypasty. W tej roli prawdopodobnie sprawdzi się ona lepiej.
Rok 1998, Łódź. Brzydka jesień, mętne niebo, ustawiczne deszcze. Podwórka opustoszałe; dzieci wolą siedzieć w domach niż taplać się na zabłoconych boiskach. Najprawdopodobniej ma to pewien związek z rosnącą popularnością Pegasusa - klona japońskiej konsoli NES, sprowadzanego ze wschodu.
Sam zaliczałem się do grona posiadaczy tej sławnej "gry telewizyjnej". Stykałem się z problemem znanym chyba każdemu jej właścicielowi, po prostu wszystkie moje gry mnie znudziły i miałem dziką ochotę na coś nowego. W drodze powrotnej z podstawówki postanowiłem odwiedzić rynek na Bałutach, bo tylko w takich miejscach można było kupić w Polsce kartridże do Pegasusa. Z racji na to, że Pegasus był podróbką z lekko odmienną architekturą, gry też były nielicencjonowanymi podróbkami lub piratami. Wtedy nie miałem o tym pojęcia, a wstępną atrakcyjność tytułu oceniałem według naklejki na kartridżu. Mój ulubiony sprzedawca wyceniał gry na 5-10-15zł - najdroższe były ładne kartridże z chwytliwą nalepką, 10 zł kosztowały te wyglądające przeciętniej, a za 5 zł chodziły takie z dziwnymi naklejkami lub kompletnie ich pozbawione. Pech chciał, że stać mnie wtedy było tylko na najtańszą opcję. Wybrałem żółtą dyskietkę z bordową nalepką, na której widniało niebieskie kółko, plus i napis "ttttt 4 :". Nie dało się z tego nic wywnioskować, ale wyszedłem z założenia, że nalepka na kartridżu nadzwyczaj często nie ma nic wspólnego z jego grą, więc może nie być tak źle.
Wróciłem do domu i natychmiast spróbowałem włożyć nowy nabytek do Pegasusa. Wtedy zauważyłem, że obudowa kartridża jest większa niż zwykle, nie dało jej się też rozłożyć na dwie części, jak to dało się z każdą inną. Spowodowało to problem, bo przez jej rozmiary nie mogłem wepchnąć jej do konsoli. Postanowiłem zaryzykować i rozbiłem młotkiem obudowę gry, uważając przy tym, aby płytka w środku nie uległa uszkodzeniu. Udało mi się i w końcu włożyłem ją ostrożnie do gniazda. Tu jednak czekało na mnie kolejne rozczarowanie - po włączeniu Pegasusa i nastawienia telewizora na odpowiedni kanał widziałem tylko czarny ekran, zero reakcji. Wyjąłem płytkę, przetarłem szmatką, pochuchałem, wyczyściłem wnętrze konsoli, ale nie przyniosło to żadnych rezultatów. W końcu przypadkiem nacisnąłem przycisk reset i ku mojemu zdziwieniu zaczęła grać jakaś wejściowa melodia, a na ekranie pojawił się ekran startowy gry. Z ciekawości wyjąłem grę i spróbowałem włączyć ją jeszcze raz konwencjonalnie, efektem był czarny ekran jak wcześniej i znowu zaczęła działać dopiero po wciśnięciu resetu.
Rozgrywka nie wyróżniała się niczym szczególnym. Z tego co pamiętam, kierowało się jakimś niedużym gościem z włócznią, który walczył z jakimiś wężami na drzewach. Problemem było to, że ZAWSZE po jakichś 5 minutach zastygał wszelki dźwięk, dość często pojawiały się pomniejsze graficzne glitche i nierzadko wszystko się po prostu zacinało. Mocno ograniczało to grywalność, dlatego nigdy za daleko nie dobrnąłem. Grafika stała na dość niskim poziomie, podobnie jak animacja i muzyka. Jakiejkolwiek treści, fabuły czy tytułu nie jestem w stanie podać, bo wszystkie napisy były w jakimś azjatyckim języku, pewnie chińskim.
Skończyło się tak, że odpalałem ją tylko od czasu, gdy naprawdę przycisnęła mnie nuda. Zwykle jednak szybko kończyłem zabawę ze względu na jej techniczne niedoskonałości, ale pewnego dnia odkryłem coś nowego. W grze był moment, w którym trzeba było przeskoczyć z jednej gałęzi na drugą. Postać umiała skakać stosunkowo daleko, więc nie powinno to stanowić to żadnego problemu dla sprawnego manualnie gracza. Mi raz omsknął się wtedy palec i wyskoczyłem duuużo za wcześnie, w rezultacie czego leciałem prosto w kierunku przepaści między gałęziami. Powinienem spaść w dół, ale postać zatrzymała się na pustej przestrzeni między drzewami, tak jakby był tam dla niej grunt. Jakąś sekundę po tym całe otoczenie graficzne się zglitchowało, a muzyka ustała. Tępo wcisnąłem przycisk skoku, a w reakcji na to wszystko znikło i pojawił się czarny ekran. Po chwili usłyszałem głośne "BEEP" i wyskoczyła kolumna tekstu na cały ekran. Znowu nacisnąłem przycisk skoku, znowu rozległ się beep i miejsce poprzedniego textwalla zajął kolejny textwall. Jeszcze raz - i znowu to samo. Za trzecim razem pojawiła się jakaś czarno-biała mapa z naniesionymi nazwami i zaznaczonymi na czerwono kilkoma punktami. Wcisnąłem znowu - pojawiła się następna mapa, znowu nieznanego mi regionu. Znowu skok. Znowu mapa - tę już rozpoznałem - przedstawiała obszar Morza Czarnego (zauważyłem to jako dzieciak, bo ojciec zmuszał mnie do studiowania atlasu). Czerwony punkt znajdował się na obszarze granicznym Rosji z Gruzją. Potem wyskoczył kolejny textwall, skok, niewielki textwall i jakaś grafika. Była to męska twarz, przypominała policyjny portret pamięciowy, ale przez ograniczone możliwości Pegasusa nie był zbyt szczegółowy. Skok, textwall, a pod nim 4 małe czaszki w rzędzie obok siebie, nieznacznie większe od pojedynczych literek. Skok, czarny ekran, 3 beepy, koniec. Próbowałem po tym wciskać każdy przycisk na padzie, ale bez reakcji.
Po tym incydencie gra się zepsuła. Nie dało się grać więcej niż jakieś 10s, bo gwarantowany był freeze. Tydzień potem w ogóle nie dała się włączyć, a później gdzieś ją zgubiłem.
Z biegiem lat zacząłem zastanawiać się co udało mi się odkryć - podejrzewam, że najprawdopodobniej kartridż miał służyć za zaszyfrowany nośnik informacji dla świata przestępczego lub nawet jakichś organizacji terrorystycznych/przewrotowych, a jakimś zbiegiem okoliczności nie dostał się do miejsca przeznaczenia i trafił do Europy Wschodniej razem z innymi grami.
---------------------------------------------------------------------
Poniższa historia wydarzyła się naprawdę, ale z wielu względów nie będę próbował nikogo przekonać do jej realności, a spróbuję raczej nadać jej charakter generycznej creepypasty. W tej roli prawdopodobnie sprawdzi się ona lepiej.
Rok 1998, Łódź. Brzydka jesień, mętne niebo, ustawiczne deszcze. Podwórka opustoszałe; dzieci wolą siedzieć w domach niż taplać się na zabłoconych boiskach. Najprawdopodobniej ma to pewien związek z rosnącą popularnością Pegasusa - klona japońskiej konsoli NES, sprowadzanego ze wschodu.
Sam zaliczałem się do grona posiadaczy tej sławnej "gry telewizyjnej". Stykałem się z problemem znanym chyba każdemu jej właścicielowi, po prostu wszystkie moje gry mnie znudziły i miałem dziką ochotę na coś nowego. W drodze powrotnej z podstawówki postanowiłem odwiedzić rynek na Bałutach, bo tylko w takich miejscach można było kupić w Polsce kartridże do Pegasusa. Z racji na to, że Pegasus był podróbką z lekko odmienną architekturą, gry też były nielicencjonowanymi podróbkami lub piratami. Wtedy nie miałem o tym pojęcia, a wstępną atrakcyjność tytułu oceniałem według naklejki na kartridżu. Mój ulubiony sprzedawca wyceniał gry na 5-10-15zł - najdroższe były ładne kartridże z chwytliwą nalepką, 10 zł kosztowały te wyglądające przeciętniej, a za 5 zł chodziły takie z dziwnymi naklejkami lub kompletnie ich pozbawione. Pech chciał, że stać mnie wtedy było tylko na najtańszą opcję. Wybrałem żółtą dyskietkę z bordową nalepką, na której widniało niebieskie kółko, plus i napis "ttttt 4 :". Nie dało się z tego nic wywnioskować, ale wyszedłem z założenia, że nalepka na kartridżu nadzwyczaj często nie ma nic wspólnego z jego grą, więc może nie być tak źle.
Wróciłem do domu i natychmiast spróbowałem włożyć nowy nabytek do Pegasusa. Wtedy zauważyłem, że obudowa kartridża jest większa niż zwykle, nie dało jej się też rozłożyć na dwie części, jak to dało się z każdą inną. Spowodowało to problem, bo przez jej rozmiary nie mogłem wepchnąć jej do konsoli. Postanowiłem zaryzykować i rozbiłem młotkiem obudowę gry, uważając przy tym, aby płytka w środku nie uległa uszkodzeniu. Udało mi się i w końcu włożyłem ją ostrożnie do gniazda. Tu jednak czekało na mnie kolejne rozczarowanie - po włączeniu Pegasusa i nastawienia telewizora na odpowiedni kanał widziałem tylko czarny ekran, zero reakcji. Wyjąłem płytkę, przetarłem szmatką, pochuchałem, wyczyściłem wnętrze konsoli, ale nie przyniosło to żadnych rezultatów. W końcu przypadkiem nacisnąłem przycisk reset i ku mojemu zdziwieniu zaczęła grać jakaś wejściowa melodia, a na ekranie pojawił się ekran startowy gry. Z ciekawości wyjąłem grę i spróbowałem włączyć ją jeszcze raz konwencjonalnie, efektem był czarny ekran jak wcześniej i znowu zaczęła działać dopiero po wciśnięciu resetu.
Rozgrywka nie wyróżniała się niczym szczególnym. Z tego co pamiętam, kierowało się jakimś niedużym gościem z włócznią, który walczył z jakimiś wężami na drzewach. Problemem było to, że ZAWSZE po jakichś 5 minutach zastygał wszelki dźwięk, dość często pojawiały się pomniejsze graficzne glitche i nierzadko wszystko się po prostu zacinało. Mocno ograniczało to grywalność, dlatego nigdy za daleko nie dobrnąłem. Grafika stała na dość niskim poziomie, podobnie jak animacja i muzyka. Jakiejkolwiek treści, fabuły czy tytułu nie jestem w stanie podać, bo wszystkie napisy były w jakimś azjatyckim języku, pewnie chińskim.
Skończyło się tak, że odpalałem ją tylko od czasu, gdy naprawdę przycisnęła mnie nuda. Zwykle jednak szybko kończyłem zabawę ze względu na jej techniczne niedoskonałości, ale pewnego dnia odkryłem coś nowego. W grze był moment, w którym trzeba było przeskoczyć z jednej gałęzi na drugą. Postać umiała skakać stosunkowo daleko, więc nie powinno to stanowić to żadnego problemu dla sprawnego manualnie gracza. Mi raz omsknął się wtedy palec i wyskoczyłem duuużo za wcześnie, w rezultacie czego leciałem prosto w kierunku przepaści między gałęziami. Powinienem spaść w dół, ale postać zatrzymała się na pustej przestrzeni między drzewami, tak jakby był tam dla niej grunt. Jakąś sekundę po tym całe otoczenie graficzne się zglitchowało, a muzyka ustała. Tępo wcisnąłem przycisk skoku, a w reakcji na to wszystko znikło i pojawił się czarny ekran. Po chwili usłyszałem głośne "BEEP" i wyskoczyła kolumna tekstu na cały ekran. Znowu nacisnąłem przycisk skoku, znowu rozległ się beep i miejsce poprzedniego textwalla zajął kolejny textwall. Jeszcze raz - i znowu to samo. Za trzecim razem pojawiła się jakaś czarno-biała mapa z naniesionymi nazwami i zaznaczonymi na czerwono kilkoma punktami. Wcisnąłem znowu - pojawiła się następna mapa, znowu nieznanego mi regionu. Znowu skok. Znowu mapa - tę już rozpoznałem - przedstawiała obszar Morza Czarnego (zauważyłem to jako dzieciak, bo ojciec zmuszał mnie do studiowania atlasu). Czerwony punkt znajdował się na obszarze granicznym Rosji z Gruzją. Potem wyskoczył kolejny textwall, skok, niewielki textwall i jakaś grafika. Była to męska twarz, przypominała policyjny portret pamięciowy, ale przez ograniczone możliwości Pegasusa nie był zbyt szczegółowy. Skok, textwall, a pod nim 4 małe czaszki w rzędzie obok siebie, nieznacznie większe od pojedynczych literek. Skok, czarny ekran, 3 beepy, koniec. Próbowałem po tym wciskać każdy przycisk na padzie, ale bez reakcji.
Po tym incydencie gra się zepsuła. Nie dało się grać więcej niż jakieś 10s, bo gwarantowany był freeze. Tydzień potem w ogóle nie dała się włączyć, a później gdzieś ją zgubiłem.
Z biegiem lat zacząłem zastanawiać się co udało mi się odkryć - podejrzewam, że najprawdopodobniej kartridż miał służyć za zaszyfrowany nośnik informacji dla świata przestępczego lub nawet jakichś organizacji terrorystycznych/przewrotowych, a jakimś zbiegiem okoliczności nie dostał się do miejsca przeznaczenia i trafił do Europy Wschodniej razem z innymi grami.
Najlepszy komentarz (35 piw)
zeto88
• 2012-09-11, 21:32
Wyślij ten tekst do faktu, myślę, że możesz im się przydać.
Czyli odpłatne dodatki do gier, w czasach w których takie gówno nie miało miejsca:
Najlepszy komentarz (56 piw)
P................n
• 2012-07-21, 23:04
Platne DLC to najgorsze chujostwo.
Płacić 100 -200 złotych za grę która ma jakieś postaci czy lokacje zablokowane (choć one wszystkie znajdują się na płycie w chwili zakupu gry ) i trzeba ponownie wydać kasę, żeby móc się cieszyć grą za którą przecież raz się już zapłaciło.
Skurwysyństwo większe niż w slumsach murzyńskich czy rosyjskim blokowisku...
Uczciwie podchodzi do gracza CD Projekt (brak uciążliwych drm-ów) czy Flying Wild Hog (ci od Hard Reset - ostatnio wypuścili duże, darmowe dlc ).
I to są polskie studia które pokazują, że uczciwość wobec nabywców, graczy wciąż się liczy.
Płacić 100 -200 złotych za grę która ma jakieś postaci czy lokacje zablokowane (choć one wszystkie znajdują się na płycie w chwili zakupu gry ) i trzeba ponownie wydać kasę, żeby móc się cieszyć grą za którą przecież raz się już zapłaciło.
Skurwysyństwo większe niż w slumsach murzyńskich czy rosyjskim blokowisku...
Uczciwie podchodzi do gracza CD Projekt (brak uciążliwych drm-ów) czy Flying Wild Hog (ci od Hard Reset - ostatnio wypuścili duże, darmowe dlc ).
I to są polskie studia które pokazują, że uczciwość wobec nabywców, graczy wciąż się liczy.
Świetny pokaz umiejętności i znajomości gry - Koleś rozpierdala system.. tej gry.
?
?
Najlepszy komentarz (21 piw)
YoogiGoogi
• 2012-05-17, 22:22
cheater -.- kilka razy z rzędu kurdupluje się, znika i znowu jest w chuj duży . NIE MA PIWA
gry miały tryb "super łatwy"
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów